- Naru, owieczko ty moja, cóż takiego
robisz? – spytał Gaara spotykając blondyna w szatni.
Naruto właśnie rozglądał się wokół
panicznie chowając się za rzędem szafek.
- Chowam się od Uchihy – wyjaśnił
Uzumaki, a Sabaku przez moment wydawało się, że jego blond główka przekręciła
się o trzysta sześćdziesiąt stopni.
- Którego? Dużego czy małego?
- Obu, ten teges – sapnął Naruto łapiąc
Gaarę pod ramię.
- Co znów przeskrobałeś? Uchiha nie
powinni już się na ciebie złościć, że obżerasz ich do cna.
Chłopak
spojrzał na rudzielca dziwnym wzrokiem i zaczerwienił się.
-
Obiecujesz, że to zostanie między nami? Teges śmeges, Gaara, to nie może pójść
w obieg, bo będę skończony! Sakurka już nigdy nie będzie mnie chciała!
-
Już i teraz cię nie chce, więc dużej różnicy nie będzie – Sabaku wzruszył
ramionami. – No ale zamieniam się w słuch. I obiecuję, że nie pisnę słówka.
Słowo harcerza! – Zasalutował.
Naruto
wciągnął głęboko powietrze i przybliżył swoją pyzowatą twarz do przyjaciela.
-
Zrobiliśmy to – powiedział będąc przy tym tak poważny, że aż śmieszny.
-
To? – Cienkie brwi Sabaku powędrowały ku górze. – To, czyli co? Siedzieliście przed telewizorem objadając się
chipsami? Łasic pozwolił ci przejechać się swoim kabrio, mimo że kierowca z
ciebie żaden? A może przedstawił cię swoim rodzicom mówiąc, że będziesz
przyszłą matką jego łasicowatych dzieci?
-
Gorzej – sapnął Naruto, któremu aż zaschło w gardle.
-
Gorzej niż pójście na spotkanie czołowe z teściami? – zdziwił się Gaara. – Z
tego co wiem, to uchihowa matka i uchihowy ojciec nie są za bardzo
tolerancyjni. Wiesz, stare wychowanie i te sprawy.
-
Oj Gaara, przymknij się wreszcie – warknął Uzumaki. – Ja i ten przeklęty Łasic
(niech go wszy zagryzą) zrobiliśmy to,
czyli to co pary robią, ten teges. Pokazał mi swój… sprzęt, ten teges. Gaara,
przestań się tak na mnie gapić!
Sabaku
patrzył oniemiały na swojego wiernego kamrata. Z Itachiego jest niezły
sprinter, skoro już udało mu się zaciągnąć blondasa do wyrka.
-
Jestem po prostu zaskoczony – odparł rudzielec. – Nie no, Naru, nareszcie wiesz
z czym to się je! Jestem z ciebie dumny! – Przytulił się do zdezorientowanego
chłopaka i poklepał go po plecach. Czuł się jak matka wydająca swoją pociechę
za mąż. Ach, aż piał z dumy!
Uzumaki
patrzył zdezorientowany na najlepszego przyjaciela nie wiedząc, czy zlekceważyć
jego słowa (w końcu to Sabaku), czy mu – najprościej w świecie – przyłożyć.
-
Nie podniecaj się tak – odparł więc. – Do niczego nie doszło. Sasuke… - zaciął
się na moment. – Sasuke nas przyłapał. To znaczy… nic jeszcze nie robiliśmy. Nie
licząc tego, że byłem od pasa w górę rozebrany, a Itachi siłował się z moimi
spodniami.
Gaara
przez moment otwierał i zamykał usta jak rybka, aż wreszcie parsknął głośno
śmiechem. No koniec świata!
-
Ty to jakiś pechowy jesteś – stwierdził rudzielec.
Uzumaki
również się uśmiechnął. Ale Gaarze nie dane było długo podziwiać białego
uzębienia swojego najlepszego przyjaciela, gdyż ten zapatrzył się na jakiś
punkt za rudzielcem. Gdy zaciekawiony Sabaku spojrzał za siebie, zobaczył jak
auto starszego Uchihy zatrzymuje się na parkingu, a gdy odwrócił się z powrotem
do blondyna – już go nie było.
-
Ma słodycz dała drapaka zostawiając mnie samego – westchnął robiąc dzióbek. No
cóż, będzie musiał później zdobyć drugie śniadanie od blondasa. Ach, Kushina
robiła naprawdę przepyszne kanapki.
*
* *
-
Jakie to upierdliwe – skrzywił się Shikamaru Nara stojąc przed kabiną toaletową
i patrząc na blond głupka, który najprościej w świecie opierał swój jasny
czerep o ścianę. Co więcej, ślinił się i ciamkał niczym dziecko. A Shikamaru
nie znosił wszystkiego, co płacze, krzyczy i jest upierdliwe. O tak, ostatnio
wszystko nazywa „upierdliwym” - zaczynając od pogody, przez którą nie może uciec
od bacznego oka Ino i palić w spokoju na wzniesieniu przy hali, a kończąc na
ludziach pokroju Naruto Uzumakiego: takich, co zapowiadają same kłopoty.
Shikamaru
zostawiłby chłopaka w spokoju gdyby nie to, że wszystkie kabiny (oprócz
sypialni Uzumakiego) były nieczynne, o bidetach już nie wspominając, a Nara
miał naglącą potrzebę pozbycia się zawartości pęcherza.
Nie
mogąc już dłużej sprzeciwiać się fizjologii, zaczął szturchać śpiącego, żeby jak
najszybciej poszedł w pizdu.
-
Nie, zostaw mnie… Tachi, ja nie chcę, ja… och!
Tylko
tyle wydostało się z ust pogrążonego w śnie chłopca, który – ku niezadowoleniu
Shikamaru – nie obudził się.
Cóż,
trzeba było użyć więcej siły.
-
Wstawaj wreszcie! – zirytował się Nara potrząsając Uzumakiego niezbyt delikatnie.
– Znajdź sobie inne miejsce do wypoczynku. Może mniej śmierdzące, co?
Wreszcie
jego poczynania przyniosły zamierzony skutek. Naruto się obudził! Co więcej,
spojrzał przestraszony na chłopaka (jest aż tak przerażający?) i wybiegł z
kabiny niczym poparzony, w końcu dając Shikamaru odrobinę prywatności na
odbębnienie swoich potrzeb.
Gdy
zrobił to, po co przyszedł, wyszedł z kabiny zastanawiając się gdzie ulokować
swój kącik, w którym będzie mógł bez przypału poświęcić się nałogowi, gdy nagle
coś małego i włochatego przylgnęło do jego klaty i nie zapowiadało się na to, by
zechciało go puścić.
Jakie
to upierdliwe, westchnął.
-
Litości, nie umyłem jeszcze rąk – powiedział krzywiąc się. Może niektórym
ludziom brak higieny nie przeszkadzał, ale Nara miał fioła na tym punkcie. –
Uzumaki! – warknął, gdy Naruto dalej się do niego tulił.
Jakie
to upierdliwe.
*
* *
-
Ała, ty brutalu! Poskarżę się mamie! – pisnął Sabaku, gdy został brutalnie
pchnięty na ścianę. Spojrzał buńczucznie na Łasica, który trzymał go boleśnie
za ramiona.
-
A mów komu chcesz – odparł Itachi nie zwracając uwagi na uczniów, którzy
przyglądali im się ciekawsko. Byli na środku korytarza! Co ten szalony Uchiha
wyprawiał!
-
No ale wiesz, Naruto to mój najlepszy kumpel. Ponadto: ja mam już swojego
kurczaczka i jemu oddałem moje malutkie serce, także sorry gregory, ale nie
masz u mnie szans – powiedział Sabaku. W końcu czego chciał od niego ten czarny
knur? Tak przyciskał go do ściany… I to całym ciałem!
-
Czego się naćpałeś, diable ryży? Palcem cię nie tknę – skrzywił się brzydko
Itachi. – Interesuje mnie tylko gdzie Naruto się schował. Nigdzie nie mogę go
znaleźć.
Sabaku
zmarszczył brwi, ale w duszy skakał ze szczęścia, że Łasic nie wybrał sobie
jego za następny obiekt do amorów. W końcu on miał Hyuugę! Tylko on może nim
rzucać o ścianę i przyciskać do niej ciałem, by go pocałować. Więcej nic nie
musi robić. O resztę zadba Gaara.
-
Też go szukałem. A raczej jego plecaka z kanapkami – westchnął młodszy chłopak
czując, jak uścisk na ramionach staje się lżejszy. Ale tylko odrobinę. – Jestem
głodny jak stado wilków!
Itachi
przez moment przyglądał się uważnie Sabaku, aż wreszcie sięgnął do tylniej
kieszeni spodni i wyjął z nich prostokątną, kolorową karteczkę. Podał ją Gaarze.
-
Masz i się udław.
Gaara
przyjrzał się świstkowi uśmiechając się po chwili szeroko.
-
Rabat na pizzę do 50%! – ucieszył się. – Wow! Jednak potrafisz pomóc bliźnim i
jest w tobie cząstka człowieczeństwa!
-
Ale nic za darmo, gnojku cholerny. Masz mi znaleźć Naruto. I jak już to
zrobisz, masz go związać, zakneblować, schować w miejscu gdzie nikt go nie
znajdzie i mnie o tym powiadomić. Kapiszi?
Hmm,
tu Gaara miał zagwozdkę: czy zgodzić się na warunki tegoż jegomościa i mieć dla
siebie super zniżkę na każdą pizzę w lokalu naprzeciwko szkoły, czy zrobić po
swojemu – czyli obiecać czarnowłosemu dupkowi swoje, znaleźć Uzumakiego, wyżreć
jego kanapki a Uchihę okłamać? W końcu Naru to jego super ekstra BFF! Z
naprawdę zajebiszczymi sandwiczami w plecaku! Ha, Gaara w końcu na swoją
reputację najgorszego smarkacza w mieście jakoś zapracował.
-
Zgoda Uchiha! Znajdę swojego najlepszego ziomka, zrobię z nim cuda niewidy i ci
o tym kiedyś opowiem. – Miał dodać coś więcej, ale zauważył Hyuugę idącego z
Sasorim i Kisame w ich kierunku. – Neji! Neji! Patrz co mam! – Pomachał zniżką
tuż przed nosem Uchihy, który wreszcie go puścił.
Gdy
już nic rudzielca nie trzymało, podbiegł on do swojego obiektu westchnień i
jemu przed oczami również pomachał rabatem.
-
Co to? – skrzywił się Hyuuga podążając wzrokiem za ręką rudzielca i starając
się dojrzeć, co u licha było mu właśnie pokazywane.
Gdyby
się przyjrzeć starszemu chłopakowi można było zauważyć, że miał ciemne sińce
pod oczami, a skóra (która już i tak ma kredowy odcień) teraz jest wręcz
przezroczysta. Hyuuga wyglądał, jakby zaraz miał wykitować. A czyja to wina?
Oczywiście Sabaku!
Ta
ruda łajza zaprowadziła go wczoraj do podrzędnego baru pod mostem, w którym
fakt – jedzenie było nawet znośne, a ceny zadziwiająco niskie, ale od momentu
gdy wrócił do domu nie mógł wyjść z toalety! Co za świństwo tam zjadł?! To, co
miało być wołowiną, na bank nią nie było, czego Neji boleśnie się dowiedział,
gdy wszystko co zjadł potem zwracał na wszelkie sposoby.
Och,
zamorduje tego ryżego belzebuba. Ukatrupi w najbardziej odrażający sposób
napawając się jego cierpieniem. Więc – jeżeli Gaarze życie miłe – niech lepiej
do Hyuugi nie podchodzi.
Jednakże
Sabaku nie byłby Sabaku, gdyby nie reagował na wysyłane znaki i nie uciekł
gdzie pieprz rośnie. O nie, chłopak woli dręczyć każdego swoją marną osobą i
dostać potem manto.
-
Rabat na pizzę! Ale czad! Pójdziemy po zajęciach? Proszę, proszę!
-
Nie jem takiego świństwa – stwierdził kwaśno Neji, który owszem, pizzę jadł,
ale na pewno nie w towarzystwie, które zagrażało jego zdrowiu czy życiu!
-
Od kiedy? – zdziwił się Sasori. – Zawsze jeszaż ci się uszy trzęsą jak jesteśmy
w pizzerii.
Neji
zgromił Akasunę za tak podłą zdradę.
-
Tam mają nawet pizzę dla roślinożerców, takich jak ty! Serio! Widziałem! – Nic
Sabaku nie widział. Nawet nie wie, gdzie dokładnie jest knajpa do której chce
zaciągnąć Hyuugę.
-
Sabaku, czy ty przypadkiem nie masz teraz co robić? – spytał Itachi łapiąc
najlepszego przyjaciela swojej blond łani i odsuwając go do kolegi z drużyny.
-
Och no! – Gaara nadął policzki. – Już, już, nie pali się przecież. Bon voyage
kurczaczku!
I
poszedł.
-
I lepiej nie wracaj – burknął Kisame, któremu obecność Sabaku zawsze działa na
nerwy.
*
* *
-
Więc chcesz mi powiedzieć, że masz poszkodowanego kolegę, gdyż wpadł w oko bogu
ducha winnej łasicy, i na dodatek ona go molestuje – Shikamaru starał się
ogarnąć to, co działo się w głowie Uzumakiego. Ten chłopak jest zadziwiający.
-
Dokładnie – odparł Naruto kończąc właśnie trzecią kanapkę z szynką.
-
I ten kolega nie umie być asertywny względem tej łasicy i zawsze mu ulega. Co
więcej, kręci go to.
-
W życiu! Łasic to zbok jakich mało! Po prostu nie daję rady gdy… znaczy, mój
kolega mówił, że nie daje rady przemówić do jego włochatego łba. I co mam niby
zrobić? Jestem w kropce. Znaczy… mój kolega jest!
Shikamaru
westchnął i zaciągnął się mocno papierosem. Problemy tego dzieciaka były tak
trywialne, że szkoda umysłu, by się nad nimi zastanawiać. To on ma twardszy
orzech do zgryzienia! To on świdruje wzrokiem osobę, która jest głośna,
nadpobudliwa, sprawia, że jego ubrania wiecznie są całe w sierści i ma fioła na
punkcie swojego psa – Akamaru!
-
Proste rozwiązanie: zmień kolegę. Nie masz kolegi - nie masz problemu –
stwierdził Nara zagapiając się na pochmurne niebo.
Naruto
wziął głęboki oddech, by po chwili wypuścić go z płuc z głośnym świstem. Nie
takiej porady spodziewał się od szkolnego geniusza.
-
Do dupy z takim rozwiązaniem – stwierdził zatem.
Shikamaru
wzruszył ramionami. Nie spodobało się? Bez łaski.
-
A może niech twój kolega wyjmie szczotę z tyłka i zaakceptuje amory łasicy? Co
mu szkodzi?
-
Czy ty masz problem ze słuchem, ten teges?! – Naruto aż zapluł się kanapką. –
Łasic to zboczona kreatura, która myśli tylko o ciupcianiu! Ponadto jest super
ekstra niczego sobie, także ciężko mojemu koledze mu nie ulec.
-
To niech ulega.
-
Shika! Weź ty mnie nie denerwuj!
Shikamaru
po raz kolejny westchnął. Co za głupi dzieciak.
-
Uzumaki, powiedz swojemu koledze, że lepszej partii niż Uchiha nie znajdziesz.
Co więcej, nie mam zielonego pojęcia co on w ogóle w tobie widzi. Wyglądasz jak
dziecko, zachowujesz się jakbyś miał ADHD, a twoje stopnie aż błagają o pomstę
do nieba. Ciesz się, że w ogóle ktoś się tobą zainteresował.
Blondas
patrzył na niego oniemiały. Jak on zgadł, że nie chodziło wcale o jakiegoś
wymyślonego kompana Naruto, ale o niego samego? Przecież ani razu się nie
zdradził, ten teges!
-
Ale skąd ty… ty…
-
Nie bez powodu nazywają mnie geniuszem – odparł Nara wyrzucając niedopałek
papierosa. Strasznie tu wiało, ale wiadomym było, że żadna gąska nie wpadnie na
pomysł, aby szukać go na dachu budynku. – Poza tym ty również szalejesz za nim.
Nie widzę powodów, żebyś miał go unikać. Żyj sobie zdrowo, Naruto, i nie szukaj
problemów tam gdzie ich nie ma. Ty chociaż masz pewność, że Uchiha nie skopie
ci tyłka, gdy wyznasz mu swoje uczucia.
Naruto
pokiwał głową rozumiejąc i – co więcej – zgadzając się z Shikamaru. Itachi,
oprócz wczorajszej akcji, zachowywał się naprawdę wzorowo. A to, że miał lepkie
rączki i uwielbiał dotykać blondaskowego ciała… no cóż, Naruto jakoś to
zniesie. W końcu Fifek też powinien mieć coś od życia, nie?
-
Dzięki Nara. Dobry z ciebie kumpel – powiedział Uzumaki uśmiechając się.
-
Do usług – odparł chłopak wstając. Miał zamiar wrócić do środka, gdy nagle
drzwi zostały szeroko otwarte, a stanęło w nich największe ziółko, jakie
chodziło po tej ziemi. Na dodatek rude.
-
Naruto, wszędzie cię szukałem! – krzyknął Sabaku idąc szybko w kierunku dwóch
chłopaków, lecz w połowie kroku się zatrzymał. – Naruto, co ty żresz! Czyżbyś
wyjadł wszystkie kanapki?! Jak śmiałeś! – Podbiegł do chłopaka i rzucił się na
jego plecak przeszukując go. – Alleluja! – krzyknął wyjmując z torby ostatnią
kanapkę, która jeszcze nie skończyła w żołądku Uzumakiego.
Nie
czekając na oklaski rozpakował sandwicza z papieru i zaczął z lubością go
pałaszować. O jak dobrze.
Zatrząsł
się nagle, gdy zimny wiatr zaczął „pieścić” jego plecy.
-
Łasic cię szuka – powiedział, gdy wreszcie skończył konsumować. Jedzenie było
dla niego rytuałem i gdy to robił, skupiał się tylko na tejże czynności.
Naruto
kiwnął głową zerkając na moment na Shikamaru, który szedł powoli w kierunku
drzwi.
-
Dzięki Nara, naprawdę. Mam nadzieję, że ty również wyjmiesz kij z tyłka i
powiesz Kibie, że ślinisz się na jego widok.
Shikamaru
zastygł zaskoczony. Powoli odwrócił się w kierunku Uzumakiego z zszokowaną miną.
Naruto widząc ją zaśmiał się perliście.
-
Może i inteligencją nie grzeszę, ale mam oczy. Kiba również i skoro do tej pory
nie posłał cię w diabły to jest szansa, że zagrzejesz pośladki u niego na
dłużej.
Nara
po chwili prychnął mówiąc coś o upierdliwych, wciskających nos w nie swoje
sprawy blond amorkach, i wyszedł.
-
Shikamaru i Inzuka? Ho, ho – gwizdnął Sabaku zerkając z nadzieją na plecak
Uzumakiego - a nuż jeszcze coś tam do pochłonięcia się znajduje.
*
* *
Itachi
rzadko kiedy się denerwował. Ba, ludzie uważali go za oazę spokoju!
Uśmiechał
się tylko okazjonalnie, nawet w towarzystwie najbliższych i mało mówił. Czasem
miało się wrażenie, że podczas dyskusji ze sportowcem mówi się do ściany.
Chłopakowi
to nie przeszkadzało. Miał gdzieś to, co inni o nim myślą i wolał, aby dali mu
święty spokój.
Tak
było do czasu, gdy Uchiha spotkał kolegę swojego brata. Uzumaki jest jak
słoneczko, a jego rumiana buźka aż prosi o wymiętolenie. Smarkacz jest tak
uroczy, tak rozkoszny, tak powalająco dziewiczy i nieświadomy, że Itachi myślał
tylko o tym, aby zerwać ten czysty kwiatek i napawać się nim przez długi czas.
I
wszystko byłoby super ekstra, gdyby nie to, że jego kociątko zaczęło go unikać.
I to specjalnie!
Niech
piekło pochłonie Sasuke, który spłoszył jego liska! Nigdy bratu nie wybaczy,
jeżeli Naruto nie da mu kolejnej szansy. I zrobi wszystko, aby odzyskać jego
zaufanie. Nawet zakumpluje się z jego ryżym przyjacielem, na którego widok ma
ochotę sprawdzić, czy pamięta jeszcze coś z karate, na które chodził gdy był dzieciakiem.
Przełknie Sabaku, postara się być dla niego miłym, czasem nawet pozwoli mu
przekroczyć prywatną przestrzeń. Ale niech jego sarenka wreszcie się pokaże!
-
Itachi, usiądź. Od samego patrzenia na ciebie robię się zmęczony – powiedział Kisame,
który siedział na parapecie przy wejściu do szatni.
Uchiha
nie odpowiedział. Nadal uparcie krążył w tę i na zad - od ściany do ściany. A jeżeli
Sabaku się nie uda? Jeżeli nawet on nie jest w stanie…
-
Oho, ruda małpa ma dary dla ciebie – Hoshigaki przerwał jego dumanie.
Itachi
odwrócił się w kierunku dwóch idących chłopców. Jeden szeroko się uśmiechał
podskakując co chwilę, a drugi szedł spokojnie, choć na jego ustach błąkał się
nieśmiały uśmiech.
Och,
brunet zaraz zje go w całości. Jest tak rozkoszny!
-
A oto mój kum najlepszy, Uzumaki płocha bestia Naruto. Niech dobrze ci służy! –
rzekł Gaara popychając lekko blondyna w kierunku Uchihy.
Naruto
nie oponował. Co więcej, ochoczo przyległ do twardego, wysportowanego ciała
starszego chłopaka łapiąc swoimi małymi rączkami jego bluzę.
Na
moment serce Itachiego przestało bić, a krew która powinna krążyć po całym
ciele wybrała sobie tylko jeden kurs – między jego nogi. Ach, wychędożyłby tego
słodziaka tak, że widziałby gwiazdy, satelity, a nawet komety!
-
I skoro zadanie zostało wykonane, to należy mi się zapłata – powiedziała ryża
łajza śmiejąc się i zakłócająctę idyllę.
Itachi
zerknął na kurdupla spodełba.
-
Jaka zapłata? Czyżby pamięć cię zawodziła? Już dostałeś wynagrodzenie.
-
To tylko zaliczka! Ja chcę czegoś więcej!
Cienkie
brwi powędrowały prawie do linii włosów. Ten chłystek co rusz go zadziwiał.
-
Proszę, zgódź się – odezwał się wreszcie Naruto patrząc swoimi hipnotyzującymi,
niebieskimi oczętami na ukochanego. O mamo, Itachi jest na straconej pozycji.
-
Więc co takiego chcesz? Pieniędzy? Notatek? Zaszpanować przed dzierlatkami moim
autem? Mogę ci też zaproponować operację plastyczną, po której przestaniesz
mieć tak szpetny dziób.
-
Nich z tych rzeczy, Uchiha. Wraz z Naru, moim najlepszym druhem - a twoim
umiłowanym oblubieńcem - wpadliśmy na pomysł podwójnej randki. Ty i Naruto
oczywiście, a ja z moim kurczaczkiem.
Itachi
zastanowił się, kto jest dla niego ważniejszy – kolega z drużyny, czy pchełka
uparcie się go trzymająca. Cóż, odpowiedź jest chyba jasna.
I
tak cała szóstka (jeszcze Deidara, który również chciał iść na coś do
zjedzenia, a Sasori na ślepo się zgodził) poszli do pizzerii naprzeciwko
szkoły. Każda z par zajęła oddzielne stoliki daleko od siebie, choć Uzumaki i
Sabaku mogli bez przeszkód na siebie patrzeć. Jednakże żaden z nich tego nie
robił, gdyż Naruto był właśnie karmiony przez Itachiego kawałkiem pizzy z
pepperoni, a Gaara opowiadał niestworzone rzeczy, które podobno robił w
dzieciństwie ze swoim rodzeństwem, podczas gdy Hyuuga – który dalej miał
problemy żołądkowe – patrzył ze strachem na kawałek pizzy z podwójnym serem,
który rudzielec co rusz przesuwał w jego kierunku. Neji był w tak kiepskim
stanie, że nawet nie zauważył kiedy zgodził się na kolejne spotkanie ze swoją
rudą nemezis.
-
Tu nie można wprowadzać psów! – krzyknęła kelnerka widząc jak dwójka nowych
klientów wchodzi do środka lokalu. Głowy wszystkich obecnych odwróciły się w
ich kierunku, a Gaara i Naruto uśmiechnęli się szeroko. Co więcej, podnieśli
kciuki do góry!
Witam,
OdpowiedzUsuńjuż koniec tego opowiadania? Chlip... chlip... ale będą inne już się nie mogę doczekać... Naruto chowa się przed małym i dużym Uchihą.., Shikamaru okazał się dobrym doradcą, a i Naruto sam mu doradził coś... Itachi panikował nie mogąc nigdzie znaleźć swojego liska....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Też mnie sentyment złapał, gdy publikowałam ostatni rozdział. Już nie będzie więcej Sabaku czy Naru, ich wiecznych przypałów i miłostek. No ale z racji tego, że tego typu opowiadania dobrze mi się pisze, mam zamiar jeszcze w fandomach dłużej zaszaleć :D Tylko nie wiem jeszcze którą książkę czy mangę wziąć za następny cel :)
UsuńTo bylo swietne. czekam na kolejna czesc
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że koniec przyszedł za szybko i czuję niedosyt. Jedyne pocieszenie to to że będzie następne opowiadanie:) Czekam niecierpliwie i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńAleksis
Opowiadanie bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam parring ItaNaru. Ubolewam tylko nad tym, że taki niezbyt poważny klimat ale i tak mi się bardzo podobało.
Zakończenie przyszło moim zadaniem zbyt szybko ale za to pojawią się przygody Mishy i Michała więc można Ci wybaczyć ten jakże ekspresowy koniec.
Mam nadzieję, że opowiadanie pojawi się jak najszybciej oraz, że nowe przygody Oskara i Louisa pojawią się już niedługo.
Pzdr,
N.
Fakt, może i mało poważnie pisałam, ale z jaką przyjemnością! Gdybym wiedziała jeszcze do jakich mang sięgnąć, to bym pisała dalej coś takiego ; ) A, że niestety znam jedynie Naruto, Death Note, trochę Bleach, Kuroko no Basket i Fullmetal Alchemist to niestety nie bawię się już w to, bo nie wiem co najbardziej chcielibyście przeczytać. A co do szybkiego końca, to nie zauważyłam. No ale dla czytelnika zawsze będzie za szybko, nie? : )
UsuńJa Kuroko no Basket bardzo chętnie bym poczytała tak samo jak Death Note czy Bleach. :) Myślę, że z tych popularniejszych M&A wszystko by się przyjęło. :P
UsuńFakt, faktem dla czytelnika zawsze za mało ;P
Pozdrawiam,
N.
To już jest koniec nie ma juz nic... tralala und blablabla :(
OdpowiedzUsuńDobra łza otarta dawaj że ino gypko następno opowiadanie!
By_Mariah
heej ;) nie dawno znalazłam twojego bloga, jednak postanowiłam najpierw cokolwiek przeczytać i dopiero skomentować ;) ,,Bóg stworzył a diabeł wychował, czyli istna bohema'' jest po prostu niesamowite, tak się uśmiałam, że momentami myślałam, że nie wytrzymam. Jednak strasznie żałuję, że to jest ostatni rozdział tego opowiadania, jestem strasznie nie nasycona.. -.- no ale truudno, ty tu rządzisz. :) Nie zostaje mi nic innego jak zabrać się za czytanie kolejnego opowiadania. ;) życzę weny i pozdrawiam. ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że reszta opowiadań Ci się spodoba choć nie są pisane w stylu Konohy ;)
UsuńKiedy pojawi się nowe opowiadanie Tylko mój? Bo czekam i czekam..
OdpowiedzUsuńPrzez dwa ostatnie tygodnie walczylam z beta z tym opowiadaniem. Teoretycznie rozdział jest całkowicie napisany ale i dla niej i dla mnie coś nie zgrzyta. Dlatego teraz pojawi się kolejna cześć Wakacyjnego szału a potem znów weźmiemy się za Tylko mój.
UsuńDzięki za odpowiedź - będę tu często zaglądał.
OdpowiedzUsuńEli Carven
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, no tak Naruś się kryje przed Uchihami, ale rozwalił mnie tekst czy dużym czy małym i te wymysły Gaary co mógł przeskrobać... ale lisek się znalazł i jest ważniejszy niż kumpel z drużyny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia