niedziela, 7 października 2012

3. Czarny kwiat sakury


Kiedy uświadomiłem sobie, iż ojciec nie wróci tak szybko jak się spodziewałem, przez co będę musiał tkwić w tej Herbaciarni, pomyślałem, że wolałbym stracić obie kończyny, czy zostać schwytanym przez żołnierzy nas ścigających, niż rozstać się z nim.
Później uważałem inaczej. Minął prawie rok mego pobytu w Kioto i powoli zacząłem traktować to miasto jak swój dom. Kita już ze mną nie mieszkała. Wraz ze swym danną przenieśli się na drugi koniec miasta. Choć nie miał takiego obowiązku, zaopiekował się nią.
Spodobała mu się, jak twierdził, od pierwszego momentu ich spotkania. Przed mizuage kupował jej drogie kimona, które musiał dać na przechowanie Okasan. Po ceremonii zabrał ją, jeszcze tego samego wieczoru, nie dając nam szans na pożegnanie się.
Kita nie kochała go. Poznałem ją na tyle, że nie musiała nic mówić, a ja i tak wiedziałem, o co może jej chodzić. Wszędzie chodziliśmy razem, wspólnie obrywaliśmy od Okasan i babci. Nawet roboty domowe w dwójkę lepiej szły.
Co rok, w jej urodziny, chodzę na grób Kity wspominając na głos stare, dobre czasy. Kochałem ją jak siostrę, powierniczkę, bratnią duszę. A odeszła zbyt szybko.
Będąc maiko, do tej pory moje życie nie różniło się od innych, młodszych ode mnie koleżanek. Rano składałem futony i sprzątałem pokoje. Po drodze zamiatałem korytarze na piętrze, starając się nie obudzić śpiących gejsz. Czasem pomagałem kucharce, ale gdy zauważono, że podczas mojego pobytu w kuchni jedzenie jakoś szybko znika (magia?), nie kazano już mi tam chodzić.
Okasan z przymrużeniem oka patrzyła na me wybryki i potknięcia. Tutejsze jedzenie na początku ni nie smakowało, dlatego później nie odmawiała mi podjadania, choć nie mogła sobie darować komentarzy, iż jedząc za dwóch żadne kimono nie będzie na mnie pasowało. No naprawdę, boki zrywać.
Wysyłano mnie za to do sklepów, aptek, straganów. Wtedy to najczęściej towarzyszył mi rikszarz. Zbliżyliśmy się do siebie, ale nadal nie wyjawiłem mu swojej płci. Dopóty mnie przytulał, głaskał, słuchał i robił milion innych rzeczy, za które Okasan by mnie potraktowała chłostą - wolałem kłamać.
Pomiędzy nami nigdy nic się nie wydarzyło. Ja ze strachu, że odkryje mą płeć i zwieje, on zapewne nie chciał się hańbić, zaprzepaszczając mą szansę na zostanie gejszą. Dotykał mnie, całował, ale nie w usta. Chyba nie lubił pocałunków w wargi. A ja nie byłem natarczywy. Lubił za to ustami i językiem bawić się moim uchem, co mnie zawsze śmieszyło. Pieścił mnie po policzkach, szyi - ani razu nie zostawiając po sobie ciemniejszego znaku, a jedynie mokry ślad.
Pragnąłem go. Zawsze niechętnie żegnałem się z nim, wychodząc z ciemnego zaułka przy ulicy, gdzie stała moja Herbaciarnia. To był romans. Wtedy tak uważałem, a teraz to się nie zmieniło.
Wierzycie w dni, gdzie od świtu do zmierzchu, przytrafiają się wam same złe i przykre zdarzenia bez przerwy? Które mogą się dopiero zakończyć z przyjściem nowego dnia? Ja tak miałem. Nie dość, że od rana każdy na mnie krzyczał czy ciągle czegoś chciał, to nakryłem Daikiego późno w nocy, gdy wychodził z domu kurtyzany. Wraz z Chinatsu wracaliśmy późno w nocy do Herbaciarni z apteki, gdyż babcia źle się poczuła. Nie znałem kobiety z którą Daiki się namiętnie żegnał przy drzwiach, ale China tak. Powiedziała mi, że była to jedna z najstarszych i najlepszych prostytutek, która urodą nie wabiła, ale umiejętnościami.
Nie uważałem mój związek z Daikim za dość silny, ale dałem następnego dnia upust emocjom, robiąc mu żałosną scenę zazdrości. Teraz jest mi wstyd, że wtedy krzyczałem na niego i biłem w tors wypowiadając okropne słowa.
Nasze stosunki się oziębiły. Gdy widzieliśmy siebie na ulicy, mijaliśmy się bez słowa.
Kolejnym z mych obowiązków to towarzyszenie babci. To naprawdę stara kobieta. Musiałem siedzieć z nią godzinami i słuchać jej opowiadań o tym, jak kiedyś była tak piękną i znaną gejszą, że wszyscy sprzeczali się o jej mizuage. A teraz jest starym próchnem, o którym mało kto pamięta.
Musiałem ją masować. Gdy po jej powrocie do Herbaciarni zażyczyła sobie masaż, o mały włos, a bym nie zwrócił jedzonego przed wyjściem posiłku. Nie widziałem wtedy chyba bardziej okropnego ciała niż jej. Skóra na jej plecach, karku, szyi i dekolcie była obrzydliwie pomarszczona i żółta. Ona również padła ofiarą "chińskiej gliny".
No i na koniec - moja nauka. Już przyzwyczaiłem się do tego, że muszę ciągle nosić damskie ubrania. Uczyłem się tańca z uwzględnieniem wachlarza, gry na instrumentach, ceremonii parzenia kawy, kaligrafii (czyli starannego, estetycznego pisania, co przyszło mi najtrudniej, gdyż musiałem nauczyć się całej gramatyki), i ikebany, czyli układania kwiatów. W żadnej z tych dziedzin nie czułem się mocny, nie wychylałem się, ale też starałem się nie być najgorszy.
Czy było mi to potrzebne? Wtedy sądziłem, że się mi to nigdzie nie przyda, ale później byłem wdzięczny Okasan, że zmusiła mnie do uczęszczania do szkoły.
Byłem najstarszy i największy ze wszystkich maiko. Nie dało się tego nie zauważyć, więc powstały plotki o tym, dlaczego nie jestem jeszcze gejszą. Szeptano za mną na ulicy, byłem przez pewien czas na języku każdego. Okasan i babcia nie zwracały na to uwagi, choć i tak uważałem, że rozmawiają pomiędzy sobą o złamaniu obietnicy danej papie.
Nie zawsze gejsze były miłe, uczynne i pomocne. Zdarzały się też takie, które zadzierając nosa ogłaszały wszem i wobec swoją wyższość nad maiko. Do nich zaliczała się Emiko. Mieszkała tutaj, w Herbaciarni Mamehy i babci. Była, co muszę z żalem przyznać, jedną z piękniejszych gejsz jakie w życiu spotkałem. Najczęściej towarzyszyła jej Haruka, jej młodsza -przyszywana siostra. Z charakteru były identyczne, z wyglądu zupełnie różne. Emiko była wysoką, jak na Japonkę, wyznaczającą się kobiecymi kształtami dziewczyną. Swoje naturalnie, długie włosy kręciła, aby dodać im objętości. Nawet, gdy była bez makijażu, nadal zaliczała się do tych ładniejszych. Haruka natomiast miała krótsze włosy, które ciągle spinała w wysoki kok. Najczęściej nosiła ciemne kimona z jasnymi obi. Była tęższa od Emiko i nie dorównywała jej urodą. Chyba dlatego gejsza wzięła ją na "młodszą siostrę".
- Mira! Pośpiesz się! - krzyczała babcia.
Pobiegłem na drugi koniec Herbaciarni. Klęknąłem przed drzwiami z czarką herbaty i "cowieczorowymi" proszkami. Babcia zawsze o tej porze wypija ziółka, aby umilić i przyspieszyć sen.
Gdy wszedłem do środka uderzył mnie smród fajki palącej przez siostrę Okasan. Siedziała na pufie przed komodą kremując twarz. Postawiłem dzbaneczek i czarkę na stoliczku, stając przy oknie i opierając się o parapet pośladkami. Nie potrafiłem dłużej niż parę minut przesiedzieć na łydkach, więc już przyzwyczajeni - nie ganiali mnie. Stojąc w takiej pozie miałem doskonały wzgląd na to co się dzieje na ulicy. Ściemniało się, latarnie powoli się zapalały.
- Twój ojciec wysłał do nas depeszę - zaczęła kobieta zanurzając usta w herbacie.
- Tak? - Serce szybciej mi zabiło. No nareszcie!
Już dawno nic o nim nie słyszałem.
- Kazał cię przeprosić i powiadomić, że podróż się przedłuża - rzekła.
Zmarszczyłem brwi. Zaraz minie rok pobytu tutaj, a żołnierze w ogóle się nie pojawili. Kiedy łaskawie po mnie przyjedzie?
- Aż tak Ci u nas źle? - spytała, widząc moją niezadowoloną minę.
-Ależ nie, Obasan - szybko odparłem. - Po prostu chcę się z nim jak najszybciej zobaczyć. Stęskniłem się.
- Rozumiem - wróciła do naklepywania w twarz kremów. - A jak układa ci się z Haną? - Zmieniła temat.
-Lepiej niż z Emiko.
Zaśmiała się.
-Tak. Nasza Emiko ma trudny charakter. Jeszcze trochę będziemy musieli się z nią wytrzymać.
- Ta - zgodziłem się.
Podciągnąłem kimono, zarzuciłem okobo i usiadłem perfidnie na parapecie. Patrzyłem na śpieszących się przechodniów.
Mój wzrok napotkał zielone tęczówki. Gejsza stała po drugiej stronie ulicy, przodem do mojego okna, i przyglądała mi się. Miała na sobie jasne, jednolite, fioletowe kimono z różowym obi. Włosy rozpuściła i odgarnęła na jedną stronę ramienia. Patrzyła na mnie swymi seledynowymi oczyma chyba z ciekawością. Jej towarzyszka trzymała parasolkę i mówiła coś w jej kierunku, stojąc do mnie tyłem. Gejsza uśmiechnęła się swymi pomalowanymi na czerwono ustami. Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Była piękna. Twarz, choć miała klasyczne rysy, wydawała się spokojna i zarazem radosna. Nie było mowy o tym, abym nie uległ jej urokowi.
Babcia widząc mój stan, stanęła obok i zerknęła tam gdzie ja się perfidnie patrzyłem.
- To Junko - powiedziała. - Jest z Herbaciarni "Wolnych Kwiatów". A raczej była, bo słyszałam, że przeniosła się do mieszkania wynajmowanego przez jej patrona.
Nie oderwałem od niej wzroku. Jak hipnoza. Teraz mogę nawet dodać, że przez moment nie mogłem oddychać ani przełykać śliny.
- Jest piękna - odprowadziłem gejsze wzrokiem aż nie zniknęła w rogu uliczki.
Westchnąłem i spojrzałem na babcie. Patrzyła na mnie rozbawiona.
- Tylko mi się tu nie zakochuj!
Prychnąłem. Miłości nie miałem w planach.
Nagle przed Herbaciarnią zatrzymał się wóz, z którego wyszło dwójka ludzi. Nie widziałem ich twarzy.
- To zapewne do naszej Emiko - westchnęła stara Japonka wracając do swego miejsca przed komodą. - Możesz już iść. Nie jesteś mi już potrzebny, Mira.
Gdy wychodziłem byłem świadkiem wielkiego poruszenia wśród maiko nowymi gośćmi. Przeszedłem bez słowa obok nich idąc do pustej kuchni. Odstawiłem czarkę wraz z glinianym dzbaneczkiem, po czym zdjąłem perukę, przez którą swędziała mnie skóra. Wychodząc z pomieszczenia trafiłem na coś miękkiego. Podniosłem głowę napotykając dwa czarne tunele. To chyba moja fobia na punkcie oczu. Ogólnie mężczyzna może być nieatrakcyjny, ale jego oczy muszą mnie zdominować.
Przede mną stał młody Japończyk wyższy ode mnie o pół głowy. Miał długie do ramion, proste, kruczoczarne włosy z dłuższą grzywką zasłaniającą oczy. Był przeraźliwie blady, jakby nigdy nie spotkał się ze słońcem. Odpychał, a zarazem przyciągał.
- Mogłabyś uważać - warknął.
Od razu mnie otrzeźwiło.
- A ty nie chodzić tam gdzie nie masz wstępu - odparłem.
Tego też trudno było mi się pozbyć. Najpierw myśl, potem rób, mawiał ojciec. Nie zawsze wychodzi.
Podniósł ze zdziwienia brwi. A tak!
- Przepraszam, mam obowiązki - chciałem stąd jak najszybciej zniknąć. Zanim Okasan się pojawi.
- Nie wątpię - ustąpił drogi z dość niemiłym uśmiechem. - Więc skoro tak się palisz do roboty, przynieś mi łaskawie herbatę z dzikiej róży.
Spojrzałem na niego z ukosa, zastanawiając się czy przywalić mu teraz czy poczekać.
- Skoro znasz już drogę - skinąłem na wejście do kuchni. - to możesz sam sobie przygotować herbatę. Nie jestem na twoje usługi. 

- Och tak? - Uśmiechnął się naprawdę wrednie. - Jestem ciekaw, czy pani tego domu się z tobą zgodzi.
Phie, i to ma być szantaż? 

- Droga wolna - parsknąłem, odwracając się. Ale nie było mi dane zrobić nawet jednego kroku, gdy zostałem brutalnie złapany za ramię. Cóż, chce ze mną rozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną, to proszę bardzo.
Moja pięść samoistnie się zamachnęła i wylądowała na policzku tego gogusia, który puścił mnie natychmiast łapiąc się za bolące (zapewne jak diabli) miejsce. 
Ja przez ten czas wyzywałem się od idiotów i kretynów. Czeka mnie kara. Cholera. Ale warto było.
Gdy jednak chciałem przeprosić (bo kara Okasan wydała mi się straszniejsza niżeli utrata dumy), w korytarzu pojawiła się Emiko.
- Panie Hikaru! - Podbiegła szybko. - Wszystko w porządku? - spytała wyraźnie zaniepokojona.
Chłopak zabrał dłoń z policzka uśmiechając się do gejszy.
- Jak najbardziej. Zgubiłem się.
Emiko spojrzała na mnie.
- Mira - jakby wypluwała coś okropnego. Naprawdę, uwielbiam ją.- Gdzie Twoja peruka?
Szybko dotknąłem włosów. Cholera, miękkie! Kupę kudłów zostawiłem w kuchni.
Spojrzałem kolejno na drzwi pomieszczenia, na rozbawionego moim kosztem chłopaka i na Emiko.
Jest źle.
- Pójdę po nią - zaproponowałem. Głos zaczął mi się łamać.
- Nie zapomnij o herbacie! - Hikaru uśmiechnął się znów krzywo.
Zachłysnąłem się powietrzem. Tego to już za wiele. Kpi sobie!
Emiko zmrużyła oczy. Czy będzie jeszcze bardziej wredna? Chyba nie muszę odpowiadać. Jest straszną zazdrośnicą.
- Możesz już iść - powiedziała jak to zawsze ona, czyli jakbyśmy my, maiko, były nic nie wartym balastem. Chyba zapomniała, że kiedyś też nią była.
Ciesząc się w duchu za taką możliwość, minąłem ich zapominając o uprzednim ukłonie. Gdy sobie o tym przypomniałem, odwróciłem się do nich.
Chłopak patrzył na mnie pogardliwym wzrokiem mówiącym, że moje zachowanie nie zostanie tak szybko zapomniane. Ponadto jutro czekała mnie poważna rozmowa z Okasan. Może Emiko nic nie wspomniała, ale dlaczego miałaby nic nie mówić starej Japonce?
I ten policzek... nie ma co Mira, fortuna Cię uwielbia.

2 komentarze:

  1. parzenie kawy? nie wiedziałam, że to zwyczaj japoński ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    och wspaniale, Mira już trochę przyzwyczaił się do wszystkiego, jakie prowokacje bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń