Rozdział
nie został zbetowany (przekonaliście mnie ;) ).
*
* *
Czerwone
majtki mignęły Michałowi przed oczami.
Malina
wiedziała, że jej chłopak miał słabość do tego koloru bielizny i, gdy chciała o
coś poprosić czy wynegocjować, zakładała jedne z tych swoich zabójczo
seksownych fig a mężczyzna cały był jej. Już nie wspominając, gdy cały komplet
jest w tym kolorze i dziewczyna niby nieumyślnie ale jak najbardziej specjalnie
pokazuje mu kawałek swojej piersi.
Niestety
ulubienica michałowego portfela częściej woli świecić tyłkiem niż biustem,
także musiał chcąc nie chcąc pocieszyć się widokiem zgrabnych pośladków. A żeby
nie było, ćwiczenia tych partii ciała na siłowni Malinie służą.
-
Ała! – pisnęła Malina, podskakując w miejscu gdy poczuła jak Michał mocno łapie
ją za tyłek, gdy ta nakładała sukienkę. Nie lubiła, gdy Jaczewski tak brutalnie
(według niej) ją traktował. Wolała być głaskana, drapana i lekko pieszczona.
Niestety Michał nie lubił ani głaskać, ani drapać ani tym bardziej lekko ją
pieścić.
Michał nic
sobie nie robiąc z dziewczyny zachowania ścisnął twardy pośladek i przyciągnął
ją do siebie.
-
Mam uwierzyć, że tak odstawiona idziesz tylko na kawę z koleżankami? –
prychnął.
-
Ja wiem tylko o kawie – odparła niewinnie patrząc na niego swoimi wielkimi
przez mazidła oczami.
-
I w Coffee Heaven nie ma żadnego przystojnego baristy dla którego nałożyłaś tą
kieckę? – Michał złapał za fioletową sukienkę, która opinała ciało jego
dziewczyny. Nie podobało mu się, że Malina wychodziła tak ubrana do miasta.
-
Proszę cię – prychnęła dziewczyna wyswobadzając się z jego objęć i pociągnęła
lekko koniec sukienki w dół. Oczywiście nic to nie dało. Materiał po chwili
wrócił do poprzedniego miejsca. – Zadowolony?
-
Nie za bardzo – odparł mężczyzna patrząc krzywym wzrokiem na wyeksponowane
długie nogi swojej dziewczyny. – Może chociaż jakieś spodnie czy getry złożysz?
Pada – wskazał na oko i to, co się za nim działo.
Cóż,
może i padało, ale był to bardziej kapuśniaczek, którego Malina się nie bała, mimo
tego, że cały jej makijaż mógł pójść precz.
-
Zaraz przyjedzie po mnie Aga, to nie zmoknę. Ale cieszę się, że się o mnie
martwisz – cmoknęła Michała w usta i sięgnęła po czerwoną torebkę z której
wydobywał się dzwonek najnowszego hitu Pitbulla. – Oho, już pewnie jest.
Odprowadzisz mnie? – poprosiła.
Michał
pokiwał głową. Cóż, miał inne plany co do dzisiejszego wieczoru. Nie, żeby coś
romantycznego wchodziło w grę. Po prostu idąc po pracy do dziewczyny zaszedł do
apteki, kupił coś dzięki czemu nie zrobi dziecka dziecku i z pozytywnym
nastawieniem i wielką chcicą przybył do domu Maliny gdzie się dowiedział, że ta
umówiła się z koleżankami mimo tego, że wcześniej obydwoje mieli inne plany.
Cóż, teraz wiadome było dlaczego Malina założyła te a nie inne majtki.
Podstępna szarańcza.
-
A ty, Malinko, przypadkiem nie zmarzniesz? – spytała matka dziewczyny
zatrzymując dwójkę młodych przy drzwiach wyjściowych.
Od
pierwszego spotkania Michała z przyszłymi teściami wiedział, że dziewczyna
odziedziczyła urodę po matce. Izabela Choińska była naprawdę piękną kobietą mimo
swojego wieku. Jaczewski nie wie jakich czarów musiał użyć chirurg plastyczny,
aby kobieta nie wyglądała na swój wiek. Mogłaby być starszą siostrą Maliny!
-
Oj mamuś, ciepło jest. Lato się dopiero zaczęło – jęknęła dziewczyna zakładając
buty. – I patrz, biorę kurtkę – sięgnęła po czarną, krótką skórzaną kurtkę na
którą długo musiała prosić Michała, aby jej kupił (niby na jej urodziny, ale
gdy doszło do tego dnia, to nie skończyło się tylko na tym zakupie).
-
Ale to nawet nerek ci nie zasłoni – podeszła Izabela i dotknęła skórzanego
materiału na ramieniu córki. – A skąd w ogóle to masz? Z ojcem byśmy ci czegoś
takiego nie kupili – skrzywiła się.
-
Michał mi kupił – odparła dziewczyna uśmiechając się szeroko do swojego chłopaka,
który stał z boku chcąc stać się niewidzialnym czy chociaż jak najszybciej się
ulotnić. Nienawidził takich sytuacji!
-
Ach ci młodzi mężczyźni. – cmoknęła matka Maliny. – Zamiast kupić coś ciepłego
i co najważniejsze – długiego, to wy wybieracie ubrania, gdzie młode dziewczyny
odsłaniają jak najwięcej ciała.
-
Ale to Malina wybierała – bronił się Jaczewski wreszcie się odzywając.
-
Na pewno, na pewno – Izabela pokiwała głową z miną mówiącą, że chłopak jej
córki wciska jej najprościej ujmując niezły kit.
-
Oj mamuś, nie męcz już Michała bo jeszcze mi go wypłoszysz i ucieknie. I gdzie
ja potem znajdę takiego mężczyznę? – Malina uśmiechnęła się szeroko i złapała
Jaczewskiego za rękę.
Ależ
oczywiście, że Malinie ciężko będzie znaleźć naiwnego, który spełni jej
wszystkie zachcianki. Michał prychnął na samą myśl. On już poznał się na
gierkach dziewczyny.
-
No przecież jesteś taka piękna i młoda. Na pewno sobie kogoś znajdziesz
lepszego.
Czy
Michał nie wspominał, że chciałby zakopać się pod ziemię? I to jak najszybciej!
-
No, jeżeli z tym szukaniem jeszcze trochę poczeka i się zestarzeje upodobniając
się do pani, to wątpię, aby ktokolwiek na nią poleciał. Żaden mężczyzna nie
lubi starych, wrednych skwar – wypalił Michał mając dość bycia mieszanym z błotem.
– Poczekam na ciebie pod klatką – powiedział do Maliny i z jeszcze rozwiązanymi
sznurowadłami wyszedł z mieszkania.
Złość
w nim buzowała. Okej, może i nie jest najlepszym kandydatem na chłopaka dla osiemnastolatki,
ale na Boga, Malina też nie jest aniołem! Najwidoczniej jej rodzice nie
zauważyli, że ich córka jest rozpuszczoną, chorobliwie zazdrosną siksą, która ocenia
tylko po wyglądzie i potrafi całą swoją wypłatę wydać na buty, które dopiero
weszły do sezonu, choć nie są jej w ogóle potrzebne. Gdzie ci ludzie mają oczy?
Ale nie, to Michał jest tym złym. To on nie potrafi skończyć studiów. To on
mieszka z dwoma kolegami, choć dawno powinien żyć już na swoim. To on… a szkoda
słów. Zaraz mu się Anka przypomni i będzie to klin do jego dobrego samopoczucia,
które momentalnie zmalało, gdy przekroczył próg Maliny domu.
Gdy
wyszedł z klatki zauważył Agę na tylnim siedzeniu mercedesa. Na przednich
siedziało dwóch kolesi, którzy gdyby napięli mięśnie, to by od środka rozwalili
biedne autko.
Michał
jakoś nigdy nie widział sensu w faszerowaniu w siebie odżywkami, dzięki którym
ciało wygląda jakby było napompowane. Ponadto siłownia zawsze była nie po
drodze. Nie potrzebował ani zbijać masy, bo jego przemiana materii działa bez
zarzutu, ani rzeźbić ciała, bo takie jakie jest mu się podoba. I już.
-
Mój bohaterze! – Malina pojawiła się zaraz obok niego z szerokim uśmiechem na
twarzy. Rzuciła mu się w ramiona i pocałowała.
Malina
ma dziwną konstrukcję. Jej nie podnieca nic tak jak szorstkość, burkliwość i
ogółem bycie złym charakterem. A, że Jaczewski z natury jest dobrym chłopakiem
(zależy dla kogo), to taki popis, jaki przed chwilą się odbył, występował
bardzo rzadko.
-
Teraz przez dłuższy czas nie pojawię się w twoim domu. Nie chcę dostać patelnią
w twarz – odparł Michał pozwalając się całować.
-
Oj, przejdzie jej – dziewczyna machnęła niedbale ręką. – Mamuś szybko się
denerwuje i szybko jej przechodzi. Już tak ma. O, Aga już jest! – Zauważyła
koleżankę w srebrnym mercedesie. Zmarszczyła brwi widząc osoby, które oprócz
Agnieszki siedziały w aucie. Skrzywiła się lekko. Nie lubiła Andrzeja.
-
Miałyście iść tylko na kawę, a to mi nie wygląda na tylko kawę – sarknął Michał patrząc tam gdzie Malina.
-
No co ja biedna zrobię – westchnęła dziewczyna. – Aga wszędzie bierze ze sobą
Andrzeja. Są ostatnio jak papużki nierozłączki.
-
A ten drugi facet to…?
-
Brat Andrzeja, Marcin. A może chcesz pójść z nami? Zmieścimy się w aucie –
zaproponowała szybko kalkulując, że spędzenie czasu z dwoma osiłkami i
Agnieszką, która mówi ostatnio tylko o Andrzeju i Michałem będzie lepsze, niż
gdyby jej chłopaka nie było. Będzie się nudzić sama jak mops!
-
Nie tym razem – odpowiedział mężczyzna z jednej strony nie chcąc zostawiać
Maliny z tym całym Marcinem, ale z drugiej, to nigdy nie dogadywał się z
Agnieszką. Dziewczyna miała bzika na punkcie Boga, religii, zachowania
czystości i innych rzeczy, na których temat Michał miał inne zdanie.
Teraz
myślał tylko o wyłączeniu rozumu i penisa, który dopraszał się uwagi. Cóż,
tydzień posuchy robił swoje.
-
Baw się dobrze – dodał i skierował się na najbliższy przystanek, który go stąd
zabierze.
Nie
odwrócił się aby się upewnić czy Malina weszła do auta Andrzeja. Za to sięgnął
po telefon i wykręcił numer Wiolki. Nie odbierała. Spróbował raz jeszcze. Tym
razem łaskawie się odezwała:
-
Co tam Michałku?
-
Co robisz i dlaczego beze mnie? – spytał Michał dochodząc do przystanku.
-
A właśnie piję sobie drinka. Nigdy nie przepadałam za mieszanką coli z wódką,
ale ta o smaku waniliowym jest zabójcza!
-
Sama? Podchodzi to już pod alkoholizm.
-
A nie sama. Z fajnym towarzystwem.
-
A znam to fajne towarzystwo? – spytał Michał. Co z tej Wiolki za baba. Zamiast
jasno powiedzieć gdzie i z kim jest, to robi wszystko, by Jaczewskiego
zdenerwować.
-
A znasz. Codziennie je widujesz.
-
O tak o? – zdziwił się mężczyzna. Rzadko kiedy udawało się wybrać gdzieś
większą grupką z ludźmi z pracy.
-
A o tak o. Wpadaj jak chcesz. Śródmieście, Chmielna trzydzieści siedem
mieszkania osiem.
-
Chmielna? A co tam za knajpa jest bo nie kojarzę zbytnio tych rejonów.
Wiolka
zaśmiała się pijacko. Widocznie to nie był jej pierwszy drink.
-
Żadna knajpa, Michaś. Jesteśmy u Mishy.
-
Mishy? – skrzywił się. Już tak napalił się na to spotkanie, bo naprawdę bardzo
rzadko gdziekolwiek gdzieś wychodził z kolegami z biura, a jak już, to okazało
się, że to domówka, na dodatek u kogoś, kogo unikał przez ostatni tydzień! –
Czemu akurat u niego? Już nie lepiej było pójść gdzieś w plener niż grzać tyłek
u tego dupka?
-
Michaś, weź nie marudź – ton głosu Wiolki zmienił się na ten, którego u niej
nie znosił. – Chcieliśmy powitać Mishę w naszych skromnych biurowych progach. W
końcu to jego pierwsza styczność z pracą, jaka by ona nie była.
-
Mi czegoś takiego nie zorganizowaliście – zauważył Jaczewski krzywiąc się.
-
Uczymy się na błędach. Także chcę cię tu zaraz widzieć, rozumiemy się? Misha
się pytał o ciebie i zrobisz mu wielką niespodziankę przychodząc.
I
się rozłączyła.
Jechać
czy nie jechać? Jeżeli pojedzie, to pójdzie na nic jego opanowanie sztuki ninja
i cwane uniki Mishy. Ale jeżeli się nie pojawi, Wiolka nie da mu żyć. Tego jest
pewny na sto procent.
Opadł
zrezygnowany na ławkę obok dziadka, który opierał się o laskę i wypatrywał w
ulicę.
-
Możesz mi chłopcze powiedzieć co teraz za autobus jedzie? – spytał owy dziadek
mrużąc oczy.
Michał
umówił się sam ze sobą, że jeżeli przyjedzie teraz autobus, który zawiezie go
na Chmielną, to niech straci, będzie po Wiolki myśli. A jeżeli nie, to cóż,
jakoś się w poniedziałek wykręci.
Jaczewski
spojrzał na nadjeżdżający pojazd i przeklął siarczyście. Przeklęta Wiolka i
jego przeklęte szczęście.
*
* *
Stał
jak ostatni idiota ze zgrzewką Tyskiego w jednej ręce gapiąc się na domofon i
zastanawiając się, czy przyjście tu to na pewno dobry pomysł. W końcu nie zna
dobrze gospodarza. Ba, groził mu nawet!
Piwo
w sumie zawsze może wypić sam. Co to dla niego sześć butelek? Nawali się i
pójdzie szczęśliwy spać. No, może jeszcze włączy sobie jakiegoś pornosa i
zaśnie jeszcze szczęśliwszy.
O
mały włos a by nie opuścił Tyskie, gdy rozdzwonił się mu telefon. Sapnął widząc
na wyświetlaczu numer Wiolki.
-
No co tam? – odebrał.
-
I gdzie ty jesteś? Usycham bez ciebie! – krzyknęła kobieta.
Michał
wywrócił oczami.
-
Już jestem na miejscu, bez spiny, babo.
-
No to czekam! Tylko nie waż mi się zawrócić! Już ja cię znam, Michaś!
-
Nie zawrócę, nie zawrócę – odpowiedział, choć tak naprawdę myślał tylko o tym,
aby jak najszybciej stąd się zerwać. No, ale jak Wiolce dało się słowo, to
trzeba go dotrzymać.
Nacisnął
ósemkę w domofonie i czekał aż ktoś się odezwie. Miał cichą nadzieję, że nie
będzie to Misha ale ktoś inny. Niestety jego nadzieje jak zwykle są deptane z
błotem.
-
Tak? – usłyszał głos osoby, której wypaplał większość swoich brudnych sekretów.
-
Cześć Misha, tu Michał. Mam nadzieję, że Wiolka mówiła, że będę, bo ją normalnie
ukatrupię jeżeli nic nie wspomniała – mężczyzna zaśmiał się nerwowo czując się
jakby rozmawiał z którymś z jego pieprzonych przełożonych.
-
Michał? Jaki Michał? Nie znam żadnego Michała.
Michał
na moment zaniemówił. Że co?!
-
W takim razie sorry, pomyłka – odburknął, a w tle można był usłyszeć dźwięk
obijanych o siebie butelek piwa.
-
Czekaj, Michaś, czekaj! – krzyknął Misha śmiejąc się. – Żartowałem. Wpadaj.
Jaczewski
usłyszał bzyczenie walcząc ze sobą przez moment. No cóż, teraz się nie wycofa.
Pchnął
drzwi i z ołowianymi nogami szedł powoli po schodach, aż stanął na trzecim
piętrze przed drewnianymi drzwiami z cyferką osiem na środku i zadzwonił.
Dobiegała
go muzyka i śmiechy dając Michałowi nadzieję, że przyjście tu nie było
najgorszym posunięciem. W końcu Misha to nie jedyna osoba która będzie, prawda?
Wreszcie
drzwi się otworzyły a jego oczom ukazał się właściciel mieszkania wzbudzając w
Michale te same uczucia, które przychodzą za każdym razem, gdy się widzą. A już
myślał, że tygodniowe uniki zrobiły swoje! Niestety Misha dalej go przytłaczał.
Michał
zarzuca Malinie, że ta osądza ludzi po wyglądzie. Jak widać, Michał też nie
jest święty.
Misha
wyglądał jak jeden z modeli Abercombie. Jego wygląd był idealny, zaczynając od
dopasowanych czarnych spodni, koszulce z krótkim rękawem tego samego koloru a
kończąc na uśmiechu, którego mógł mu pozazdrościć każdy gwiazdor, i oczach
świecących niczym jasne perełki. Ćpał coś?
Michał
czuł się przy nim szaro i ponuro. Fakt, dziś wyglądał lepiej niż ostatnio, gdy
Misha podwoził do na uczelnię, ale i tak jego styl nie wygra z tym tego o.
Walka z góry przegrana.
-
Strasznie długo kazałeś na siebie czekać – odezwał się Misha otwierając drzwi
szerzej i wpuszczając go. – Wchodź – zaprosił.
-
Zaszedłem jeszcze do sklepu – Michał podniósł zgrzewkę na swoje wytłumaczenie i
podał gospodarzowi wchodząc do środka.
Od
razu rzucił mi się porządek. Buty były równo ustawione, duperele zamiast walać
się niewiadomo gdzie, stały na swoich miejscach, podłoga odkurzona, ściany bez
dziur czy śladów palców. Gdzie u licha Michał się znalazł?! W psychiatryku?!
-
Mieszkasz sam? – spytał. On mieszkał z jeszcze dwoma chłopakami, którzy
podobnie jak on, nie ustawiali butów obok siebie a skopywali w kąt, ubrania
zamiast w szafie walały się po krzesłach a brudne pod łóżkiem. Już nie
wspominając o stanie ścian, podłogi czy dywanów. Jego matka odwiedziła go raz i
powiedziała, że nigdy więcej jej noga tam nie stanie. Do tej pory nie wie co
dokładnie się jej nie podobało.
-
Tak, ale to nie jest moje mieszkanie. Brat kumpla pojechał na miesiąc do
Niemiec ogarnąć tamtejszy rynek pracy i mi odstąpił na ten czas swoje
mieszkanko – wyjaśnił Misha zamykając za nimi drzwi.
Wchodząc
dalej z brzydkim grymasem zauważył, że ten pizduś glancuś mieszka w dwa razy
większym mieszkaniu niż on, i to sam! Cóż za niesprawiedliwość losu!
-
O! Michał! – Takie i inne wołania powitały Michała, kiedy wszedł do salonu,
który również wydawał się sterylnie czysty mimo pustych i pełnych butelek piw i
– w przypadku Wiolki, jedynej kobiety na pokładzie – kubku z, jak po chwili się
Michał dowiedział, colą pomieszaną z wódką.
-
Z ciebie to już prawdziwy żul się zrobił, skoro pijesz alkohol z kubka –
powiedział Jaczewski, gdy usiadł na brązowej kanapie obok kobiety po
wcześniejszym uciśnięciu ręki z ośmioma kolegami z pracy. O dziwo, nikogo nie
było z jego działu. Także jedynie Wiolkę – niestety – znał najlepiej.
-
A jaka różnica z czego się pije. Ważne co! – odparła kobieta uśmiechając się
szeroko.
Nagle
przed nimi wyrósł Misha z butelką Lecha i przysunął sobie zieloną pufę na
której usiadł.
-
Twoje się chłodzi – powiedział podając Michałowi piwo.
-
A ty czemu na suchym pysku? – spytał Jaczewski sięgając po otwieracz, który
zawsze miał przyczepiony do kluczy od mieszkania. – Chyba nie abstynent?
-
Nie, nie, no co ty! – zaśmiał się Misha ukazując światu swoje bielusieńkie,
równe zęby. – Moje też się chłodzi. Nie lubię ciepłego piwa.
-
To może…
-
Nie, no co ty – Misha podniósł ręce broniąc się tak przed dopiero co otwartym
piwem, które Jaczewski chciał mu oddać. – Zaraz będę miał. Dzięki.
Michał
wzruszył ramionami i wziął pierwszego łyka z zadowoleniem czując, że piwo było
odpowiednio schłodzone. Jemu również się nie uśmiechało picie ciepłego browaru.
-
O mały włos a byś do końca życia był stracony w oczach tego oto Michałka –
powiedziała Wiolka klepiąc Jaczewskiego po plecach. Ten spojrzał na nią nic nie
rozumiejąc. W końcu Misha już dawno mu podpadł. Gorzej się chyba już nie da.
-
Ach tak? – Misha nie przestał się uśmiechać.
-
Bo nie wiem czy wiesz – Wiolka przysunęła się na skraj kanapy i nachyliła się
nad blondynem, jakby chciała mu wyjawić najczarniejszy sekret. – ale Michał nie
lubi abstynentów. Uważa, że ci co nie piją albo są chorzy – pokręciła palcem
przy skroni. – albo nie żyją.
-
O – Misha przestał się uśmiechać i spojrzał na Jaczewskiego. – To poważna
sprawa. Dlaczego doszedłeś do takiego wniosku, Michale?
Pytany
przewrócił oczami. Nie lubił być w centrum uwagi. Za często jest rodzynkiem na
spotkaniach rodzinnych, gdzie każdy (a raczej każda) chce wiedzieć wszystko na
temat jego życia.
-
Nawet księża piją. Fakt, wino mszalne jest słabe i niedobre, ale jednak coś tam
w sobie ma – wyjaśnił.
-
Ksiądz też człowiek – zgodził się z nim gospodarz kiwając głową.
-
W rzeczy samej.
-
Gówno prawda, Michaś. Nie lubisz niepijących temu, bo Malina nie lubi alkoholu.
A jedynie co raczy wypić to Redd’s, choć i tak pewnie nie całą butelkę –
sarknęła Wiolka dopijając do końca to, co miała w kubku.
-
Malina nie pije temu, że tak została wychowana. W jej domu ze świeczką szukać
jakiegokolwiek trunku – powiedział Michał biorąc kolejny łyk, który okazał się nie
taki mały jak ostatnio, bo gdy się odessał w butelce pozostało tylko połowa piwa.
-
A co, któryś z jej rodziców jest AA? – Wiolka i subtelność to czasem dwie
oddzielne bajki.
-
Nie – prychnął Jaczewski. – Z tego co wiem, to nie – dodał. – Po prostu jej nie
smakuje i już. Niektórzy potrafią się bawić bez alkoholu – bronił swojej
dziewczyny.
-
Ja też miałem kolegę na roku, który na wszystkich imprezach jako jedyny był
trzeźwy i twierdził, że nic mu więcej nie jest potrzebne – odezwał się Misha. –
Aż do czasu.
-
Co, umarł?
-
Wiolka!
-
Nie. Nareszcie dał się przekonać. Fakt, zarzygał Kacprowi całą łazienkę – Misha
skrzywił się na samo wspomnienie. – Ale koniec końców gdy jest okazja to zawsze
pije i gra gitara.
-
No i prawidłowo. Co to za gówniarz, który nigdy nie miał na języku alkoholu.
-
Ewenement.
-
Otóż to. A wracając do ciebie, Michaś, to wiedz, że Malina ci robi krzywdę nie
pijąc.
-
Jaką tym razem? – zdziwił się Jaczewski opierając się wygodniej o kanapę.
-
A taką, że przez jej trzymanie ud blisko siebie chodzisz jakbyś miał w tyłku
kij od szczoty! A tak, to byś ją rachu ciachu szybko upił i sobie ulżył. Wiesz,
że nieużywane organy wysychają i odpadają?
-
Wiolka! – krzyknął Michał a Misha zaśmiał się głośno. Od razu polubił tą
kobietę. Się nie cackała, od razu mówiła co jej ślina na język przyniesie.
-
Taka prawda, nie wiolkuj mi tu. Jesteś wyposzczony niczym mnich!
-
Bez przesady – odparł Jaczewski, którego zaczęła ta rozmowa krępować. Tym
bardziej, że była przy osobie, przy której musiał się silić, aby nie palnąć
czegoś nieprzyjemnego.
-
Ja swoje widzę. I wiedz, że mi się to nie podoba. Marnujesz się przy niej.
-
Mówisz tak, bo wcale jej nie poznałaś.
-
A co tu poznawać? Michaś, jak pierwszego dnia przyszła do nas do pokoju to
wiedziałam, że nie ma co szukać między nami nici porozumienia. To tylko głupia
lala z ładnym tyłkiem. Nic więcej.
-
Osz zejdź z niej – warknął Michał mając dosyć oceniania przez Wiolkę jego
dziewczyny. To jego wybór z kim się spotyka, a nie jej!
-
Ale taka jest prawda! Stać cię na więcej! Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem,
Michałku. Gdyby nie to, że nie jesteś w moim typie, bym się za ciebie wzięła,
serio – Wiolka odwróciła się do Michała przodem i złapała za rękę.
-
Weź ty jej więcej nic lepiej nie dawaj – powiedział Michał do Mishy, który
przysłuchiwał się ich rozmowie z zaciekawieniem. Nie było innych gości do
zabawienia?
-
No co ty! Mi się wydaje, że dopiero się rozkręca – odpowiedział blondyn
uśmiechając się zadziornie. Jeszcze mu kiedyś Michał przedziurawi tą facjate.
Niech tylko nawinie się dobra okazja!
-
Michaś, jesteś opiekuńczym, oddanym facetem z wielkim poczuciem humoru i
uwielbiającym narzekać, ale to nawet jest urocze. Jesteś strasznym
bałaganiarzem, ale da się nad tym popracować, i pieprzonym masochistą. I wiedz,
że każdej byś zawrócił w głowie – odparła Wiolka i zaczęła się rozglądać.
Zrobiła kwaśną minę widząc, że oprócz niej nie ma tu żadnej płci pięknej. –
Jestem sama w tym zwierzyńcu – powiedziała do siebie. Aż nagle jej wzrok
spoczął na Mishy, który uśmiechnął się lekko na to. Głupiec. Jeszcze nie wie do
czego Wiolka jest zdolna. – Misha, czy gdybyś był babką, dałbyś przebić serce
Amorowi i związałbyś się z tym oto Michałem? – spytała kobieta.
-
Co?! – Michał aż się wyprostował słysząc jej pytanie.
Misha
również był zaskoczony, bo patrzył się na nią oniemiały z lekko otwartymi
ustami.
Wiolka
podniosła dłoń dając Jaczewskiemu znak, aby był cicho. Ponowiła pytanie.
-
Wydaje mi się, że tak – odpowiedział wreszcie chłopak.
-
Ha! – krzyknęła tryumfalnie kobieta.
-
To nic nie znaczy – odparł Michał.
-
No gdybym był laską oczywiście. Albo ty byś był. Gdybym cię nie znał tak jak
teraz znam a Wiolka by cię tak przedstawiła, to pewnie bym okręcił cię wokół
palca.
-
Widzisz? Malina ma diabelne szczęście, że jeszcze z nią wytrzymujesz.
-
Oj przymknij się. Idę po piwo – wstał. Misha zrobił to samo.
-
Pokażę ci gdzie jest kuchnia – powiedział, choć Jaczewski sądził, że sam by
sobie poradził. No, ale nie będzie się z nim spierać.
Po
drodze zatrzymali ich jeszcze dwaj mężczyźni z kadr, których imion Michał nigdy
nie pamiętał (nie było mu to do szczęścia potrzebne).
Kuchnia
nie była już tak przestronna jak Michał sądził. Ledwo mieścili się w niej dwie
osoby. Pewnie jest to spowodowane tym, że miała w swoim wyposażeniu wszystko
to, co każda kobieta by chciała mieć w swojej własnej kuchni. W końcu zmywarka,
piekarnik, kuchenka czy zamrażarka z oddzielną lodówką trochę miejsca zajmują.
Misha
otworzył drzwiczki do zamrażarki i podał Michałowi tym razem Ciechana samemu
biorąc Warkę. Stali tak przez moment każdy otwierając piwo swoim otwieraczem i
nie ruszając się z miejsca. Mierzyli się wzrokiem bijąc się z myślami. Michał
jako pierwszy nie wytrzymał. Przebywanie samemu w pomieszczeniu z osobą, którą
najchętniej widziałoby się na drugim końcu Polski nie było najprzyjemniejsze.
-
Wracamy?
Misha
kiwnął głową i wrócili do Wiolki, która jakimś cudem znów miała pełny kubek
coli z zapewne czymś mocniejszym. Uśmiechnęła się do nich zadziornie.
-
Co tam, moje gołąbeczki? Pogruchaliście?
-
Ha, ha, ubaw po pachy – prychnął Michał siadając obok kobiety. – Wiesz, że nie bawią
mnie tęczowe relacje.
-
Serio? – zdziwił się Misha patrząc na niego ciężkim do rozgryzienia wzrokiem. Widząc,
że Jaczewski nie ma zielonego pojęcia o czym mówił, dodał: - A księgowy?
I
Michał wreszcie szybko dodał dwa do dwóch. A raczej przypomniało mu się to, co
tydzień temu wypaplał:
Załamałem się wtedy
bo sądził, że jestem gejem. Ale nie jestem! Okej, okej. Raz miałem sen
erotyczny z księgowym, ale nic poza tym!
W
jednej chwili zbladł aby zaraz zrobić się czerwony jak burak. Nie wierzył! No
normalnie nie wierzył, że ten szczeniak znów zacznie mu przypominać o swojej
głupocie i gadatliwości w momentach, gdy się tego nie będzie spodziewał!
Wypił
większą część piwa i nie spuszczając z Mishy nienawistnego wzroku powiedział:
-
Nie masz przypadkiem innych gości do zabawienia? Reszta może poczuć się przez
ciebie zlekceważona a nikt cię tu z nami nie zatrzymuje.
-
Teraz przyszła wasza kolej, także patrz jaki zaszczyt cię kopnął – odpowiedział
gospodarz widząc, że trafił w Michała słaby punkt. Cóż, jakoś go to nie
zasmuciło. Co więcej, lubił widzieć Jaczewskiego zdenerwowanego. Wtedy było
można czytać z jego twarzy jak z książki.
-
Wolałbym, aby ten zaszczyt mnie jednak ominął. Dałoby się coś z tym zrobić?
-
Michał, to było niemiłe! – oburzyła się Wiolka, która nie rozumiała co się
właśnie działo.
-
Spoko, Wiolka. Może jak Michał w przyszłości wyjmie ten kij od szczoty, jak
sama to trafnie nazwałaś, to przestanie zachowywać się jak ostatni dupek –
powiedział Misha uśmiechając się do kobiety (miał jeszcze na to siłę?) i
poszedł.
Wiolka
odprowadziła do wzrokiem aż wreszcie spojrzała na Jaczewskiego z wyrzutem
-
To było bardzo niegrzeczne – powiedziała.
Michał
wzruszył w odpowiedzi ramionami i pił powoli piwo mając się zamiar upić w
trupa. Za dużo osób babrze w jego życiu, ocenia go. Musi wreszcie się wyłączyć.
-
A kim jest księgowy? – spytała zaciekawiona kobieta, sądząc, że przez owego
rachunkowego cały spór.
-
Nie interesuj się – uciął Michał wiedząc, że mówiąc to urazi Wiolkę, ale miał
to głęboko gdzieś.
Koleżanka
nie mogąc znieść postawy Jaczewskiego wstała i podeszła do Bartka, który
stuknął o jej kubek butelką piwa.
Michał
szybko skończył Ciechana i czując na sobie nieprzyjemny wzrok gospodarza,
uciekł do kuchni chcąc wziąć kolejne piwo. Przy okazji wziął i drugie
przypuszczając, że nie będzie mu się chciało tak często po nie chodzić.
Gdy
wrócił, kanapa była już zajęta i Michałowi nie zostało nic innego niż
znalezienie sobie nowego kąta. Padło na balkon.
*
-
Chyba nie jest z nim za dobrze.
-
Połóżmy go do mojego pokoju.
-
Nie chcesz odesłać go do domu?
-
Żeby się jeszcze zgubił i miałbym go mieć na sumieniu?
Michał
nie wiedział zbytnio kto z kim rozmawiał. Wiedział jedynie, że został właśnie
przeniesiony na coś miękkiego i pachnącego proszkiem do prania. Och, to o wiele
przyjemniejsze niż zimna terakota na balkonie w którym najprawdopodobniej
zasnął.
-
Niedobrze mi – burknął Jaczewski krzywiąc się. Miał cały czas zamknięte oczy
ale i tak miał wrażenie, że w pomieszczeniu w którym się znajdował jest za
jasno.
-
Zaraz przyniosę miskę.
-
Nie – Michał w ostatniej chwili złapał kogoś, kto się nim zajmował. – Głowa mi
wiruje.
-
Zaraz przejdzie. Leż spokojnie.
-
Nie idź.
-
Nigdzie nie idę. Leż.
Michał
nie był nawet w stanie zbesztać się za doprowadzenie do takiego stanu. Fakt
faktem, chciał się mocno upić, ale zgon był wliczony w ofertę! Nie chciał mieć
nawet grama świadomości!
-
Mój telefon – wymamrotał Michał.
-
Nie wiem gdzie tym razem go podziałeś.
-
Burczy w kieszeni.
Michał
poczuł jak ktoś powoli wsadza rękę do jego prawej kieszeni. Już chciał
powiedzieć, że: to nie ta kieszeń,
tumanie, ale owy tuman szybko zobaczył, że oprócz opakowania prezerwatyw
nie było tam szukanej komórki i sięgnął do drugiej.
-
Lubisz czasem kusić los, co, Michałku?
-
Co? – Jaczewski nie zrozumiał.
Nie
usłyszał odpowiedzi, a jedynie strzępek rozmowy:
-
Cześć Malina. Misha. No u mnie, upił się chłopiec. Chmielna trzydzieści siedem
mieszkania osiem. Ale nie musisz przychodzić, poradzę sobie z nim. Acha, w
pobliżu. No okej. To czekam. Co? Nie, nie musisz. No to czekam.
Michał
przewrócił się na bok przodem do ściany i starał się nie zwracać uwagi na to,
co się działo wokół niego. Chciał spać i obudzić się jutro z tak wielkim kacem,
żeby wszelakie spółkowanie nie wchodziło w grę. Zresztą i tak nie miałby jak,
skoro Malina postanowiła grać mu na nosie. A Michał nie jest z tych co gra na
boku, także zostaje mu jedynie obejść się ze smakiem.
Skrzywił
się słysząc upierdliwy dźwięk dzwonka czy innego cholerstwa.
-
Wyłącz to.
-
Już, już.
Michał
nie zauważył, że osoba, która nim się zajmowała, wstaje a jej kroki odbijają
się echem po mieszkaniu. Również nie zauważył, że dzwonek przestał dzwonić a
drzwi wejściowe są otwierane. Dopiero gdy usłyszał głos swojej dziewczyny,
wrócił z krainy Morfeusza.
-
No pięknie!
Jaczewski
odwrócił się powoli zaalarmowany tym, że ton głosu Maliny nie należał do
najprzyjemniejszych.
-
To wolałeś upić się niczym ostatni żul niż pójść ze mną, Agą i chłopakami kulturalnie
na kawę?! Michał, co się z tobą ostatnio dzieje?!
Gdyby
Michał był w stanie cokolwiek powiedzieć, odparłby dziewczynie, że to głównie
przez nią jest on sfrustrowany i musi wszelakie żądze topić w alkoholu. Niech
do tego dojdzie dzisiejsze starcie z jej matką, przez które na sto procent jest
spalony w jej oczach na maksa i promotor, który ostatnio dosadnie powiedział
Michałowi co o nim myśli i jak widzi ich dalszą współpracę. I jak tu być
abstynentem?
Tak
więc Michał miał dość wiele do powiedzenia, ale też nie miał ochoty wykłócać
się z dziewczyną. I tak będąc w tym stanie zapewne palnie coś głupiego za co
później będzie musiał płacić grube pieniądze, aby Malina mu wybaczyła. Także
milczy jak grób!
-
Michał mówię coś do ciebie!
Nie
widząc żadnego odzewu ze strony swojego chłopaka, dziewczyna dodała prychając:
-
Zero z ciebie pożytku, a tylko wstyd. I jak zwykle wolisz się bawić z kieliszkiem
niż ze mną!
I
zamilkła. Ta cisza zaalarmowała Michała, że coś jest nie w porządku. W końcu
Malina jak marudziła, to rozkręcała się niczym katarynka i nie potrafiła
skończyć. Także słysząc czerwony alarm bijący mu głośno w głowie z wielkim
wysiłkiem wstał i trzymając się wszystkiego wokół powoli szedł do drzwi, które
były przymknięte, a przez które można było zobaczyć przedostające się oślepiające
światło, które na niego padło.
-
A ty gdzie się wybierasz? – usłyszał, a zaraz został złapany za ramiona i
podtrzymany w miejscu.
-
Malina…
-
Malina już wyszła, a ty lepiej wracaj do łóżka.
Wyszła?
Jak to wyszła? Skoro jej nie ma, to kto go trzyma?
Michał
próbował otworzyć oczy, ale było zbyt jasno. Niebezpiecznie zakręciło mu się w
głowie i opadł niczym szmaciana lalka na osobę go trzymającą. Osoba ta objęła
go i powoli prowadziła z powrotem do łóżka. Posadziła wciąż mruczącego imię
swojej dziewczyny chłopaka i chciała go popchnąć na poduszki, ale Michał się
nie dał.
-
Malina?
-
Nie ma jej tu – sapnął zirytowany głos.
Jaczewski
niespodziewanie otworzył oczy i nie myśląc nad tym co robił chwycił kark
zaskoczonego Mishy i powtarzając imię Maliny, pocałował go.
Malina
OdpowiedzUsuńTańcowały dwa Michały :D
OdpowiedzUsuńNo proszę proszę! Trzeba było tyle pić?! Trzeba było grzecznie pytam?!
Ho ho ho Teraz to Cię Pan Misha ostro wytarmosi Panie Michale.
Oj będziesz miał rano kacyk i to nie tylko ten poalkoholowy...
Kleczek i basta broń Boże kiełbasy słoniny lub ciasta :D
By Mariah
Coś mi się wydaje, że Misha będzie zadowolony z takiego obrotu wydarzeń i częściej będzie upijał Michalka. Tylko Michałek winien poczuć miętę di Mishy po trzeźwemu - to taka ładna para....
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział... kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że ja Maliny to nie lubię... oj, Michał się spił, ciekawe jak rano zareaguje jak się obudzi w łóżku Miszy.... a ten będzie mu pewnie jeszcze przypominał co robił po pijaku....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie lubię Maliny, nawet jej imienia. Brrrr. Hahahahaha biedny Michaś cierpi z powodu spicia się. Chciał to ma. No, no pocałunek, tylko co dalej? Już widzę jak urywa mu się film, a potem zaczyna sobie wszystko przypominać. Będzie Michaś w szoku.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta wersja opowiadania. :D
Ha, ha! Serio? :D A ja chciałam swoją córkę nazwać jej imieniem.
UsuńHm, kto powiedział, że po urwanym filmie Michałek sobie przypomni co zaszło poprzedniego wieczoru? :>
Wreszcie akcja idzie do przodu... Brawo Michał - pij dalej i zurocz sie w Miszy - to będzie dużooooooo buziaków "całkiem" przypadkowych.
OdpowiedzUsuńNigdy nie chce mi się komentować ale widząc ilość komentarzy postanowiłam dać znać, że czytam. Rozdział bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że Michał jak najszybciej pozbędzie się Maliny ze swojego życia. Początek z tymi majtasami nie był zbyt fajny ale generalnie dalsza część rozdziału bardzo fajna. Michał był taki słodki w stanie po spożyciu, że czekałam tylko kiedy pod koniec rozdziału Malina zacznie wrzeszczeć: Z nami koniec!. Niestety nic takiego się nie stało ale jeszcze wszystko przed nami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
N.
Cieszę się, że jednak się spodobało :) I dziękuję również za komentarz.
UsuńPoczątek Ci się nie podobał, bo...? Pomysł ze sceną w mieszkaniu Maliny był nie za fajny? A może to, że nie było jeszcze Mishy?
Kiedy kolejny rozdział - miały być we wrześniu dwa - a tu nic " na razie".
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu postaram się aby pojawił się kolejny rozdział. Została mi połowa do napisania. A temu tyle czasu mi to zajęło, bo obecnie poprawiam opowiadanie na drugim blogu. Nawet nie sądziłam, że tak lubię wszędzie umieszczać przecinki! ;) Masakra heh.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta Malina mi się nie podoba i Wiolka dobrze mówi, ona tylko go wykorzystuje... no pocałunek i co dalej, fajnie by było że przypomniał by mu się on bo na bank zapomni po takim napruciu się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia