niedziela, 7 października 2012

4. Czarny kwiat sakury


Nigdy nie lubiłem przepraszać. I dalej nie lubię.
Gejsze wyrażając skruchę musiały oddać pokłon. Klęcząc dotykały podłoża tylko opuszkami palców. Ukłon ma być głęboki, z prostymi plecami, bez opuszczania głowy.
Coś takiego musiałem zaprezentować przed Okasan i Emiko. Ta druga, jak się można domyślić, opowiedziała wszystko ze szczegółami, o których nawet ja nie wiedziałem. Hikaru milczał, co mnie zdziwiło. Cóż, zapewne chce mieć na mnie haka. Drań.
- No i następny umyty talerz - westchnąłem uśmiechając się.
Odłożyłem "czysty" talerz na kupkę czystych i wziąłem następny. Schyliłem się, aby dać go do wylizania suczce spotkanej gdzieś z miesiąc, może dwa temu. Buszowała w śmietniku przy Herbaciarni. Po umyciu jej odkryłem, że jest białej maści, co przez bród nie sposób było zauważyć. Nie nazwałem ją jeszcze.
- Co za oszczędność - usłyszałem za sobą. W drzwiach składzika stał Hikaru ze złożonymi rękoma. - Nie sądziłem, ze posuwacie się do takiej gospodarności - prychnął rozbawiony.
- Zaraz ja cię posunę, jak się nie ruszysz - warknąłem zamykając drzwi na podwórze i uśmiechem żegnając psiaka.
Wziąłem kolumienkę talerzy i podszedłem do niego chcąc wyjść. On zabrał ode mnie większą część naczyń, przez co miałem lepszą widoczność.
- Pewnie i tak masz niezłe kłopoty - powiedział napotykając mój pytający wzrok. - Czy to dlatego nie jesteś jeszcze gejszą? Przez twój brak manier i umiejętności?
Gdybym nie miał tej zastawy...
Wziąłem głęboki wdech uspokajając się. Przy nim za bardzo się denerwuję.
Weszliśmy do kuchni kładąc talerze na stół. Kucharka się nimi zajmie, jeśli nie pomyli ich z czystymi.
- Po prostu wolę nabyć, jak ty to mówisz, manier i umiejętności, zanim wszyscy posądzą, że mam tylko urodę a nie potrafię... - zaciąłem się patrząc za chłopakiem na maiko, które pobiegły schodami na górę.
- Myśleć? - spytał widząc, że byłem rozkojarzony. 
- Nie, nie. Możesz mówić - odpowiedziałem automatycznie.
Hikaru parsknął śmiechem kręcąc głową. Spojrzałem na niego spode łba zastanawiając się czy przypadkiem nie śmieje się ze mnie, co zaraz spowoduje kolejną kłótnię. 
- Chodźmy do ogrodu - zaproponował nagle zauważając to, co wcześniej ja, że coś dzisiaj maiko były wyraźnie podekscytowane i aż je nosiło.
Niestety nie dane mi było  u odmówić, gdyż złapał mnie (delikatniej niż ostatnio) za rękę i pociągnął za sobą. Z rozbawieniem patrzyłem jak szukał drzwi prowadzące do ogrodu znajdującego się za Herbaciarnią. Od razu rzuciły się nam w oczy różowe kwiaty drzew wiśni. Rosły dookoła domu dając delikatny, słodkawy zapach. Do tego magnolia o podobnym kolorze rozwijała się niedaleko dodając swoje trzy grosze. 
Długo musieli mi tłumaczyć, że te oba drzewa są różne. Choć mają zupełnie inne kwiatostany, są jak dla mnie zbyt podobne. Ogólnie rzecz biorąc, ogród jest zrobiony na styl Tsukiyama, czyli oprócz roślinności są też strumyki, kamienie i ścieżki. Widać tu damską rękę. Mężczyźnie byłoby zapewne obojętne czy obok drużki rośnie ten a nie inny krzak. 
Ukucnął przed oczkiem wodnym przyglądając się pływającym rybkom.
- Zdejmiesz perukę? - poprosił, zanurzając rękę w stawiku płosząc ryby.
Nie powiem, zdziwiłem się.
- Nie - odparłem od razu.
Znowu słuchać kazania Okasan? Nie, dziękuję.
Spojrzał na mnie zaskoczony, aby zaraz przybrać swoją maskę kpiarza. 
- Szkoda, choć powinnaś spełniać moje żądanie, młoda gejszo - wyprostował się nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie jestem gejszą - zauważyłem. Chciałem dodać, że dziewczyną też nie, ale ugryzłem się w język.
- Jeszcze nie - zgodził się odgarniając czarne włosy do tyłu.
Cóż, lubię jak mężczyźni mnie podrywali, ale nie wtedy, gdy uważali mnie za kogoś, kim nie jestem. 
- Jak to jest, że taka kobieta jak ty, bez kształtów - wskazał kiwnięciem na mą klatkę - zachowała się jeszcze jako maiko. Jesteś chyba bliska wiekowi Emiko.
Jak ja nie lubię takich rozmów. Dlaczego, dlaczego i dlaczego.
- Nie śpieszy mi się - przetrzymałem perukę. Wzmocnił się wiatr.
Podszedł do mnie bliżej łapiąc za dłonie i delikatnie odciągając je od głowy. Złapał za krawędź peruki przy czole i zdjął ją.
- Naprawdę wolę cię bez niej - szepnął przez co atmosfera zrobiła się bardziej napięta i jak najszybciej chciałem od niego uciec i zabunkrować się w pokoju krzycząc, że nie ma mnie dla nikogo.
Patrzyłem na niego wstrząśnięty. To było perfidne spoufalanie się z maiko, dość rosłą maiko. Ja zresztą też nie grzeszyłem savoir-vivre, ale...
Wolną ręką dotknął mych bląd kosmyków przekładając je przez palce. Nie spuszczał wzroku z mych oczu.
Serce zaczęło walić mi szybciej. 
- Blond włosy, błękitne oczy. - Zanurzył w mych kołtunach palce rozczesując je, a ja stałem jak ten ostatni kołek oszołomiony, nie wiedząc co powiedzieć czy zrobić. - Gaijin w takim miejscu? Czyżby to wycieczka, poznanie nowych zakątków świata, czy też ukrycie się przed kimś?
Zesztywniałem momentalnie. Cholera, mogłem się tego spodziewać. Nie jest przecież głupi.
- Ja przepraszam... - zrobiłem krok w tył, odchodząc od jego ciepła. On jednak złapał mnie za rękaw kimona, kucając. Zamoczył rękę w strumyku i wyprostował się. Przejechał palcami po mym policzku a ja syknąłem czując nagłe zimno. Wzmocnił uścisk zmywając mi z twarzy resztkę białego pudru. - Przestań.
- Nie pasujesz tu, maiko -  zabrał mokrą dłoń, na co ja odruchowo przetarłem twarz swoją.
Byłem w szoku. Nie wiedziałem co powiedzieć, zrobić. Strach ogarnął me ciało.
-Tutaj nie, ale do mnie tak - dodał szeptem.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. To brzmiało jak propozycja matrymonialna.
Zaśmiałem się pod nosem. Puścił mnie.
- Ja przepraszam, muszę iść.
Jego rysy się wyostrzyły, oczy stały się jeszcze bardziej hebanowe niż wcześniej.
- Mogę cię odwiedzać? - spytał.
Podniosłem ze zdziwienia brwi. To drugi facet który oprócz Daiki'ego się mną zainteresował.
- Nie bronię - wzruszyłem ramionami.
W dzień i tak będę zajęty bardziej pracą niż nim, więc w porządku.
- To przyjdę wieczorem - dodał na odchodnym.
No pięknie.

 I przychodził. Co wieczór musiałem zostawiać otwarte na oścież okno mojej sypialni. Tak, dobrze przeczytaliście - sypialni. Przez to, że miałem pokój na parterze, nie miał problemu, aby się do mnie wkradać. Tyle że... czy dziewczyna wpuszczałaby co wieczór dwudziestoletniego chłopaka? Nie sądzę.
Ale Hikaru nie widział problemu. Przychodził, gdy się ściemniało i bez słowa siadał na przeciwko mnie. Mi kazał być bez peruki i jakiegokolwiek makijażu.
Najczęściej milczał patrząc na mnie. Po pewnym czasie przestało mi to przeszkadzać. Odpoczywałem po całym dniu, wsłuchując się w ciszę panującą dookoła nas, nie zwracając uwagi nawet na gościa. Czasem też rozmawialiśmy. Były to raczej kąśliwe wymiany zdań, nie wymienienie o sobie informacji, co kończyło się albo ogólnym rozbawieniem, albo kłótnią.
Hikaru był synem handlarza sprowadzającego materiały na kimona. Jego klientem był danna Emiko, przez co przyjeżdżał do niej raz - dwa na tydzień, nie licząc nocnych spotkań, kiedy pokazywał tkaniny na szaty. Oczywiście wybrzydzała. Wtedy Hikaru przyjeżdżał jeszcze częściej. 
Za dnia nie rozmawialiśmy. Twierdził, że z moim szczęściem nie warto ryzykować, aby Okasan, babcia, czy jakakolwiek gejsza się o nas nie dowiedziała.
Nadal sądził, że jestem dziewczyną.
Pewnego dnia, gdy wracałem ze szkoły, padało. Deszcz do teraz kojarzy mi się ze śmiercią matki i odejściem ojca. Zawsze w taką pogodę byłem przygnębiony. A wracając do mego powrotu, to przy murze zauważyłem trzech rosłych mężczyzn. I, co najważniejsze, nie Japończyków. Ubrani byli w ciemnozielone płaszcze a na głowach mieli kaptury. Przypięte do pasa pistolety odznaczały się pod warstwą materiału. Przyglądali się każdej uczennicy po kolei, szepcząc coś pomiędzy sobą.
Serce zaczęło szybciej bić, organizm domagał się tlenu. Przyśpieszyłem krok przyłączając się do grupki maiko. Chciałem się ukryć, lecz z moim szczęściem - szybko mnie zauważyli. Zaczęli iść za nami, choć wiedziałem, że ich celem jestem tylko ja. Gdy robiłem większe kroki, aby im uciec, oni robili to samo. Byli mym cieniem. Aż, gdy byli już naprawdę blisko, minąłem uliczkę do Herbaciarni i pobiegłem przed siebie. A oni oczywiście za mną.
Deszcz utrudniał widoczność, potykałem się o kamienie, popychałem ludzi. Czysty chaos.
- Mira! - usłyszałem.
Spojrzałem w bok. To Daiki!
Stał pod daszkiem straganu jedząc coś. Wskoczyłem do rikszy krzycząc, aby jak najszybciej biegł. Bez słowa spełnił moją prośbę.
Zgubiliśmy ich po parunastu minutach. Chłopak naprawdę szybko biegał. Odetchnęliśmy zmęczeni i uśmiechnęliśmy się do siebie. Złapał mnie za biodra podnosząc i przytulając do siebie. Znów był tylko w chustce na biodrach, ale mi to  nie przeszkadzało. Oddałem uścisk napawając się bezpieczeństwem.
- Kim oni byli? - spytał.
- Nie wiem - odpowiedziałem pocierając policzkiem o jego tors. Trochę się stęskniłem za tym uczuciem i zapachem.
- Moja kruszynka - pocałował mnie w czoło.
Spojrzałem na niego zdziwiony. Przypomniała mi sie nasza ostatnia kłótnia i jej rezultat. Czyli długie trzy tygodnie bez żadnego słowa.
- Nie patrz tak! Ja też jestem twój! - zaśmiał się swym zachrypniętym głosem.
Zamruczałem znów do niego przylegając. Jak już wcześniej wspomniałem - uwielbiam tulić się do silnych mężczyzn.
Podwiózł mnie pod samą Herbaciarnię i dał pożegnalnego całusa w policzek. Mokry wbiegłem do budynku trzęsąc się z zimna.
- Gdzieś ty się szwendała?! - krzyknęła Okasan, gdy zdjąłem buty.
Zmrużyłem oczy nie rozumiejąc, dlaczego tak nagle zwróciła się do mnie w formie żeńskiej.
- Idź się szybko przebrać i przyjdź do mnie - rozkazała.
W pokoju zdjąłem przemoczone kimono, nakładając szare, a suche. Zdjąłem perukę, również mokrą, kładąc ją przy piecyku i poszedłem na piętro do pokoju Okasan. Gdy usłyszałem zgodę na wejście, rozsunąłem drzwi. W jednej chwili mój wzrok napotkał seledynowe, rozbawione tęczówki.
- Witaj Mira.

1 komentarz:

  1. Hej,
    wspaniały rozdział, no jakie Maia ma powodzenie, ale ciekawe jak Hikaru by zareagował gdyby dowiedział się że to naprawdę mężczyzna... i kto się zjawił? czyżby ojciec?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń