niedziela, 19 maja 2013

14. Bóg stworzył a diabeł wychował, czyli istna bohema

Sabaku kochał życie. Kochał wszystko co go otaczało – od wnerwiającej jędzy będącej jego siostrą, przez nauczycieli, którzy z wielką łaską przepuszczali go z klasy do klasy, do pogody, która była dziś mroźna, chmurna, wietrzna i… no po prostu piździło. Ale nic, kompletnie nic nie zmieni jego dobrego humoru. Ani starszy brat, który groził mu, że go spierze gdy dowiedział się, że nałożył wczoraj jego koszulę, ani pies, który uparcie na niego szczekał gdy stał na światłach, ani nikt inny. Sabaku promieniał szczęściem i chciał się nim podzielić z najbliższymi. A kto był najbliżej jego serca? Ano Uzumaki.

- Naru, owieczko ty moja, cóż takiego robisz? – spytał Gaara spotykając blondyna w szatni.

Naruto właśnie rozglądał się wokół panicznie chowając się za rzędem szafek.

- Chowam się od Uchihy – wyjaśnił Uzumaki, a Sabaku przez moment wydawało się, że jego blond główka przekręciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni.

- Którego? Dużego czy małego?

- Obu, ten teges – sapnął Naruto łapiąc Gaarę pod ramię.

- Co znów przeskrobałeś? Uchiha nie powinni już się na ciebie złościć, że obżerasz ich do cna.

Chłopak spojrzał na rudzielca dziwnym wzrokiem i zaczerwienił się.

- Obiecujesz, że to zostanie między nami? Teges śmeges, Gaara, to nie może pójść w obieg, bo będę skończony! Sakurka już nigdy nie będzie mnie chciała!

- Już i teraz cię nie chce, więc dużej różnicy nie będzie – Sabaku wzruszył ramionami. – No ale zamieniam się w słuch. I obiecuję, że nie pisnę słówka. Słowo harcerza! – Zasalutował.

Naruto wciągnął głęboko powietrze i przybliżył swoją pyzowatą twarz do przyjaciela.

- Zrobiliśmy to – powiedział będąc przy tym tak poważny, że aż śmieszny.

- To? – Cienkie brwi Sabaku powędrowały ku górze. – To, czyli co? Siedzieliście przed telewizorem objadając się chipsami? Łasic pozwolił ci przejechać się swoim kabrio, mimo że kierowca z ciebie żaden? A może przedstawił cię swoim rodzicom mówiąc, że będziesz przyszłą matką jego łasicowatych dzieci?

- Gorzej – sapnął Naruto, któremu aż zaschło w gardle.

- Gorzej niż pójście na spotkanie czołowe z teściami? – zdziwił się Gaara. – Z tego co wiem, to uchihowa matka i uchihowy ojciec nie są za bardzo tolerancyjni. Wiesz, stare wychowanie i te sprawy.

- Oj Gaara, przymknij się wreszcie – warknął Uzumaki. – Ja i ten przeklęty Łasic (niech go wszy zagryzą) zrobiliśmy to, czyli to co pary robią, ten teges. Pokazał mi swój… sprzęt, ten teges. Gaara, przestań się tak na mnie gapić!

Sabaku patrzył oniemiały na swojego wiernego kamrata. Z Itachiego jest niezły sprinter, skoro już udało mu się zaciągnąć blondasa do wyrka.

- Jestem po prostu zaskoczony – odparł rudzielec. – Nie no, Naru, nareszcie wiesz z czym to się je! Jestem z ciebie dumny! – Przytulił się do zdezorientowanego chłopaka i poklepał go po plecach. Czuł się jak matka wydająca swoją pociechę za mąż. Ach, aż piał z dumy!

Uzumaki patrzył zdezorientowany na najlepszego przyjaciela nie wiedząc, czy zlekceważyć jego słowa (w końcu to Sabaku), czy mu – najprościej w świecie – przyłożyć.

- Nie podniecaj się tak – odparł więc. – Do niczego nie doszło. Sasuke… - zaciął się na moment. – Sasuke nas przyłapał. To znaczy… nic jeszcze nie robiliśmy. Nie licząc tego, że byłem od pasa w górę rozebrany, a Itachi siłował się z moimi spodniami.

Gaara przez moment otwierał i zamykał usta jak rybka, aż wreszcie parsknął głośno śmiechem. No koniec świata!

- Ty to jakiś pechowy jesteś – stwierdził rudzielec.

Uzumaki również się uśmiechnął. Ale Gaarze nie dane było długo podziwiać białego uzębienia swojego najlepszego przyjaciela, gdyż ten zapatrzył się na jakiś punkt za rudzielcem. Gdy zaciekawiony Sabaku spojrzał za siebie, zobaczył jak auto starszego Uchihy zatrzymuje się na parkingu, a gdy odwrócił się z powrotem do blondyna – już go nie było.

- Ma słodycz dała drapaka zostawiając mnie samego – westchnął robiąc dzióbek. No cóż, będzie musiał później zdobyć drugie śniadanie od blondasa. Ach, Kushina robiła naprawdę przepyszne kanapki.

* * *

- Jakie to upierdliwe – skrzywił się Shikamaru Nara stojąc przed kabiną toaletową i patrząc na blond głupka, który najprościej w świecie opierał swój jasny czerep o ścianę. Co więcej, ślinił się i ciamkał niczym dziecko. A Shikamaru nie znosił wszystkiego, co płacze, krzyczy i jest upierdliwe. O tak, ostatnio wszystko nazywa „upierdliwym” - zaczynając od pogody, przez którą nie może uciec od bacznego oka Ino i palić w spokoju na wzniesieniu przy hali, a kończąc na ludziach pokroju Naruto Uzumakiego: takich, co zapowiadają same kłopoty.

Shikamaru zostawiłby chłopaka w spokoju gdyby nie to, że wszystkie kabiny (oprócz sypialni Uzumakiego) były nieczynne, o bidetach już nie wspominając, a Nara miał naglącą potrzebę pozbycia się zawartości pęcherza.

Nie mogąc już dłużej sprzeciwiać się fizjologii, zaczął szturchać śpiącego, żeby jak najszybciej poszedł w pizdu.

- Nie, zostaw mnie… Tachi, ja nie chcę, ja… och!

Tylko tyle wydostało się z ust pogrążonego w śnie chłopca, który – ku niezadowoleniu Shikamaru – nie obudził się.

Cóż, trzeba było użyć więcej siły.

- Wstawaj wreszcie! – zirytował się Nara potrząsając Uzumakiego niezbyt delikatnie. – Znajdź sobie inne miejsce do wypoczynku. Może mniej śmierdzące, co?

Wreszcie jego poczynania przyniosły zamierzony skutek. Naruto się obudził! Co więcej, spojrzał przestraszony na chłopaka (jest aż tak przerażający?) i wybiegł z kabiny niczym poparzony, w końcu dając Shikamaru odrobinę prywatności na odbębnienie swoich potrzeb.

Gdy zrobił to, po co przyszedł, wyszedł z kabiny zastanawiając się gdzie ulokować swój kącik, w którym będzie mógł bez przypału poświęcić się nałogowi, gdy nagle coś małego i włochatego przylgnęło do jego klaty i nie zapowiadało się na to, by zechciało go puścić.

Jakie to upierdliwe, westchnął.

- Litości, nie umyłem jeszcze rąk – powiedział krzywiąc się. Może niektórym ludziom brak higieny nie przeszkadzał, ale Nara miał fioła na tym punkcie. – Uzumaki! – warknął, gdy Naruto dalej się do niego tulił.

Jakie to upierdliwe.

* * *

- Ała, ty brutalu! Poskarżę się mamie! – pisnął Sabaku, gdy został brutalnie pchnięty na ścianę. Spojrzał buńczucznie na Łasica, który trzymał go boleśnie za ramiona.

- A mów komu chcesz – odparł Itachi nie zwracając uwagi na uczniów, którzy przyglądali im się ciekawsko. Byli na środku korytarza! Co ten szalony Uchiha wyprawiał!

- No ale wiesz, Naruto to mój najlepszy kumpel. Ponadto: ja mam już swojego kurczaczka i jemu oddałem moje malutkie serce, także sorry gregory, ale nie masz u mnie szans – powiedział Sabaku. W końcu czego chciał od niego ten czarny knur? Tak przyciskał go do ściany… I to całym ciałem!

- Czego się naćpałeś, diable ryży? Palcem cię nie tknę – skrzywił się brzydko Itachi. – Interesuje mnie tylko gdzie Naruto się schował. Nigdzie nie mogę go znaleźć.

Sabaku zmarszczył brwi, ale w duszy skakał ze szczęścia, że Łasic nie wybrał sobie jego za następny obiekt do amorów. W końcu on miał Hyuugę! Tylko on może nim rzucać o ścianę i przyciskać do niej ciałem, by go pocałować. Więcej nic nie musi robić. O resztę zadba Gaara.

- Też go szukałem. A raczej jego plecaka z kanapkami – westchnął młodszy chłopak czując, jak uścisk na ramionach staje się lżejszy. Ale tylko odrobinę. – Jestem głodny jak stado wilków!

Itachi przez moment przyglądał się uważnie Sabaku, aż wreszcie sięgnął do tylniej kieszeni spodni i wyjął z nich prostokątną, kolorową karteczkę. Podał ją Gaarze.

- Masz i się udław.

Gaara przyjrzał się świstkowi uśmiechając się po chwili szeroko.

- Rabat na pizzę do 50%! – ucieszył się. – Wow! Jednak potrafisz pomóc bliźnim i jest w tobie cząstka człowieczeństwa!

- Ale nic za darmo, gnojku cholerny. Masz mi znaleźć Naruto. I jak już to zrobisz, masz go związać, zakneblować, schować w miejscu gdzie nikt go nie znajdzie i mnie o tym powiadomić. Kapiszi?

Hmm, tu Gaara miał zagwozdkę: czy zgodzić się na warunki tegoż jegomościa i mieć dla siebie super zniżkę na każdą pizzę w lokalu naprzeciwko szkoły, czy zrobić po swojemu – czyli obiecać czarnowłosemu dupkowi swoje, znaleźć Uzumakiego, wyżreć jego kanapki a Uchihę okłamać? W końcu Naru to jego super ekstra BFF! Z naprawdę zajebiszczymi sandwiczami w plecaku! Ha, Gaara w końcu na swoją reputację najgorszego smarkacza w mieście jakoś zapracował.

- Zgoda Uchiha! Znajdę swojego najlepszego ziomka, zrobię z nim cuda niewidy i ci o tym kiedyś opowiem. – Miał dodać coś więcej, ale zauważył Hyuugę idącego z Sasorim i Kisame w ich kierunku. – Neji! Neji! Patrz co mam! – Pomachał zniżką tuż przed nosem Uchihy, który wreszcie go puścił.

Gdy już nic rudzielca nie trzymało, podbiegł on do swojego obiektu westchnień i jemu przed oczami również pomachał rabatem.

- Co to? – skrzywił się Hyuuga podążając wzrokiem za ręką rudzielca i starając się dojrzeć, co u licha było mu właśnie pokazywane.

Gdyby się przyjrzeć starszemu chłopakowi można było zauważyć, że miał ciemne sińce pod oczami, a skóra (która już i tak ma kredowy odcień) teraz jest wręcz przezroczysta. Hyuuga wyglądał, jakby zaraz miał wykitować. A czyja to wina? Oczywiście Sabaku!

Ta ruda łajza zaprowadziła go wczoraj do podrzędnego baru pod mostem, w którym fakt – jedzenie było nawet znośne, a ceny zadziwiająco niskie, ale od momentu gdy wrócił do domu nie mógł wyjść z toalety! Co za świństwo tam zjadł?! To, co miało być wołowiną, na bank nią nie było, czego Neji boleśnie się dowiedział, gdy wszystko co zjadł potem zwracał na wszelkie sposoby.

Och, zamorduje tego ryżego belzebuba. Ukatrupi w najbardziej odrażający sposób napawając się jego cierpieniem. Więc – jeżeli Gaarze życie miłe – niech lepiej do Hyuugi nie podchodzi.

Jednakże Sabaku nie byłby Sabaku, gdyby nie reagował na wysyłane znaki i nie uciekł gdzie pieprz rośnie. O nie, chłopak woli dręczyć każdego swoją marną osobą i dostać potem manto.

- Rabat na pizzę! Ale czad! Pójdziemy po zajęciach? Proszę, proszę!

- Nie jem takiego świństwa – stwierdził kwaśno Neji, który owszem, pizzę jadł, ale na pewno nie w towarzystwie, które zagrażało jego zdrowiu czy życiu!

- Od kiedy? – zdziwił się Sasori. – Zawsze jeszaż ci się uszy trzęsą jak jesteśmy w pizzerii.

Neji zgromił Akasunę za tak podłą zdradę.

- Tam mają nawet pizzę dla roślinożerców, takich jak ty! Serio! Widziałem! – Nic Sabaku nie widział. Nawet nie wie, gdzie dokładnie jest knajpa do której chce zaciągnąć Hyuugę.

- Sabaku, czy ty przypadkiem nie masz teraz co robić? – spytał Itachi łapiąc najlepszego przyjaciela swojej blond łani i odsuwając go do kolegi z drużyny.

- Och no! – Gaara nadął policzki. – Już, już, nie pali się przecież. Bon voyage kurczaczku!

I poszedł.

- I lepiej nie wracaj – burknął Kisame, któremu obecność Sabaku zawsze działa na nerwy.

* * *

- Więc chcesz mi powiedzieć, że masz poszkodowanego kolegę, gdyż wpadł w oko bogu ducha winnej łasicy, i na dodatek ona go molestuje – Shikamaru starał się ogarnąć to, co działo się w głowie Uzumakiego. Ten chłopak jest zadziwiający.

- Dokładnie – odparł Naruto kończąc właśnie trzecią kanapkę z szynką.

- I ten kolega nie umie być asertywny względem tej łasicy i zawsze mu ulega. Co więcej, kręci go to.

- W życiu! Łasic to zbok jakich mało! Po prostu nie daję rady gdy… znaczy, mój kolega mówił, że nie daje rady przemówić do jego włochatego łba. I co mam niby zrobić? Jestem w kropce. Znaczy… mój kolega jest!

Shikamaru westchnął i zaciągnął się mocno papierosem. Problemy tego dzieciaka były tak trywialne, że szkoda umysłu, by się nad nimi zastanawiać. To on ma twardszy orzech do zgryzienia! To on świdruje wzrokiem osobę, która jest głośna, nadpobudliwa, sprawia, że jego ubrania wiecznie są całe w sierści i ma fioła na punkcie swojego psa – Akamaru!

- Proste rozwiązanie: zmień kolegę. Nie masz kolegi - nie masz problemu – stwierdził Nara zagapiając się na pochmurne niebo.

Naruto wziął głęboki oddech, by po chwili wypuścić go z płuc z głośnym świstem. Nie takiej porady spodziewał się od szkolnego geniusza.

- Do dupy z takim rozwiązaniem – stwierdził zatem.

Shikamaru wzruszył ramionami. Nie spodobało się? Bez łaski.

- A może niech twój kolega wyjmie szczotę z tyłka i zaakceptuje amory łasicy? Co mu szkodzi?

- Czy ty masz problem ze słuchem, ten teges?! – Naruto aż zapluł się kanapką. – Łasic to zboczona kreatura, która myśli tylko o ciupcianiu! Ponadto jest super ekstra niczego sobie, także ciężko mojemu koledze mu nie ulec.

- To niech ulega.

- Shika! Weź ty mnie nie denerwuj!

Shikamaru po raz kolejny westchnął. Co za głupi dzieciak.

- Uzumaki, powiedz swojemu koledze, że lepszej partii niż Uchiha nie znajdziesz. Co więcej, nie mam zielonego pojęcia co on w ogóle w tobie widzi. Wyglądasz jak dziecko, zachowujesz się jakbyś miał ADHD, a twoje stopnie aż błagają o pomstę do nieba. Ciesz się, że w ogóle ktoś się tobą zainteresował.

Blondas patrzył na niego oniemiały. Jak on zgadł, że nie chodziło wcale o jakiegoś wymyślonego kompana Naruto, ale o niego samego? Przecież ani razu się nie zdradził, ten teges!

- Ale skąd ty… ty…

- Nie bez powodu nazywają mnie geniuszem – odparł Nara wyrzucając niedopałek papierosa. Strasznie tu wiało, ale wiadomym było, że żadna gąska nie wpadnie na pomysł, aby szukać go na dachu budynku. – Poza tym ty również szalejesz za nim. Nie widzę powodów, żebyś miał go unikać. Żyj sobie zdrowo, Naruto, i nie szukaj problemów tam gdzie ich nie ma. Ty chociaż masz pewność, że Uchiha nie skopie ci tyłka, gdy wyznasz mu swoje uczucia.

Naruto pokiwał głową rozumiejąc i – co więcej – zgadzając się z Shikamaru. Itachi, oprócz wczorajszej akcji, zachowywał się naprawdę wzorowo. A to, że miał lepkie rączki i uwielbiał dotykać blondaskowego ciała… no cóż, Naruto jakoś to zniesie. W końcu Fifek też powinien mieć coś od życia, nie?

- Dzięki Nara. Dobry z ciebie kumpel – powiedział Uzumaki uśmiechając się.

- Do usług – odparł chłopak wstając. Miał zamiar wrócić do środka, gdy nagle drzwi zostały szeroko otwarte, a stanęło w nich największe ziółko, jakie chodziło po tej ziemi. Na dodatek rude.

- Naruto, wszędzie cię szukałem! – krzyknął Sabaku idąc szybko w kierunku dwóch chłopaków, lecz w połowie kroku się zatrzymał. – Naruto, co ty żresz! Czyżbyś wyjadł wszystkie kanapki?! Jak śmiałeś! – Podbiegł do chłopaka i rzucił się na jego plecak przeszukując go. – Alleluja! – krzyknął wyjmując z torby ostatnią kanapkę, która jeszcze nie skończyła w żołądku Uzumakiego.
Nie czekając na oklaski rozpakował sandwicza z papieru i zaczął z lubością go pałaszować. O jak dobrze.

Zatrząsł się nagle, gdy zimny wiatr zaczął „pieścić” jego plecy.

- Łasic cię szuka – powiedział, gdy wreszcie skończył konsumować. Jedzenie było dla niego rytuałem i gdy to robił, skupiał się tylko na tejże czynności.

Naruto kiwnął głową zerkając na moment na Shikamaru, który szedł powoli w kierunku drzwi.

- Dzięki Nara, naprawdę. Mam nadzieję, że ty również wyjmiesz kij z tyłka i powiesz Kibie, że ślinisz się na jego widok.

Shikamaru zastygł zaskoczony. Powoli odwrócił się w kierunku Uzumakiego z zszokowaną miną. Naruto widząc ją zaśmiał się perliście.

- Może i inteligencją nie grzeszę, ale mam oczy. Kiba również i skoro do tej pory nie posłał cię w diabły to jest szansa, że zagrzejesz pośladki u niego na dłużej.

Nara po chwili prychnął mówiąc coś o upierdliwych, wciskających nos w nie swoje sprawy blond amorkach, i wyszedł.

- Shikamaru i Inzuka? Ho, ho – gwizdnął Sabaku zerkając z nadzieją na plecak Uzumakiego - a nuż jeszcze coś tam do pochłonięcia się znajduje.

* * *

Itachi rzadko kiedy się denerwował. Ba, ludzie uważali go za oazę spokoju!

Uśmiechał się tylko okazjonalnie, nawet w towarzystwie najbliższych i mało mówił. Czasem miało się wrażenie, że podczas dyskusji ze sportowcem mówi się do ściany.

Chłopakowi to nie przeszkadzało. Miał gdzieś to, co inni o nim myślą i wolał, aby dali mu święty spokój.

Tak było do czasu, gdy Uchiha spotkał kolegę swojego brata. Uzumaki jest jak słoneczko, a jego rumiana buźka aż prosi o wymiętolenie. Smarkacz jest tak uroczy, tak rozkoszny, tak powalająco dziewiczy i nieświadomy, że Itachi myślał tylko o tym, aby zerwać ten czysty kwiatek i napawać się nim przez długi czas.

I wszystko byłoby super ekstra, gdyby nie to, że jego kociątko zaczęło go unikać. I to specjalnie!

Niech piekło pochłonie Sasuke, który spłoszył jego liska! Nigdy bratu nie wybaczy, jeżeli Naruto nie da mu kolejnej szansy. I zrobi wszystko, aby odzyskać jego zaufanie. Nawet zakumpluje się z jego ryżym przyjacielem, na którego widok ma ochotę sprawdzić, czy pamięta jeszcze coś z karate, na które chodził gdy był dzieciakiem. Przełknie Sabaku, postara się być dla niego miłym, czasem nawet pozwoli mu przekroczyć prywatną przestrzeń. Ale niech jego sarenka wreszcie się pokaże!

- Itachi, usiądź. Od samego patrzenia na ciebie robię się zmęczony – powiedział Kisame, który siedział na parapecie przy wejściu do szatni.

Uchiha nie odpowiedział. Nadal uparcie krążył w tę i na zad - od ściany do ściany. A jeżeli Sabaku się nie uda? Jeżeli nawet on nie jest w stanie…

- Oho, ruda małpa ma dary dla ciebie – Hoshigaki przerwał jego dumanie.

Itachi odwrócił się w kierunku dwóch idących chłopców. Jeden szeroko się uśmiechał podskakując co chwilę, a drugi szedł spokojnie, choć na jego ustach błąkał się nieśmiały uśmiech.

Och, brunet zaraz zje go w całości. Jest tak rozkoszny!

- A oto mój kum najlepszy, Uzumaki płocha bestia Naruto. Niech dobrze ci służy! – rzekł Gaara popychając lekko blondyna w kierunku Uchihy.

Naruto nie oponował. Co więcej, ochoczo przyległ do twardego, wysportowanego ciała starszego chłopaka łapiąc swoimi małymi rączkami jego bluzę.

Na moment serce Itachiego przestało bić, a krew która powinna krążyć po całym ciele wybrała sobie tylko jeden kurs – między jego nogi. Ach, wychędożyłby tego słodziaka tak, że widziałby gwiazdy, satelity, a nawet komety!

- I skoro zadanie zostało wykonane, to należy mi się zapłata – powiedziała ryża łajza śmiejąc się i zakłócająctę idyllę.

Itachi zerknął na kurdupla spodełba.

- Jaka zapłata? Czyżby pamięć cię zawodziła? Już dostałeś wynagrodzenie.

- To tylko zaliczka! Ja chcę czegoś więcej!

Cienkie brwi powędrowały prawie do linii włosów. Ten chłystek co rusz go zadziwiał.

- Proszę, zgódź się – odezwał się wreszcie Naruto patrząc swoimi hipnotyzującymi, niebieskimi oczętami na ukochanego. O mamo, Itachi jest na straconej pozycji.

- Więc co takiego chcesz? Pieniędzy? Notatek? Zaszpanować przed dzierlatkami moim autem? Mogę ci też zaproponować operację plastyczną, po której przestaniesz mieć tak szpetny dziób.

- Nich z tych rzeczy, Uchiha. Wraz z Naru, moim najlepszym druhem - a twoim umiłowanym oblubieńcem - wpadliśmy na pomysł podwójnej randki. Ty i Naruto oczywiście, a ja z moim kurczaczkiem.

Itachi zastanowił się, kto jest dla niego ważniejszy – kolega z drużyny, czy pchełka uparcie się go trzymająca. Cóż, odpowiedź jest chyba jasna.

I tak cała szóstka (jeszcze Deidara, który również chciał iść na coś do zjedzenia, a Sasori na ślepo się zgodził) poszli do pizzerii naprzeciwko szkoły. Każda z par zajęła oddzielne stoliki daleko od siebie, choć Uzumaki i Sabaku mogli bez przeszkód na siebie patrzeć. Jednakże żaden z nich tego nie robił, gdyż Naruto był właśnie karmiony przez Itachiego kawałkiem pizzy z pepperoni, a Gaara opowiadał niestworzone rzeczy, które podobno robił w dzieciństwie ze swoim rodzeństwem, podczas gdy Hyuuga – który dalej miał problemy żołądkowe – patrzył ze strachem na kawałek pizzy z podwójnym serem, który rudzielec co rusz przesuwał w jego kierunku. Neji był w tak kiepskim stanie, że nawet nie zauważył kiedy zgodził się na kolejne spotkanie ze swoją rudą nemezis.

- Tu nie można wprowadzać psów! – krzyknęła kelnerka widząc jak dwójka nowych klientów wchodzi do środka lokalu. Głowy wszystkich obecnych odwróciły się w ich kierunku, a Gaara i Naruto uśmiechnęli się szeroko. Co więcej, podnieśli kciuki do góry!

- Jakie to upierdliwe – stwierdził Shikamaru stojąc obok Kiby, który kłócił się z kelnerką.

wtorek, 7 maja 2013

13. Bóg stworzył a diabeł wychował, czyli istna bohema


- Gaara przestań. Normalnie przestań, bo zaczynam się ciebie bać.

- Ale o co ci chodzi, Temari? Nic przecież nie robię.

- Uśmiechasz się. To właśnie robisz, a twój uśmiech przestraszyłby nawet denata.

- Powinnaś się cieszyć, siostro moja, że twój ukochany braciszek ma powód do radości.

Temari prychnęła. Ostatnią rzeczą, przez którą czuje radość w sercu jest to, że jej brat szczerzy się jak głupi stojąc przed lustrem w przedpokoju.

- A co się tak odstawiłeś, hm? – spytała zaciekawiona. – Bo chyba nie na spotkanie z tym twoim jedynym kolegą, który jeszcze wytrzymuje twoje towarzystwo?

- Nie widzę się z Naruto, wstrętna dziewko, ale z moim kurczaczkiem. – Sabaku jeszcze bardziej się uśmiechnął gładząc na piersi śnieżnobiałą koszulę. Ha! Ależ się wyszykował!

Cały wczorajszy dzień główkował nad tym co takiego na siebie założyć. Dwoił się i troił nie wiedząc, czy zaprezentować swoje wdzięki w casualowym stylu, czy w bardziej eleganckim. W końcu Hyuuga to nie byle kto!

Skończyło się na tym, że musiał nałożyć koszulę Kankuro, która była na niego za duża (w końcu jego brat to niezłe sumo) i czarne spodnie, które nieźle opinały jego pośladki. Uuu, Neji nie będzie mógł oderwać od niego rąk!

Ach, Sabaku czuje się naprawdę pożądany.

- Kurczaczkiem? A poprzednie papużki, kwoczki, czy gołąbki poszły w niepamięć? – prychnęła dziewczyna nie mogąc znieść, że jej brat (rudy na dodatek!) miał większe branie niż ona sama – długonoga blondyna z pokaźnym asortymentem z przodu.

Co ci wszyscy ludzie widzą w Gaarze? Toż to małe jest, brzydkie i wredne.

- Kurczaczek to co innego! Kurczaczek jest jedyny w swoim rodzaju!

- A gołąbek nie był? Szalałeś za tym grajkiem przez parę miesięcy i już miłostka się skończyła?

- Nikt nie przebije Neji’ego. Nawet Mukade, gdziekolwiek tan pacan jest – burknął Sabaku krzywiąc się na wspomnienie o ex kochanku.

- Teraz to pacan, a wcześniej miłość twojego życia.

- Młody byłem, mało wiedziałem, więc zawróciło mi w głowie takie byle co. Ale teraz to inna liga!

- Czyżby ten cały Neji nie chciał cię bardziej niż inni?

Gaara uśmiechnął się przebiegle.

- I to jest właśnie najlepsze, siostrzyczko. Polowanie! Może kiedyś obudzi się w tobie instynkt łowiecki i rzucisz sidła na jakiegoś biedaka. I nie będziesz już grzała tyłka na kanapie obrastając w…

- Ani mi się waż kończyć, jeśli ci życie miłe! – krzyknęła Temari podnosząc głowę znad oparcia i wysyłając gromy w kierunku brata.

- W piórka, kochana, w piórka – powiedział Sabaku nie przejmując się oburzeniem blondynki i dalej poprawiając włosy. – Jedząc cały czas ptasią strawę – skinął na miskę popcornu, którą Temari dzierżyła w dłoniach – przed telewizorem zamienisz się niedługo w kwokę. I to taką z wielkim tyłkiem.

- Precz! – krzyknęła dziewczyna rzucając w rudzielca kukurydzą. – Precz, bo nie ręczę za siebie!

Sabaku wybiegł z mieszkania śmiejąc się do rozpuku. Ach, dzień zaczął się naprawdę udanie.

* * *

Neji Hyuuga miał problem. I to nie taki mały.

Ów problem miał dwie nogi, dwie ręce, rudą makówkę i nazywał się Sabaku Gaara.

Czemu ten bachor się do niego tak przyczepił? Przecież nigdy nie dawał m u sygnałów, że coś między nimi może zaiskrzyć. Ba, omijał te rude diablę jak tylko mógł!

Więc jakim cholernym cudem został wpakowany w randkę? Huk, że z chłopakiem. Z tego, co zauważył po amorach Itachiego, Sasoriego, czy Zabuzy, związki mężczyzn nie są aż tak straszne. Ale Neji lubił dziewczyny! I to te z pierwszych półek!

Umawiał się z naprawdę pięknymi gąskami. Jedną miał nawet na oku. Ale jeżeli Tenten zobaczy go w towarzystwie ryżego głąba, to może zapomnieć o miłostkach z dziewczyną.

- Uuu, niezła lala – gwizdnął Kisame.

Neji, wraz z Hoshigaki siedzieli w kawiarni tuż przy kinie pod którym umówił się z Sabaku. Jego kumpel był dla niego wsparciem bo wątpił, że doczeka do tej piętnastej i w połowie drogi nie zawróci. Ale rozkaz Kakashiego był jasny – ten dzień miał być najlepszym dla tego cholernego gówniarza i ma go nie zapomnieć. Neji czuł się jak owca prowadzona na rzeź.

- Oho, idzie twoja foczka. Nieźle się wystroiła – zaśmiał się Kisame.

Neji spojrzał tam gdzie on. Gula w gardle, która od paru godzin uporczywie sobie nie odpuszczała, powiększyła się.

- O cholera.

- Chyba komuś podpadłeś, stary, że zesłano na ciebie taki kataklizm – stwierdził rozbawiony Hoshigaki patrząc na rumiane i uśmiechnięte lico Gaary.

Im bliżej rudy szczur był, tym bardziej twarz Hyuugi bladła.

Co robić? Co robić? Wstać i uciekać czy zostać i dać się zeżreć temu ryżemu potworowi?

Neji ściął Sabaku od stóp do głów zastanawiając się, gdzie ten dzieciak miał dobry smak. Fakt - był okropnie chudy, ale to nie znaczy, że miał chodzić w za dużych ubraniach! Chociaż po zerknięciu na spodnie można spekulować, że Gaara zabrał je jakiemuś dzieciakowi. Ze skrajności w skrajność!

- Idziemy w trójkę? Nie, żebym nie lubił towarzystwa, ale nie myśl sobie, Hoshigaki, że zapłacę za twój bilet – powiedział Sabaku.

- Ja tylko pilnowałem twej królewny, aby nigdzie nie uciekła – powiedział Kisame wstając. Neji spojrzał na niego oburzony. – No wiesz, stary, robisz to dla dobra drużyny. Jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni – poklepał rozbawiony Hyuugę po ramieniu i poszedł.

Sabaku za to nie spuszczał wzroku ze starszego chłopaka, który czuł się niezręcznie. Wydawało mu się, że ludzie gapią się na nich i perfidnie śmieją w twarz. Wszyscy wiedzą, że Neji Hyuuga umówił się z najgorszym uczniem w Konoha, którego zła reputacja sięga aż po sam Pacyfik. Z tego nie może wyjść nic dobrego.

- Idziemy? – spytał, chcąc mieć ten dzień już za sobą.

* * *

Film, który wybrał Neji, nie spodobał się Sabaku. Chłopak sądził, że sportowiec wybierze jakiś dreszczowiec, czy typowo sensacyjny szit, aby miał potem o czym dyskutować, czy (w przypadku screamerów) wtulić się w umięśnione ciało Hyuugi. Niestety Neji wybrał najgorszą z możliwych opcji - dramat.

Sabaku nie lubił dramatów. Jego życie było za kolorowe i wesołe. Na dodatek Hyuuga wybrał najgorszy film ze wszystkich możliwych, jakie emitują. Porażka.

Ale Gaara tak szybko się nie poddaje! Jeżeli Neji robi to, by go sprawdzić, to niech wie, że musi się bardziej postarać.

- Popcornu? – spytał młodszy chłopak podsuwając Neji'emu pod sam nos pudełko.

- Nie, dzięki – odburknął Hyuuga nawet nie zaszczycając Sabaku spojrzeniem.

Za to Gaara gapił się na niego otwarcie. Miał gdzieś ten nudny film, gdy obok niego siedziało (na podwójnej kanapie!) jego bożyszcze. Ciężko było mu usiedzieć w miejscu, a co dopiero trzymać ręce przy sobie. Dlatego właśnie kupił popcorn.

- Dbasz o linię? – spytał rudzielec napychając po chwili usta garścią kukurydzy.

Neji prychnął.

- Nie jestem babą, abym musiał liczyć kalorie. Po prostu nie lubię śmieciowego jedzenia.

- Babą może i nie jesteś, ale o sylwetkę dbasz. Inaczej byś nie katował się tym zdrowym dziadostwem, od którego aż na samą myśl robi mi się niedobrze.

- Nie lubisz warzyw?

- Nienawidzę.

Neji uśmiechnął się wrednie. Sabaku nie cierpi warzyw? Jaka szkoda, że miał w planach zabrania gnojka do knajpy dla wegetarianów.

Nieświadomy niecnych planów ukochanego Gaara coraz bardziej zaczynał się nudzić. W kinie nie było oprócz nich (i pary staruszków w pierwszym rzędzie) żadnej żywej duszy. Widocznie ludzie wiedzą, że „Losy Jane Eyre” to chłam jakich mało. Dziwne, bo Temari zachwycała się książką, na podstawie której został nakręcony ten film. Widocznie nie dość dobrze ją odwzorowali.

Gaara zerknął na zegarek. Minęła godzina filmu. Oby zaraz się skończył, bo nie wysiedzi dłużej.

* * *

- Dlaczego znowu tu jestem? – spytał Naruto. – Toż doskonale wiesz, że nie lubię tu przychodzić. Twój dom to cholerny labirynt Fauna, teges śmeges!

- Ale znalezienie drogi do kuchni nie stanowi dla ciebie żadnego problemu – stwierdził Itachi zamykając drzwi od auta.

Naruto prychnął.

- Chcesz mi powiedzieć, że uważasz mnie za obżartucha? – spytał Uzumaki dając złapać się za rękę i potulnie prowadzić do włości szacownego pana Łasica.

- Ależ skąd – odparł Itachi otwierając drzwi do domu. – Po prosu częściej niż w kuchni mógłbyś przesiadywać u mnie w sypialni.

Blondas na zmianę to otwierał to zamykał usta. Nie miał pojęcia co powiedzieć.

Gdy wszedł do cichego i ponurego domu przeszedł go niemiły dreszcz. Byli sami?

- A gdzie Sasuke? Toż dawno zajęcia skończyliśmy. Nie powinien grzecznie okupować telewizora póki chata wolna?

Aż podskoczył w miejscu słysząc zamykające się za nim drzwi. Czuł się jak sarna zaciągnięta do legowiska wilka. Przeczuwał, że jego pas cnoty dziś zostanie brutalnie zerwany. O mamuniu!

- Sasuke zapewne siedzi tam, gdzie będzie mógł zamknąć się we własnym świecie i gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzać – odpowiedział Itachi kładąc rękę na ramieniu chłopaka, aby zaraz przesunąć ją niżej, na plecy blondyna. I jeszcze niżej…

- W wariatkowie?

- Nie kociątko, w bibliotece – odpowiedział rozbawiony Uchiha łapiąc spiętego Naruto za tyłek.

Młodszy kochanek zareagował tak, jak Itachi się spodziewał. Odskoczył od niego jak najdalej mógł z zaciętą miną.

- Ty zboczony Łasicu, ten teges! Z dala od mojej rzyci!

Itachi jedynie się uśmiechnął, na co Naruto zareagował nerwowym kwikiem. Jego wnętrzności uwielbiały robić różne podskoki i przewroty, gdy starszy chłopak uśmiechał się tak, jak teraz. A Fifek to już w ogóle piął się wzwyż na sam widok Itachi’ego.

- To ja może zadzwonię do Gaary, co? Zobaczę jak mu idzie randez vous z Hyuugą.

Itachi pokiwał w odpowiedzi głową.

Naruto drżały dłonie. Czuł na sobie przeszywające spojrzenie szkolnego bożyszcza. Oby Sabaku odebrał!

- Kopę lat, kumie!

- Hej – Uzumaki odetchnął z ulgą. – I jak tam randkowanie z Hyuugą? Poleciały iskry?

- Jeszcze nie, ale pracuję nad tym. Wyobraź sobie, że zasnąłem w kinie. Nie sądziłem, że robią jeszcze tak nudne filmy! No ale kurczaczkowi się podobało. Dziwny ma gust ta moja ptaszyna, oj dziwny. A teraz wyobraź sobie, że jesteśmy w knajpie.

- Nie wstydził się ciebie zabrać do ludzi? – zdziwił się Naruto.

- A czy ty myślisz, że nie potrafię zachować się w towarzystwie? Chcę cię więc uświadomić, druhu mój, że znam etykietę. A to, że jej w życiu codziennym nie używam, to inna bajka.

- No dobrze, dobrze. Nie bocz się. A smaczne chociaż jedzenie mają?

Opowiedziała mu cisza.

- Gaara?

- Nigdy nie wiedziałem, że mój kurczaczek jest fanem zieleniny. Aż dziw, że się nie pochorował od tej całej kapusty czy pomidorów. Toż to okropne jest.

Naruto musiał się z nim zgodzić.

- I nic nie ma zjadliwego?

- Kompletnie nic. Nawet gdybym chciał zjeść jakiś deser, to też strach, bo robią je z mleka sojowego. Co to, do diabła, jest ta cała soja?

- Pierwszo słyszę.

- No ja też! Dlatego wolę tego szitu nie próbować. Jeszcze się rozchoruję i co będzie? Zapłaczesz się na śmierć z tęsknoty za mną.

- A Hyuuga to coś je?

- Aż mu się uszy trzęsą. No mówię ci Naru, aż dziw, że mu kopytka i rogi nie wyrosły. O, wraca mój luby. Bywaj kumie!

- Zaraz, zaraz, Gaara! Nie rozłączaj się! Czekaj!

Niestety było już za późno.

Uzumaki wsadził komórkę z powrotem do kieszeni. Drżał jak osika. Przez całą jego rozmowę z Sabaku, Itachi nie ruszył się nawet o centymetr nie spuszczając z Naruto swojego ciemnego, przeszywającego wzroku.

Nagle blondas poczuł ręce Łasica na swoich łopatkach, a zaraz został ciasno objęty. Naruto mógł poczuć jego gorący oddech na szyi, a po chwili także pocałunki. Och nie.

- Wiesz co? Strasznie zgłodniałem. Może coś wszamiemy? – zaproponował Uzumaki. Nie chciał, aby głos tak mu drżał.

- Zaraz cię nakarmię czymś bardzo pożywnym – odparł Itachi przyciskając swoje krocze do tyłka blondyna.
- Ale wiesz co? Mam ochotę na coś niezdrowego – jęknął Naruto nie wiedząc, co się u licha działo z jego ciałem. Płonął!

- Nie tym razem, lisku – rzekł Uchiha. Co więcej, podniósł cherlawego blondyna na ręce i nie przestając go obcałowywać, poniósł go schodami w górę wprost do jego sypialni.

Czas na wilczą ucztę.

* * *

- Ale naprawdę nigdy nie grałeś w tą grę?

- Nie Sabaku, nigdy.

- Nawet jak byłeś dzieckiem? Ależ ty musiałeś mieć straszne dzieciństwo!

Neji posłał rudzielcowi ostre spojrzenie. Na szczęście ich randka wreszcie dobiegła końca. Kino było? Było. Pójście na coś do jedzenia odbębnione? Odbębnione. To już nie Hyuugi sprawa, że Gaara nic nie zjadł. Mógł wybrać co tylko chce.

Neji zaśmiał się złowieszczo w myślach. O tak. Był naprawdę paskudny.

Otulił się szczelniej szalikiem. Coś noce ostatnio były chłodne. A zapowiadali ocieplenie.

Zeszli na dół, do stacji metra.

- Którym numerem jedziesz? – spytał Sabaku patrząc na rozkład jazdy.

- Ósemką i jedenastką – odpowiedział Neji szukając wzrokiem rozpiski.

- Ooo – skrzywił się Gaara. – To nie moimi.

- Jaka szkoda – odparł Neji uśmiechając się kącikiem ust. Ha, pociąg przyjedzie za dwie minuty! Nareszcie skończy się jego katorga!

Brunet przycisnął się bliżej torów wyczekując przyjazdu pociągu, gdy został brutalnie pchnięty na barierkę. Gdyby się nie oparł o najbliższą osobę, upadłby.

Odwrócił się raptownie chcąc zrobić naprawdę paskudne rzeczy osobie, która śmiała go popchnąć. Jednakże Sabaku go wyprzedził.

- Co ty robisz, matole! – krzyknął rudzielec zamachując się na wysokiego szatyna, który ze śmiechem odpowiadał na ataki Gaary. – Wara od mego Neji’ego!

- Patrz Yura jak ten rudy pies szczeka! – zaśmiał się szatyn, zręcznie unikając pięści Sabaku.

- Uważaj, bo jeszcze cię ugryzie! Wścieklizna murowana! – odpowiedział Yura stojąc obok i przyglądając się poczynaniom Sabaku rozbawiony.

Neji poznał tą dwójkę od razu. Byli to zawodnicy, z którymi „miał zaszczyt” grać podczas ich ostatniego, żenującego meczu.

- O, pojawiła się druga panienka – powiedział Yura patrząc swoim kocim spojrzeniem na Hyuugę.

Więcej nic nie powiedział, gdyż Neji szybkim zamachem trafił pięścią wprost w policzek Yury. Dalej akcja działa się zatrważająco szybko. Kaoru, kumpel Yury, krzyknął głośno, gdy Gaara skoczył na jego plecy i wgryzł w ramię. Natomiast Hyuuga mimo siniaka, który zaczął brzydko kwitnąć na jego szczęce, odpowiadał na ciosy napastnika i kątem oka (może dlatego właśnie znów dostał, tyle że w brzuch) patrzył na wjeżdżający na stację pociąg.

- Sabaku biegiem! – krzyknął.

Odepchnął Yurę od siebie i wbiegł do wagonu nie zwracając uwagi na oburzonych i przestraszonych przechodniów. Przepychał się łokciami potrącając po drodze parę osób.

- Hyuuga, tchórzu! Nie uciekaj! – krzyknął Kaoru biegnąc ze swoim kompanem za nim. Neji z przestrachem zauważył, że Gaary nigdzie nie było. Jednak nie było czasu na zastanawianie się nad tym. Jego życie było w niebezpieczeństwie!

Może i Neji miał świetną kondycję i rewelacyjnie radził sobie na boisku, ale jeżeli chodzi o wszelakie walki – był beznadziejny. Zawsze starał się wszelakie spory łagodzić rozmową, nie pięścią. Odwrotnie jak Sabaku.

W pewnym momencie usłyszał dzwonek, a drzwi zaczęły się powoli zamykać. Yura i Kaoru byli coraz bliżej.

- Cholera – syknął widząc dwóch czubków jak przeciskali się za nim. Nie ucieknie im. Nie ma szans. Ponadto wagony się kończyły. Jeżeli los mu nie pomoże, to… - Uch! – wylądował na ziemi obijając sobie przy tym większość stawów.

Dźwignął się na łokciach czując ciężar na plecach. Zerknął do tyłu i dostrzegł uśmiechniętego właściciela ryżego czerepu. Pociąg odjechał. A Yury i Kaoru nie było na horyzoncie.

I co teraz ma Neji zrobić? Podziękować? Opieprzyć? Udać, że nic się nie stało?

- Może dla uczczenia naszego zwycięstwa skoczymy na coś mięsnego do jedzenia? Ja stawiam! – zaproponował Gaara, a Neji przyjął to z lekkim uśmiechem. Może ten ryży gnój nie był taki zły, za jakiego go uważał?

* * *

Z Itachim działo się coś dziwnego. Tak uważał Sasuke.

Jego starszy brat ani nie przyprowadził ostatnio żadnej dzierlatki do domu, ani o żadnej nie wspominał matce, gdy plotkowali po kolacji. Nie, Itachi ostatnimi czasy wolał spędzać czas ze swoimi kumplami albo – co najdziwniejsze – z Sasuke. No, może niekoniecznie z samym Sasuke, ale na pewno kręcił się blisko niego, gdy był przy nim Sabaku z Uzumakim. Może ich więź się wzmocniła podczas ostatniego feralnego meczu, w którym dostali niezłego kopa od drużyny Oto? A licho wie.

- Jakim cudem te harpie wiedzą gdzie mieszkam? – syknął zły Uchiha widząc zapchaną listami skrzynkę pocztową. Większość miały różowy bądź jasnoczerwony kolor, a te białe słodko pachniały.

Zaczął przeglądać listy segregując je na rachunki dla rodziców, miłosne wyznania od gąsek z jego szkoły, i jakieś pierdoły dla Itachi’ego.

Zapukał do pokoju starszego brata. Zero odzewu. Jego auto stało przed podjazdem, więc musiał być w domu. Itachi nawet do sklepu osiedlowego nie idzie piechotą, tylko wozi tyłek autem.

Zapukał ponownie.

- Itachi mam dla ciebie pocztę! – powiedział Sasuke i nacisnął klamkę.

Do końca życia będzie sobie pluł w twarz, że to uczynił.
***
Dam dara dam! A więc przed sobą macie przedostatni rozdział tego ff. Planowo miał być on ostatnim, ale, że nie udało mi się zamieścić wszystkiego w jednej części, wyszło jak wyszło. 
Enjoy ; )