sobota, 14 września 2013

19. Miłość za rogiem

- O masz, moja głowa! – jęknąłem wybudzając się powoli ze snu. Jednak wczorajszy spacer z psem podczas deszczu nie był za dobrym pomysłem.

Pociągnąłem mocno nosem sfrustrowany słysząc, że osoba, która obecnie grzała mi plecy, cicho się zaśmiała.

- I co tak się cieszysz, draniu cholerny? – warknąłem nie mogąc zrozumieć zadowolenia Oskara. W końcu moje przeziębienie nie jest powodem do radości!

Z zadowoleniem poczułem jak ręka Oskara, którą swobodnie przerzucił przez moje ciało, chwyciła i przycisnęła mnie do mojego prywatnego grzejnika. O matko, ależ się zabujałem. Nawet taki głupi gest sprawia, że serce łomocze mi niczym opętane a z ust nie może zejść uśmiech. Co ten facet najlepszego ze mną zrobił? Acha, już pamiętam. A raczej czuję, psia mać.

- Która godzina? – spytałem nie mając nawet zamiaru otworzyć oczu. Chciałem jeszcze pozostać w tej bajce odrobinę dłużej.

- Twoi rodzice chwilę temu wyszli z domu, więc pewnie przed ósmą – odpowiedział mężczyzna dmuchając mi w szyję. Skrzywiłem się czując nieprzyjemny zapach z jego ust. Odsunąłem się zatem od niego chcąc uciec od niemiłej woni, ale ten uparciuch zawsze robił mi na przekór.

Westchnąłem nie chcąc z nim już dłużej walczyć. Jakoś przecierpię.

- Na którą masz do szkoły? – spytał Oskar.

Uśmiechnąłem się czując jak jego ręka, która obecnie spoczywała na moim brzuchu, teraz ześlizgnęła się niżej. O tak…

- Na już. Spóźnię się przez ciebie, dupku – odparłem powoli jakby od niechcenia rozkładając nogi a przez to pozwalając mu tym samym na możliwą powtórkę z tego, co wydarzyło się parę godzin temu. Uch, do tej pory czuję tego konsekwencje.

- A od kiedy z ciebie jest taki pilny uczeń? – parsknął Oskar przysuwając swoje biodra do moich, przez co mogłem poczuć, że i on gdzieniegdzie był rozbudzony.

- Mógłbyś dawać mi chociaż dobry przykład – westchnąłem czując, że robię się podniecony. Znowu. Przy tym facecie to nie trudne.

- Jesteś zepsuty do szpiku kości. Już nic cię nie uratuje.

Oskar widząc moją uległość bez krępacji zaczął poruszać szybko ręką na członku zasysając się po chwili na mej szyi. Złapałem go za kark nastawiając się na pieszczoty. Syknąłem, gdy ten bęcwał zabawił się w wampira i wgryzł się mocniej w skórę. Zakaszlałem krzywiąc się zaraz, gdy zapiekło mi gardło. Super, ekstra, wręcz rewelacja!
Przeziębiłem się.

- Będziesz przynosić mi rosołek jak będę leżeć obłożnie chory w łóżku? – spytałem przyciskając swoje pośladki do jego erekcji. To było przyjemne czuć cholernie ciepłego, twardego penisa w tym akurat miejscu. No niech to licho weźmie, spedaliłem się do reszty. Mam jeszcze szansę na zbawienie?

- Nie tylko rosołek. Mam też coś, co wyleczy twoje gardło w trymiga.

Zaraz, zaraz. Czy on nie ma przypadkiem na myśli…?

- Ty niewyżyty troglodyto! – zaśmiałem się. No koniec świata.

- Ja? To ty masz sprośne myśli, gówniarzu – odparł Oskar znów mnie całując. Och, takie poranki to ja rozumiem.

Ręka na moim penisie, która na moment zwolniła, znów zaczęła pracować na najwyższych obrotach.

- Nie krępuj się. Jesteśmy w końcu sami w domu – usłyszałem.

Schowałem twarz w poduszce nie chcąc, aby najcichszy dźwięk wydostał się z moich ust. Byłaby to kompromitacja pełną gębą.

Gdy poruszałem biodrami mogłem bardziej wyczuć, że i Oskara to kręci. Na dodatek co chwilę mogłem usłyszeć jego posapywania.

Gorąco, definitywnie za gorąco.

Mężczyzna pocałunkami zawędrował na mój kark wgryzając się boleśnie w wystającą kość. Mimo bólu wierzgnąłem biodrami. O Matko Najświętsza, zaraz zejdę z tego świata.

Mimo tego, że byłem tam jeszcze wrażliwy, pozwoliłem Oskarowi nakierować penisa na odbyt nie kwapiąc się z przygotowaniem. Taki ze mnie hardcorowy chłopak.

- A gdzie się podziała wczorajsza czułość? Nie łaska najpierw się mną odpowiednio zająć? – warknąłem czując jak twardy członek przekracza powoli pierścienie mięśni. Zabije. Normalnie trzymajcie mnie bo nie ręczę za siebie!

Wierzgnąłem nerwowo biodrami chcąc uniemożliwić mu dalszą penetracje. Bolało, cholera!

- Uła! Teraz rzucasz się niczym jak dzika klacz! – parsknął Oskar. – Trzeba cię ujarzmić!

- Skąd ty bierzesz te teksty – zaśmiałem się, ale dalej nie ustępowałem. I nie dlatego, że chciałem mu zrobić na złość. Po prostu naprawdę mógł najpierw chociażby mnie nawilżyć. Nie jestem pieprzoną babą, że jestem gotowy na wszelakie penetracje dwadzieścia cztery godziny na dobę!

Niestety Oskar był kawałem chłopa i nie trudne mu było przetrzymanie mnie w miejscu, podczas gdy on mógł złapać za nasadę swego penisa i znów zacząć zwiedzanie moich tylnich rejonów. A niech go wszy zagryzą!

Stęknąłem czując jak jestem ponownie rozciągany nie odczuwając na razie z tego żadnej przyjemności. Mój partner, do jasnej boleści, na szczęście nie przestawał zajmować się w międzyczasie moim kolegą, także podniecenie nie zmalało. Skubaniec wiedział co robić.

- No już, ciii, spokojnie.

Leżałem cały napięty jak struna czując, jak milimetr po milimetrze zostaję wypełniony.

- Będę delikatny – dodał Oskar nie poruszając się. Łaskawca.

- No ja myślę – burknąłem starając się równomiernie oddychać. Słabo mi jednak to szło. Moje ciało pamiętało wydarzenia sprzed kilku godzin i nie za dobrze reagowało na intruza.

Oskar puścił mojego penisa (który o dziwo dalej się prężył) i dotknął jąder na początku je delikatnie głaszcząc (co było cholernie przyjemne) aż nagle ścisnął je raptownie na co syknąłem zaskoczony poruszając się nerwowo. I po chwili okazało się, że nie tylko ja się poruszyłem. Mężczyzna atakując mnie od tyłu również się poruszał. Fakt, delikatnie, z wyczuciem, ale jednak.

- A niech to – warknąłem czując, że mimo tarcia zaczynałem mieć z tego jakąś dziwną przyjemność.

Złapałem Oskara za rękę i pociągnąłem ją wyżej, aby powróciła do mojego penisa. Nie oponował. Ba, nawet się nie odezwał, co w jego przypadku było wielkim osiągnięciem.

Pocałunkami znów zasypywał mój kark poruszając się powoli i w równym tempie. Co chwile wydawało mi się, że wychodząc wyciąga też coś na zewnątrz, ale gdy wracał, nie mogłem powstrzymać cichego jęku czy westchnienia, bo było to cholernie dobre.

Zamknąłem oczy pozwalając się porwać powolnemu rytmowi i pocałunkom. Złapałem mężczyznę za udo ściskając je, gdy trafił na ten punkt. Ten jeden pieroński punkt, bez którego nawet bym mu nie pozwolił tam się dotknąć.

Wychodziłem biodrami naprzeciw chcąc, aby ruchy ręki stały się gwałtowniejsze. Oskar zrozumiał. Co więcej, sam zaczął szybciej się poruszać zachęcony.

- Och! – jęknąłem wyłączając się od świata zewnętrznego, a tylko nastawiając się na czucie.

Nie dałem rady dłużej powstrzymać dźwięków wydawanych z mojego gardła, które nie chciały ustać tuląc się policzkiem do poduszki i po chwili doszedłem.

Oskar już się nie hamował. Puścił penisa, złapał me biodra i gwałtownie wchodził nie bacząc na nic.

Oparł się czołem o moje prawe ramie wgryzając się co chwilę w spoconą skórę. Myślałem, że oszaleję.

Sapnąłem czując jak nagle zastyga w miejscu i po chwili opada na mnie.

Serce biło mi jak oszalałe chcąc chyba wydostać się z piersi. To było…

- Ostre – wypowiedziałem na głos swoje myśli. – Żyjesz? – Odwróciłem głowę do tyłu napotykając jego wzrok a po chwili pojawił się lekki, krzywy uśmieszek.

- Piszczysz jak panienka – skwitował niszcząc atmosferę. Ale kimże byłby Oskar, gdyby nie powiedział czegoś głupiego?

- A ty dyszysz jak stara lokomotywa – odparłem od razu odsuwając się biodrami na tyle, aby penis Oskara mógł ze mnie wreszcie wyjść.

Daleko się nie odsunąłem, gdyż zostałem złapany i z powrotem przyciągnięty do spoconego ciała. Nie przeszkadzało mi to, że obydwoje zapewne śmierdzieliśmy i się kleiliśmy. Ot, taka męska dola.

Czułem się naprawdę dobrze będąc objęty przez Oskara, mogąc czuć ciepło jego ciała i oddech, który może miętą nie drażnił nosa, ale tylko w filmach bohaterzy po przebudzeniu nie mają tego typu problemu. Czułem ciepło rozchodzące się w okolicach klatki piersiowej. I wiecie co? Było to cholernie przyjemne uczucie.

- Gdzie masz łazienkę? Chciałbym wylegiwać się z tobą w wyrku dłużej, ale nie tylko ciebie czeka dziś starcie z psorami – spytał Oskar kończąc idyllę. On jest mistrzem rujnowania przyjemnych chwil. Nie ma sobie równych.

- Wychodząc z mojego pokoju skręcasz w prawo i na wprost masz drzwi – odpowiedziałem wyciągając się na materacu. Kaszlnąłem parę razy nie mając sił i ochoty nawet zasłonić ust.

Gdy Oskar otworzył drzwi, do pokoju wpadł Cody od razu biegnąc do mnie i atakując swoim zimnym i mokrym nosem.

- Mnie nosem, mnie? O ty łobuzie – poczochrałem psiaka po głowie czym zostałem nagrodzony szybko ruszającym się ogonem.

Mimo nakazów mamy, Cody wskoczył obok mnie na materac odwracając się od razu tyłem. I tyle, jeżeli chodzi o radość z posiadania psa – Cody pozwolił się łaskawie podrapać, jakbym to ja miał większą frajdę z tego powodu niż on i po chwili ma już na mnie wywalone. Osz ty kundlu parszywy.

Wyciągnąłem się z zadowoleniem czując zapach Oskara na pościeli. Pożarłbym go w całości gdyby mi na to pozwolił.

Sięgnąłem po chusteczki czując, że zawartość nosa chce się jak najszybciej z niego wydostać i powoli wstałem czując w skroniach bolesne pulsowanie. Już słyszę w głowie głos matki, że sam się nabawiłem przeziębienia. Ach te kobiece zrzędzenie. Potrafi umarłego z powrotem posłać do piachu.

Skrzywiłem się słysząc dzwonek telefonu. Pytanie za sto punktów! Czy to mama z pytaniem, jak się czuję? Nie! A może stęskniony brat chcący się dowiedzieć co u mnie i czy w ogóle mi go brakuje? Pff, dobre. Oczywiście był to Adam nie mając nic lepszego do roboty i postanowił do mnie zadzwonić, aby uwaga, uwaga:

- Nie chce mi się iść na biolę.

Aby mi oświadczyć, że jest leniwą masą i nie chce mu się iść do szkoły. Rewelacja. 

Z powrotem opadłem na łóżko przy okazji spychając psa z łóżka i czekałem aż Oskar wróci z łazienki. Czuję niedosyt.

- To nie idź, nikt ci nie karze – odparłem. Chyba nie myślał, że wyperswaduję mu ten pomysł?

Adam na chwilę zamilkł. Cóż, chyba jednak tak myślał.

- A nie chciałbyś może nie pójść ze mną? Wiesz, w grupie raźniej.

Zaśmiałem się i na moment również zaniemówiłem, bo do pokoju wszedł Oskar. I nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia gdyby nie fakt, że był całkowicie nagi.

Z zadowoleniem patrzyłem na każdą krzywiznę w jego ciele, włosy biegnące wzdłuż klatki i zagęszczając się na kroczu (chyba nie musze dodawać, że w tym miejscu mój wzrok spoczął najdłużej?), umięśnionych udach, uśmiechu, który z chęcią zdarłbym z jego ust (a wcześniej wycałował. A tak, taki ze mnie lamus) czy rękach, które oparł na biodrach.

Kiedyś doszły mnie słuchy, że gdy jest się zakochanym, to widzi się drugą połówkę w samych superlatywach. Jeżeli jest to prawda, to biada mi ludzie.

- Ale tak w pierwszym tygodniu już mieć nieobecności? – spytałem, a Oskar prychnął. Odezwał się perfekcyjny student!

- Cóż, takie życie. Czasem sytuacja wymaga robić coś, czego później możemy żałować. To co, Louis, jesteś ze mną czy przeciwko mnie? – spytał Adam.

O masz, on i jego trzymanie stron!

- No wiesz, bo muszę szybko wiedzieć, bo Andrew wspaniałomyślnie zaproponował, że mnie podwiezie. No też coś! Nie mam cholera pięciu lat, że muszą mnie pilnować!

- I? – spytałem.

- I to, że mógłby mnie zostawić u ciebie i byśmy coś wymyślili co robić – czy zostać u ciebie czy pójść gdzieś na miasto.

- Wszystko już sobie przemyślałeś, nie? – prychnąłem widząc, jak Oskar się ubierał.

- No ba! Także nie bądź łajza i nadróbmy zaległości „Top Gear”! No co ty na to? Postaram się skołować coś na ząb.

- Może być.

- To zaraz będę!

I się rozłączył. Rzuciłem telefon obok siebie, wyciągnąłem się z zadowoleniem zauważając, że byłem ciągle obserwowanym (i to nie przez psa!) i powoli usiadłem.

Oskar był już całkowicie ubrany i właśnie sprawdzał w kieszeni spodni czy nic mu podczas wczorajszych ekscesów nie wypadło z kieszeni.

- Rozumiem, że dałeś się namówić na wagarowanie?

- Nie można opuszczać bliskich w potrzebie – odparłem i sięgnąłem po leżące przy nodze łóżka bokserki. Musiałem się jak najszybciej doprowadzić do porządku (o pokoju to już nie wspominając)!

Skrzywiłem się czując skutki porannej tak jak i ubiegło nocnej zabawy. Cholera, i jak się mam niby tego pozbyć? Czekać czy samemu coś zdziałać? Głupio było się jednak pytać.

- W takim razie widzimy się dziś o dwudziestej – oświadczył nagle mężczyzna.

- Hę? – zdziwiłem się. W końcu się nie umawialiśmy.

Oskar podszedł i położył dłonie na mych ramionach. Ścisnął je lekko.

- Wczorajsze spotkanie z Lucasem przełożyliśmy na dzisiaj w końcu.

I cały dobry humor szlag trafi. Dziękuję. Dowidzenia.

- Tak? – Nic sobie takiego nie przypominałem.

Oskar świdrował mnie ciężkim wzrokiem. Kurna, sądziłem, że ten temat jest daleko za nami. Że w najbliższym czasie nie spotkam się z tym dzieciakiem i Oskar sobie po prostu odpuści. Czyżbym znów za wiele sobie życzył?

- Tak, dlatego mam nadzieję, że dzisiaj nie zwiejesz jak ostatni tchórz jak to zrobiłeś wczoraj.

- Ale jaki to przyniosło efekt! – zaśmiałem się nerwowo, bo świadomość spotkanie Lucasa nie napawała mnie pogodą ducha. Ja naprawdę nie chciałem go poznawać. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Czy Oskar nie może tego wreszcie do diabła zrozumieć?

- Ta – brunet uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło. Tak, jak to robi matka nagradzając swoją pociechę. Psia krew, od razu naszły mnie myśli, że ten bałwan traktuje mnie jak swojego bachora. Ale przecież by nie uprawiał seksu z dzieckiem! Louis, co za dzikie myśli mieszają ci w umyśle!

Skierowaliśmy się do wyjścia z domu a mi nie mogła zniknąć nieprzyjemna gula w gardle. Powiedzieć mu czy siedzieć cicho? To w końcu jego potomek, a skoro chcę z nim być, to wypadałoby tą małą cholerę poznać. Ale czy tego chcę? Czy jestem na to gotowy? Czy chcę się dzielić Oskarem? Na Boga, nie!

- A gdybym miał inne plany odnośnie wieczoru? – wypaliłem uważnie śledząc zachowanie mężczyzny.

Ten zerknął na mnie przelotnie i dalej zawiązywał buty. Tyle, że wolniej.

- I nie mógłbyś ich odwołać?

- Nie za bardzo.

Oskar podniósł się. Oho, zaraz mnie zmiażdży, zobaczycie. Nic po mnie nie zostanie.

- A co to takiego?

Nie potrafiłem nic wymyśleć na poczekanie. Jak kłamanie w oczy idzie mi znakomicie, jeżeli chodzi o Hektora czy rodziców, to patrząc wprost w spiętą twarz mężczyzny nie potrafiłem wypowiedzieć nawet słowa. A jak już coś się wydostało z moich ust, to tylko pogorszyło sprawę:

- Eee…

Ze mnie jest mistrz elokwencji jak nic! Drżyjcie narody, oto ja!

Oskar dalej nie spuszczał ze mnie wzroku zaczynając się najwidoczniej denerwować. Cóż, nie on jeden. Ja również nie kipiałem radością.

- Mam takie wrażenie, że ty z całych swoich wątłych sił starasz się uniknąć spotkania z Lucasem.

Ścisnąłem usta w wąską linię nic nie mówiąc, bo po co? Miał rację. Co tu ukrywać.

- I zapominasz najwidoczniej, że wiążąc się ze mną wiążesz się też z moją rodziną.

- Na Boga, nigdzie nie było wcześniej powiedziane, że mam komukolwiek matkować! – przerwałem mu. – Sam potrzebuję opieki, nie jestem w stanie komuś innemu jej dać!

- Ale nikt nie wymaga tego od ciebie! – uniósł się Oskar. – Chcę tylko, abyś go poznał!

- I jaki niby dajesz dzieciakowi wzór? Dwóch pedałów grających tatusiów. – Cóż, trochę wybiegłem planami w przód. W końcu znam się z tym cholerykiem niecałe trzy miesiące, a od niecałych dwóch jesteśmy ze sobą. Kto tu mówi o planowaniu przyszłości?

Oskar musiał najwidoczniej też to zauważyć, bo prychnął i uśmiechnął się naprawdę paskudnie. Tak paskudnie, jak jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem.

- Chyba gówniarzu coś ci się pomieszało. Ja nie chcę, aby Lucas widział w tobie swoją matkę, bo takową już posiada, ani drugiego ojca. Nie wybiegaj tak marzeniami w przód. Mój syn potrzebuje kogoś z kim będzie mógł się bawić, gdy ja czy moi rodzice będą zajęci. Z kim nie będę bał się go zostawić. Takiego dobrego wujka – mówił powoli nie przestając się dalej tak wstrętnie uśmiechać.

Cóż, ta rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych. Zaczynałem powoli widzieć swój związek z Oskarem. O nie, związek to za dużo powiedziane. U nas zadziałała chemia, zwierzęce potrzeby, chęć spróbowania zakazanego owocu. A, że ja się przy okazji zakochałem, to wystąpił nieprzewidziany produkt uboczny.

- Bo dobry wujek będzie pilnować smarkacza, podczas gdy tatuś będzie szukał nowej mamusi dla synka? – prychnąłem, choć prychać nie chciałem. Również nie planowałem, aby mój głos był wypełniony żalem i zawodem. Właśnie do mnie doszło, że Oskar i ja zupełnie inaczej patrzyliśmy na to, co było między nami. On widział skok w bok z młodszym bratem kolegi, wakacyjny romans, a ja coś, co można pielęgnować, o co należy dbać i chronić przed złem tego świata.

Uśmieszek dalej nie znikał z jego ust.

- Chyba nie sądzisz, że dwóch pedałów, jak to sam wcześniej elokwentnie nazwałeś, będzie grać tatusiów? Lucas ma ojca. I ten jeden mu starczy.

- W takim razie wracaj do swego Lucasa i gdzie indziej poszukaj mu niańki, bo ja na tą fuchę się nie piszę – powiedziałem mijając go i raptownie otwierając drzwi. Nie zwróciłem na początku uwagi na Adama, który właśnie otwierał bramkę. Cholera, jeszcze jego mi brakowało!

Oskar nic nie powiedział. Wyszedł pozwalając mi zatrzymać dłużej wzrok na jego plecach dopóki nie minął zaskoczonego Adama i nie zniknął mi za płotem.

Oparłem się o framugę drzwi nie zwracając uwagi na Andy’ego, który stał przy bramie garażowej i krzyczał do młodszego brata, że może nas podwieźć bo na bank inaczej nie zdążymy.

Adam warknął coś pod nosem i popchnął mnie z powrotem do środka domu mówiąc, że dzięki mnie nie ominie go zaszczyt patrzenia na parszywą gębę biologiczki, która – z tego co zauważył na rozpoczęciu roku, zbrzydła jeszcze bardziej.

Cóż, najwidoczniej nie można mieć wszystkiego.

14 komentarzy:

  1. Nie bojaj telenoweli w tym nie ma... :D Mnie błędy nie robią, ani ortograficzne ( chyba, że widę "jusz" albo " muj" to wiem, że mam do czynienia z kretynem :P) ani językowe. Dla mnie liczy się treść.

    Pierwsza część była... cóż gorąca ;) Fajnie opisana. Tylko mam wrażenie, że za dużo gadają porczas figli. Chyba, żaden facet nie jest wtedy wstanie mówić aż tyle. :P Ale to tylko taka uwaga natury ludzkiej :P

    Lui jest zwykłym egoistą. Palą oczy od jego niedojrzałego podejścia do niektórych spraw i on Hektorowi wrzucał od niedorozwojów. :D

    Oski, jak to Oski wredna kreatura, którą uwielbiam nad wszystko! Ale musiał się wkurzyć na te zuchwałe taksty gówniarzerskiego ( jest takie słowo :P ?) pomiota!

    Lui ogarnij się i zejdź z drzewa!

    Pozdro 600

    Mariah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma? Uff, to dobrze :D
      A co do rozmów w czasie seksu, to mi się wydaje, że to naturalnie wychodzi, od człowieka zależy. Jak niektórzy są gadułami, to i podczas seksu plotą ;) Albo za dużo naczytałam się mang, gdzie jest dialog na dialogu, o.

      Zapomniałam wspomnieć, że już tuż tuż pojawi się nowy rozdział drarry (właśnie jest sprawdzany)! :)

      Usuń
    2. No w mangach tak... w realu chyba tak nie bardzo :P mi nie przeszkadza... :D

      Będzię naprawdę! Daj sobie spokój ze sprawdzaniem! Toć ja wieki czekałam! :D

      Mariah

      Usuń
    3. A mnie odpowiada, że mówią. To dodatkowo ich do siebie zbliża. ^^

      Usuń
    4. Oni to są jak wirujący magnes raz się zbliżaja , a raz im dalej tym lepiej XD

      Mariah

      Usuń
  2. Jak dla mnie rozdział genialny. :) Wszystkich uczuć i emocji było wystarczająco :D Jedynie końcowa rozmowa Louisa i Oskara nie przypadła mi do gustu.. :c Louis nie powinien wypominać Oskarowi, że ma syna, jednak oświadczenie, że Louis mam być niańka też nie było zbyt miłe. Jednak domyślam się, że cały ten rozdział miał swoją rolę w całym opowiadaniu i nie mogę się doczekać kolejneego ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Początek był genialny. taki trochę słodki, trochę śmieszny. Według mnie nie wyszła z tego telenowela.. Aczkolwiek Louis mnie denerwuje. Nikt nie karze mu bawić się w matką/ojca. Po prostu Oskar chce aby się poznali.. Nie dziwię się mu.
    Niech Louis się ogarnie!
    Ciekawa jestem czy Adam zapyta się o Oskara. To trochę dziwne, że on tak wcześnie wyszedł od Louisa.. A może to tylko mi się tak wydaje..

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że pojawi się Miłość za rogiem.No i że Lui zmądrzeje ^^


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie nie wyszła z tego telenowela. Bardzo mi się podobało. Oni tak łatwo potrafią przejść od słodkości do goryczy. No, ale co Luisowi przeszkadza poznanie Lucasa? Zrobiłby to i Oskar byłby zadowolony. Tak to widać co się dzieje. Zaraz Oskar zły i mówi co mu ślina na język przyniesie byle dokopać Luisowi. Obaj mają swoje charakterki i obu trzeba utemperować. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zauważyłam zakladki "Spam", więc niestety jestem zmuszona pospamic Ci tutaj .__.
    Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards. Jeśli jesteś ciekawa to wejdź do mnie *.*
    sasunaru-nigdy-nie-wiadomo.blogspot.com
    Kaja Jelonek
    P.s
    Przepraszam za ten spam, ale tak lubie Twoje opowiadania, że musialam umieścić Cię w tym konkursie o.o No nic, miejmy nadzieję, że się nie zezłościsz *..*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    powiem krótko rozdział jest wspaniały..... pierwsza część bardzo gorąca... zastanawia mnie co Luisowi przeszkadza poznanie Lucasa... Oskar byłby zadowolony, a tak mówi co mu ślina na język przyniesie... Choć trochę mi się zrobiło smutno, że Oskar zupełnie inacxzej patrzy na ten związek niż Luis....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga autorko/autorze,
    Czekanie na tekst zabija ciekawość czytelników. Maiły być dwa teksty we wrześniu - myślałem co prawda, że dotyczy to opowiadania TYLKO MÓJ (tak wynikało z kontekstu), a tu koniec września i ani widu, ani słychu. Po spadającej liczbie komentarzy sądzę, że inni stracili swoją ciekawość co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga autorko/autorze,
    Czekanie na tekst zabija ciekawość czytelników. Maiły być dwa teksty we wrześniu - myślałem co prawda, że dotyczy to opowiadania TYLKO MÓJ (tak wynikało z kontekstu), a tu koniec września i ani widu, ani słychu. Po spadającej liczbie komentarzy sądzę, że inni stracili swoją ciekawość co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym sugerowała się ilością komentarzy pod rozdziałami to wątpię, abym z zapałem pisała. Komentarze są ważne, fakt, ale nie najważniejsze. Ja piszę w głównej mierze dla siebie, aby gdzieś ulokować wszystkie pomysły jakie się mi nazbierają. A co do rozdziału, to czy miesiąc się już skończył? Mam jeszcze czas.

      Usuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo gorąco w pierwszej cześci.. . co tak naprawdę Luisowi przeszkadza poznanie Lucasa... (przez coś takiego to naprawdę zachowuje się jak gówniarz) Oskar byłby zadowolony, a tak mówi co mu ślina na język przyniesie... trochę mi się zrobiło smutno, że Oskar zupełnie inaczej patrzy na ten związek niż Luis....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń