-
Och! – jęknęła Malina, gdy Michał ścisnął mocno jeden z jej pośladków.
Dziewczyna na oślep pocałowała chłopaka w usta zaskakując go tym samym swoją
pewnością. Malina była z tych kochanek, które więcej brały niż dawały.
Przeważnie leżała jak kłoda na materacu (bo na świntuszenie w aucie czy kinie
się nie zgadzała) i pozwalała Michałowi dotykać przeważnie wszędzie. Zależało
to od jej humoru.
Michał
zatem z entuzjazmem przyjął pieszczoty dziewczyny wędrując rękoma wyżej i
skradając się pod materiał swetra. O tak, teraz czas na najlepsze.
-
Och! – Malina znów głośno jęknęła wyginając się w łuk, gdy jej mężczyzna złapał
za jej dwie malutkie piersi, które przyjemnie mieściły się w dłoniach. Michał z
zadowoleniem poczuł, jak dwie brodawki zaczynają pęcznieć robiąc się wrażliwe i
mija dosłownie chwila, gdy Jaczewski zasysa się na jednej z nich językiem
badając ich strukturę.
Jego
penis był w zwodzie poruszając się co rusz, gdy Malina wbijała mu paznokcie w
ramiona coraz głośniej wydając podniecające dźwięki. O tak. Michale, jesteś
królem seksu, skoro potrafisz doprowadzić królową zimy do takiego stanu. Nie ma
tobie równych!
Wolną
ręką rozpiął guziki dziewczyny jeansów od razu sięgając między jej nogi. Poczuł
na palcach wilgoć. Jeszcze trochę, jeszcze chwileczkę, a zarzuci wysoko Maliny
nogi na ramiona i nie czekając na nic wejdzie w nią jednym pchnięciem i zobaczy raj. Ale
to za moment. Na razie niech jeszcze się nacieszy tym, że dziewczyna tak
ochoczo reagowała na jego pieszczoty i sama się ich dopraszała.
Michał
wgryzł się w szyję kochanki zostawiając zapewne ślad po swoich zębach i mruknął gardłowo, gdy ta po raz pierwszy od
bardzo dawna sama z siebie, bez nalegań ścisnęła do jego twardego krocza. O
cholera, nie może dłużej czekać! Musi jak najszybciej wgłębić się w to seksowne
ciało, bo zaraz wybuchnie! No już! Powinien się śpieszyć, bo wkrótce mogą wrócić
jej rodzice, telefon zadzwoni czy, co gorsze, wszystko okaże się tylko snem i…!
-
Kurwa.
Michał
skrzywił się jakby zjadł co najmniej cytrynę i zasłonił twarz ręką, aby
uchronić się od promieni słońca.
Cały
drżał z podniecenia. Sen okazał się tak realny, idealny, że wręcz niemożliwy.
Ha, tylko jego chory umysł mógł mu zrobić psikusa i podrzucić do snu uległą
Malinę. Malinę, która nie jojczy, nie obraża się, nie wymaga od niego rzeczy na
które zupełnie nie ma ochoty.
Gdy
powoli zaczął przyzwyczajać się do tego, że zapewne był już środek dnia,
otworzył powoli powieki rozglądając się wokół. Okej, nie był u siebie. I z tego
co zauważył, to u Maliny również nie. Więc gdzie go nogi zaprowadziły? Do
mieszkania Wiolki? Coś mówiła, że remont szykuje, ale od planowania do
realizacji jest długa droga! Tym bardziej, że jest to baba. Tak więc skoro to
nie Wiolki mieszkanie, nie któregoś z jego kumpli (było za czysto), to…
-
Kurwa – Michał przeklął po raz drugi od obudzenia uświadamiając sobie, że był w
mieszkaniu Mishy. Rewelacja. Ten cholerny smarkacz był ostatnią osobą jaką miał
ochotę widzieć, gdy był w tak beznadziejnym stanie. A to wszystko wina Wiolki!
To ta flądra ciągnęła go tu obiecując ekstra balangę i zacne trunki, a okazało
się, że były osoby, które Michał słabo znał, a alkohol to alkohol. Dobrze, że w
ogóle jakiś był.
Gdy
zawartość żołądka coraz słabiej domagała się powrotu na światło dzienne,
Jaczewski zajął się problemem, który boleśnie dawał o sobie znać.
-
I co ja mam teraz z tobą, bracie, zrobić? – westchnął ściskając przez materiał
spodni penisa, który ochoczo zareagował na ten dotyk.
Nie
będzie się przecież masturbował w nieswoim mieszkaniu, nieswoim łóżku i tym
bardziej w miejscu, gdzie gdzieś się kręcił ten palant.
Odwrócił
się zatem na brzuch nic nie robiąc z naglącym problemem i w spokoju czekał, aż
wszelakie rewelacje w jego ciele się skończą. Na jego nieszczęście tak szybko
to nie nastąpiło.
A
niech to! Jest wyposzczony niczym mnich! Wieki nie zaliczył żadnej panny więc
nie dziwota, że miał mokre sny! W końcu jest zdrowym, młodym mężczyzną, który ma
swoje potrzeby, a obecnie owe potrzeby są bagatelizowane. Jak słodko.
Gdy
wreszcie uporał się z problemem, wstał powoli z łóżka, które było notabene
piekielnie wygodne (nie to co jego skrzypiące z wystającymi sprężynami) i z
chęcią by je pożyczył. Na jakiś czas oczywiście. Najlepiej na zawsze.
Mishę,
ku jego wielkiemu niezadowoleniu, znalazł w czystym salonie (żadnego śladu po
wczorajszej hulance), gdzie blond włosa kanalia siedziała na kanapie a na
nogach trzymała laptop i coś zawzięcie pisała. Na początku nie dostrzegł
obecności Michała, ale wystarczyło jego chrząknięcie, aby gospodarz zwrócił na
niego uwagę.
-
Kawy? Herbaty? – zaproponował.
-
Piwo? – spytał Jaczewski.
-
Klin klinem widzę – odparł Misha odkładając laptop na stolik i podszedł do
lodówki.
Po
chwili czujący się jak ostatni szmelc, Michał z błogością wypił połowę butelki
warki. O tak. Tego było mu trzeba.
W
tym czasie Misha zaparzył sobie kawę i obserwował uważnie gościa. Wyglądało
jakby chciał coś powiedzieć, ale Michała mało to obchodziło.
-
Jesteśmy sami czy jeszcze komuś zagwarantowałeś przekimanie? – spytał zanim nie
odstawił na ladę pustą butelkę.
-
Sami – odpowiedział blondyn. – Pamiętasz tak w ogóle coś z wczoraj? – spytał chowając po chwili twarz za białym kubkiem. Dalej uważnie śledził mimikę twarzy
Jaczewskiego.
Michał
niby od niechcenia, ale jak najbardziej umyślnie, przetarł się po twarzy w
poszukiwaniu jakiegoś syfu, ale na nic nie trafił. Więc po jakiego czorta ta
łajza tak się gapi?
-
Cholera, nie mów, że znów coś wypaplałem!
To
nie były żarty! Huk z tym, że jego ględzenie mógł usłyszeć Misha, ale gorzej,
jeżeli ktoś z pracy był obok! Przecież to murowana katastrofa! Będzie musiał od
razu zmieniać robotę, nazwisko, mieszkanie, bo ludzie nie dadzą mu żyć! Cóż, miał
w planach wyjazd na Malediwy, ale jak będzie stary i żadna dziewka nie poleci
na jego rentę! Teraz to zdecydowanie jest za wcześnie. Polska, mimo tego, że
swoje wady ma, jest miejscem, którego nie ma zamiaru opuszczać. Już nie
wspominając o Warszawie!
-
Nie tym razem – odpowiedział Misha uśmiechając się lekko. – Pokłóciłeś się z
Wiolą a potem z Maliną. Co więcej, zasnąłeś na balkonie a ja wraz z Bartkiem
przenieśliśmy cię do mojego pokoju.
O
cholera. Nie pamiętał tego. No, starcie z Wiolką jeszcze jako tako mu świtało,
ale Malina i jego przyśnięcie na balkonie to w ogóle!
-
Tylko tyle? Nie brzmi to jeszcze tak tragicznie – wzruszył ramionami.
Misha
spojrzeniem zawędrował na zawartość kubka przez co trzymał Jaczewskiego w
niepewności. Gadaj człowieku!
-
Tyle.
-
I gitara. Z Wiolką dogadam się w poniedziałek. To wredne babsko niech poboczy
się trochę. Dobrze jej to zrobi. A Malina… Co takiego robiła tu wczoraj? Nie
miała przypadkiem być z koleżanką i jej głupim chłopakiem? – zastanawiał się na
głos.
Wyciągnął
telefon i zauważył, że miał parę nieodebranych połączeń od swojej kobiety.
Wybrał numer, ale ta nie odebrała.
-
Mówiła coś o tym, że wolałeś pić niż pójść z nią i jej znajomymi gdzieś tam –
wyjaśnił Misha.
Jaczewski
westchnął uświadamiając sobie, że znów czeka go wyprawa do centrum handlowego w
poszukiwaniu prezentu przeprosinowego dla jego dziewczyny. A specjalnie
odłożył zaskórniaki na Playstation, które miał odkupić od znajomego! No ludzie
co za niefart!
-
Śmierdzisz jak stara gorzelnia – odezwał się Misha przerywając Michałowi
dumanie. – Idź się umyj, człowieku.
-
Dzięki, ale u siebie w mieszkaniu też mam wodę. Będę spadać – odpowiedział
student pragnąc być już jak najdalej stąd. Dlaczego był jeszcze w tym mieszkaniu?!
Nie powinien się stąd jak najszybciej ewakuować zanim nie odezwą się w nim te
same instynkty, które każą mu w GTA zabić paru niewinnych przechodniów?
-
Jak uważasz – odparł blondyn. – Ale nie zdziwię się jak babcie z autobusu będą
krzywo na ciebie patrzeć i szeptać między sobą, że przyszłość narodu się coraz
bardziej się stacza zamiast samodoskonalić.
-
Ta, one mają najwięcej do powiedzenia na każdy temat – westchnął Jaczewski
oczami wyobraźni widząc jak jeden moher z drugim posyła mu wzrok bazyliszka
wymieniając się jadem między sobą.
-
Łazienka jest tam. Dobrze się wyszoruj. Odór wychodzi z ciebie już nawet porami
– Misha wskazał ręką drzwi znajdujące się na końcu korytarza uśmiechając się
nieznacznie. Tą
mendę bawił stan Jaczewskiego! Bawił się w najlepsze widząc w jak ten był w
opłakanym stanie!
Spokojnie
Michaś, spokojnie. Wdech i wydech. Jeszcze raz. Uspokój się. Już? Pięknie.
Zaraz zużyjesz tyle wody, ile nie widziały jeszcze fontanny w warszawskich
łazienkach. Naciągniesz tym samym Mishę na nie mały rachunek i choć tak
odpłacisz się pięknym za nadobne. Michale, ale z ciebie kawał drania! Doktor
Zło mógłby się od ciebie uczyć!
-
Ręczniki znajdziesz w szafce pod lustrem – dodał gospodarz.
Łazienka,
podobnie jak kuchnia, była mała i trochę zagracona. Minęła chwila zanim Michał
znalazł szafkę o której mówił Misha. Było tu zupełnie inaczej niż u niego;
kosmetyki nie stały w równym szeregu (zaznaczając, że Jaczewski nie ma ich aż
tyle. Wystarczy mu antyperspirant i płyn po goleniu. Po cholerę facetowi jakieś
pedalskie balsamy, maski, odżywki i cholera wie co jeszcze?), ręczniki nie były złożone w kostkę a niedbale położone na parapecie, a na podłodze można zauważyć
od groma rybików czy kłaków. Jedyne co było takie same u obydwu to to, że deska
klozetowa była podniesiona. No, chociaż to świadczy o tym, że mieszka tu
mężczyzna a nie gąska.
Michał
szybko rozebrał się do naga i nie regulując wcześniej wody, wszedł do kabiny
prysznicowej z zadowoleniem czując, jak coraz cieplejsze krople spływają po
jego ciele.
-
Leż, zdradliwa bestio – mruknął czując (i widząc), że zaczyna być podniecony. A
niech to. Że też jego wygłodzone ciało domaga się spełnienia! Nie w takim
miejscu, na Boga!
No
cóż, drugi raz dziś nie może sobie tego odmówić. Tym bardziej, że wszystko
zagłuszy strumień wody.
Ruchy
ręki były szybkie. Nie było czasu na cackanie się. Liczyło się spełnienie i
dojście do porządku.
Wiedząc
co najbardziej lubi i jak szybko finiszować, Jaczewski zagryzł boleśnie zęby na
pięści nie chcąc wydać żadnego zawstydzającego dźwięku. O tak, tego było mu
trzeba. Choć nie można tego porównać z ręką, ustami czy inną częścią ciała
partnerki, to gdy nie ma się tego co chce, cieszy z tego co ma.
*
* *
-
Ty masz dzisiaj zamiar wstać czy też planujesz przeleżeć ten dzień? – spytał
Piotrek zaglądając do Michała pokoju.
Jaczewski
wzruszył ramionami nie ruszając się nawet o milimetr. Odkąd wrócił od Mishy nie
wystawił nosa poza pokój. Nie miał najmniejszej ochoty z nikim wchodzić w
komitywę. Chciał mieć święty spokój. Ale widać, że nawet to nie jest mu dane.
Piotrek czy Grzesiek co rusz zaglądali do niego jakby bojąc się, że będąc sam
może coś sobie zrobić. Co za głupota!
Na
szczęście nikt oprócz tych dwóch nie mącili mu spokoju i żadne smsy czy
telefony nie rozładowywały jego baterii w komórce. Alleluja! Chociaż reszta świata wie,
że w niedzielę nie powinno się zawracać dupy Michałowi Waldemarowi Jaczewskiemu!
-
Przybyły wsparcie.
Michał
nawet się nie odwrócił, gdy drzwi za Piotrkiem się zamknęły. Schował za to
twarz w poduszce z postanowieniem, że czas na popołudniową drzemkę. Poranną ma
już za sobą, a jeszcze planował wieczorną. Żyć nie umierać!
-
Przyszłam po moje przeprosiny.
Mężczyzna
aż podskoczył odwracając się raptownie słysząc głos osoby, której za żadne
skarby się u siebie nie spodziewał.
Wiolka
stała nad nim z założonymi rękoma i zaciętą miną.
-
Wydaje mi się, że to ja powinienem się pofatygować w takiej sytuacji do
ciebie – zauważył Michał siadając.
Kobieta
obdarzyła go krytycznym spojrzeniem i skrzywiła się. Zapewne czuła nieprzyjemny
odór jaki panował w pomieszczeniu. Cóż, może i Michał wykąpał się u Mishy i
przy okazji użył wszystkich kosmetyków jakie tam się znajdowały, ale i tak
dalej śmierdział. A, że nie chciało się mu otworzyć okna w pokoju a
współlokatorzy również nie kwapili się tego zrobić, leżał w smrodzie.
-
Wiem, ale jesteś za leniwa, Alicjo, i wątpię abyś się po drodze nie zgubiła.
Poza tym szybciej się udusisz tym czadem niż do mnie przyjdziesz – odparła Wiolka
i otworzyła na oścież okno. Wciągnęła z ulgą głęboko powietrze, gdyż parę
chwil dłużej i sama by padła.
Dlatego
woli kobiety! One chociaż nigdy nie doprowadzają siebie i swoje otoczenie do
tak żałosnego stanu.
-
I? Nie masz mi nic do powiedzenia? – spytała. Zrzuciła na podłogę stos ubrań
leżących na krześle i usiadła zakładając nogę na nogę.
-
Mam cię przepraszać za to jaka jesteś? Że uwielbiasz mącić i wpychać nos w
nieswoje sprawy? – spytał Jaczewski starając się nie uśmiechnąć. Cholera,
Wiolka znała go na wylot. Doskonale wiedziała, że Michałowa duma nie pozwoli mu
na wyciągnięcie jako pierwszy ręki w tej idiotycznej kłótni.
-
Tak.
-
Babo, nie zabijaj mnie.
*
* *
-
Pochodzisz z Rosji? – spytała Anka świdrując Mishę spojrzeniem.
-
Mam korzenie rosyjskie. Mój ojciec jest pół Rosjaninem, pół Polakiem a moja
matka całkowicie Polką. Imię odziedziczyłem po dziadku, którego – uprzedzając
twoje pytanie – nigdy nie poznałem. W Rosji również nigdy nie byłem –
odpowiedział Misha nie przestając uśmiechać się do kobiet, które zgarnęły go,
gdy zostawiał swój artykuł na biurku Wioli.
Michał
prychnął nie mogąc się powstrzymać. Kogo obchodziło czy ta łajza ma kacapskie
korzenie? W ogóle po jaką cholerę wiedzieć cokolwiek o tym człowieku? Przybył,
namieszał u co poniektórych w życiu i zaraz wyjedzie. Krzyżyk na drogę. Ha,
jeszcze Jaczewski pomacha białą chustką krzycząc Auf Wiedersehn!
-
Dziewczyny, nie macie nic lepszego do roboty niż zadawać temu biedakowi pytania
z każdego aspektu jego życia? – spytała Wiolka stając za Mishą i kładąc mu na
ramionach dłonie. – Jeszcze go wystraszycie i będzie heca.
-
Nie ma sprawy, Wiola – powiedział szybko Misha a uśmiech nie schodził z jego
ust.
-
Pewnie. W końcu uwielbiasz być w centrum zainteresowania – burknął Michał ze
swojego kąta, gdzie siedząc na cholernie niewygodnym stołku ulokował swoje
szanowne cztery litery.
Gryzł
paznokcie ze złości widząc, jak ta menda się panoszy. Nie dość, że jest już
wszędzie, to każdy (nieważne czy facet czy baba) chucha i dmucha na niego jakby
był co najmniej skarbem narodowym. Ludzie, przejrzyjcie na oczy! To wnerwiający
dzieciak, który owinął sobie was wokół najmniejszego paluszka i robicie
wszystko to, co on chce! Obudźcie się!
Co
więcej, to Misha siedzi na wygodnym krześle przed biurkiem Wiolki, podczas gdy
on męczy się na stołku, który mógłby śmiało konkurować z krzesłem
inkwizytorskim. A usiadł tu temu, bo Wiolka miała interesanta, który zmył się
zaraz przed tym jak przyszedł Misha wymachując kartkami i ogłaszając, że oto
najlepszy artykuł jaki zostanie opublikowany w gazecie i niech drżą narody, bo
on od teraz będzie się tym chłeptać.
No,
uściślając, to ani nie wymachiwał papierami, ani nie mówił, że on jest cacy a
reszta nie, ale zajął krzesło na którym chciał usiąść Michał i zagrał w „Jeden
z dziesięciu” z kobietami, które po jakąś cholerę zadawały mu pytania z jego
życia.
-
Czujesz się przez to ominięty, Michaś? Nie możesz się pogodzić, że to teraz ja
jestem w centrum uwagi, podczas gdy ty jesteś niezauważalny.
A
nie mówił? Idiota.
Michał
już miał mu dosadnie odpowiedzieć co myśli o gnojkach jego pokroju, gdy Misha
znów się odezwał, a to, co wyszło z jego ust sprawiło, że poczuł na plecach
zimny pot.
-
Tylko błagam, nie miej znowu depresji! To, że nic jeszcze nic nie osiągnąłeś
ani nikogo nie uratowałeś nie znaczy, że jesteś już na spalonej pozycji.
Wiesz co, Piotrek,
chyba mam chandrę. Ani nic nie osiągnąłem w życiu, ani nie uratowałem nikomu
życia, czy nie przeprowadziłem staruszki przez ulicę, bądź nie przygarnąłem
bezdomnego psa.
Jaczewski
to otwierał to zamykał usta przez moment nie wiedząc co powiedzieć. Znów ta
szuja go zagięła! I na dodatek grała nieczysto!
-
Skoro cię Misha interesuje tak mój dobry humor to wiedz, że nie jest on
niestety wprost proporcjonalny do twojej obecności. Najlepiej więc abyś się
stąd jak najszybciej zmył. Teraz. Natychmiast. Już.
-
Ej, ej, ej, chłopaki! Czyżby ostatnia popijawa przypadkiem was do siebie nie
zbliżyła? – Wiolka, jak na kobietę przystało, musiała się wtrącić w ich
rozmowę. Od samego początku widziała, że między tą dwójką nie było chemii i kompletnie
nie wiedziała co zrobić, aby temu zaradzić. A znikąd pomocy!
-
Nie wiem jakiej magii musiałabyś użyć abym z tym o – Jaczewski wskazał na Mishę
palcem. – nie żył jak pies z kotem. Na niego nie działa ani Avada Kedavra, ani
inne Cruciatusy – cholerusy!
Misha
zaśmiał się głośno. Boże, jakże ten Michał go rozbrajał!
-
Może dlatego, że nie jesteś cholernym Harrym Potterem a my nie jesteśmy w Hogwarcie?
– spojrzał na niego kpiąco.
-
No to Fus ro dah! – krzyknął Jaczewski wstając. – Widzisz? Też nic.
Misha
nie przestając się śmiać również wstał i podszedł do zaskoczonego Michała, a
to, co zrobił sprawiło, że wszyscy w pomieszczeniu wstrzymali oddech.
Ty mnie wprowadzasz w błąd... Bo na początku już byłam prawie pewna, że z Maliny zrobi się Micha, a teraz co? Co on mu zrobił? Ja też wsytzymuję oddech! Zaraz się udusze z tej niewiedzy!
OdpowiedzUsuńMariah
Łał, czyżby Misha pocałował Michała.... Błagam niech akcja rozkręca się szybciej, Niech odcinki dodają się co drugi dzień, niech aurorowi opowiadania wena nie odpuszcza... bo to co piszesz jest cudowne.
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że pojawił się kolejny rozdział ^^ Nie wiem czemu Michał darzy Mishe taką niechęcią. Chłopak jest przedsłodki. ;) Ale co do rozdziału to jestem bardzo ciekawe jego końcówki, no a dokładnie ciągu dalszego końcówki. Boję się tylko, że jeżeli Misha pocałował Michała to ten mu przywali.. Oby nie!
OdpowiedzUsuńCzekam więc niecierpliwie, z iskierką nadziei na to, że rozdział pojawi się odrobinę szybciej niż ten. ;*
To właściwie dopiero czwarty rozdział i akcja się dopiero zaczyna rozkręcać, ale zgadzam się z wcześniej komentującymi- co tak wolno? Piszesz tak, że zostaje niedosyt, chciałoby się już, zaraz następny rozdział.
OdpowiedzUsuńNo właśnie kiedy on będzie!?
;-)
Czytając poprzednie opowiadania doszłam do wniosku, że akcja tam na łeb na szyję; bohaterzy dopiero co się poznali a już coś między nimi było. Po czasie widzę (uzbrojona w doświadczenie ;) ), że szybka akcja niekoniecznie jest dobra. Poprzednia wersja składała się z 10 rozdziałów. Tu zapewne będzie 2x więcej. A kiedy można się spodziewać kolejnej części? Pewnie niedługo :) Sama nie wiem, zależy kiedy wen mnie natchnie, ale postaram się, aby w tym miesiącu - tak jak w poprzednich - pojawiły się tu dwa rozdziały.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział.... jaki realny miał sen Michał...., niech no wreszcie Malwina da spokój Michałowi.... no i jeszcze zakończenie rozdziału... czyżby Misha pocałował Michała?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kochana autorko, daj wiernym czytelnikom "karmy duchowej" w postaci cudownego rozdziału opowiadania "Tylko MóJ" - please......
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie, niestety są zerowe szanse, aby w tym miesiącu pojawiło się cokolwiek. A jest to spowodowane tym, że wena nie dopisuje oraz mam na głowie projekt, który muszę do końca miesiąca skończyć. Ponadto najprawdopodobniej najpierw pojawi się "Miłość za rogiem" a później "Tylko mój".
UsuńKochana autorko, szkoda... napawasz me serce smutkiem... Pracuj chociaż owocnie nad swoim projektem - powodzenia.
UsuńWitaj, a jak zapowiada się listopad? Dodasz coś w tym miesiącu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Jasne :D Jestem w trakcie pisania Miłości za rogiem, a Tylko mój mam już zaczęte, także to tylko kwestia dni :)
UsuńCieszę się i dziękuje bardzo za odpowiedź. ;-)
UsuńNo i niecierpliwie czekam ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam, a rozdziału jak nie było tak nie ma :c
OdpowiedzUsuńKiedy masz zamiar go wstawić?
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, co zrobił Misha, pocałował Michalka... Malwinka niech spada na drzewo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia