sobota, 29 września 2012

9. Bóg stworzył a diabeł wychował, czyli istna bohema



Itachi pod żadnym pozorem nie był delikatnym kochankiem, czy namiętnym, bądź robiącym jakieś super ekstra dziwaczne sztuczki doprowadzające partnera (tudzież partnerkę) do szaleństwa. Nigdy nie trzymał podniecenia w ryzach i nie pieścił z czułością czy cierpliwością.
Uchiha nie był, jak sądziła horda jego fanek, jakimś świetnym uwodzicielem. Był przeciętny. Ale Naruto, który właśnie poddawał się wszystkiemu, co starszy chłopak mu robił, nie zauważał tego.

Dla blondasa Itachi był wręcz bogiem namiętności i seksapilu, przez co ledwie powstrzymywał się od cichych jęków, które z czasem przestały być takie ciche.

Czasem zamieniały się w chichot, niekiedy we wzdychania. Ale się na to wszystko zgadzał, gdyż widok Łasica nad sobą był powalający.

- Itachi – mruknął Uzumaki. Niedawno główkował nad tym, jak zdrobnić imię swego chłopaka, ale nic nie wymyślił, a na dodatek dostał uwagę od nauczyciela, gdyż przekroczył limit gapienia się za okno na zajęciach.

Złapał delikatnie włosy bruneta, gdyż zawsze mu się podobały. Były takie proste, twarde, świecące. A nie jak jego – miękkie, puszyste i wiecznie elektryzujące się.

- Hm? – Uchiha oderwał się na moment od pępka blondyna. Oparł się na wyprostowanych rękach, na co Fifek aż zawył ze szczęścia, że takie ciacho im się dostało (z czym Naruto, oczywiście, się zgodził). – Co takiego, kociątko?

Naruto zmarszczył uroczo nosek, słysząc to. Nigdy nie lubił tych pieszczotliwych, zwierzęcych zdrobnień. Były zbyt w jego przekonaniu lamerskie (a żeby nie wspomnieć, że babskie).

- Kociątko?

- Tak, moje kociątko – powiedział Uchiha, nachylając się nad chłopakiem i całując go tak, że ten nie miał zamiaru już oponować. A nawet jeżeliby jeszcze chciał, to i tak Itachi mu na to nie pozwoli.

- Głupi Łasic, teges śmeges – powiedział Naruto, budząc się ze snu mokry i z krzyczącym do niego Fifkiem, aby jeszcze szybko do snu powrócił.

Oczywiście tego nie zrobił. Na dodatek zaczął przeklinać bruneta za to, że doprowadził go do tego, że miał z nim mokre sny w roli głównej. No jak śmiał tak go nękać?! Nie wystarczy, że za dnia „zaszczyca” go swoją osobą, to jeszcze w nocy musiał dręczyć?!

Głupi Łasic!

Westchnął i niezadowolony opadł z powrotem na łóżko robiąc to samo, co robił po każdym przebudzeniu, gdy Itachi robił mu co robił w snach.

Aż się zarumienił na wspomnienie o tym. O matko kochana, jak on teraz spojrzy w oczy?!

Fifek niezadowolony, że to nie Uchihy a Uzumakiego ręka go dotyka, poddał mu się wyobrażając sobie, że to nie blondyn porusza ręką, a kto inny.

* * *

- Naruto! Naruto, jeżeli nie zejdziesz w ciągu pięciu sekund, to sama cię wytaszczę z pokoju!

- No już, już!

Blondas zeskoczył z ostatnich dwóch schodków, uśmiechając się szeroko na widok matki z założonymi rękoma. Ach, jakże on lubił ją denerwować. Kushina twierdzi, że miał to po ojcu, gdyż Minato również dawał jej czasem do wiwatu. Ech, co za chłopi jej się trafili…

- Nie słyszałeś jak cię wołam? – spytała zła. Nie lubiła być tak lekceważona. Zresztą, kto niby lubił?

- Oczywiście, że słyszałem, matulo droga – odpowiedział Naruto, uśmiechając się jeszcze szerzej i podchodząc do niej. – Ale sądziłem, że po prostu wykrzykujesz moje imię, aby napawać się tym jak wspaniale ono brzmi!

Jednak z cienkich brwi kobiety uniosła się do góry i spojrzała gdzieś za Naruto.

- Wybacz mojemu synkowi, ale rankiem nijak go na czas nie wyciągniesz z łóżka. Jest strasznym leniem. Istne skalanie boskie – westchnęła.

- Z kim ty…? – Nie skończył pytania, gdyż zaniemógł.

Itachi.

W jego salonie był Itachi.

W jego salonie był Itachi, który pił herbatę.

W jego salonie był facet, przez którego miał dzisiejszej nocy sen dozwolony od lat osiemnastu.

Zarumienił się na wspomnienie o nim. Psia mać, dlaczego Łasic do niego przyszedł? Och losie, co takiego Naruto zrobił, że tak go katujesz?

- Ja… ja… - zaciął się, więc wolał się już przymknąć i tylko się gapił. A gapić się na Łasica mógł cały czas, bo ten drań wiedział jak się zaprezentować, aby Uzumakiemu opadła przysłowiowa kopara na jego widok.

- Może byś zaprosił gościa do siebie, co Naruto? – zaproponowała Kushina.

A to jadowita żmija! Doskonale wiedziała jaki w pokoju blondasa panował Sajgon!

- Eee – dalej nie potrafił wykrzesać z siebie nic konstruktywnego. No jak ta szuja mogła się na niego tak patrzeć!? Powinno być niedozwolone mieć tak seksowny wzrok! Ba, on cały ociekał seksem, co zauważył Fifek, któremu również sen się przypomniał i chciał powitać Itachiego najmocniej jak potrafił. A „najmocniej” w jego rozumowaniu znaczyło rzucenie się na Łasica i wydziobanie mu wszystkiego.

- Dobrze się czujesz? – spytała matka. No brawo! Wreszcie się zainteresowałaś synem!

- Pewnie. Jasne. Super, ten teges – odpowiedział szybko chłopak, uwalniając się od przeszywającego wzroku bruneta, a patrząc na matkę wciąż czerwoniutki na buźce.

Chciał stamtąd zniknąć jak najszybciej. No co Łasicowi wpadło do czarnego łba, aby nawiedzać go w sobotę? Sobotę, rany julek! Dzień wolny od szkoły, prac domowych i łasicopodobnych typków!

- W takim razie mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że cię gdzieś porwę – odezwał się Itachi, wstając z kanapy.

Eee, co?!

- Ależ skąd! Bierz go na cały dzień! Niech kurczę wyjdzie z domu, obibok jeden, a nie siedzi non stop przy komputerze i obrasta w kurzu – odpowiedziała za syna Kushina. Co ja co, ale na matce zawsze można polegać.

- Dzięki, mamo – powiedział cicho Naruto, sięgając pamięcią wstecz i szukając wspomnienia, gdzie zrobił coś nie po jej myśli. Sama z siebie przecież nie oddałaby swojego szczęścia złotego w obce ręce jakiegoś Łasica!

Chociaż Kushina to kobieta, a z tego, co ojciec ciągle mu mówił, to kobiety są nieobliczalne i wszystkiego się można po nich spodziewać. Więc z ciężkim sercem i cieszącym się Fifkiem, poszedł za Itachim. Będzie, ten teges, co ma być, nie?

* * *

- Dobra, Gaara, a może to? Przerabialiśmy ten materiał na początku roku – powiedziała Hinata, przekładając kilkanaście kartek w książce. Chwilę czytała tekst. – Którzy barbarzyńcy zaatakowali starożytnych Greków? Podpowiem, że to nie byli ani Germanie, ani Celtowie, ani Persowie. 

Sabaku zmarszczył brwi, kompletnie nie wiedząc co odpowiedzieć. Z historii nigdy nie był orłem, zawsze uważał, że ta wiedza, którą przerabiają, nigdy mu się nie przyda (bo do czego niby?), więc nie zawracał sobie głowy nauką historii. Może właśnie temu teraz mogą go przez ten przedmiot (jak i za wiele innych) obsadzić.

- Ufo? – spytał, uśmiechając się łobuzersko.

Hyuuga aż zagapiła się na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Kretynizm rudzielca ją przerażał.

- Nie - odpowiedziała, delikatnie kręcą głową.

- A skąd wiesz? Jesteś tego pewna? Byłaś wtedy tam? Widziałaś? Nie, więc skąd ta pewność, że nie Ufo? – odparł Gaara.

- Bo tak jest napisane w podręczniku – wskazała na książkę. A co jeszcze, nawet pokazała palcem, gdzie znajduje się odpowiedź do jej pytania. O obcych nie było wzmianki.

Sabaku jedynie machnął ręką.

- Nikt ci nigdy nie mówił, że książki kłamią? Wszyscy kłamią – przypomniał sobie to, co pewien lekarzyna w jakimś tasiemcu ciągle mówił swoim dupowłazom.

- Tak. Pewnie. Jasne – powiedziała dziewczyna, dochodząc do wniosku, że ten chłopak z taką wiedzą jaką ma teraz, powinien się cofnąć do podstawówki, a nie być w liceum. Naprawdę, szczęście musiało go wręcz pokochać, że bez żadnego szwanku jest teraz w drugiej klasie ogólniaka.

Rudzielec rozłożył się wygodniej na fotelu (jakoś nie przeszkadzało mu to, że Hyuuga siedziała na twardym stołku) rozglądając się wokół i gratulując sobie uporu i cierpliwości (że też wstał tak wcześnie w sobotę, aby siedzieć z tą nudziarą nad książkami), gdyż nie miał pojęcia, jak tyle czasu (raptem pół godziny) wytrzymał z tą nudną jak flaki z olejem dziewuchą, w tym nudnym pokoju (żadnych ozdób! Tylko biurko, łóżko, szafa i komoda. Masakra) i to nie mając okazji spotkać się ze swoją duszyczką. Gdzie Neji się pałętał?

W pewnym momencie usłyszeli jak drzwi frontowe są zamykane z hukiem, a ktoś szedł w kierunku pokoju Hinaty. Gaara aż się wyprostował, wyczekując swego królewicza. Ach! Wreszcie jego miłość przybyła, aby wyrwać go z łap tej bublowatej dziewczyny! Och! Jego bohater!

Ale ów osobnik, który przybył, nie wszedł do pokoju, w którym się znajdowali, ale poszedł dalej.

I, co było naprawdę najgorsze, Gaara usłyszał damski chichot! Damski!

Spojrzał się wilkiem na drzwi, jakby one były winne temu, że jakaś flądra jest z Hyuugą.

- Idę – wstał.

- Ale…

- Nie martw się, wrócę – zapewni, nawet na dziewczynę nie patrząc.

Wybiegł, jakby goniło go stado bażantów z pokoju, i niczym najlepszy pies myśliwski, zaczął obwąchiwać każde drzwi po kolei. Aż wciągnął głęboko powietrze znów słysząc za którymś z kolei drzwiami irytujący chichot. Otworzył je gwałtownie.

- Wreszcie cię znalazłem, Neji Hyuuga!

* * *

- Naruto…

- Nie!

- Naruto…

- Nie ma mowy!

- Słuchaj…

- Ja doskonale wiem, co ci chodzi po głowie, panie Uchiha. Ale nie ma mowy! Nie pójdę tam z tobą.

- Ale Naruto…

- Znów będziesz chciał robić ze mną to wszystko, co robiłeś, no! A spytałeś się mnie o zgodę? Nie, więc kij ci w oko, Uchiha, i odwieź mnie do domu.

- Jakoś nie zauważyłem, że ci się nie podobało, więc nie zgrywaj teraz takiego niedostępnego. Wstawaj, idziemy.

- Nie! Nigdzie z tobą nie pójdę!

Itachi westchnął. No co dziś wstąpiło w tego dzieciaka? Nie był zbytnio zadowolony z tego, że blondas znów sobie coś uroił, przy czym tak uroczo się boczył, tupał tymi swoimi krótkimi nóżkami i kręcił noskiem, że nie potrafił się na niego gniewać. Cholera jasna, już czuł, że ten dzieciak będzie go wodził za nos.

- Więc rozumiem, że nie będziesz chciał ze mną jechać jutro na mecz?

- Poradzisz sobie beze mnie – odpowiedział Naruto, chociaż ucieszył go fakt, że starszy chłopak pomyślał o nim.

- Oczywiście, że sobie poradzę. Ale zastanawia mnie, czy widziałeś kiedyś na żywo mecz siatkówki.

- Nie, nie widziałem.

- I nie chciałbyś zobaczyć? Siedziałbyś w loży vipowskiej – trochę zmyślał, bo z tego co wiedział, szkoła, gdzie mieli jutro grać, nie ma takiego sektora.

- Też mi atrakcja – prychnął blondas.

- I miałbyś dostęp do wszystkich przekąsek – zarzucił haczyk.

- Za darmo? – A rybka go połknęła.

- Oczywiście – odpowiedział Itachi, nie wierząc, że Uzumaki skusił się na jedzenie, a nie na przebywanie z nim sam na sam.

Naruto (no nareszcie!) spojrzał na niego i brunet już wiedział, że wygrał. O matko, jakże ten dzieciak był przewidywalny!

- No to pojadę – powiedział Naruto. – Ale będzie bez tych wszystkich zdrożnych rzeczy, co mi robisz, ok.? – zarumienił się delikatnie.

- Ok. – odpowiedział Itachi, nachylając się nad nim.

Naruto odsunął się od niego na tyle, ile samochód mu pozwalał. Nie na to się umawiali! Ponadto byli w miejscu publicznym! Pod domem Łasica!

- Itachi!

- Och przestań wreszcie gadać – sapnął zirytowany i wreszcie go pocałował. Nie wiedział co dziś się w głowie chłopaka działo, że takie cyrki odstawiał, ale irytacja mu przeszła, gdyż Uzumaki był zbyt uroczy, aby się na niego gniewać.

Gdy jego dłoń śmiało poczynała sobie pod blondyna koszulką a pocałunki przeszły na szyję Naruto (dobrze, że uchihowych rodziców dziś nie było w domu. Matka by na zawał padła, gdyby zobaczyła, że jej synek obcałowuje się z jakimś smarkaczem pod ich domem, a ojciec… O ojcu to już lepiej nie wspominać), poczuł wibrację telefonu w kieszeni spodni. Zignorował to. Ale Naruto, jak to Naruto, zignorować nie potrafił.

- Nie odbierzesz? – spytał.

- Oby to było coś ważnego – powiedział, i dalej nie przestając jedną ręką dotykać gorącego i miękkiego ciała gówniarza, odebrał. – Tak?

- Itachi, mnie zaraz szlag trafi. Przyjedź do mnie jak najszybciej i weź tego ryżego gnoja ode mnie jak najszybciej, jeżeli chcesz zagrać jutro w pełnym składzie, bo ledwo co panuję nad sobą!

Neji.

Uchiha spojrzał niezadowolony na Naruto, gdyż przerwano mu dobieranie się do chłopaka. Ech, nie po to przywiózł go do siebie. Jeszcze się zemści na Hyuudze. Niech lepiej uważa.

* * *

- Gaara, co w ciebie wstąpiło, ten teges?! – krzyknął Naruto, gdy wracali od Hyuugi.

- Miłość chłopie, miłość – odpowiedział Sabaku, rozkładając się wygodnie na tylnym siedzeniu uchihowego samochodu.

Naruto nadąsał policzki i odwrócił się do niego.

- Neji cię o mały włos nie rozszarpał! – zauważył.

- Oj tam, oj tam – rudzielec machnął ręką. – Trochę moja ptaszyna nerwowa jest. Ale nie wiem o co ta cała afera.

- O co? Napadłeś na jego matkę!

- Od razu „napadłeś”! Sądziłem, że to jakaś jego panna! Jak ty byś zareagował, gdyby się okazało, że Itachi ma kogoś? Tak samo jak ja!

- Nie rozmawiamy teraz o mnie – odparł Uzumaki, zerkając dyskretnie na kierowcę, który z anielskim spokojem jechał wprost do domu Sabaku. Cholera, że też musieli przeprowadzać tę rozmowę przy nim!

- Gadasz – prychnął Gaara. – Tak naprawdę byś wychodził z siebie! Szalejesz za Łasicem tak jak ja za moją ptaszyną. Dlatego nie mogłem pozwolić, aby jakaś dziewucha mi go skradła spod nosa. Neji jest mój, czy tego chce,czy nie.

- Zaczynam się ciebie bać.

- Niepotrzebnie. Jak już mówiłem – to wszystko wina miłości. A teraz będę musiał wymyślić plan, aby jakoś go udobruchać. Dlatego szoferze zawieź mnie do domu oto tego Uzumakiego, abyśmy wymyślili plan podbicia serca mego pizdusia – zwrócił się do Uchihy.

- Zawiozę cię do domu, Sabaku, gdyż muszę z Naruto omówić wyjazd na jutrzejszy mecz – odpowiedział Itachi.

- Och no przecież! Mecz! – Gaara przypomniał sobie. – To dlatego moja duszyczka była dziś tak zdenerwowana! Nie przeze mnie, ale przez mecz!

Czasem sposób myślenia Sabaku powalał.

- Ale hej, hej, hej! Chyba o kimś zapomnieliście!

- O kim niby? – spytał Naruto, który już miał złe przeczucia co do tego, co przejedzie przez usta jego przyjaciela.

- No mnie! Jadę z wami!

- Ale… - blondas spojrzał niepewnie na Itachiego i aż westchnął widząc go uśmiechającego się.

Itachi nie miał nic przeciwko wzięcia ze sobą Sabaku, choć to trochę zmieniło jego plany. W końcu miał się zemścić na Nejim, nie? A wzięcie rudzielca będzie doskonałą zemstą, nawet jeżeli poleje się krew. 

3 komentarze:

  1. Ja to czytam... Tak jakby Ci chęci i zapału zabrakło na następne notki to ja tu sobie często bywam i poproszę o więcej. :)

    Mariah

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto radujesz moje serce. :D Wracasz do moich ukochanych Twoich opowiadań. Poprawianie tekstu z pewnością jeszcze bardziej sprawi, że się w tych opowiadaniach zakocham.
    To wpiszę ten blog na listę linków u siebie, a stare linki usunę. I też wiedz, że tu bywam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    o to był tylko sen... o tak Naruto owinie sobie Itachiego wokół małego palca, a to jednak nie jest zbyt brutalna zemsta...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń