środa, 17 października 2012

4. Miłość za rogiem

- Uch, już – mruknąłem, wybudzając się całkowicie ze snu. Niczym zombie wstałem z łóżka lepki, spocony i śmierdzący. Spojrzałem krytyczne w dół na sterczącego penisa nie mogąc uwierzyć, że mimo upału, Sahary w ustach i ogółem beznadziejnego samopoczucia, ten na dole zachowuje się jak nowo narodzony patrząc na wszystko ciekawskim okiem. Złapałem za trzon krzywiąc się. Nie lubiłem mieć wzwód, gdy pęcherz był pełny.

Podszedłem do telefonu nawet nie patrząc na wyświetlacz zaciekawiony kto dzwonił, i odebrałem:

- Halo.

- Cześć Louis. Tu Alice. Poznaliśmy się wczoraj na ognisku.

Mój penis po usłyszeniu głosu dziewczyny jeszcze bardziej się zainteresował otaczającym go światem.

- No cześć. – Uśmiechnąłem się. Nawet nie spodziewałem się, że się odezwie po wczorajszym. Sądziłem, że z czystej grzeczności spytała się mnie o numer, a tu taka niespodzianka! – Co tam?

- A no zastanawiałam się, czy masz jakieś plany na wieczór? Chciałbyś może wybrać się do kina? Widziałam w necie zapowiedź horroru i po prostu ścięło mnie z nóg.

Och. Super, ekstra laska chce, abym poszedł z nią do miejsca, gdzie chodzą pary, na dodatek na film, na którym niewiasty piszczą przestraszone i tulą się do piersi mężczyzny.

Nie wspomina o kimś dodatkowym, ale zapewne jej druga połówka też by się z nami wybrała. A, żebym nie czuł się jak piąte koło u wozu, mogłaby zaprosić jeszcze koleżanki, które koniecznie musiałyby być hetero. Nie ma innej opcji. No i obowiązkowo ładne.

- Bardzo chętnie. Twoja dziewczyna pójdzie z nami? – spytałem, choć wydało mi się to logiczne.

- Nicole nie ma jak za bardzo. Źle się czuje, biedula moja – odpowiedziała, a mi żal się dziewczyny jakoś nie zrobiło. Niech siedzi w domu jak była w złym stanie, a ja się zajmę ją dziewczyną. Kto wie, może wybije jej gąski z głowy? Fiu, fiu.

- To o której mam po ciebie przyjechać? – spytałem, coraz bardziej się nakręcając na ten wypad. Już nawet słońce, które notabene mogłoby na jakiś czas zmniejszyć akumulatory, mi nie przeszkadzało.

- Oj nie, nie. Nie musisz. Z chłopakami przyjedziemy po ciebie.

Mina mi zrzedła. Diametralnie straciłem zapał.

- Chłopaki?

- Ach tak! Bo to pomysł… - zacięła się na moment, a ja już i tak nie chciałem wiedzieć więcej. – W sumie Hektor wspomniał, że jest strasznie znudzony, a Oskar na to, abym sprawdziła czy coś akurat ciekawego nie leci na ekranie. I znalazłam najnowszą wersję „Nie powiesz nikomu”. Wcześniej oglądałam wersję francuską i bodajże amerykańską, więc z samej ciekawości obejrzę remake.

Usłyszałem jakiś szelest, urwane rozmowy, a zaraz znienawidzony głos.

- Skoro wiesz już wszystko, smarkaczu, to ogarnij się jakoś, aby nie było wstyd się z tobą pokazywać i bądź gotowy za dwie godziny.

- Pieprz się – warknąłem, napinając się cały. Boże, jak ja go nie znoszę!

Usłyszałem jego śmiech i sygnał kończący rozmowę. Podszedłem powoli do łóżka i położyłem się na nim. Po jaką cholerę w ogóle odbierałem.

* * *

- Powiedz mi, dlaczego ty zawsze musisz mieć tą skwaszoną minę – żachnął Hektor, patrząc na mnie uważnie, gdy wyłączałem laptop.

- Cóż, ten typ tak ma – odpowiedziałem, chowają telefon do kieszeni białych spodenek. Głowiłem się i głowiłem jak odwołać wypad, aby przy okazji nie wyjść na ostatniego kretyna, i – jak widać – nic nie wymyśliłem.

- Są wakacje, czas relaksu, chcę cię gdzieś zabrać, a ty zachowujesz się jakbym ci jakąś krzywdę robił – ciągnął Hektor dalej, niewzruszony tym, że wyraźnie go olewałem.

Machnąłem ręką słysząc jego wywód, zastanawiając się gdzie podziałem błękitną koszulkę. Nie, żebym zwracał jakąś szczególną uwagę na to, co ubieram. Jednakże będzie z nami piękna dziewczyna, której chcę wybić z głowy homoseksualność. W takim wypadku trzeba się powziąć radykalnych czynów.

- To ty jeszcze niegotowy? Toż miałeś tyle czasu.

Pojawiła się i moja zmora, udręka życia, która nie mogła się powstrzymać, aby mi trochę popsuć krwi.

- No właśnie chyba Louis nie chce z nami jechać – westchnął ciężko Hektor, siadając na fotelu stojącym przed biurkiem i się na mnie uparcie wgapiając.

- Nie pomyśleliście, że mogę mieć inne plany? – spytałem, wymyślając na poczekaniu dość durnowaty argument. Bo, gdybym miał plany, o których wspomniałem, nie zgadzałbym się z tak wielką chęcią na ten wypad, gdy Alice dzwoniła.

- W sumie twoje życie jest tak ciekawe i tyle się w nim dzieje, że jak mogliśmy 
sądzić, że znajdziesz dla nas choć odrobinę czasu? – parsknął Oskar, patrząc na mnie rozbawionym wzrokiem.

Co ten facet w sobie miał, że doprowadzał mnie do szewskiej pasji? Wystarczy, że otwierał usta, a we mnie już się gotowało.

- Ej stary, relaks – odezwał się Hektor, stając między nami. Chyba musiał dostrzec mój wzrok wysyłający do tego imbecyla wyraźne sygnały. Bo najbardziej niepojęte jest to, że ja nawet słówka nie pisnąłem, że nie chcę jechać. Znaczy, możliwość spędzenia czasu z tymi dwoma kretynami nie napawa mnie optymizmem, jednakże jest jeszcze Alice. Dla niej byłem w stanie się poświecić. – Między wami jest jakaś nieprzyjemne napięcie. Mistrz zen by tego nie pochwalił.

- Jakie napięcie. Toż z Louisem darzymy się wielką sympatią od samego początku. Prawda, młody?

Ha, teraz to młody. A wcześniej to wyzywanie mnie od gówniarzy jakoś mu nie przeszkadzało.

Prychnąłem. Nie miałem zamiaru brać udziału w ich głupich gierkach.

Zachowując się nade dojrzale jak na swój wiek, minąłem jednego i drugiego, zaszczycając Oskara dodatkowo widokiem mojego środkowego palca.

Dupek chciał coś mi zrobić, bo wyciągnął rękę aby mnie uderzyć czy coś w tym stylu, ale byłem szybszy i w podskokach zszedłem ze schodów, a zaraz wyszedłem z domu szukając wzrokiem dziewczyny.

Moja sarenka stała przy aucie głaszcząc po głowie Cody’ego, który machał szaleńczo ogonem uderzając nim o zderzak auta.

Gdy spojrzałem na jej uśmiech wszystkie złe emocje wyparowały jak z bicza strzelił. Chyba się zakochałem.

- Hej – przywitała się, przestając zabawiać psa. Cody’emu się to nie spodobało, i próbował dalej zaczepiać Alice, ale z marnym skutkiem.

- Cześć – odpowiedziałem, starając się wyglądać na luzaka wsadzając ręce do kieszeni i odrobinę się bujać, ale wypadłem – niestety – jak ostatni kretyn. Cały ja!

- Cieszę się, że się zgodziłeś na ten wypad – powiedziała dziewczyna, zakładając zagubione czarne pasemko za ucho. Znów wyglądała fenomenalnie. A, co najlepsze, miałem wspaniały widok na jej biust. Mały, co tu dużo gadać, ale kto tam będzie zwracał uwagę na detale. – Jakoś każdy do kogo dzwoniliśmy odmawiał, a tak w trójkę to głupio jechać.

Aha. Czyli byłem kołem ratunkowym. Jak miło.

- Na mnie zawsze możesz liczyć – rzekłem, podchodząc bliżej niej. Nie wiedziałem na co patrzyć; na jej śliczną twarz, poruszającą się rytmicznie klatkę piersiową, czy też nogi opięte w dżinsowych szortach. Musiałem wyglądać przy niej jak idiota. Gdybym mógł być postacią z kreskówki, na bank byłbym lisem czy kojotem, który zawsze ślinił się na widok zdobyczy.

Alice uśmiechnęła się, a jej wzrok powędrował gdzieś za mną. Westchnąłem nie chcąc patrzeć na Oskara. Aż mnie odrzuca na samą myśl o nim.

- Gotowi? To jedziemy – powiedział Hektor, siadając od razu na miejsce obok kierowcy.

Moja skryta miłość usiadła za nim, wyjmując telefon i pokazując coś na nim bratu. Już miałem siadać obok niej, gdy poczułem, jak dupek kładzie na me ramiona swoją ciężką rękę.

- Czy ty aby przypadkiem nie przeliczasz swoich możliwości? – spytał Oskar nachylając się, aby spojrzeć mi w twarz.

Ech, dlaczego on tak swobodnie mnie dotyka? Nie słyszał o zachowaniu przestrzeni prywatnej? Taki duży, a taki głupi.

- Co masz na myśli? – spytałem, strząsając jego rękę z ramion.

- Ty i Alice – skinął na dziewczynę, która nie słysząc naszej dyskusji.

- Ja i Alice? Co masz na myśli? To moja koleżanka – odparłem, patrząc na niego z ukosa.

- Za każdą koleżanką latasz z wystawionym jęzorem starając się o atencję? - Zmrużył oczy, świdrując mnie nimi. Poczułem, jakby rozbierał mnie spojrzeniem.

Uczucie nader nieprzyjemne. Na dodatek, gdy robi to osoba, której naprawdę nie znosicie.

- Znalazłbyś sobie inny obiekt westchnień – dodał.

Prychnąłem.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. A może jesteś zazdrosny? Ha, na pewno! Czyżbym był dla ciebie godnym przeciwnikiem? – uśmiechnąłem się krzywo, choć w duchu czułem niepokój. Spowodowany był on spojrzeniem, jaki na mnie starszy chłopak kierował. – Twoje ego tego nie zniesie.

- Ty rywalem? Ależ skąd. Za to Alice, to jak najbardziej – powiedział, a zaraz otworzył drzwi i wsiadł do samochodu zostawiając mnie z dość dziwnym (choć ja bym opisał go, jako „głupim”) wyrazem twarzy.

Ten dureń sobie ze mnie kpił! Inaczej tego wyjaśnić nie potrafię. Bawiło go to, że uderzam do dziewczyny, która – ku mojej rozpaczy – była lesbijką. Gamoń przebrzydły śmieje się ze mnie w duchu. Ja to wiem! A skąd? To się czuje.

No idiota. Aż słów brak, aby opisać jak durnym był on człowiekiem. Nie dziwota, że Hektor się z nim trzymał. Obydwaj są siebie warci.

Dwaj bezmózgie bęcwały.

Usiadłem do samochodu za Oskarem od razu chcąc otworzyć okno, jednakże włączona klimatyzacja mi to wyperswadowała z głowy. O jak dobrze. Jak wspaniale. Nie sądziłem, że może gdziekolwiek być tak cudownie chłodno. Nie ma bata, nigdzie stąd nie wychodzę.

Oparłem się wygodniej o siedzenie i spojrzałem na Alice, która coś namiętnie pisała w telefonie. Czułem się nieziemsko nie pocąc się już jak świnia, patrząc maślanym wzrokiem na ideał będący obok. Nie przeszkadzała mi ani muzyka, która była po prostu koszmarna, ani osoba siedząca przede mną, która zerkała co chwilę na mnie w lusterku.

* * *

- Ale to śmierdzi – mruknąłem niezadowolony, gdy Oskar wraz z Hektorem usiedli obok mnie i Alice, a w rękach trzymali najbardziej cuchnące jedzenie, jakie można w kinie spożywać, czyli nachosy. Dzięki opatrzności, obok nas nie siedziało dużo osób, a drażniący zapach zapewne zaraz się ulotni. Oby.

- Ale jak smakuje! – powiedział Hektor i, na dowód swoich słów, wziął dwa chipsy do ust. – Nie chcesz spróbować?

- Obejdzie się – odparłem, sięgając do mego popcornu i zaraz popiłem go pepsi.
Siedzieliśmy w przedostatnim rzędzie. Reszta osób usadowiła się parę rzędów przed nami. Czyżby smród ich odstraszał? Cóż, też bym się stąd jak najszybciej ulotnił, gdyby nie sarenka siedząca po mojej lewicy. Sądziłem, że z mojej drugiej strony usiądzie Hektor, jednakże widząc to co kupował w barze, wyraźnie mu tego zabroniłem. I tu popełniłem błąd. Bo nie dość, że zamiast brata usiądzie obok mnie dupek do kwadratu, to jeszcze na dodatek również kupił sobie nachosy. No litości…

- Nicole pozdrawia i przesyła całusy – powiedziała Alice, wsadzając telefon do kieszeni. – Żałuje, że nie ma jej z nami, ale biedula moja nie może ruszyć się z domu.

- A co jej jest? – spytałem, odwracając głowę w momencie, gdy Oskar z powrotem usiadł obok mnie. Ale jego nosi! Nie może choć chwili na tyłku wysiedzieć.

- Kaca leczy. Wczoraj trochę zaszalała.

- Trochę? – zaśmiał się Hektor, wsadzając do ust co rusz nachosy. Zaraz zeżre wszystko, łakomczuch jeden. – Wlewała w siebie hektolitrami!

- Oj, odreagować chciała. Bo wiesz, Lou – ach, mam swoją ksywkę! – Nicole strasznie wszystko przeżywa. Bierze do siebie najmniejszą głupotę. Ostatnio miała scysję z koleżanką z kadr…

- Głupia suka – burknął cicho Hektor, na co Oskar pokiwał zgodnie głową.

- … i doszło to do szefa. Moja perełka miała oczywiście rację i Jerry ją poparł, ale teraz ma trochę wrogów. I to ją wykańcza – zakończyła, robiąc uroczy dzióbek  którego nie znosiłem na zdjęciach gówniar w sieci, a widząc go u niej, rozpłynąłem się jak masełko pozostawione w garnuszku.

- Powinna przyzwyczaić się, że w pracy nie znajdzie przyjaciół – rzekł Oskar, sięgając do butelki z pepsi i pijąc chwilę. – Tam są sami biurokraci, wyścig szczurów jest na każdym kroku, a o rutynie to już nie wspomnę – skrzywił się. – Od samego początku mówiłem, aby zrezygnowała, ale nie, ona wie lepiej. I teraz ma.

- Oj znasz ją. Uparta jest jak osioł – westchnęła dziewczyna, zajadając smutki popcornem.

Wiecie co? Po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna czułem się nie na miejscu. Ci ludzie mówili innym językiem. Znaczy, rozumiałem treść, ale czułem, że ja ze swoją pełnoletniością odstaje jak piąte koło u wozu. Każdy z nich miał pracę mimo studiów. Nawet Hektor, którego uważałem za największego idiotę stąpającym na globie, zatrudnił się w agencji reklamowej. I, co najbardziej zadziwiające, radzi sobie nawet nieźle. A ja? Ja w tym roku mam maturę. I to, według uczących mnie nauczycieli, powinno być moim priorytetem. Ha, łatwo im mówić! Oni mają już ciepłe posadki. Mnie czeka latanie z CV  chodzenie na rozmowy kwalifikacyjne… Ech, moja przyszłość nie ukazuje mi się w różowych barwach. Pocieszające jest to, że taką sytuację jaką ja mam, ma większość dzieciaków w moim wieku.

Tia, pocieszające jak nic.

- Wszystko ok., mały? – spytał Oskar, szturchając delikatnie (jak na siebie) łokciem, tym samym odrywając mnie od dumania.

Och. Nie zauważyłem, że zaczęły się już reklamy, światła zgasły a rozmowy ucichły.

- Ta, jasne – odparłem, zaraz odsuwając się od niego jak oparzony czując, że zaczął mnie w subtelny sposób głaskać po karku. Nie, żebym tego nie lubił, jednakże było to dziwne, gdy robił to facet. – Co robisz?

- Czytałem gdzieś w necie, że takie pieszczoty poprawiają krążenie krwi, samopoczucie się polepsza, a ciało rozluźnia. A ty chodzisz ostatnio spięty jakbyś miał kij od szczotki w tyłku.  – Jak zwykle subtelny.

- A jak myślisz, czyja to wina? – spytałem, przysuwając się bliżej niego, choć dalej nie byłem ufny jego czynom.

On za to słysząc moje pytanie, uśmiechnął się i odwrócił głowę w kierunku ekranu, gdyż zaczął się film. Co chwilę pakował do ust śmierdzące nachosy.

Rozejrzałem się dyskretnie po sali patrząc, czy ktoś nas obserwuje. Oprócz kamer nikt nie kwapił się aby na nas spojrzeć. Całe szczęście.

Film mnie w zupełności nie interesował. Nie przepadam za horrorami. Nie, żebym się ich bał, ale wszystkie są schematyczne. Co chwilę screamer, piski. Nie dla mnie takie rozrywki.

Dla Oskara chyba też nie, bo co chwilę prychał czy śmiał się cicho pod nosem. Ja nie widziałem w filmie nic zabawnego. Cóż, ten facet od samego początku wydał mi się dziwny.

Głaskanie, którym mnie Oskar raczył, zmieniło się w masowanie karku, na co zareagowałem naprawdę entuzjastycznie. Uwielbiałem masaże. Jakbym mógł, nie schodziłbym z łóżka masażysty nigdy i ochoczo poddawał się wszystkiemu, co ten mi zaprezentuje.

Westchnąłem, rozluźniając się całkowicie. Znalazł drań mój słaby punkt. A niech to.

Jego długie palce po chwili zanurzyły się w mojej czuprynie, głaszcząc skórę w taki sposób, że to, co trzymam między nogami, obudziło się.

Westchnąłem przeciągle mrucząc, a miliony impulsów przeszło przez me ciało, kumulując się na kroczu. Gdyby nie popcorn, który trzymałem, każdy mógłby zobaczyć wzniesienie.

I to mnie otrzeźwiło.

Uciekłem głową od ręki Oskara, który gapił się na mnie perfidnie. Patrzyłem na niego w szoku nie mogąc uwierzyć, iż podniecił mnie dotyk mężczyzny. A na dodatek tego, którego z całych sił nie znosiłem. Serce biło mi jak oszalałe, chcąc chyba wyskoczyć mi z klatki.

Oskar za to bawił się znakomicie widząc moje zmieszanie, i jak gdyby nigdy nic, wziął z mego pudełka garść popcornu, aby wrzucić sobie do pustego już opakowania po nachosach. Gdy i to skończył, sięgnął po kolejną porcję.

- Ej! – Odsunąłem popcorn z zasięgu jego rąk.

- Sądzisz, gówniarzu, że mój mistrzowski masaż był za darmo? – spytał, nachylając się w moją stronę i, ku mojemu niezadowoleniu, zabrał prażoną kukurydzę.

W sumie to dobrze. I tak straciłem apetyt.

* * *

- Film był po prostu beznadziejny. Dno to za mało powiedziane – powiedział Hektor.

Wracaliśmy.

- Przesadzasz. Miał parę dobrych momentów – odparła Alice.

- Tia, i był to jeden moment. A mianowicie napisy końcowe.

Oparłem czoło o szybę patrząc na przejeżdżające samochody i ludzi, którzy wciąż gdzieś się śpieszyli. Nie zwracałem uwagi na nic. Ani ma mą nowo poznaną, a już jak bardzo intensywną miłość, która kłóciła się z moim bratem. Ani na Hektora, który jak zwykle upierał się swoich racji nawet, gdy ich nie miał (film nie był wcale taki zły), ani na Oskara, który… Na Oskara tym bardziej nie chciałem zwracać uwagi. Krępował mnie. Do jasnej ciasnej, gdy był blisko, odbierało mi w ustach śliny i było ani be, ani me.

Ech, ja chcę do domu!

- A ty Loui, co sądzisz o filmie? Chyba nie powiesz, że był tak beznadziejny – spytała Alice.

- Nie był najgorszy – odpowiedziałem. Usłyszałem prychnięcie Hektora. A niech prycha. Na zdrowie.

- To chyba nie widziałeś, dzieciaku, dobrych dreszczowców – odezwał się Oskar, znów patrząc na mnie w lusterku.

Zmarszczyłem brwi. Narastała we mnie złość, bo znów ten bęcwał rujnował moją pozycję w oczach sarenki.

- A żebyś się nie zdziwił przypadkiem – warknąłem.

- Stary, Louis nie ogląda horrorów. On bardziej przepada za komediami– rzekł Hektor.

- Czyżby mały Louis się bał potem spać sam? Boisz się złych duchów? A może tego, że wróżka zębuszka przyjdzie po ciebie i wyrwie wszystkie zęby, gdy będziesz spał? Nie! Wiem! Patrząc na twój pedantyczny porządek w pokoju, jak nic boisz się Boogeymena!

- Ej, chłopaki! – oburzyła się Alice, ale tego pociągu nie można zatrzymać.

- To ty byś sikał w majtki, jakbym ci puścił to, co oglądam. Nie na twoje liche nerwy prawdziwe filmy grozy. A co do ciebie, mój drogi braciszku – zwróciłem się do Hektora. – To może i lubię komedie, ale chociaż nie beczę po każdym melodramacie jak ostatnia baba. Bez urazy, Alice.

- Spoko – odparła rozbawiona dziewczyna, patrząc się iskrzącymi oczami na Hektora, który przestał się puszyć jak paw i z powrotem usiadł przodem do kierunku jazdy. Dupek.

- Skoro taki z ciebie chojrak, Louis, to może jednak pokażesz mi ten straszny film, przez który zmoczę sobie spodnie? – zaproponował Oskar.

- Nie ma sprawy. Powiedz tylko kiedy, a ściągnę z neta – odparłem zastanawiając się, czy naprawdę oglądałem kiedykolwiek horror na tyle straszny, że wbił mi się w pamięć na tyle, że miałem bezsenne noce w towarzystwie zapalonej lampki.

- Noc jeszcze młoda – Oskar uśmiechnął się paskudnie, przez co miałem nieprzyjemne przeczucie, iż popełniłem gafę, którą będę odpokutowywać przez długi czas.

Jeej, nareszcie nowy rozdział. Było tyle jego wersji, że wydawało mi się w pewnym momencie, że chłopaki zwiedzili całe Stany zanim nie wylądowali w kinie.
Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się szybciej. Jakąś niemoc miałam, cholera. No, ale jak widać, złe chmury przewiał wiatr i znów słonko zwany weną świeci prosto na mnie. : ) I tak ma być. 

8 komentarzy:

  1. Ta wersja dużo bardziej mi się podoba od poprzedniej :) Z niecierpliwością czekam na dalsze części, a wenę to przywiąż do kaloryfera żeby już więcej nie uciekła:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, to się Luis wpakował w szukanie najstraszniejszego horroru wszech czasów. Czyżby zapowiadało się oglądanie we dwóch?
    Podobało mi się to masowanie szyi, czyli Oskar przeszedł do ataku. W sumie musi skoro ma rywalkę. I to mruczenie Luisa... Mrrrau. Oskarku nawróć Luisa na właściwą drogę i wywal mu te dziewczyny z głowy.
    Już nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału. Cieszę się, że wena powróciła i oby już została. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam napisać, że w jednym zdaniu było coś takiego: "W sumie Hektor wspomniał, że jest strasznie znudzony, a Hektor na to, abym" Chyba chodziło Ci, że ktoś inny wspominał itd.^^

      Usuń
    2. Znalezione i poprawione. Dzięki : )

      Usuń
  3. Petardzioszka :) Niech mu puści "Nieznajomych" ja osobiście oglądałam ten film zakrywając się kartonem od Tymbarka co nie uszło uwadze mojego kumpla, który oczywiście mało co nie polał sie ze śmiechu. Dobrym pomysłem jest obejrzenie "PAranormala" w aucie w środku lasu przy plaży. Pamiętam jak podskakując zawadziłam głową w podsufitówkę :D Oski to taki terrorysta :D

    MAriah

    OdpowiedzUsuń
  4. Hum, miło się czyta ale drażnią mnie błędy językowe, np. Powiedzieć dla brata. Powinno być powiedzieć bratu albo inny usiadł do samochodu, powinno być wsiadł. Wiem że to regionalizmy ale są denerwujące. Pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka, hejeczka,
    niewiem jak to się stało że nie dodał mi mojego komentarza, ale teraz to nadrabiam...
    Oskar jest wkurzający, tak wciąż czepia się Luisa to takie agrh...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń