niedziela, 25 sierpnia 2013

3. Tylko mój

Rozdział nie został zbetowany (przekonaliście mnie ;) ).
* * *
Czerwone majtki mignęły Michałowi przed oczami.

Malina wiedziała, że jej chłopak miał słabość do tego koloru bielizny i, gdy chciała o coś poprosić czy wynegocjować, zakładała jedne z tych swoich zabójczo seksownych fig a mężczyzna cały był jej. Już nie wspominając, gdy cały komplet jest w tym kolorze i dziewczyna niby nieumyślnie ale jak najbardziej specjalnie pokazuje mu kawałek swojej piersi.

Niestety ulubienica michałowego portfela częściej woli świecić tyłkiem niż biustem, także musiał chcąc nie chcąc pocieszyć się widokiem zgrabnych pośladków. A żeby nie było, ćwiczenia tych partii ciała na siłowni Malinie służą.

- Ała! – pisnęła Malina, podskakując w miejscu gdy poczuła jak Michał mocno łapie ją za tyłek, gdy ta nakładała sukienkę. Nie lubiła, gdy Jaczewski tak brutalnie (według niej) ją traktował. Wolała być głaskana, drapana i lekko pieszczona. Niestety Michał nie lubił ani głaskać, ani drapać ani tym bardziej lekko ją pieścić.

Michał nic sobie nie robiąc z dziewczyny zachowania ścisnął twardy pośladek i przyciągnął ją do siebie.

- Mam uwierzyć, że tak odstawiona idziesz tylko na kawę z koleżankami? – prychnął.

- Ja wiem tylko o kawie – odparła niewinnie patrząc na niego swoimi wielkimi przez mazidła oczami.

- I w Coffee Heaven nie ma żadnego przystojnego baristy dla którego nałożyłaś tą kieckę? – Michał złapał za fioletową sukienkę, która opinała ciało jego dziewczyny. Nie podobało mu się, że Malina wychodziła tak ubrana do miasta.

- Proszę cię – prychnęła dziewczyna wyswobadzając się z jego objęć i pociągnęła lekko koniec sukienki w dół. Oczywiście nic to nie dało. Materiał po chwili wrócił do poprzedniego miejsca. – Zadowolony?

- Nie za bardzo – odparł mężczyzna patrząc krzywym wzrokiem na wyeksponowane długie nogi swojej dziewczyny. – Może chociaż jakieś spodnie czy getry złożysz? Pada – wskazał na oko i to, co się za nim działo.

Cóż, może i padało, ale był to bardziej kapuśniaczek, którego Malina się nie bała, mimo tego, że cały jej makijaż mógł pójść precz.

- Zaraz przyjedzie po mnie Aga, to nie zmoknę. Ale cieszę się, że się o mnie martwisz – cmoknęła Michała w usta i sięgnęła po czerwoną torebkę z której wydobywał się dzwonek najnowszego hitu Pitbulla. – Oho, już pewnie jest. Odprowadzisz mnie? – poprosiła.

Michał pokiwał głową. Cóż, miał inne plany co do dzisiejszego wieczoru. Nie, żeby coś romantycznego wchodziło w grę. Po prostu idąc po pracy do dziewczyny zaszedł do apteki, kupił coś dzięki czemu nie zrobi dziecka dziecku i z pozytywnym nastawieniem i wielką chcicą przybył do domu Maliny gdzie się dowiedział, że ta umówiła się z koleżankami mimo tego, że wcześniej obydwoje mieli inne plany. Cóż, teraz wiadome było dlaczego Malina założyła te a nie inne majtki. Podstępna szarańcza.

- A ty, Malinko, przypadkiem nie zmarzniesz? – spytała matka dziewczyny zatrzymując dwójkę młodych przy drzwiach wyjściowych.

Od pierwszego spotkania Michała z przyszłymi teściami wiedział, że dziewczyna odziedziczyła urodę po matce. Izabela Choińska była naprawdę piękną kobietą mimo swojego wieku. Jaczewski nie wie jakich czarów musiał użyć chirurg plastyczny, aby kobieta nie wyglądała na swój wiek. Mogłaby być starszą siostrą Maliny!

- Oj mamuś, ciepło jest. Lato się dopiero zaczęło – jęknęła dziewczyna zakładając buty. – I patrz, biorę kurtkę – sięgnęła po czarną, krótką skórzaną kurtkę na którą długo musiała prosić Michała, aby jej kupił (niby na jej urodziny, ale gdy doszło do tego dnia, to nie skończyło się tylko na tym zakupie).

- Ale to nawet nerek ci nie zasłoni – podeszła Izabela i dotknęła skórzanego materiału na ramieniu córki. – A skąd w ogóle to masz? Z ojcem byśmy ci czegoś takiego nie kupili – skrzywiła się.

- Michał mi kupił – odparła dziewczyna uśmiechając się szeroko do swojego chłopaka, który stał z boku chcąc stać się niewidzialnym czy chociaż jak najszybciej się ulotnić. Nienawidził takich sytuacji!

- Ach ci młodzi mężczyźni. – cmoknęła matka Maliny. – Zamiast kupić coś ciepłego i co najważniejsze – długiego, to wy wybieracie ubrania, gdzie młode dziewczyny odsłaniają jak najwięcej ciała.

- Ale to Malina wybierała – bronił się Jaczewski wreszcie się odzywając.

- Na pewno, na pewno – Izabela pokiwała głową z miną mówiącą, że chłopak jej córki wciska jej najprościej ujmując niezły kit.

- Oj mamuś, nie męcz już Michała bo jeszcze mi go wypłoszysz i ucieknie. I gdzie ja potem znajdę takiego mężczyznę? – Malina uśmiechnęła się szeroko i złapała Jaczewskiego za rękę.

Ależ oczywiście, że Malinie ciężko będzie znaleźć naiwnego, który spełni jej wszystkie zachcianki. Michał prychnął na samą myśl. On już poznał się na gierkach dziewczyny.

- No przecież jesteś taka piękna i młoda. Na pewno sobie kogoś znajdziesz lepszego.

Czy Michał nie wspominał, że chciałby zakopać się pod ziemię? I to jak najszybciej!

- No, jeżeli z tym szukaniem jeszcze trochę poczeka i się zestarzeje upodobniając się do pani, to wątpię, aby ktokolwiek na nią poleciał. Żaden mężczyzna nie lubi starych, wrednych skwar – wypalił Michał mając dość bycia mieszanym z błotem. – Poczekam na ciebie pod klatką – powiedział do Maliny i z jeszcze rozwiązanymi sznurowadłami wyszedł z mieszkania.

Złość w nim buzowała. Okej, może i nie jest najlepszym kandydatem na chłopaka dla osiemnastolatki, ale na Boga, Malina też nie jest aniołem! Najwidoczniej jej rodzice nie zauważyli, że ich córka jest rozpuszczoną, chorobliwie zazdrosną siksą, która ocenia tylko po wyglądzie i potrafi całą swoją wypłatę wydać na buty, które dopiero weszły do sezonu, choć nie są jej w ogóle potrzebne. Gdzie ci ludzie mają oczy? Ale nie, to Michał jest tym złym. To on nie potrafi skończyć studiów. To on mieszka z dwoma kolegami, choć dawno powinien żyć już na swoim. To on… a szkoda słów. Zaraz mu się Anka przypomni i będzie to klin do jego dobrego samopoczucia, które momentalnie zmalało, gdy przekroczył próg Maliny domu.

Gdy wyszedł z klatki zauważył Agę na tylnim siedzeniu mercedesa. Na przednich siedziało dwóch kolesi, którzy gdyby napięli mięśnie, to by od środka rozwalili biedne autko.

Michał jakoś nigdy nie widział sensu w faszerowaniu w siebie odżywkami, dzięki którym ciało wygląda jakby było napompowane. Ponadto siłownia zawsze była nie po drodze. Nie potrzebował ani zbijać masy, bo jego przemiana materii działa bez zarzutu, ani rzeźbić ciała, bo takie jakie jest mu się podoba. I już.

- Mój bohaterze! – Malina pojawiła się zaraz obok niego z szerokim uśmiechem na twarzy. Rzuciła mu się w ramiona i pocałowała.

Malina ma dziwną konstrukcję. Jej nie podnieca nic tak jak szorstkość, burkliwość i ogółem bycie złym charakterem. A, że Jaczewski z natury jest dobrym chłopakiem (zależy dla kogo), to taki popis, jaki przed chwilą się odbył, występował bardzo rzadko.

- Teraz przez dłuższy czas nie pojawię się w twoim domu. Nie chcę dostać patelnią w twarz – odparł Michał pozwalając się całować.

- Oj, przejdzie jej – dziewczyna machnęła niedbale ręką. – Mamuś szybko się denerwuje i szybko jej przechodzi. Już tak ma. O, Aga już jest! – Zauważyła koleżankę w srebrnym mercedesie. Zmarszczyła brwi widząc osoby, które oprócz Agnieszki siedziały w aucie. Skrzywiła się lekko. Nie lubiła Andrzeja.

- Miałyście iść tylko na kawę, a to mi nie wygląda na tylko kawę – sarknął Michał patrząc tam gdzie Malina.

- No co ja biedna zrobię – westchnęła dziewczyna. – Aga wszędzie bierze ze sobą Andrzeja. Są ostatnio jak papużki nierozłączki.

- A ten drugi facet to…?

- Brat Andrzeja, Marcin. A może chcesz pójść z nami? Zmieścimy się w aucie – zaproponowała szybko kalkulując, że spędzenie czasu z dwoma osiłkami i Agnieszką, która mówi ostatnio tylko o Andrzeju i Michałem będzie lepsze, niż gdyby jej chłopaka nie było. Będzie się nudzić sama jak mops!

- Nie tym razem – odpowiedział mężczyzna z jednej strony nie chcąc zostawiać Maliny z tym całym Marcinem, ale z drugiej, to nigdy nie dogadywał się z Agnieszką. Dziewczyna miała bzika na punkcie Boga, religii, zachowania czystości i innych rzeczy, na których temat Michał miał inne zdanie.

Teraz myślał tylko o wyłączeniu rozumu i penisa, który dopraszał się uwagi. Cóż, tydzień posuchy robił swoje.

- Baw się dobrze – dodał i skierował się na najbliższy przystanek, który go stąd zabierze.

Nie odwrócił się aby się upewnić czy Malina weszła do auta Andrzeja. Za to sięgnął po telefon i wykręcił numer Wiolki. Nie odbierała. Spróbował raz jeszcze. Tym razem łaskawie się odezwała:

- Co tam Michałku?

- Co robisz i dlaczego beze mnie? – spytał Michał dochodząc do przystanku.

- A właśnie piję sobie drinka. Nigdy nie przepadałam za mieszanką coli z wódką, ale ta o smaku waniliowym jest zabójcza!

- Sama? Podchodzi to już pod alkoholizm.

- A nie sama. Z fajnym towarzystwem.

- A znam to fajne towarzystwo? – spytał Michał. Co z tej Wiolki za baba. Zamiast jasno powiedzieć gdzie i z kim jest, to robi wszystko, by Jaczewskiego zdenerwować.

- A znasz. Codziennie je widujesz.

- O tak o? – zdziwił się mężczyzna. Rzadko kiedy udawało się wybrać gdzieś większą grupką z ludźmi z pracy.

- A o tak o. Wpadaj jak chcesz. Śródmieście, Chmielna trzydzieści siedem mieszkania osiem.

- Chmielna? A co tam za knajpa jest bo nie kojarzę zbytnio tych rejonów.

Wiolka zaśmiała się pijacko. Widocznie to nie był jej pierwszy drink.

- Żadna knajpa, Michaś. Jesteśmy u Mishy.

- Mishy? – skrzywił się. Już tak napalił się na to spotkanie, bo naprawdę bardzo rzadko gdziekolwiek gdzieś wychodził z kolegami z biura, a jak już, to okazało się, że to domówka, na dodatek u kogoś, kogo unikał przez ostatni tydzień! – Czemu akurat u niego? Już nie lepiej było pójść gdzieś w plener niż grzać tyłek u tego dupka?

- Michaś, weź nie marudź – ton głosu Wiolki zmienił się na ten, którego u niej nie znosił. – Chcieliśmy powitać Mishę w naszych skromnych biurowych progach. W końcu to jego pierwsza styczność z pracą, jaka by ona nie była.

- Mi czegoś takiego nie zorganizowaliście – zauważył Jaczewski krzywiąc się.

- Uczymy się na błędach. Także chcę cię tu zaraz widzieć, rozumiemy się? Misha się pytał o ciebie i zrobisz mu wielką niespodziankę przychodząc.

I się rozłączyła.

Jechać czy nie jechać? Jeżeli pojedzie, to pójdzie na nic jego opanowanie sztuki ninja i cwane uniki Mishy. Ale jeżeli się nie pojawi, Wiolka nie da mu żyć. Tego jest pewny na sto procent.

Opadł zrezygnowany na ławkę obok dziadka, który opierał się o laskę i wypatrywał w ulicę.

- Możesz mi chłopcze powiedzieć co teraz za autobus jedzie? – spytał owy dziadek mrużąc oczy.

Michał umówił się sam ze sobą, że jeżeli przyjedzie teraz autobus, który zawiezie go na Chmielną, to niech straci, będzie po Wiolki myśli. A jeżeli nie, to cóż, jakoś się w poniedziałek wykręci.

Jaczewski spojrzał na nadjeżdżający pojazd i przeklął siarczyście. Przeklęta Wiolka i jego przeklęte szczęście.

* * *

Stał jak ostatni idiota ze zgrzewką Tyskiego w jednej ręce gapiąc się na domofon i zastanawiając się, czy przyjście tu to na pewno dobry pomysł. W końcu nie zna dobrze gospodarza. Ba, groził mu nawet!

Piwo w sumie zawsze może wypić sam. Co to dla niego sześć butelek? Nawali się i pójdzie szczęśliwy spać. No, może jeszcze włączy sobie jakiegoś pornosa i zaśnie jeszcze szczęśliwszy.

O mały włos a by nie opuścił Tyskie, gdy rozdzwonił się mu telefon. Sapnął widząc na wyświetlaczu numer Wiolki.

- No co tam? – odebrał.

- I gdzie ty jesteś? Usycham bez ciebie! – krzyknęła kobieta.

Michał wywrócił oczami.

- Już jestem na miejscu, bez spiny, babo.

- No to czekam! Tylko nie waż mi się zawrócić! Już ja cię znam, Michaś!

- Nie zawrócę, nie zawrócę – odpowiedział, choć tak naprawdę myślał tylko o tym, aby jak najszybciej stąd się zerwać. No, ale jak Wiolce dało się słowo, to trzeba go dotrzymać.

Nacisnął ósemkę w domofonie i czekał aż ktoś się odezwie. Miał cichą nadzieję, że nie będzie to Misha ale ktoś inny. Niestety jego nadzieje jak zwykle są deptane z błotem.

- Tak? – usłyszał głos osoby, której wypaplał większość swoich brudnych sekretów.

- Cześć Misha, tu Michał. Mam nadzieję, że Wiolka mówiła, że będę, bo ją normalnie ukatrupię jeżeli nic nie wspomniała – mężczyzna zaśmiał się nerwowo czując się jakby rozmawiał z którymś z jego pieprzonych przełożonych.

- Michał? Jaki Michał? Nie znam żadnego Michała.

Michał na moment zaniemówił. Że co?!

- W takim razie sorry, pomyłka – odburknął, a w tle można był usłyszeć dźwięk obijanych o siebie butelek piwa.

- Czekaj, Michaś, czekaj! – krzyknął Misha śmiejąc się. – Żartowałem. Wpadaj.

Jaczewski usłyszał bzyczenie walcząc ze sobą przez moment. No cóż, teraz się nie wycofa.

Pchnął drzwi i z ołowianymi nogami szedł powoli po schodach, aż stanął na trzecim piętrze przed drewnianymi drzwiami z cyferką osiem na środku i zadzwonił.

Dobiegała go muzyka i śmiechy dając Michałowi nadzieję, że przyjście tu nie było najgorszym posunięciem. W końcu Misha to nie jedyna osoba która będzie, prawda?

Wreszcie drzwi się otworzyły a jego oczom ukazał się właściciel mieszkania wzbudzając w Michale te same uczucia, które przychodzą za każdym razem, gdy się widzą. A już myślał, że tygodniowe uniki zrobiły swoje! Niestety Misha dalej go przytłaczał.

Michał zarzuca Malinie, że ta osądza ludzi po wyglądzie. Jak widać, Michał też nie jest święty.

Misha wyglądał jak jeden z modeli Abercombie. Jego wygląd był idealny, zaczynając od dopasowanych czarnych spodni, koszulce z krótkim rękawem tego samego koloru a kończąc na uśmiechu, którego mógł mu pozazdrościć każdy gwiazdor, i oczach świecących niczym jasne perełki. Ćpał coś?

Michał czuł się przy nim szaro i ponuro. Fakt, dziś wyglądał lepiej niż ostatnio, gdy Misha podwoził do na uczelnię, ale i tak jego styl nie wygra z tym tego o. Walka z góry przegrana.

- Strasznie długo kazałeś na siebie czekać – odezwał się Misha otwierając drzwi szerzej i wpuszczając go. – Wchodź – zaprosił.

- Zaszedłem jeszcze do sklepu – Michał podniósł zgrzewkę na swoje wytłumaczenie i podał gospodarzowi wchodząc do środka.

Od razu rzucił mi się porządek. Buty były równo ustawione, duperele zamiast walać się niewiadomo gdzie, stały na swoich miejscach, podłoga odkurzona, ściany bez dziur czy śladów palców. Gdzie u licha Michał się znalazł?! W psychiatryku?!

- Mieszkasz sam? – spytał. On mieszkał z jeszcze dwoma chłopakami, którzy podobnie jak on, nie ustawiali butów obok siebie a skopywali w kąt, ubrania zamiast w szafie walały się po krzesłach a brudne pod łóżkiem. Już nie wspominając o stanie ścian, podłogi czy dywanów. Jego matka odwiedziła go raz i powiedziała, że nigdy więcej jej noga tam nie stanie. Do tej pory nie wie co dokładnie się jej nie podobało.

- Tak, ale to nie jest moje mieszkanie. Brat kumpla pojechał na miesiąc do Niemiec ogarnąć tamtejszy rynek pracy i mi odstąpił na ten czas swoje mieszkanko – wyjaśnił Misha zamykając za nimi drzwi.

Wchodząc dalej z brzydkim grymasem zauważył, że ten pizduś glancuś mieszka w dwa razy większym mieszkaniu niż on, i to sam! Cóż za niesprawiedliwość losu!

- O! Michał! – Takie i inne wołania powitały Michała, kiedy wszedł do salonu, który również wydawał się sterylnie czysty mimo pustych i pełnych butelek piw i – w przypadku Wiolki, jedynej kobiety na pokładzie – kubku z, jak po chwili się Michał dowiedział, colą pomieszaną z wódką.

- Z ciebie to już prawdziwy żul się zrobił, skoro pijesz alkohol z kubka – powiedział Jaczewski, gdy usiadł na brązowej kanapie obok kobiety po wcześniejszym uciśnięciu ręki z ośmioma kolegami z pracy. O dziwo, nikogo nie było z jego działu. Także jedynie Wiolkę – niestety – znał najlepiej.

- A jaka różnica z czego się pije. Ważne co! – odparła kobieta uśmiechając się szeroko.

Nagle przed nimi wyrósł Misha z butelką Lecha i przysunął sobie zieloną pufę na której usiadł.

- Twoje się chłodzi – powiedział podając Michałowi piwo.

- A ty czemu na suchym pysku? – spytał Jaczewski sięgając po otwieracz, który zawsze miał przyczepiony do kluczy od mieszkania. – Chyba nie abstynent?

- Nie, nie, no co ty! – zaśmiał się Misha ukazując światu swoje bielusieńkie, równe zęby. – Moje też się chłodzi. Nie lubię ciepłego piwa.

- To może…

- Nie, no co ty – Misha podniósł ręce broniąc się tak przed dopiero co otwartym piwem, które Jaczewski chciał mu oddać. – Zaraz będę miał. Dzięki.

Michał wzruszył ramionami i wziął pierwszego łyka z zadowoleniem czując, że piwo było odpowiednio schłodzone. Jemu również się nie uśmiechało picie ciepłego browaru.

- O mały włos a byś do końca życia był stracony w oczach tego oto Michałka – powiedziała Wiolka klepiąc Jaczewskiego po plecach. Ten spojrzał na nią nic nie rozumiejąc. W końcu Misha już dawno mu podpadł. Gorzej się chyba już nie da.

- Ach tak? – Misha nie przestał się uśmiechać.

- Bo nie wiem czy wiesz – Wiolka przysunęła się na skraj kanapy i nachyliła się nad blondynem, jakby chciała mu wyjawić najczarniejszy sekret. – ale Michał nie lubi abstynentów. Uważa, że ci co nie piją albo są chorzy – pokręciła palcem przy skroni. – albo nie żyją.

- O – Misha przestał się uśmiechać i spojrzał na Jaczewskiego. – To poważna sprawa. Dlaczego doszedłeś do takiego wniosku, Michale?

Pytany przewrócił oczami. Nie lubił być w centrum uwagi. Za często jest rodzynkiem na spotkaniach rodzinnych, gdzie każdy (a raczej każda) chce wiedzieć wszystko na temat jego życia.

- Nawet księża piją. Fakt, wino mszalne jest słabe i niedobre, ale jednak coś tam w sobie ma – wyjaśnił.

- Ksiądz też człowiek – zgodził się z nim gospodarz kiwając głową.

- W rzeczy samej.

- Gówno prawda, Michaś. Nie lubisz niepijących temu, bo Malina nie lubi alkoholu. A jedynie co raczy wypić to Redd’s, choć i tak pewnie nie całą butelkę – sarknęła Wiolka dopijając do końca to, co miała w kubku.

- Malina nie pije temu, że tak została wychowana. W jej domu ze świeczką szukać jakiegokolwiek trunku – powiedział Michał biorąc kolejny łyk, który okazał się nie taki mały jak ostatnio, bo gdy się odessał w butelce pozostało tylko połowa piwa.

- A co, któryś z jej rodziców jest AA? – Wiolka i subtelność to czasem dwie oddzielne bajki.

- Nie – prychnął Jaczewski. – Z tego co wiem, to nie – dodał. – Po prostu jej nie smakuje i już. Niektórzy potrafią się bawić bez alkoholu – bronił swojej dziewczyny.

- Ja też miałem kolegę na roku, który na wszystkich imprezach jako jedyny był trzeźwy i twierdził, że nic mu więcej nie jest potrzebne – odezwał się Misha. – Aż do czasu.

- Co, umarł?

- Wiolka!

- Nie. Nareszcie dał się przekonać. Fakt, zarzygał Kacprowi całą łazienkę – Misha skrzywił się na samo wspomnienie. – Ale koniec końców gdy jest okazja to zawsze pije i gra gitara.

- No i prawidłowo. Co to za gówniarz, który nigdy nie miał na języku alkoholu.

- Ewenement.

- Otóż to. A wracając do ciebie, Michaś, to wiedz, że Malina ci robi krzywdę nie pijąc.

- Jaką tym razem? – zdziwił się Jaczewski opierając się wygodniej o kanapę.

- A taką, że przez jej trzymanie ud blisko siebie chodzisz jakbyś miał w tyłku kij od szczoty! A tak, to byś ją rachu ciachu szybko upił i sobie ulżył. Wiesz, że nieużywane organy wysychają i odpadają?

- Wiolka! – krzyknął Michał a Misha zaśmiał się głośno. Od razu polubił tą kobietę. Się nie cackała, od razu mówiła co jej ślina na język przyniesie.

- Taka prawda, nie wiolkuj mi tu. Jesteś wyposzczony niczym mnich!

- Bez przesady – odparł Jaczewski, którego zaczęła ta rozmowa krępować. Tym bardziej, że była przy osobie, przy której musiał się silić, aby nie palnąć czegoś nieprzyjemnego.

- Ja swoje widzę. I wiedz, że mi się to nie podoba. Marnujesz się przy niej.

- Mówisz tak, bo wcale jej nie poznałaś.

- A co tu poznawać? Michaś, jak pierwszego dnia przyszła do nas do pokoju to wiedziałam, że nie ma co szukać między nami nici porozumienia. To tylko głupia lala z ładnym tyłkiem. Nic więcej.

- Osz zejdź z niej – warknął Michał mając dosyć oceniania przez Wiolkę jego dziewczyny. To jego wybór z kim się spotyka, a nie jej!

- Ale taka jest prawda! Stać cię na więcej! Jesteś naprawdę fajnym chłopakiem, Michałku. Gdyby nie to, że nie jesteś w moim typie, bym się za ciebie wzięła, serio – Wiolka odwróciła się do Michała przodem i złapała za rękę.

- Weź ty jej więcej nic lepiej nie dawaj – powiedział Michał do Mishy, który przysłuchiwał się ich rozmowie z zaciekawieniem. Nie było innych gości do zabawienia?

- No co ty! Mi się wydaje, że dopiero się rozkręca – odpowiedział blondyn uśmiechając się zadziornie. Jeszcze mu kiedyś Michał przedziurawi tą facjate. Niech tylko nawinie się dobra okazja!

- Michaś, jesteś opiekuńczym, oddanym facetem z wielkim poczuciem humoru i uwielbiającym narzekać, ale to nawet jest urocze. Jesteś strasznym bałaganiarzem, ale da się nad tym popracować, i pieprzonym masochistą. I wiedz, że każdej byś zawrócił w głowie – odparła Wiolka i zaczęła się rozglądać. Zrobiła kwaśną minę widząc, że oprócz niej nie ma tu żadnej płci pięknej. – Jestem sama w tym zwierzyńcu – powiedziała do siebie. Aż nagle jej wzrok spoczął na Mishy, który uśmiechnął się lekko na to. Głupiec. Jeszcze nie wie do czego Wiolka jest zdolna. – Misha, czy gdybyś był babką, dałbyś przebić serce Amorowi i związałbyś się z tym oto Michałem? – spytała kobieta.

- Co?! – Michał aż się wyprostował słysząc jej pytanie.

Misha również był zaskoczony, bo patrzył się na nią oniemiały z lekko otwartymi ustami.
Wiolka podniosła dłoń dając Jaczewskiemu znak, aby był cicho. Ponowiła pytanie.

- Wydaje mi się, że tak – odpowiedział wreszcie chłopak.

- Ha! – krzyknęła tryumfalnie kobieta.

- To nic nie znaczy – odparł Michał.

- No gdybym był laską oczywiście. Albo ty byś był. Gdybym cię nie znał tak jak teraz znam a Wiolka by cię tak przedstawiła, to pewnie bym okręcił cię wokół palca.

- Widzisz? Malina ma diabelne szczęście, że jeszcze z nią wytrzymujesz.

- Oj przymknij się. Idę po piwo – wstał. Misha zrobił to samo.

- Pokażę ci gdzie jest kuchnia – powiedział, choć Jaczewski sądził, że sam by sobie poradził. No, ale nie będzie się z nim spierać.

Po drodze zatrzymali ich jeszcze dwaj mężczyźni z kadr, których imion Michał nigdy nie pamiętał (nie było mu to do szczęścia potrzebne).

Kuchnia nie była już tak przestronna jak Michał sądził. Ledwo mieścili się w niej dwie osoby. Pewnie jest to spowodowane tym, że miała w swoim wyposażeniu wszystko to, co każda kobieta by chciała mieć w swojej własnej kuchni. W końcu zmywarka, piekarnik, kuchenka czy zamrażarka z oddzielną lodówką trochę miejsca zajmują.

Misha otworzył drzwiczki do zamrażarki i podał Michałowi tym razem Ciechana samemu biorąc Warkę. Stali tak przez moment każdy otwierając piwo swoim otwieraczem i nie ruszając się z miejsca. Mierzyli się wzrokiem bijąc się z myślami. Michał jako pierwszy nie wytrzymał. Przebywanie samemu w pomieszczeniu z osobą, którą najchętniej widziałoby się na drugim końcu Polski nie było najprzyjemniejsze.

- Wracamy?

Misha kiwnął głową i wrócili do Wiolki, która jakimś cudem znów miała pełny kubek coli z zapewne czymś mocniejszym. Uśmiechnęła się do nich zadziornie.

- Co tam, moje gołąbeczki? Pogruchaliście?

- Ha, ha, ubaw po pachy – prychnął Michał siadając obok kobiety. – Wiesz, że nie bawią mnie tęczowe relacje.

- Serio? – zdziwił się Misha patrząc na niego ciężkim do rozgryzienia wzrokiem. Widząc, że Jaczewski nie ma zielonego pojęcia o czym mówił, dodał: - A księgowy?

I Michał wreszcie szybko dodał dwa do dwóch. A raczej przypomniało mu się to, co tydzień temu wypaplał:

Załamałem się wtedy bo sądził, że jestem gejem. Ale nie jestem! Okej, okej. Raz miałem sen erotyczny z księgowym, ale nic poza tym!

W jednej chwili zbladł aby zaraz zrobić się czerwony jak burak. Nie wierzył! No normalnie nie wierzył, że ten szczeniak znów zacznie mu przypominać o swojej głupocie i gadatliwości w momentach, gdy się tego nie będzie spodziewał!

Wypił większą część piwa i nie spuszczając z Mishy nienawistnego wzroku powiedział:

- Nie masz przypadkiem innych gości do zabawienia? Reszta może poczuć się przez ciebie zlekceważona a nikt cię tu z nami nie zatrzymuje.

- Teraz przyszła wasza kolej, także patrz jaki zaszczyt cię kopnął – odpowiedział gospodarz widząc, że trafił w Michała słaby punkt. Cóż, jakoś go to nie zasmuciło. Co więcej, lubił widzieć Jaczewskiego zdenerwowanego. Wtedy było można czytać z jego twarzy jak z książki.

- Wolałbym, aby ten zaszczyt mnie jednak ominął. Dałoby się coś z tym zrobić?

- Michał, to było niemiłe! – oburzyła się Wiolka, która nie rozumiała co się właśnie działo.

- Spoko, Wiolka. Może jak Michał w przyszłości wyjmie ten kij od szczoty, jak sama to trafnie nazwałaś, to przestanie zachowywać się jak ostatni dupek – powiedział Misha uśmiechając się do kobiety (miał jeszcze na to siłę?) i poszedł.

Wiolka odprowadziła do wzrokiem aż wreszcie spojrzała na Jaczewskiego z wyrzutem

- To było bardzo niegrzeczne – powiedziała.

Michał wzruszył w odpowiedzi ramionami i pił powoli piwo mając się zamiar upić w trupa. Za dużo osób babrze w jego życiu, ocenia go. Musi wreszcie się wyłączyć.

- A kim jest księgowy? – spytała zaciekawiona kobieta, sądząc, że przez owego rachunkowego cały spór.

- Nie interesuj się – uciął Michał wiedząc, że mówiąc to urazi Wiolkę, ale miał to głęboko gdzieś.

Koleżanka nie mogąc znieść postawy Jaczewskiego wstała i podeszła do Bartka, który stuknął o jej kubek butelką piwa.

Michał szybko skończył Ciechana i czując na sobie nieprzyjemny wzrok gospodarza, uciekł do kuchni chcąc wziąć kolejne piwo. Przy okazji wziął i drugie przypuszczając, że nie będzie mu się chciało tak często po nie chodzić.

Gdy wrócił, kanapa była już zajęta i Michałowi nie zostało nic innego niż znalezienie sobie nowego kąta. Padło na balkon.

*

- Chyba nie jest z nim za dobrze.

- Połóżmy go do mojego pokoju.

- Nie chcesz odesłać go do domu?

- Żeby się jeszcze zgubił i miałbym go mieć na sumieniu?

Michał nie wiedział zbytnio kto z kim rozmawiał. Wiedział jedynie, że został właśnie przeniesiony na coś miękkiego i pachnącego proszkiem do prania. Och, to o wiele przyjemniejsze niż zimna terakota na balkonie w którym najprawdopodobniej zasnął.

- Niedobrze mi – burknął Jaczewski krzywiąc się. Miał cały czas zamknięte oczy ale i tak miał wrażenie, że w pomieszczeniu w którym się znajdował jest za jasno.

- Zaraz przyniosę miskę.

- Nie – Michał w ostatniej chwili złapał kogoś, kto się nim zajmował. – Głowa mi wiruje.

- Zaraz przejdzie. Leż spokojnie.

- Nie idź.

- Nigdzie nie idę. Leż.

Michał nie był nawet w stanie zbesztać się za doprowadzenie do takiego stanu. Fakt faktem, chciał się mocno upić, ale zgon był wliczony w ofertę! Nie chciał mieć nawet grama świadomości!

- Mój telefon – wymamrotał Michał.

- Nie wiem gdzie tym razem go podziałeś.

- Burczy w kieszeni.

Michał poczuł jak ktoś powoli wsadza rękę do jego prawej kieszeni. Już chciał powiedzieć, że: to nie ta kieszeń, tumanie, ale owy tuman szybko zobaczył, że oprócz opakowania prezerwatyw nie było tam szukanej komórki i sięgnął do drugiej.

- Lubisz czasem kusić los, co, Michałku?

- Co? – Jaczewski nie zrozumiał.

Nie usłyszał odpowiedzi, a jedynie strzępek rozmowy:

- Cześć Malina. Misha. No u mnie, upił się chłopiec. Chmielna trzydzieści siedem mieszkania osiem. Ale nie musisz przychodzić, poradzę sobie z nim. Acha, w pobliżu. No okej. To czekam. Co? Nie, nie musisz. No to czekam.

Michał przewrócił się na bok przodem do ściany i starał się nie zwracać uwagi na to, co się działo wokół niego. Chciał spać i obudzić się jutro z tak wielkim kacem, żeby wszelakie spółkowanie nie wchodziło w grę. Zresztą i tak nie miałby jak, skoro Malina postanowiła grać mu na nosie. A Michał nie jest z tych co gra na boku, także zostaje mu jedynie obejść się ze smakiem.

Skrzywił się słysząc upierdliwy dźwięk dzwonka czy innego cholerstwa.

- Wyłącz to.

- Już, już.

Michał nie zauważył, że osoba, która nim się zajmowała, wstaje a jej kroki odbijają się echem po mieszkaniu. Również nie zauważył, że dzwonek przestał dzwonić a drzwi wejściowe są otwierane. Dopiero gdy usłyszał głos swojej dziewczyny, wrócił z krainy Morfeusza.

- No pięknie!

Jaczewski odwrócił się powoli zaalarmowany tym, że ton głosu Maliny nie należał do najprzyjemniejszych.

- To wolałeś upić się niczym ostatni żul niż pójść ze mną, Agą i chłopakami kulturalnie na kawę?! Michał, co się z tobą ostatnio dzieje?!

Gdyby Michał był w stanie cokolwiek powiedzieć, odparłby dziewczynie, że to głównie przez nią jest on sfrustrowany i musi wszelakie żądze topić w alkoholu. Niech do tego dojdzie dzisiejsze starcie z jej matką, przez które na sto procent jest spalony w jej oczach na maksa i promotor, który ostatnio dosadnie powiedział Michałowi co o nim myśli i jak widzi ich dalszą współpracę. I jak tu być abstynentem?

Tak więc Michał miał dość wiele do powiedzenia, ale też nie miał ochoty wykłócać się z dziewczyną. I tak będąc w tym stanie zapewne palnie coś głupiego za co później będzie musiał płacić grube pieniądze, aby Malina mu wybaczyła. Także milczy jak grób!

- Michał mówię coś do ciebie!

Nie widząc żadnego odzewu ze strony swojego chłopaka, dziewczyna dodała prychając:

- Zero z ciebie pożytku, a tylko wstyd. I jak zwykle wolisz się bawić z kieliszkiem niż ze mną!

I zamilkła. Ta cisza zaalarmowała Michała, że coś jest nie w porządku. W końcu Malina jak marudziła, to rozkręcała się niczym katarynka i nie potrafiła skończyć. Także słysząc czerwony alarm bijący mu głośno w głowie z wielkim wysiłkiem wstał i trzymając się wszystkiego wokół powoli szedł do drzwi, które były przymknięte, a przez które można było zobaczyć przedostające się oślepiające światło, które na niego padło.

- A ty gdzie się wybierasz? – usłyszał, a zaraz został złapany za ramiona i podtrzymany w miejscu.

- Malina…

- Malina już wyszła, a ty lepiej wracaj do łóżka.

Wyszła? Jak to wyszła? Skoro jej nie ma, to kto go trzyma?

Michał próbował otworzyć oczy, ale było zbyt jasno. Niebezpiecznie zakręciło mu się w głowie i opadł niczym szmaciana lalka na osobę go trzymającą. Osoba ta objęła go i powoli prowadziła z powrotem do łóżka. Posadziła wciąż mruczącego imię swojej dziewczyny chłopaka i chciała go popchnąć na poduszki, ale Michał się nie dał.

- Malina?

- Nie ma jej tu – sapnął zirytowany głos.

Jaczewski niespodziewanie otworzył oczy i nie myśląc nad tym co robił chwycił kark zaskoczonego Mishy i powtarzając imię Maliny, pocałował go. 

12 komentarzy:

  1. Tańcowały dwa Michały :D

    No proszę proszę! Trzeba było tyle pić?! Trzeba było grzecznie pytam?!

    Ho ho ho Teraz to Cię Pan Misha ostro wytarmosi Panie Michale.

    Oj będziesz miał rano kacyk i to nie tylko ten poalkoholowy...

    Kleczek i basta broń Boże kiełbasy słoniny lub ciasta :D

    By Mariah

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mi się wydaje, że Misha będzie zadowolony z takiego obrotu wydarzeń i częściej będzie upijał Michalka. Tylko Michałek winien poczuć miętę di Mishy po trzeźwemu - to taka ładna para....

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    cudowny rozdział... kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że ja Maliny to nie lubię... oj, Michał się spił, ciekawe jak rano zareaguje jak się obudzi w łóżku Miszy.... a ten będzie mu pewnie jeszcze przypominał co robił po pijaku....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię Maliny, nawet jej imienia. Brrrr. Hahahahaha biedny Michaś cierpi z powodu spicia się. Chciał to ma. No, no pocałunek, tylko co dalej? Już widzę jak urywa mu się film, a potem zaczyna sobie wszystko przypominać. Będzie Michaś w szoku.
    Bardzo podoba mi się ta wersja opowiadania. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha! Serio? :D A ja chciałam swoją córkę nazwać jej imieniem.
      Hm, kto powiedział, że po urwanym filmie Michałek sobie przypomni co zaszło poprzedniego wieczoru? :>

      Usuń
  5. Wreszcie akcja idzie do przodu... Brawo Michał - pij dalej i zurocz sie w Miszy - to będzie dużooooooo buziaków "całkiem" przypadkowych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie chce mi się komentować ale widząc ilość komentarzy postanowiłam dać znać, że czytam. Rozdział bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że Michał jak najszybciej pozbędzie się Maliny ze swojego życia. Początek z tymi majtasami nie był zbyt fajny ale generalnie dalsza część rozdziału bardzo fajna. Michał był taki słodki w stanie po spożyciu, że czekałam tylko kiedy pod koniec rozdziału Malina zacznie wrzeszczeć: Z nami koniec!. Niestety nic takiego się nie stało ale jeszcze wszystko przed nami.
    Pozdrawiam,
    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak się spodobało :) I dziękuję również za komentarz.
      Początek Ci się nie podobał, bo...? Pomysł ze sceną w mieszkaniu Maliny był nie za fajny? A może to, że nie było jeszcze Mishy?

      Usuń
  7. Kiedy kolejny rozdział - miały być we wrześniu dwa - a tu nic " na razie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu postaram się aby pojawił się kolejny rozdział. Została mi połowa do napisania. A temu tyle czasu mi to zajęło, bo obecnie poprawiam opowiadanie na drugim blogu. Nawet nie sądziłam, że tak lubię wszędzie umieszczać przecinki! ;) Masakra heh.

      Usuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, ta Malina mi się nie podoba i Wiolka dobrze mówi, ona tylko go wykorzystuje... no pocałunek i co dalej, fajnie by było że przypomniał by mu się on bo na bank zapomni po takim napruciu się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń