czwartek, 27 września 2012

4. Bóg stworzył, a diabeł wychował, czyli istna bohema


- Rany, rany, rany, rany...

- Gaara.

- ... rany, rany, rany, rany...

- Gaara, uspokój się.

- ... rany, rany, rany, rany!

- Gaara!

- No co, co?! - syknął Sabaku, na moment odwracając wzrok od stojącego nieopodal Neji’ego. Łaskawie spojrzał na Naruto, który od jakiegoś czasu starał się go uspokoić.

- Ja wiem, że po raz pierwszy jesteś z Hyuugą w tak małym pomieszczeniu, ale pohamuj się, błagam - powiedział blondyn, który już dość miał całej tej sytuacji. Tego, że siedzi na kanapie w salonie Uchihy (zaciągnięty siłą czy nie, nie miał żadnych praw jak zauważył. Wystarczyło, że Itachi, przeklęty Łasic, powiedział, aby weszli do środka. Sabaku zawył z radości, pociągnął go za sobą, a on nie zdążył nawet powiedzieć "co ten teges?") na wprost szkolnych gwiazd, którzy co jakiś czas gapią się na nich. I to gdyby się patrzyli... Ale nie! Gapią się jak na jakiś obiekt w muzeum czy, co gorsze, w zoo i zastanawiają, jak się zabawić ich kosztem! Wcale się to dla Uzumakiego nie podobało. Ech, dlaczego posłuchał przyjaciela i pokazał mu gdzie Sasuke (który notabene zniknął wraz z Itachim w tym domu będącym zbitkiem korytarzy, a na końcu na pewno siedzi Faun czekając aż niewinna, zbłąkana dusza przyjdzie do niego) mieszka? Teraz miał przechlapane.  

- Ale stary, widzisz te szyneczki? - wskazał na Nejiego, który właśnie nachylał się nad laptopem i oglądał coś wraz z Tuńczykiem i Painem. - Aż chce się je pożreć. Mrau!

Rudzielec wstał. Nie słuchając już syknięć Naruto (coś tam żeby posadził tyłek na kanapie), podszedł do sportowców, którzy oblegali PC.

Nie zauważyli go, co się Sabaku nawet spodobało, gdyż mógł podejść bliżej do Neji’ego i bezceremonialnie pomacać go po tyłku.

Już wystawiał rękę.

Już dzieliły go milimetry od faceta jego marzeń.

Już czuł ciepło jego ciała, gdy zobaczył, jaką maszkarę oglądali chłopaki na portalu randkowym.

- Co to za poczwara? - spytał. - Czysta patologia, cycki jej nie rosną - gwizdnął.

Ci nagle zauważyli jego przybycie. Jedni zareagowali z obojętnością (Zabuza każdego olewał. Dla niego jedynym ciekawym obiektem był taki mały knypek z kółka plastycznego, który kiedyś oberwał od niego piłką, gdy w pewien wtorek wracał do domu. Cóż, od tego momentu co tydzień dostaje po łbie od Zabuzy. Takie końskie zaloty), jedni z zaciekawieniem (Deidara na wszystko reaguje z ciekawością i chęcią poznania, nad czym ubolewa Sasori, bo nim się tak nie interesuje), jedni z przestrachem (Nejiemu aż serce zaczęło bić szybciej, gdy zobaczył, jak blisko stał rudzielec i jak jego dłoń była niebezpiecznie blisko tyłka bruneta. Ten chwast był nieobliczalny!), jedni z zadowoleniem (wreszcie ktoś, kto nie boi się sprzeciwić Painowi, jak na przykład taki Kisame, i ma gdzieś to, czy oberwie, czy nie) a jedni ze złością (no jak tak można krytykować wybrankę Painowego serca?! Ta zniewaga krwi wymaga!). Taki misz-masz.

Sabaku, zadowolony, że przykuł uwagę sportowców i nie dostał jeszcze w pysk, uśmiechnął się głupkowato. Ha, teraz miał szansę! Teraz mógł wbić się do ich paczki i być bliżej Neji’ego! Fortuno, klawa z ciebie sucz.

- Gaara - westchnął Naruto. To czas, kiedy idzie na odsiecz przyjacielowi, czy może jeszcze posiedzieć? E tam. Sabaku poradzi sobie bez jego pomocy. A Uzumaki nie będzie się tam pchał. Jeszcze czego. Tylko jego do szczęścia tam brakowało, bo... o matko najcudowniejsza i najukochańsza!

Blondyn cały się spiął, widząc Itachi’ego idącego w jego kierunku. Co robić? Co robić?

Złapał końce bluzki cały zestresowany. Naprawdę źle reagował na tego faceta.

Och, wszechpotężny Królu niebios, który utworzyłeś morza, góry, pola i ramen, spraw, aby Uchiha tylko na moment podszedł do niego. I nie siadał obok. I nie zaczynał rozmowy. Pokornie prosi cię o to twoja owieczka, choć czarna, ale jakże urocza...

Do diabła.

Usiadł.

Na dodatek nie wyglądało, aby miał zamiar owe siedzenie szybko skończyć.

Naruto złapał powietrze, siedząc sztywno. Łasic jakby nigdy nic był niebezpiecznie blisko niego. Blondyn dyskretnie się odsunął, ale gdy ciemne tęczówki spoczęły na nim, zamarł w połowie ruchu. Itachi, widząc to, nie skomentował.

- Proszę.

Uzumaki spojrzał zdezorientowany na szklankę soku porzeczkowego, którą mu chłopak podawał. Nie wiedział, czy powinien ją brać czy nie. W końcu to Itachi, facet, którego nie sposób rozgryźć. Facet, na którego widok Naruto robi się nerwowy, pobudzony, niespokojny. Nie wiedział dlaczego, ale od jakiegoś czasu po prostu tak na niego reagował.

Wziął szklankę, przystawił do niej dziób i powoli pił, choć szczerze powiedziawszy, mało mu smakowało. Miałby jeszcze wybrzydzać? Ba, miałby odzywać się do Uchihy?! W życiu!

Więc dalej siedział cały zestresowany na kanapie, czując wzrok brata Sasuke na sobie. Mentalnie prosił Gaarę, żeby wrócił do niego, by mogli wreszcie sobie iść.

Rzecz jasna - nic takiego się nie stało. Sabaku dalej machał tyłkiem to w prawo, to w lewo, nachylony nad laptopem, szczęśliwy.

- O rany, o rany! Itachi, słyszałeś?! - krzyknął Kisame, odwracając się do Uchihy podekscytowany. - Hana Inuzuka jest w szpitalu! Miała wypadek. Wariatka pisze o tym na facebooku.

- Chwileczkę, a czy Kiba to nie jej brat przypadkiem? - spytał Deidara zaciekawiony (jakżeby inaczej?), a Naruto aż odstawił od ryjka szklankę i wyprostował się. Toż to była siostra jego kumpla z klasy!

Spojrzał podenerwowany na Sabaku.

Ech, a on miał jak zwykle wszystko w gdzieś. Nie przejął się tym. Ludzie...

- Tak, Kiba to jej brat - odpowiedział Naruto, przez co z powrotem uchihowy wzrok spoczął na nim. Psia mać!

- Brązowe włosy, zgrabny tyłek i fajne nogi? - dopytywał się Kisame.

- Eee, tak. To Hana - odpowiedział zmieszany Uzumaki. Nie patrzył nigdy na siostrę Inzuki tak jak Hoshigaki. Ładna była i już. Jak wiele lasek w szkole. Ale najładniejszą była oczywiście Sakura. Z nią nikt nie miał szans.

- Nie Hana, o Kibie mówiłem- żachnął Kisame, odwracając się z powrotem w stronę monitora.

Biedny blondas, który właśnie miał zamiar przełknąć ten ohydny, kwaśny sok, słysząc słowa Tuńczyka, wypluł zawartość ust na swoją koszulkę (o nie! Matka go zabije!) i spodnie.

Kaszlał, uderzając swoją klatkę piersiową. Aż czuł łzy w oczach.

- Stary, wszystko w porządku? - spytał Sabaku, podchodząc do niego.

- Zajmę się nim - rzekł Itachi, łapiąc chłopaka za rękę. Pociągnął go za sobą. Bóg jeden wie gdzie.

Naruto nie mówił nawet zaoponować (chociaż i tak jakby mógł, nic by nie powiedział. Sprzeciwiać się Itachi’emu? Czyste szaleństwo).

Okazało się, że zaprowadził go do łazienki.

Uchihowa łazienka, podobnie jak reszta pokoi w posiadłości, była wielka i przyozdobiona biało-czerwonymi wachlarzami. Kiedyś Sasuke mu wspominał, że jego ojciec ma chyba fetysz na punkcie wachlarzy (jeżeli dobrze zrozumiał to, co kumpel biadolił. Rzadko słucha Sasuke, gdyż najczęściej dostaje od niego opieprz).

- Zdejmij koszulę - rozkazał Uchiha.

- Co?

- Trzeba ją jak najszybciej wyprać, żeby plamy nie zostały - wyjaśnił Itachi.

Uzumaki to łapał, to puszczał koszulkę, nie wiedząc co robić. Na dodatek Uchiha stanął tak blisko niego, że blondyn nie miał drogi ucieczki (za sobą miał komodę).

- Ale mi się te plamy podobają! Serio! No patrz jakie fajne wzroki, teges śmeges - spojrzał na ciemne kleksy. - Ten mi przypomina moja wychowawczynię. Też ma taki długi nos jak u jakiegoś ptaszyska. O, i nawet wystającą brodę. Albo ta mi przypomina - skinął na kolejną plamę - lody. Mmm, lody. Zjadłoby się, nie? - Uśmiechnął się pod nosem. Z Naruto był straszny smakosz wszelakich lodów. Nieważne czy to zima, czy lato. Zawsze ma na nie chęć. - Czekoladowe z polewą toffi.

- Jutro zabiorę cię na lody.

Podniósł czerep, zaskoczony. Co ten Łasic powiedział?

- Że co?

- Zabiorę cię na lody. Jutro. Po twoich zajęciach - powtórzył. Ciekawe, ile jeszcze będzie mieć cierpliwości do tego blond gnojka.

Serce na moment przestało mu bić, aby zaraz szaleć żwawo w rytmie kankana. O matko kochana!

To otwierał usta, to zamykał. Jak to tak? Chłopak zabiera drugiego chłopaka na lody? A czy to przypadkiem nie randka?

- Ale ja jestem jutro zajęty - powiedział jakoś słabo.

- Naprawdę? Z tego, co Sasuke mi mówił, jutro w ramach sprzątania świata chodzicie po boisku i zbieracie śmieci. A po zajęciach byłeś z nim umówiony. Chciałeś od niego kserować notatki.

A to skurczybyk. Skąd on to wiedział?

- Pytałeś się o cokolwiek Sasuke? Z tego co mi Drań mówił, nie za bardzo interesujesz się tym, co robi i co się z nim dzieje.

- Wiem, wiem. Będę miał przez to koszmary - westchnął Uchiha, a dla Naruto na moment zabrakło śliny. Też byście tak mieli, gdyby facet pokroju Itachi’ego stał tak blisko was, że czulibyście ciepło jego ciała. Na dodatek ten przeklęty Łasic oparł się rękoma po obu stronach chłopaka, już w ogóle nie dając mu możliwości ucieczki. A to cwana bestia. - Poza tym jesteś mi coś winien za naśmiecenie w moim samochodzie. Po raz pierwszy i ostatni dałem Sasuke się nim przejechać.

- A skąd wiesz, że to ja nabrudziłem? - spytał chłopak, choć i tak wiedział, że nie uda mu się przekonać bruneta do innego powodu. Na przykład, że to kosmici przyszli i nabrudzili mu w aucie.

Ajjj, Drań mówił, że posprzątał, a Itachi niczego nie zauważył!

- Bo jesteś nadzwyczajny, Naruto. I gdziekolwiek nie pójdziesz, ta nadzwyczajność idzie za tobą.

- Eee. - Nie zrozumiał o co mu chodzi. - No dobra, jestem nadzwyczajny. - Uśmiechnął się delikatnie. - Ale tak już poważnie, skąd wiesz, że to ja?

- Sasuke nie lubi ramen - wyjaśnił.

Och. Fakt, Drań wręcz nie znosi żarcia tego typu.

Spuścił blond łebek, z powrotem miętosząc skrawek białej koszuli. Było mu wstyd. I co miał teraz zrobić, powiedzieć?

- Naruto.

O matko kochana, ale dreszcz przebiegł mu przez ciało! Aż zadrżał przez moment.

Zacisnął usta i podniósł głowę, patrząc swoimi wielkimi, niebieskimi oczami na Itachi’ego. Ten już przybliżył się do chłopaka tak, że stykali się ciałami.

Nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Pustka w głowie. Serce waliło mu boleśnie w klatce, a dłonie miał wilgotne od potu.

Niespodziewanie poczuł dłonie bruneta na swoich biodrach. Przebiegł go taki dreszcz, że o mały włos, a by nie stracił równowagi.

Zrobił krok do tyłu, aby być jeszcze dalej od uchihowych rąk. Brzegi komody wbijały się boleśnie w plecy.

Odchylił głowę w bok, zarumieniony. Nie chciał patrzeć na Łasica. Lecz Itachi, ku jego wielkiemu niezadowoleniu (taa, jasne), przybliżył twarz do szyi blondyna i ogrzewał ją swoim gorącym oddechem. Dlaczego on mu na to pozwalał? Dlaczego go nie odepchnie?

I wiecie, wszystko byłoby w sumie fajne, super, ekstra... Gdyby nie to, że w spodniach blondasa zaczęły dziać się cyrki. A mianowicie - coś zaczęło rosnąć.

Czując to, Uzumaki aż kwiknął, podskoczył i odepchnął od siebie chłopaka.

Co za wstyd! Co za wstyd! Podniecił się bliskością kogoś tej samej płci!

- Ja... Em... - Nie miał pojęcia co powiedzieć. On wiedział i Itachi wiedział, że coś mu w spodniach ewoluowało i chciało się wydostać. Stali więc tak. Uzumaki patrzył się na terakotę na podłodze, a Itachi na niego.

- Naruto... - Blondyn aż zadrżał (ostatnio często mu się to przydarza), słysząc ten niski, seksowny głos. Zaraz, zaraz. Jaki? Seksowny? Chłopie! Na mózg ci już padło! Heloł! Uspokój się, dziadzie mały. No już. Wdech, wydech. I jeszcze raz. Fifek, jak nazywasz to coś, co masz pod bielizną, zaraz zmaleje i znów będziesz mógł spojrzeć na tego seksownego... jaki seksowny?! Już za dużo stron dla dorosłych się naoglądałeś, że tylko o spółkowaniu myśli?

- Naruto, gdzie jesteś? Hej! - Usłyszeli z korytarza krzyk Sabaku.

Uzumaki jakby obudził się z amoku. Jednym susem był już przy drzwiach, już je otwierał, gdy odezwał się Itachi.

- Jutro będę na ciebie czekał pod szkołą. Po twoich zajęciach.

Blondas kiwnął tylko głową i wybiegł z łazienki jakby się paliło.

Itachi za to wziął głęboki wdech i (uwaga, uwaga...) uśmiechnął się (szok!).

- Itachi? A ty co tu robisz? - Pojawił się i Kisame. - Na dodatek sam.

- Stało się coś? - spytał, nie mając zamiaru odpowiadać na pytanie przyjaciela.

- Smarkacze już sobie poszły – odpowiedział. - Ach, nawet sobie nie wyobrażasz, jak nie znoszę tej rudej łajzy, Sabaku - skrzywił się.

- A ja go polubiłem - odparł brunet.

- Tak? Toż nawet nie rozmawiałeś z nim. Może tylko półsłówkami.

- Może i z nim nie rozmawiałem, ale wystarczy mi fakt, że ty go nie lubisz. Po co w takim wypadku mam z nim o czymkolwiek dyskutować? - spytał, mijając Kisame. Tuńczy za to zaczął się zastanawiać, co sprawiło, że Uchiha był w tak dobrym humorze. Niepokojące wręcz. 

1 komentarz:

  1. Witam,
    wspaniały rozdział, wcale się nie dziwię, że polubił Sabaku bo dzięki niemu i jego obsesji na punkcie Nejego mógł z Naruto pogadać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń