środa, 9 lipca 2014

8. Tylko mój

- Doszły mnie dobre nowiny.

Michał prychnął i dalej skubał ciasto. Że też Wiolka go tu znalazła…

- Kto się wygadał? – spytał, przyciskając widelcem karmel. Na samym początku związku z Maliną robili sobie własną przerwę na lunch i spotykali się w Coffee Heaven. Dziewczyna, gdy jeszcze nie uważała, że jedzenie jest jej wrogiem, zajadała się tamtejszym ciastem często podjadając Michałowi jego porcję. Michaś tak sobie lubił słodycze, to i z chęcią oddawał sernik czy szarlotkę. Och, jakże Malina była wtedy urocza.  

- Sama główna bohaterka – rzekła Wiolka rozsiadając się wygodniej na kanapie przed mężczyzną.

- Baby to paple – stwierdził smętnie Jaczewski nawet nie patrząc na koleżankę z pracy.

- Nie znam faceta, który nie lubiłby obgadywać. Więc powiedz mi, Michałku, jak się czujesz ze świadomością, że Malina wypuściła cię ze smyczy?

Dobre pytanie. Michał nie wiedział. A ściślej mówiąc, w jego głowie jedna myśl wypierała drugą, przez co się gubił. Był świadom tego, że z dziewczyną nie połączy go nic poważniejszego. Gówniara była z niej, ot co. Na żaden poważny związek się nie nadawała. Ale to nie zmienia faktu, że przywiązał się do niej; do jej wiecznego grymaszenia, obrażania się, wydawania nie swoich pieniędzy, nie pozwalania się dotykać (co z tym idzie – zero seksu). Ale była jego. Przechodni widząc ich razem pewnie zastanawiali się, jak takiemu zwyczajnemu facetowi udało się wyrwać ślicznotkę. Bo, co by tu dużo nie mówić, Malina była najpiękniejszą młodą kobietą którą widział.

- Cudownie.

- Jakoś nie widzę tego entuzjazmu – Wiolka świdrowała go wzrokiem.

- A co mam się cieszyć? Znów rodzice będą marudzić, że żadna na dłużej nie może ze mną wytrzymać i na rodzinnych bibach będzie nieprzyjemna cisza, gdy jakiś ciekawski bęcwał spyta się mnie jak tam moje życie uczuciowe. Jakby kogokolwiek miało to obchodzić!

- Wiesz, że mogę się poświecić i poudawać przed twoją familią wybrankę twojego serca.

Michał uśmiechnął się pod nosem.

- Dzięki, ale trochę naopowiadałem im o Malinie i gdybym przyprowadził ciebie wyśmieliby mnie.

- O masz! – krzyknęła kobieta. – Ja tu z pomocą, serce na dłoni daję, a ty jeszcze śmiesz mnie obrażać!

- Nie możesz się obrażać za prawdę. Sama często mi to wałkowałaś – stwierdził Jaczewski.

- Gdyby nie to, Michaś, że dziś zgłosiłeś nieprzygotowanie, to byśmy inaczej rozmawiali.

- Zawsze uważałem cię za cudowną osobę.

- No jasne, w końcu jestem kobietą. Co powiesz na olanie dziś Łukasza i reszty popaprańców i zrobimy sobie babski wieczór?

- Nie chcę burzyć twojego światopoglądu, ale zdajesz sobie sprawę, że jestem mężczyzną?

- Nie ma się czym chwalić, mój drogi. Ale tak, wiem, że Matka Natura cię skrzywdziła obdarowując fallusem. Jednakże chcę, abyś kogoś dziś poznał. Jest to dla mnie ważna osoba, z którą może – kto wie – połączy coś poważniejszego.

- Chcesz powiedzieć, że przedstawisz mi dziś swoją drugą połówkę? Akurat w dniu, gdy moja druga połówka oznajmiła, że dla niej nie wystarczam? Że poszukuje kogoś z większą zawartością portfela, aby mogła odciąć pępowinę rodziców i wysysać od niego wypłatę?

- Na serio tak powiedziała?

- Mniej więcej.

- Och Michałku – Wiolka złapała go za dłoń. Wiedziała, że Jaczewski gdzieś miał zdanie innych. Nie ma sześciopaka na klatce? Połowa mężczyzn ich nie ma! Nie ma przeszywającego wzroku jak David Gandy? Nadrabia uśmiechem. Nie rozśmiesza jak Jim Carrey? Na swój sposób miał pokrętne poczucie humoru, które nie każdemu się podobało. Ale co tam będzie Wiolka się przejmowała jednostkami. Dla niej Michał był klaunem nie z tej ziemi.

Jednakże w wypadku, gdy ktoś (bliski mu czy też nie) zarzucał mu, że nie wozi się kabrioletem a ściska się codziennie w metrze, czy mieszka z dwoma kolegami w nie za nowoczesnym mieszkaniu, to coś w mężczyźnie pękało.

Michał wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi. Że wypłata jego rodziców nie pozwala na utrzymywanie najmłodszego dziecka. Ale się starał.

Starał się jak mógł nie pokazać, że czasem musiał podkraść jedzenie od chłopaków, bo sam nie miał. Że jego ubrania mają chyba z milion lat i żaden koci maniak czy gej tego nie zaprojektował. I jeżeli jakaś pinda (nieważne jak piękna) mówi mu, że marzy jej się mężczyzna z mercedesem, zabierającym ją na wernisaże, bankiety, do restauracji, a nie do turka na Grójeckiej, to on już nic na to nie poradzi.

- Jak chcesz, to pozwolę ci się wypłakać na mojej piersi – powiedziała kobieta.

- Najpierw trzeba mieć tą pierś – burknął Michał. O dziwo Wiolka go ani nie kopnęła pod stołem, ani nie uderzyła w ramię. Trzymała nadal jego dłoń i obydwoje już nic nie powiedzieli.

* * *

Elizka, dziewczyna Wiolki, okazała się równą babką. Dziwne było widzieć Wiolettę (bo tak ją Eliza nazywała) spokojną i nie plującą jadem. Tak jej delikatnej i zabawnej to jeszcze Michał nie widział.

A wracając do Elizki, to przed spotkaniem z nią Jaczewski miał nadzieję, że złamie stereotyp, że tylko w filmach porno są ładne lesbijki. Niestety, Eliza miała włosy ścięte na jeżyka a wszelkie damskie kształty chowała za obszernymi, typowo męskimi ubraniami.

Ale nadrabiała charakterem. Co jak co, ale można z nią konie kraść.

Gdy Michał wrócił do domu już w lepszym nastroju, nikt inny a Piotrek wraz z Błażejem (wreszcie wrócił od rodziców) z powrotem sprowadzili go na ziemię.

- Juhu! Stary! Mamy co świętować!

Ciekawe skąd wiedzieli?

Michał zamknął przed ich nosami drzwi. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać.

Był sam. Jakie to dziwne.

* * *

Następnego dnia, tak jak i przez kolejne, starał się unikać kolegów z pracy. Już cały pismak wiedział, że Malina jest singielką. Przeklęty facebook! Zero prywatności! Niedługo głupie baby zaczną trąbić na tym diabelskim portalu, że okres mają czy – co gorsze – że właśnie jakiś lewy lekarz zajął się ich niechcianą ciążą!

Michał czasem poważnie się zastanawiał co kobietom przychodzi do głowy, aby na forum publicznym tak się obnażać. Ostatnio jego koleżanka ze studiów wstawiła zdjęcie, gdzie z innymi równie głupimi jak ona znajomymi są w publicznej toalecie w galerii i siedzą na sedesach ze ściągniętymi spodniami do kostek. I jeszcze się cieszyły jak głupie!

Świat się wali, co tu dużo gadać.

A Jaczewski starał się zachowywać jak najbardziej normalnie. Zdawał sobie sprawę, iż był przez wszystkich obserwowany i obgadywany. No normalnie news nie z tej ziemi! Kolega i koleżanka się rozstali! No niesamowite!

Starał się unikać tłumów, ciasnych pomieszczeń, przerwy spędzał sam. Ale niestety miał za szefa patafiana, który wysyłał go co rusz do innych działów, podczas gdy jego sekretarka siedziała na tyłku i przeglądała portale plotkarskie nie wypuszczając ze swoich kościstych łap telefonu. Dlaczego Łukasz nie posłał jeszcze Magdy w diabły? Michał nie wiedział. Może maczała w tym palce matka Magdaleny, która jest niby dobrą znajomą matki patafiana, Łukasza. Oj, na różne tematy się tu plotkowało. I, jak mężczyzna zauważył, rzadko kiedy były one prawdą.

Najczęstszym tematem były romanse i podwyżki. Na przykład Wiolka, ta kochana lesba Wiolka, dostaje na konto co miesiąc parę tysięcy tylko temu, aby trzymała dziób na kłódkę i nie rozpowiadała, że gryzipiórki robią takie byki, składnia zdań jest tak straszna, że wstyd na całą Polskę. Sama zainteresowana zapiera się rękoma i nogami twierdząc, iż szmatławiec w którym zmarnowała tyle lat nic jej nie daje oprócz nerwicy i marnej pensyjki.

Michał jej wierzył. Co jak co, ale znał Wiolettę najlepiej i wiedział, że siedzenie cicho nie jest jej mocną stroną.

Ostatnio głównym tematem pogłosek jest romans niedawno przyjętego stażysty i asystentki dyrektora marketingu. W to by Michał uwierzył, bo Luiza do szkaradnych nie należała a i w głowie co nieco miała. Ale nie można zapomnieć, że drugą połówką był nominowany dość niedawno gej roku! Tęczowi ludzie nie wiążą się z szarymi obywatelami. Poza tym Misha dawał mu jasno znać, że mu się podoba, także…

- A puknij się w łeb, głupi człowieku – burknął Michał stojąc przed windą i czekając aż ta zjedzie z góry. Już nie dawał rady chodzić po schodach.

Z niewiadomych mu powodów poczuł złość, gdy usłyszał tę plotkę. Nie był typem, który skacze z kwiatka na kwiatek. Jak się zakochiwał, to na amen.

Głupia Malina. Niech spali ją ogień piekielny (a przy okazji niech przytyje, zaczną jej wypadać włosy a na stopach powstaną obrzydliwe haluksy).

- Hej – ni z tego, ni z owego, wyrósł przy Jaczewskim Przemek zajmujący się działem zdrowia i kuchni (choć jego piwny brzuch temu zaprzecza). – Właśnie do was szedłem. Łukasz mówił, że masz coś dla nas – wystawił ręce.

I tak proszę państwa w ten właśnie sposób Michał ma kwadrans (a zaszalejmy, pół godziny!) tylko dla siebie. Pozbywając się teczki, którą miał zanieść na czwarte piętro, może w spokoju zaszaleć i zrobić sobie przerwę.

Pogoda jest piękna, słońce świeci, niedługo może wybierze się na weekend nad jakąś wodę (ostatnio Piotrka męczyła tym Kama. Baby, baby, baby. Nic a tylko by wymagały i zrzędziły). A, że nie zapowiada się, aby miał w terminie oddać pierwsze rozdziały swojej pracy licencjackiej (Gryka jak go zobaczy, to go oskubie za to), to mógł zaszaleć.

I z takim właśnie pozytywnym nastawieniem wszedł do windy nie zauważając na początku, że oprócz jego i Przemka był tam jeszcze ktoś.

- Cześć.

Jezu Chryste.

Michał aż podskoczył w miejscu a serce zaczęło bić mu jeszcze szybciej na dźwięk tego głosu. Na śmierć o nim zapomniał!

Czy ta łajza, cholera, musi być tak sumienna, żeby mimo słabo płatnego stażu, pojawiać się codziennie w pracy? Już nie ma lepszej roboty do zrobienia? Wakacje są, zoo czy Łazienki same się nie zwiedzą! Po kiego czorta siedzieć w biurowcu, gdy na dworze temperatura dochodzi do prawie trzydziestu stopni?!

Michał stanął tyłem do Mishy czując jego wzrok. Cholera, cholera, cholera.

I czemu się tak denerwujesz, gałganie jeden? Przecież mężczyzna stoi sobie spokojnie, nic nie mówi i – co najważniejsze – nie robi, więc czemu jesteś napięty niczym struna i czekasz na jego ruch? Na dotyk? Na cokolwiek, co on zrobi?

Winda zatrzymała się na trzecim piętrze.

- Do zobaczenia wieczorem – powiedział Misha pochodząc i kładąc ciepłą dłoń na środku jego pleców otaczając go zapachem swoich mocnych perfum.

Po ciele Jaczewskiego przebiegł dreszcz. Aż przestał na moment oddychać czując ten dotyk nie orientując się, co Misha powiedział. Jaki wieczór?

Gdy drzwi się rozsunęły Misha zatrzymał się i niespodziewanie się cofnął podchodząc do Michała i przyciskając go do ściany.

- Co ty robisz? – spytał zszokowany.
Nie dostał odpowiedzi. Ba, nawet jeżeli takowa wyszła z ust blondyna, to i tak nie zwróciłby na nią uwagi. Jego wzrok przykuły trzy roześmiane kobiety, które właśnie weszły do windy. Wśród nich była Malina.

Michał nie widział się z nią od momentu zerwania. Poczuł, jak jakaś niewidzialna siła zaciska mu się na gardle. Przeklęty niech będzie dzień, w którym odważył się zaprosić tą bździągwę na kawę!

Malina rozejrzała się wokół a widząc Michała szybko się odwróciła i szepnęła cos do koleżanek, które również się na niego spojrzały. Tak myślał. Cały świat zasłonił mu przeklęty kacap.

- Możesz się odsunąć? – spytał Jaczewski czując na policzku oddech Mishy. Przed oczami miał ich ostatni pocałunek. Boże, za jakie grzechy… - I o co ci chodzi z wieczorem? Z tego, co pamiętam, a pamięć jeszcze mi nie szwankuje, to nigdzie się z tobą nie umawiałem.

- Nie szwankuje? – prychnął Misha nie odsuwając się jednak. – Jakoś naszego wspólnego pocałunku nie pamiętałeś.

Michał nerwowo rozejrzał się po pomieszczeniu. Przecież byli tu ludzie!

Na szczęście nikt nie zwracał na nich uwagi. Kobiety szeptały między sobą, a Przemek czytał coś na komórce.

- To było po pijaku, a po pijaku się nie liczy – sarknął mężczyzna z powrotem wracając wzrokiem na Mishę, który patrzył na niego z tym swoim mega wkurzającym uśmieszkiem, którego chciało się pazurami mu zedrzeć z twarzy.

- U ciebie różnicy nie ma czy jesteś trzeźwy czy pijany. Zawsze jesteś chętny.

- O tu się puknij – warknął Jaczewski stykając lekko Mishę palcem wskazującym w czoło. – Puść!

Misha złapał Michała za rękę i ścisnął. Michał znów rozejrzał się nerwowo po obecnych w windzie pracownikach, ale Malina wraz ze swoją świtą wyszły na piętrze nawet się na niego nie oglądając. Przemek natomiast nie podnosił głowy znad telefonu. Co za czubek.

- Krasnoludki doniosły, że rozstałeś się z królewną śnieżką.

- Co ty bierzesz, człowieku, że krasnale widzisz – prychnął Jaczewski nie patrząc mu na twarz. Kurczę! Dlaczego jego gęba musi być tak blisko jego? I, co gorsze, dlaczego jego wzrok co rusz pada na usta tego kacapa?!

- Podzielę się wieczorem. I masz być. Zła wiedźma w postaci Wioli wyciągnie cię z każdej dziupli, także nawet nie myśl, żeby się nie pojawić.

- Ale co będzie takiego wieczorem, że czyha na mnie wiolko-fatum?

- Jak to co? Domówka u Elizy!

* * *

Gdy Michał zadzwonił dzwonkiem pod wskazany wcześniej adres, miał kwaśną minę. Od paru dni uciekał przecież od ludzi, od rozmów, a ta menda (w tym wypadku Wiolka) kazała mu przytaszczyć swoje cztery litery na Zadumaną grożąc, że jeśli się nie pojawi, to użeranie się z Łukaszem to pikuś z tym, jakie ona mu zrobi piekło w pracy.

Michał wolał nie ryzykować. W końcu kobieta była nieliczną z którą można było w miarę normalnie porozmawiać bez ryzyka, że zaraz cały pismak się dowie o jego problemach.

Przyszedł. W siatce miał dwa sześciopaki Lecha i niech się dzieje co chce.

Westchnął słysząc głos dziewczyny gospodyni, która nie omieszkała zarzucić mu, że się spóźnił. Cóż, specjalnie się nie śpieszył.

Muzyka i śmiechy można było usłyszeć już na klatce. Jaczewski miał nadzieję, że sąsiedzi będą mieli dosyć ciągłego umc umc i impreza się skończy wcześniej.

- Czekaliśmy tylko na ciebie! – oznajmiła Wiolka ubrana nie jak Wiolka.

Jego Wiolka nigdy by nie nałożyła szpilek aż do nieba. Ani kusej mini. Ani bluzki, która ledwo co zasłaniała jej biustonosz.

- No i na co się gapisz? – warknęła widząc jego przeszywający wzrok.

- Ufo cię podmieniło czy co za tajfun sprawił, że garderobę zmieniłaś? – spytał wchodząc w głąb mieszkania. – Pojęcia nie miałem, że masz w swojej szafie coś takiego!

- Ja też nie – odparła Wiolka wzruszając ramionami.

Z ludzi, których kobiety zaprosiły, oprócz Mishy Michał nikogo nie znał. Były trzy koleżanki Elizy z pracy, w tym dwie wolne. Pierwsza, Marta, zajmowała się muzyką i rozlewaniem wódki (sama zresztą podpijając co rusz). Druga, Iza, siedziała w objęciach swojego chłopaka, którego imienia Michał nie umiał zapamiętać (jakiś obcokrajowiec). Trzecia natomiast, Luiza, najbardziej go zainteresowała, bo jaki jedyna kleiła się do Mishy świdrując go swoimi wielkimi, brązowymi oczyma. Niech ją zaraza dopadnie.

- Ładnie się ustawiłaś – mruknął Jaczewski do Wiolki, która podobnie jak on, piła piwo. – Dziewczyna z taką chatą? No, no.

- Prawda? – zgodziła się kobieta kiwając głową. – Niesamowite, że na stare lata los podstawił mi pod nos Elizę. Może sam powinieneś przestać zadzierać kinola tak wysoko do góry i spojrzeć na maluczkich, którzy kręcą się wokół ciebie?

- Mam zaniżyć standardy? No proszę cię – prychnął starając się nie zerkać na turkające gołąbki, które siedziały na kanapie. Czego się, babo durna, tak do niego przyczepiła? Przecież to pedał! Na gołe oczy widać!

- Od czego masz przyjaciół? – Wiolka poklepała Michała po plecach. – Masz do wyboru Martę – wskazała na dziewczynę gapiącą się w ekran laptopa. Nie uszło niczyjej uwadze, jak co chwilę w jej gardle lądowała porcja wysokoprocentowego alkoholu. – i Luizkę – i na dziewczynę, która śmiała się z dennych żartów Mishy.

- Alkoholiczka i tępa dzida? – prychnął Michał. – Podziękuję.

Wiolka westchnęła.

- Jak zwykle doprowadzasz mnie do ostateczności – powiedziała a zaraz krzyknęła do reszty: - Słuchajcie ludzie! Nie wiem jak wy, ale ja zza młodu uwielbiałam oglądać durne, amerykańskie seriale, gdzie główni bohaterowie pili jak weterani a następnego dnia wyglądali, jakby kto inny wlał w siebie hektolitry czegoś mocniejszego. Grali oni w grę, w którą ja zawsze chciałam zagrać, a nie miałam z kim, bo towarzystwo niestety było drętwe. I tak, Michałku, mówię tu właśnie o tobie – uśmiechnęła się do Jaczewskiego a reszta głośno zaśmiała.

Michał przewrócił oczami starając się nie zwracać uwagi na wbijające się w niego jasne, błękitne oczy. Z dziwnych powodów podobało mu się to.

- Ale, że jest już nas więcej, to można by było w to zagrać. Co wy na to?

Ku Michała ubolewaniu, wszyscy (oprócz niego) ochoczo zareagowali na Wiolki pomysł.
Ustawili krzesła i fotele, aby być zwróconym przodem do siebie i cała podekscytowana (no, z jednym wyjątkiem) ósemka usiadła w kółku. Każdy miał przed sobą pusty kieliszek wódki a na środku stołu leżała pusta butelka.

- A teraz wasze neurony pracują na podwyższonym tempie, gdy ja omawiam zasady gry. Kiedy kogoś wylosuje butelka, ma za zadanie powiedzieć coś, co jest prawdą i zaczyna się od „nigdy”. Na przykład: „Nigdy nie podglądałam własnej siostry, gdy ta się kąpała”. I jeżeli znajdzie się osoba, która  kiedyś podpatrywała nieświadomą, nagą siostrę, to pije.  Brać zrozumiała?

To się źle skończy…

- Z racji tego, że jestem solenizantką, ja zacznę – rzekła Eliza i zakręciła butelką. A to szczwana bestia.

Trafiło na chłopaka, którego imienia Michał zapamiętać nie mógł.

- Nigdy nie – zaczął formułkę i spojrzał się na swoją dziewczynę – przyśnił mi się erotyczny sen.

Co za cienias.

Michał przewrócił oczami i wypił swoją porcję.

Chłopak zakręcił butelką i wypadło na Elizkę, która uśmiechnęła się szeroko i pocałowała szybko Wiolkę w policzek.

- Sama tego chciałaś, kochana! Nigdy nie beknęłam w towarzystwie! – zaśmiała się.

- No wiesz! – krzyknęła Wiola, rumieniąc się. Serio. Michał po raz pierwszy widział ją taką.

Patrzył na przyjaciółkę jak na obiekt w zoo zastanawiając się, jakim cudem z herod baby zmieniła się w swoje alter ego.

Tego kieliszka również wypił. W takim tempie zaraz wypiją wszystko a on się upije. Niech żyją domówki i babskie zabawy!

Ku jego zaskoczeniu, wypił tylko on, Wiolka i chłopak Izy.

Zerknął na Mishę, który – ku jego wielkiemu rozdrażnieniu – był non stop zagadywany przez flądrę, Luizę. I, co najdziwniejsze (bo to w końcu pedał z krwi i kości), dobrze się z nią dogadywał.

Najwidoczniej prawdą jest, że kolorowi ludzie są najlepszymi przyjaciółmi kobiet. Mogą rozmawiać o szmatkach, mazidłach czy o tym, że „o rany, on na mnie spojrzał! Kocha mnie!”.

Niespodziewanie Misha spojrzał na przyglądającego mu się Michała i uśmiechnął się krzywo.  Po Jaczewskiego plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz.

- To może teraz moja kolej? – spytał kacap i wyprostował się. Nie spuszczał przy tym wzroku z Michała. – Nigdy nie pozbyłem się z domu rodziców, aby móc przelecieć jakąś laskę.

Michał zacisnął palce na stole. Doskonale wiedział, że było to wymierzone w jego stronę.

- Dobrze, że to nie dzwoniła mama. Do tej pory zawsze mi wypomina, że ma jeszcze pościel, którą wziąłem sobie z rodziców sypialni.
- Tą pościel? – spytał Piotrek.
- No, gdyby nie zabrała wtedy ojca na zakupy, to kto by wiedział kiedy znów miałbym szansę na numerek z Gośką.

Słyszał śmiechy, gdy sięgnął po kieliszek. Przeklął w myślach Mishe, a jego neurony pracowały na wysokich obrotach, aby wymyśleć coś, co dopiecze temu gnojowi.

- Teraz ja – powiedział, choć w głowie miał niestety pustkę. – Nigdy nie…

Przegryzł wargę i myślał. Cholera, nic mu nie przychodziło do głowy! Zrobił z siebie kretyna!

- Nigdy nie użyłem sprzętu, który miałby zmienić wielkość mojego członka – powiedział niespodziewanie Misha znów wzbudzając u reszty śmiech.

- Tego jeszcze nikt nie wie. Nawet ty, Piotruś, nie zostałeś wtajemniczony. I to ma być sekretem, rozumie się? Spalę się ze wstydu jak to wyjdzie na światło dzienne – wziął głęboki wdech i stwierdził - będzie co wnukom opowiadać. Zaśmiał się pod nosem. – W młodości wraz z kolegami kupiliśmy sobie rozciągacze do przedłużenia wacków. Jak ojciec znalazł to w moim pokoju myślałem, że się mnie wyprze.

Michał zerwał się z krzesła i w ekspresowym tempie był przy Mishy. Zdążył tylko go złapać za koszulę krzycząc „Ty obmierzły dupku!”, gdy został odciągnięty przez nieznanego mu z imienia chłopaka.

- Uspokójcie się, chłopaki! – krzyknęła Wiolka wstając. Nie rozumiała co się tu działo. Dlaczego Michał tak się zbulwersował? Każdy ma przeszłość, którą się w końcu wstydzi. Ale to zabawa! Mamy tu pić, śmiać się i zapomnieć o szarej codzienności.

Patrzyła na Michała, który dyszał jak lokomotywa nie spuszczając ostrego wzroku z Mishy, i na Mishę, który rozluźniony (choć przed chwilą mógł mieć obitą twarz) odwzajemniał wzrok.

- Rany, jak w zwierzyńcu – żachnęła i po kolei nalała alkoholu tym, którzy mieli puste kieliszki. Spojrzała na swoją dziewczynę, która była również zaskoczona zachowaniem tych dwóch. Jasne było, że Misha prowokuje Michała. Tylko po kiego czorta? – Tak to jest, gdy testosteron mami umysł. Dlatego: Nigdy nie całowałam się z żadnych mężczyzną!


Otworzyła zaskoczona usta widząc, jak Jaczewski zbladł a jego oczy spojrzały na nią zszokowane. O cholera. 

15 komentarzy:

  1. Moje ulubione opowiadanie <333
    Ciekawe na co liczy Misha tak podburzając Jarczewskiego :D Weny i czekam na kolejny rozdział;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Mishę, niezły z niego prowokator. :) Ale kończyć w takim momencie toż to nieludzkie. Jak ja teraz wytrzymam wyczekiwanie na nowy rozdział?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz litości :D Chyba nie doczekam się następnego rozdziału,
    Weny!

    ~Tess

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, och, och! Warto było czekać rozdział super. Michał i Misha to po prostu mieszanka wybuchowa.
    Jednak teraz wpadłam w mega depresję, otoczyły mnie czarne chmury i w ogóle wszystko co najgorsze, ponieważ uświadomiłam sobie, że następny odcinek będzie dopiero za jakieś dwa, trzy miesiące jeśli utrzymasz dotychczasowe tempo.
    Są wakacje wiec życzę Ci przede wszystkim odpoczynku, naładowania baterii i dopiero na końcu weny, czasu i ochoty na pisanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, też nigdy nie całowałam się z mężczyzną...
    Fajna gra, czekam na rozdział, weny życzę ;).

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    plotki zawsze się szybko rozchodzą, ciekawe co zrobi Michał bo powinien wypić ten kieliszek...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy coś będzie? ;___________;

    Hana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( Też bym chciała wiedzieć, ale ostatnio mam tyle na głowie, że mam nadzieję, że wezmę się za robotę i we wrześniu coś się pojawi. Nie chcę zawieszać bloga, bo wtedy zupełnie przestanę tu zaglądać, a domyślam się, że przez te moje długie przerwy Was tylko do siebie zniechęcam :(

      Usuń
    2. No co Ty kochana, nawet jak co kilka miesięcy będziesz wrzucać , a nie porzucisz bloga to będę tu wchodzić, nawet jeśli byłabym jedyna!
      Hana

      Usuń
  8. Witam
    Jestem zainteresowana odkupieniem książki " Kochanek magii"
    Proszę o kontakt na miete@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! *q* geniusz z ciebie! Wspanialy rozdzial ;) jestem ciekawa jak teraz Michal wybrnie z sytuacji. Proooosze, blagam dodaj szybko nowy rozdzial "tylko moj"! :D
    Weny,
    Mir

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy coś wrzucisz? Tak ciągnąć latami takie fajne opowiadanie - ni e wypada autorko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to są dla Ciebie lata to współczuję. Ty masz czekać na to opowiadanie, a nie na odwrót. ;)

      Usuń
    2. Pod którymś rozdziałem czy spisem rozdziałów napisałam, że obecnie mam pracę, w której przez byczy czas siedzę przed komputerem i która wysysa ze mnie całe siły życiowe :(. Ja również bym chciała już dać nowy rozdział. Jestem w trakcie pisania Miłości za rogiem i jestem w połowie, więc kto wie, może wena mnie dopadnie.
      Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą przerwę i to, że w przyszłości zapewne tez tak będzie :/.

      Usuń