Z dedykacją dla tych, którzy upominali się o rozdział. Chociaż potraficie czasem dać w kość, to między innymi dzięki Wam zebrałam się w sobie i skończyłam 5 rozdział :).
-
Nienawidzę cię – warknął Michał czując odurzająco drogi zapach, jaki rozsiewała
za sobą ta przeklęta łajza, Misha.
-
Uwielbiasz – powiedział blondyn dotykając nosem ucha Jaczewskiego. – Pragniesz.
Pożądasz.
-
Szaleju żeś się najadł? – syknął Jaczewski czując ciepło na szyi.
-
Masz na mnie ochotę tak samo jak na księgowego o którym śniłeś – szepnął Misha.
-
Zapomniałeś wziąć leki na głowę? Nie szkodzi, zaraz zadzwonimy po ludzi z
Tworek i ubiorą cię w biały, twarzowy kaftanik.
-
Od nienawiści do miłości wiedzie krótka droga.
-
Tak jak od twojej twarzy do mojej pięści. Sprawdzimy?
Misha
spojrzał na Jaczewskiego w rozumowaniu tego drugiego dość prześmiewczo. Michał
odsunął się od oplatających ramion młodszego chłopaka i widząc rozbawienie na
twarzach koleżanek z pracy (a najbardziej Wiolki), burknął coś o pilnym zadaniu
i prędko wyszedł. Nie mógł być tam ani sekundy dłużej! Nie, gdy był w stadzie
żmij, które – jako, że należą do płci pięknej – łakną plotek, aby rozsiać je po
całym szmatławcu. Po Michała trupie!
Poza
tym Misha wyciągnął ciężką artylerię! Jak śmiał tak przy wszystkich wspomnieć o
śnie z księgowym! Na litość Boską, Marcel jeszcze tu pracował!
Masz
Michale karę za swoje gadulstwo. Zachciało ci się pić, to i zachciało się gadać
o sobie obcym ludziom. Brawo. Tylko winszować intelektu.
Kiwnął
głową na przywitanie grupce pracowników z pierwszego piętra, którzy czekali na
windę. Obudź się, Michale. Czas wrócić do pracy, do obowiązków. Nie naprawisz
świata, żadne babcie nie pozwolą ci poprowadzić się przez ulicę a koty najpierw
cię mocno podrapią zanim ich nie schwytasz i ściągniesz z tego cholernego
drzewa. Czas wrócić do szarej rzeczywistości, w której musisz poświecić się na
obronę licencjata, picie z kumplami i zadowolenie Maliny. A właśnie. A propos
Maliny. Od feralnego zgonu u Mishy nie odzywała się. Nie, żeby Michałowi cisza
przeszkadzała, ale na pozbycie się niektórych ciśnień jego ręka to za mało.
Wyciągnął
komórkę z kieszeni i szybko wybrał numer. Zdziwił się, gdy usłyszał najnowszy
hit Britney Spears, który dziewczyna ustawiła sobie jako dzwonek. Rozejrzał się
a jego oczom ukazała się wychodząca zza kolumny Malina w towarzystwie koleżanki
z pokoju, Elki.
-
Nie odbierzesz? – spytała Elka, długonoga (bo innych prezes nie zatrudniał)
blondyna, która zapewne jest powodem mokrych snów większości mężczyzn tu
pracujących. Czy to zima, czy to lato Elżbieta (bo tak kazała siebie nazywać) nakładała
diabelnie obcisłe jeansy, które rewelacyjnie się na niej układały. Nie było
mężczyzny, który by się za nią nie obejrzał, gdy przechodziła obok. Cóż, może
dlatego miała więcej kolegów niż koleżanek.
Malina
zapatrzyła się dłużej na ekran smartfona i koniec końców odrzuciła połączenie. Jaczewski
widząc to zaklął pod nosem i podszedł do dziewczyny, która aż przystanęła
zaskoczona.
-
Och.
Nie
takiej reakcji się spodziewał.
-
Zostawisz nas samych? – Michał nawet nie spojrzał na Elkę. Nie, gdy przed sobą
miał sprawczynie swojego ciągłego podniecenia. I to nie spowodowanego jej
wyglądem! Nie, żeby Malina wyglądała dziś nieatrakcyjnie. Ale, na Boga, ileż
można czekać? Niedługo zapomni jak dotykać drugą osobę czy nawet jakie to
uczucie, gdy samemu jest się dotykanym!
-
Pewnie – odparła Elżbieta.
Gdy
zostali sami Jaczewski nie zdążył nawet otworzyć ust. Malina go ubiegła.
-
Pracuję.
Ech,
czuł, że to nie będzie łatwa rozmowa.
-
Widzę właśnie. Odkąd twoim zadaniem jest patrolowanie korytarzy? – Szlag! Niech
go ktoś zatrzyma! Niech mu ktoś zaknebluje usta!
-
Co chcesz? – spytała ostro dziewczyna.
-
Ja, ty, ten wieczór, mój pokój, butelka whisky?
-
Wiesz, że nie piję alkoholu – powiedziała wolno Malina. Michał od pewnego czasu
coraz bardziej ją zaskakiwał. I to nie pozytywnie.
-
Jeszcze nie wyrosłaś z Piccolo? – westchnął, a jego lędźwie krzyknęły o pomstę
do nieba. Rewelacja! Na trzeźwo dziewczyna się nie da. Alkoholu z Jaczewskim
się nie napije, choć na imprezach czasem zdarzy się zobaczyć ją z kieliszkiem
szampana czy wina. Na dodatek on z tego wszystkiego papla głupoty przez co
Malina warknęła, aby się wreszcie doprowadził do porządku, bo dłużej nie
zniesie takiego stanu i minęła go zostawiając samego z naglącym problemem.
Jaczewski
patrzył jak dziewczyna podchodzi do Elżbiety, która z babską ciekawością
przyglądała się ich rozmowie i pociągnęła Malinę za ramię zapewne chcąc
plotkować. Niedługo wszyscy dowiedzą się jaki z Michała jest pijak. Nic, a by
tylko pił i upijał przy okazji innych. Jak nic zwolnienie gwarantowane!
-
Czasem nie wiem, czy ty specjalnie to wszystko robisz czy fortuna po prostu cię
nienawidzi. Ale wiesz, Michałku, że sam jesteś budowniczym swojego własnego
nieszczęścia?
Jaczewski
westchnął głęboko. Oczywiście do szczęścia brakowało mu tylko jego.
-
Odwal się – warknął. Podszedł do windy i nacisnął przycisk. Chciał jak
najszybciej znaleźć się za swoim biurkiem, schować się za ekranem komputera i
pozwolić się łoić Łukaszowi, który ostatnio stał się jeszcze bardziej nieznośny
i czepialski. Okres ma czy co?
-
Co? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Nie będziesz pluć jadem ani grozić mi pięścią?
Michał
zerknął szybko na podchodzącego Mishę i naciskał coraz szybciej i mocniej
przycisk mrucząc, aby winda wreszcie zjechała. A mógł iść schodami! Przecież to
tylko trzy piętra! Nie zmęczy się zbytnio. No, chyba, że złapie go kolka (co z
jego kondycją jest bardzo prawdopodobne). Gdy usłyszał charakterystyczny
dzwonek a wrota windy stanęły nad przed nim otworem, chciał krzyknąć
„Alleluja!”, ale zanim to zrobił wszedł do środka, znów męcząc przycisk. Tyle,
że w tym wypadku zamykający drzwi.
Zaklął
siarczyście pod nosem widząc, że jego starania poszły w diabły i drzwi zamknęły
się za Mishą.
-
Brak zaliczania musi strasznie ci doskwierać – stwierdził bezczelnie chłopak
patrząc rozbawiony na Jaczewskiego. – O! I takiego Michałka to ja lubię! –
zaśmiał się, gdy został przyciśnięty do ściany.
Uśmiech
długo nie pozostał na jego ustach, gdyż musiał szybko łapać powietrze. Michał
zaraz go udusi!
-
Chciałeś spotkania z moją pięścią? Możemy coś z tym zrobić. Jako bonus
pościskam ci gardło, co ty na to? – warknął Jaczewski całym ciałem
unieruchamiając młodszego chłopaka.
Misha
starał się wyrwać, wydostać ręce, poruszyć nogami, głową, ale nic to nie dało.
Skąd w takim małym ciałku Michała tyle siły? Przecież on nie ma wcale mięśni!
Gdy
uścisk odrobinę zelżał, odepchnął Jaczewskiego, który poruszał szybko klatką i
z zaskoczeniem patrzył, jak na ustach Mishy znów pojawia się uśmiech. Co się
roi w tej chorej głowie, że zamiast wrzeszczeć na Michała, grozić mu, stoi
swobodnie i rozmasowuje szyję?
-
Ho, ho, nie spodziewałem się, Michałku, że potraktujesz mnie tak brutalnie.
Czasem wychodzi z ciebie prawdziwy mężczyzna. Jesteś niczym Hulk! Wystarczy
odrobina złości a już zamieniasz się w zielonego potwora!
-
Z tego co widzę, to ty bardziej kolorytem przypominasz tego stwora – prychnął
Jaczewski widząc, że za chwilę wreszcie winda stanie i zaraz znajdzie się w
swoim pokoju.
-
I na szczęście tylko tym – stwierdził Misha, gdy starszy mężczyzna wychodził z
widny jakby się za nim paliło. Odprowadzał go wzrokiem dopóki drzwi windy mu to
umożliwiały.
*
* *
-
Przepyszne. Nie wiem jakim cudem potrafisz babciu tak cudownie piec. Twoje
ciasta nie mają sobie równych – zachwalała Anka zajadając się szarlotką.
Szarlotką, którą potrafi zrobić każdy (nawet Michał!) a jej wychodził tylko
zakalec. Kobieta nie ma za grosz drygu do kucharzenia.
-
Lizuska – mruknął Michał dłubiąc w cieście widelcem. Nie, żeby mu nie
smakowało. Nadmiar wazeliny sprawiał, że tracił apetyt.
Anka
zlekceważyła przytyk i dalej prawiła ochy i achy. Jaczewski spojrzał po reszcie
z nadzieją, że nie tylko jemu gderanie siostry działa na nerwy. O zgrozo, rodzice
nie zwracali na nią uwagi a Wojtek wraz z małżonką zaraz przyłączyli się do
Anki i sprawiali, że babcia nie mogła przestać chichotać jak jakaś małolata.
Ludzie, przestańcie! Zapędzicie tą starą kobietę do grobu jeżeli będziecie tak
jej pochlebiać! Zrobiła smaczne ciasto? Brawo! Ale po co o tym cały czas
trąbić?
-
A tobie, Michałku, nie smakuje? – spytała babcia, która nie słysząc od najmłodszego
wnuka komplementu doszła jakimś cudem do wniosku, że wypiek mu nie smakuje.
-
Toż wiesz, że zjem wszystko spod twoich dłoni. Jesteś najlepszą kucharką –
odpowiedział. – Chociaż masz konkurencję w mamie – dodał szybko widząc, że
rodzice przestali o czymś dyskutować. Cóż, nie tylko Anka potrafiła czarować.
-
I kto tu jest lizusem? – prychnęła Anka chowając usta za kubkiem gorącej
herbaty.
-
Ja tobie nigdy nie dorównam. Nie bój się, nie zrzucę cię z piedestału –
odpowiedział Michał.
-
Nie tylko w tym jesteś ode mnie gorszy – powiedziała Anka, a Jaczewski spojrzał
na nią w złości. Jak ta stara panna śmiała tak o nim mówić!
-
Dzieci, uspokójcie się – powiedział ojciec widząc pioruny ciskane między swoje
dwie latorośle.
-
To nie czas i miejsce na to – dodała matka, na co Michał musiał się zgodzić.
Babci imieniny to nie dobra pora na kłótnie z Anką. Wystarczyło tylko spojrzeć
na jej smutną minę aby wiedzieć, że lepiej zostawić w sobie kąśliwą uwagę i mieć
siostrę najprościej ujmując głęboko gdzieś. Tak jak zwykle zresztą. – Lepiej mi
powiedz, Michałku, jak tam u twojej dziewczyny. Czemu nie przyprowadziłeś ją ze
sobą?
I
to jest dobre pytanie. Czemu? Bo nie miał z nią kontaktu od paru dni. Malina
ani nie odpowiada na jego smsy, ani nie odbiera jego telefonów. Obraziła się, małpa
jedna. Za co? Za tą wzmiankę o alkoholu? A może za to, że wolał pójść do –
niech go pchły zagryzą – Mishy, niż z nią i z jej strasznie ciekawymi
znajomymi? Nie czuł się winny. Bo czemu powinien? Malina powinna już znać go na
tyle, aby wiedzieć, że bywa czasem nieprzyjemny a Agi po prostu nie trawił.
Dziewczyna zajmowała zacne pierwsze miejsce wraz z Anką na jego liście
nieznośnych bab.
Tak
więc nawet nie miał kiedy i jak powiedzieć Malinie o zaproszeniu do jego dziadków,
choć tak naprawdę to nie wiedział czy by ją ze sobą zabrał. Nie, żeby się jej
wstydził. Ale wystarczy pobyć trochę w jej towarzystwie i szybko się rozumiało,
co Michał w niej widział.
-
Zatrzymały ją obowiązki w gazecie – skłamał.
-
Znowu? To co ona robi takiego w tym pismaku, że ma tyle pracy? – zdziwił się
dziadek. On również chciałby spotkać wybrankę serca Michała. W końcu tyle o
niej słyszał a jeszcze jej nie widział.
-
Jest asystentką prezesa.
-
To chyba bardziej pewna praca niż u ciebie, bo ty masz tylko płatne praktyki,
gdzie mogą ciebie wywalić na zbity pysk z dnia na dzień, a u niej sprawa jest o
wiele poważniejsza – powiedział Wojtek.
Michał
zazgrzytał zębami. On i Anka są siebie warci.
-
Nie widzę swojej przyszłości w tej gazecie. Chcę tylko odbębnić tam obowiązkowe
praktyki i w spokoju skończyć pisanie pracy – odpowiedział Jaczewski chcąc
zejść z tematu Maliny i roboty na coś, co może dla niego nie jest zbytnio
milszym tematem, ale gdzie miał większe pole do popisu jeżeli chodzi o ściemnianie.
-
A właśnie. Jak ci idzie, Michałku? – spytała babcia Jadwiga. – Kiedy będę mogła
pochwalić się przed sąsiadkami twoim dyplomem?
-
Już niedługo – odpowiedział chłopak uśmiechając się. Co za starcza przypadłość,
że tylko by paplała na prawo i lewo o osiągnięciach swoich bliskich. Kogo to, u
licha, obchodzi? Przecież i tak Michał nie zobaczy żadnej z seniorek a jak już,
to tylko im się ukłoni i koniec tematu.
-
Będzie pięknie wyglądać wisząc obok mojego doktoratu a Wojtka inżyniera –
powiedziała Anka uśmiechając się krzywo.
-
Magistra inżyniera – poprawiła ją Monika, żona Wojtka.
Uśmiech
nie schodził z ust Anki, która patrzyła się na Michała z nienormalną wyższością.
Co on jej takiego zrobił, że jest dla niego tak niemiła?
No,
jeśli zapomni się o niewinnych psikusach (jeżeli na przykład można tak nazwać
ukradnięcie zeszytu z wierszami Anki, która pisała te bzdety, gdy była w liceum
i przeżywała swoją pierwszą, nieodwzajemnioną miłość. Ach, jakże Michał miał
ubaw z kolegami czytając te pierdoły, które były tam napisane! Boki zrywać!) czy
pogróżkach (groził, że skseruje ten zeszyt i podrzuci do jej liceum jeżeli nie
będzie robić to co on chce. Głupia Anka poleciała z płaczem do ojca i skończyło
się jego panowanie nad siostrą. Do tej pory pamięta lanie, jakie dostał od
taty). Inaczej nie ma co się dziwić, że obydwoje się nie znoszą.
-
Już nic nie mówicie więcej! – krzyknął nagle Michał. – Wasz blask cudowności
mnie oślepia! Zlitujcie się nad biednym szaraczkiem, który ledwo wiąże koniec z
końcem, chce wyjść na swoje, ale los podkłada mu ciągle kłody pod nogi! Zlituj
się, piękna dziewico, - spojrzał na Ankę. – i przestań wpychać nos w nieswoje
sprawy a zajmij się swoim nieistniejącym życiem prywatnym. Niedługo krocze ci
zgnije. A ty, mój bracie, - zwrócił się do Wojtka. – korzystaj póki możesz z
dobrodziejstw żony, bo długo z tobą nie wytrzyma. Nie, gdy walisz ślepakami.
-
Michał!
Michał
nie wiedział kto pierwszy krzyknął jego imię, ani kto uderzył najpierw ręką o
stół. Zobaczył tylko babcię, która słysząc jego słowa zrobiła krzywą minę. Oho,
czas na ciebie, chłopie.
-
Babciu – Jaczewski wstał, podszedł do jubilatki i pocałował ją w policzki
czując jej twarde spojrzenie. Zresztą nie tylko jej. – Będę już szedł. Ciasto
cudowne. Szkoda tylko, że nie mogłem się nim cieszyć w milszym towarzystwie.
I
wyszedł zostawiając wzburzoną rodzinę. Cóż, wątpił, aby ktokolwiek z nich
zaprosił go w najbliższym czasie do siebie. I dobrze. Będzie miał chociaż
święty spokój.
-
Odbierz cholero jedna – sapnął Michał wybierając numer do Maliny. Tak jak się
spodziewał – nie odebrała. Ale na szczęście są jeszcze kumple, którzy zawsze wesprą.
– Mayday, mayday, stary – powiedział, gdy usłyszał w telefonie: „No co tam?”.
*
* *
-
Wiesz, gdyby nie te okoliczności, to byś ode mnie nigdy tego nie usłyszał, bo
sam jestem, przypominam, w zajebiście szczęśliwym związku, ale co myślisz o
skoku w bok? Tamta jest niczego sobie. Ta przy fontannie jest również niezła.
Do roboty, ogierze, i zrób to dla siebie. Idź na całość!, jak to było u
Chajzera!
Michał
prychnął, ale z męskiej ciekawości zerknął na dziewczyny o których Piotrek
mówił.
-
Nie mam w zwyczaju przyprawiać innym rogów. Tym bardziej, że sam bym tego nie
chciał – odparł, choć na blondynce rozmawiającej przez telefon zagapił się
dłużej.
-
A skąd wiesz, że z Maliny taka święta? – spytał Piotrek uśmiechając się do
przechodzących obok grupek dziewczyn. To, że Kamili nie było obok nie znaczyło,
że nie miał oczu. Umiał ocenić (i docenić) walory kobiecego ciała. Tym
bardziej, że co rusz na jego drodze pojawiała się ładniejsza od poprzedniej.
Aż
westchnął tęskniąc za swoją dziewczyną.
-
Może temu, że jej ufam? Wiem jaka potrafi być. Uwierz, poznałem ją z każdej
strony. Nawet z tej nieciekawej.
-
Jak dla mnie to ona ma tylko nieciekawe strony. Rozpuszczona siksa z tyłkiem
tak cudownym, że nie widzisz poza nim świata – prychnął Piotrek.
-
Ciekawe co na te słowa Kamila? – spytał rozbawiony Michał.
-
Na szczęście jej tu nie ma, a czego uszy nie słyszą tego duszy nie żal – odparł
Piotrek uśmiechając się szeroko. – Ja ci stary dobrze radzę. Zerwij z tą
małolatą i znajdź sobie kobietę, która spełni każde twoje męskie zachcianki z
uśmiechem na ustach.
-
Tak jak ta twoja? Skoro jest taka idealna to może użyję mojego zniewalającego
uroku i ci ją odbiję?
-
Ani mi się waż! Od mojej kobiety wara, stary. Serio mówię – powiedział Piotrek
śmiertelnie poważny.
Michał
schował dłonie do kieszeni jeansów i uśmiechnął się szeroko nie odpowiadając.
Jasne było, że palcem by nie ruszył Kamili. Była dla niego nietykalna, bo nie
licząc tego, że była dziewczyną jego najlepszego kumpla, to nie była w jego
guście. On wolał inne gąski. Takie długonogie, na które trzeba wydać miliony
aby wreszcie raczyły zgodzić się na randkę. Och, aż Michałem zatrzęsło, gdy
przypomniał sobie ile pieniędzy wydał na Malinę. I zero wdzięczności!
-
Gdzie mnie zabierasz? – spytał, chcąc przestać myśleć o dziewczynie.
Piotrek
przegryzł wargę dając jasno Jaczewskiemu znać, że to, co może usłyszeć, może mu
się nie spodobać.
-
Co sądzisz o zmianie klimatów? – Piotrek odpowiedział na pytanie pytaniem.
Oho,
to tym bardziej uzmysłowiło Michałowi, że wdepnął w coś śmierdzącego. Co ten
wariat wymyślił?
-
To znaczy?
-
No, że powinniśmy chodzić gdzieś indziej niż tylko do Tunelu, gdzie barman na
dzień dobry wie co zamówię. Chcę mieć możliwość wyboru, porozmawiania z
barmanką, posmakowania innego piwa niż rozwodnionego Tyskiego! Ponadto nikt już
nowy nie chodzi do naszego pubu. Sami starzy wyjadacze. Chcę świeżej krwi! –
krzyknął Piotrek. – Dlatego naszą mekką jest ten oto pub.
Michał
spojrzał na miejsce, które wskazał Piotrek. Wielki, czerwony napis Eden świecił jasno przed kamienicą, przy
której stała grupka ludzi. Ludzi, którzy na pierwszy rzut oka wydali się najnormalniejsi
na świecie, ale szósty zmysł podpowiadał mu, aby był czujny, bo coś tu nie jest
w porządku.
W
środku mało co Michał widział. Panował tam straszny tłok i aby się przedostać
do baru, trzeba było użyć łokci. Sam zresztą parę razy poczuł je na swoich żebrach
czy brzuchu. A gdy chciał powiedzieć temu komuś, aby trzymał swoje łapska
blisko siebie, nie wiedział do kogo się odezwać.
Uderzył
go dym papierosowy, pot, mieszanka męskich i damskich perfum. W uszach
dźwięczało mu techno, którego nie znosił. Już wiedział, że to miejsce nie
będzie jego ulubionym.
-
I jak? – spytał Piotrek idący za nim.
-
Cudownie – odpowiedział Michał zdzierając sobie przy tym gardło. Skrzywił się,
gdy poczuł na twarzy włosy dziewczyny przechodzącej obok. – Nie ma gdzie
usiąść. Spadamy? – spytał.
-
Nie. Mamy miejsce – odparł Piotrek i wskazał na kanapy na podwyższeniu, które według
Jaczewskiego były wszystkie zajęte.
Powoli
podeszli do zielonych kanap, które były zajęte przez trzech mężczyzn. Nikogo z
nich Michał nie znał w odróżnieniu do Piotrka, który z każdym uścisnął rękę.
Rafał,
Błażej i Czarek przesunęli się i zrobili im miejsca. Gdy Michał usiadł między Błażejem
a Piotrkiem ten powiedział mu, że Czarek jest jego kuzynem. Dla Jaczewskiego ta
wiadomość nic nie mówiła dopóki nie przypomniał sobie jak jakiś czas temu Piotrek
powiedział mu, że ma w rodzinie geja. A po manierze Czarka, jego
wypielęgnowanym wyglądzie i tym jak co chwilę dotyka ramion czy ud Błażeja i
Rafała szybko dodał dwa do dwóch.
Na
dodatek rozejrzał się wokół i zobaczył coś, co widział tylko w filmach
dozwolonych od lat osiemnastu.
-
O cholera – wymsknęło mu się, gdy patrzył na dwie dziewczyny siedzące blisko
siebie i szepczące coś między sobą. Co rusz dotykały się po udach, zahaczały
palcami o biust, poprawiały sobie nawzajem włosy.
Tu
było za gorąco. Zdecydowanie za gorąco.
Przy
sąsiednim stoliku siedziało trzech mężczyzn i jedna kobieta. I wszystko
wydawałoby się w jak największym porządku gdyby nie to, że jeden z tych
mężczyzn złapał za kark drugiego i najzwyczajniej pocałował go. Tak o. Bez
żadnych zahamowań.
W
szoku popatrzył na innych. Chciał tu i teraz zamordować Piotrka za to, że go tu
zabrał.
-
Jest w tym przybytku Sodomy i Gomory choć jeden hetero? – spytał nie zważając
na to, że właśnie siedział prawdopodobnie z trójką gejów przy stole.
-
Tak, ty – odpowiedział Czarek niewzruszony. – No i Piotrek oczywiście.
Michał
nie wiedział, że takie miejsce jest w Warszawie. A uściślając, to nie
interesował się tego typu miejscami.
Aż
zatęsknił za starym, dobrym Tunelem.
-
Idę po piwo – powiedział, i zanim Piotrek mógł zareagować, poszedł do baru.
Znów
przeciskał się przez tłumy ludzi. Ale teraz bardziej zwracał na nich uwagę. Nie
zgadłby, że ten czy tamten mężczyzna jest gejem. Fakt, opięta bluzka czy dekolt
prawie aż do mostka mówiło jedno, ale zdarza się widzieć tak ubranych na
dyskotekach też hetero.
Z
dziewczynami również miałby problem. O, laska jak laska. Jedna brzydka, druga
ładna. Żadna się nie umywała do jego Maliny, ale na upartego można było
zawiesić na którejś oko.
-
Beznadzieja – westchnął, dochodząc wreszcie do baru, gdzie (ku jego
niezadowoleniu) nie było barmanki a barman. – Piwo – powiedział.
Oparł
się o blat i powiódł z zaciekawieniem (o dziwo nie z obrzydzeniem) po innych
siedzących czy też stojących przy kontuarze. Zamarł widząc Mishę, który
siedział w rogu, na samym końcu, przy ścianie i rozmawiał z innym mężczyzną.
Mężczyzną,
który trzymał swoją wielką dłoń na jego udzie.
Mężczyzną,
który był tak wielki, że gdyby kichnął, po Edenie zostałby tylko gruz.
Mężczyzną,
który wywoływał u Mishy co rusz uśmiech na twarzy.
Mężczyzną,
który zobaczył natarczywy wzrok Michała i wskazał na niego. Misha również go
zauważył. I tak jak on był cholernie zaskoczony.
Tak czekałam na ten rozdział, skończyłaś ostatnio w takim momencie, że wydawało się, że zajdzie między nimi coś więcej niż kolejna kłótnia i ... znów kłótnia.
OdpowiedzUsuńA teraz następna wiele obiecująca końcówka i długie oczekiwanie na kolejny rozdział ;-)
Ja wiem, że wszystko musi iść swoim tempem, że akcji nie należy przyspieszać, ale, kurczę, przydał by się chociaż pocałunek, tak na podgrzanie emocji.
A tak w ogóle, to naprawdę świetny rozdział, potraktuje go jak przyspieszony mikołajkowy prezent.
Tobie też życzę owocnych Mikołajek :-)
Ja też w sumie bym chciała, aby już coś między nimi wyszło, ale to dopiero 5 rozdział ;) Ale już idzie to ku lepszemu.
UsuńSkoro idziemy tym tropem, to przydałoby się dać w tym miesiącu jeszcze rozdział z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra :D
Jestem za, tylko czy wena pozwoli ;-)
UsuńW każdym razie trzymam kciuki.
Próbuje się tego wyzbyć, ale cóż staram się a tu dalej mam w głowie starego Michałka z pierwszej wersji. I jak tamten Michał kupił mnie w całości, to ten mnie jakoś denerwuje. Wkurza mnie jego chęć byle by "zamoczyć kija". ( to nic nie znaczy, że nie będę czytać, czy coś)
OdpowiedzUsuńA ja już w ogóle nie pamiętam poprzedniego Michała. Przyznam się bez bicia, że nawet nie odświeżyłam sobie poprzedniej wersji, to w sumie ciężko mi się wczuć w tą postać. Dlatego wykreowałam go teraz takiego wiecznie napalonego ;) Spowodowane to trochę jest tym, że ostatnio słyszę od znajomych mi facetów tylko temat innych dziewczyn i zaliczenia. A po drugie, to jakoś chcę połączyć hetero Michała z niekoniecznie hetero Mishą ;). Ułatwiam to sobie. Ale postaram się ograniczyć temat "zamoczenia kija". Nie wiedziałam, że aż tak to rzuca się w oczy.
UsuńNo aż tak rażące to nie jest :) I tu pojawia się prośba do ciebie masz może poprzednią wersje w pdfie?
UsuńNie, ale można znaleźć na moim poprzednim blogu.
Usuńhttp://fare-lamore.blog.onet.pl/2009/06/
kocham, kocham, kocham, pisz, pisz, pisz
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny rozdział "tylko mój"
zapraszam do mnie
nieznane-szczescie.blogspot.com
kOCHANA ROSALIE - a maoże być 1 rozdział TYLKO MÓJ na Święta i 1 rozdział TYLKO MÓJ na Sylwestra. Kocham twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCiężko z tym będzie ;). Mogę się postarać, że będzie Tylko mój i Miłość za rogiem w tym miesiącu. Obydwa rozdziały mam zaczęte, więc może się wyrobię.
UsuńZ tego miejsca pragnę wyrazić swój żal względem tego że blog Zielona Papryka nie istnieje. Wiem Rossi że również zagladalas na powyższego bloga i doceniałaś jego zawartość. Czemu pisze o tym tutaj? Z 2 - óch powodów: na blogu Papryki o tym nie napiszę bo się nie da, po 2- gie zwracam się s z prośbą do wiecznie miałczacych o następne rozdziały w trybie nał. Trochę cierpliwości gad demyt! To że wasz wolny czas składa się na gimnazjum i Facebooka nie znaczy że każdy oplywa w sielanke tego typu. Z tego miejsca również proszę Zieloną Paprykę o przemyślenie swojej decyzji.
OdpowiedzUsuńRossi wybacz że tak brutalnie cię wykorzystałam kocham mocno!!! Rozdział boski :3
Pozdro600
By Mariah ofkors! :3
UsuńRównież ubolewam nad tym, że nie ma Zielonej Papryki. Szukałam nawet ich fanpage'u o którym pisała Dream na swoim blogu. Z jednej strony dziewczyny miały racje, a z drugiej co szkodziło im napisać, że rozdziału nie będzie w terminie bo nie mają czasu a nie od razu atakować czytelników. Cholernie szkoda, że bloga już nie ma. Mam nadzieję, że autorki zatęsknią za czytelnikami i znów będziemy mogli czytać ich rewelacyjną twórczość :)
UsuńRozdział się spodobał? Super :D!
Tak podobał, naturalnie :D Grzecznie czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńEh niby i by mogły ale nie oszukujmy się ile można słuchać ( ehem czytać) komentarzy typu kiedy kiedy kiedy? Ale to nie dzieje sie tylko na blogach to jest wszechobecny stan umysłu niektórych ludzi :3
Witam,
OdpowiedzUsuńspotkanie rodzinne, co za utrapienie z czyms takim, jak ja sama takich spotkań nie lubię... Malina unika Michała i dobrze, niech się od niego w końcu odczepi... Piotrek zabrał naszego Michałka do klubu dla gejów hahha jego reakcja rewelacyjna, no i jeszcze spotkał Misze tutaj.... ciekaw jak to dalej rozwiniesz...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wesołych Świąt !
OdpowiedzUsuń:-)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czemu w końcu Michał nie zerwie z Malwiną cóż ona tylko sobą się interesuje, a ten klub haha
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia