środa, 16 stycznia 2013

11. Miłość za rogiem

Pocałunki Oskara nie były delikatne czy czułe. Jego język nie był nieśmiały, a zęby nie znały litości. Zupełnie inna bajka niż z dziewczynami, ale podobało mi się. Zawładnął mną od samego początku, a ja się mu całkowicie oddałem (nieważne jak lamersko to brzmi).

To przyszło tak nagle. Kiedy zacząłem o nim myśleć w ten sposób? Od wczoraj? I czy moje nowopoznane preferencje są skierowane tylko do niego, czy też innych mężczyzn? Na przykład… hm, kogo by tu wziąć… Gabriela? Czy chłopak Hektora działa na mnie tak jak ten człowiek z buszu, który zaraz całkowicie mnie pochłonie?

Chyba nie.

Nagle pocałunki się skończyły, język zniknął, a ręka, która uspokajająco masowała mój kark (rezultatów oczywiście to nie przyniosło), spoczywała teraz sobie na mym ramieniu. Wydąłem usta niezadowolony i otworzyłem oczy.

- Za dużo myślisz o głupotach. Przestań – powiedział Oskar, odwracając krzesło na którym siedziałem przodem do siebie, i znów się nachylił.

- Myślę o tobie, baranie – odparłem nastawiając się na kolejny pokaz jego ustnych talentów. A, musiałem stwierdzić, że nieźle sobie radził.

Całowaliśmy się. Tak po prostu. Jakbyśmy robili to już wcześniej. A może robiliśmy? Kto wie? Czy…?

- Louis, pierwszy i zapewne ostatni raz to ode mnie usłyszysz, ale przestań wreszcie myśleć. Zostaw w spokoju pozostałości neuronów, które wegetują w twojej głowie i daj się ponieść – sapnął Oskar, po raz kolejny się ode mnie odrywając, ale na szczęście zaraz znów zaczął całować.

Mam nie myśleć? Okej! Jak szanowny pan sobie życzy! W ogóle nie będę się zastanawiał czemu czuję łaskotanie w brzuchu, ani dlaczego tak łatwo, tak po prostu daję się całować facetowi, z którym żyję jak pies z kotem. Chce tego? A proszę bardzo!

- Louis…

- No co, co! – oburzyłem się. No naprawdę nie wiedziałem o co ta cała afera. Przecież było dobrze.

Bo było tak dobrze, że lgnąłem do niego jak suka w rui i chciałem znów się całować. Co tu gadać, wyposzczony jestem.

Oskar przyłożył swoje czoło do mojego i patrzył w oczy. Pocałowałem go szybko w czubek nosa zanim by mi nie uciekł. A wiadomo to z nim…

- Nie za dużo ode mnie wymagasz? – spytałem, znów go całując, ale w kącik ust. Nie odsuwał się ani nie robił nic z tych rzeczy. Poddawał się moim zabiegom całkowicie.

Ciekawe, gdybym się nie wstawił, to czy też bym był taki odważny?

- To nie jest dla mnie normalne – ciągnąłem. – Zawsze sądziłem, że jestem hetero, aż tu nagle pojawiłeś się ty i zmąciłeś cały mój światopogląd.

Oskar parsknął i usiadł na stołku, który podsunął sobie przed chwilą pod zadek. Złapał mnie za ręce i głaskał je kciukami. Teraz go wzięło na czułości?

- Czy ty zawsze musisz znajdować dziury w całym? – spytał.

- Oczywiście – przytaknąłem, uśmiechając się. Co ja poradzę? Tak mnie skonstruowano.

Mężczyzna po raz kolejny tego wieczoru przyległ do mych ust, przez co zaraz po chwili miałem przyjemność czuć jego język ocierający się o mój własny, jak i poczuć dłonie, które lekko spocone dotykały wewnętrznej strony mych ud. Jak tak dalej pójdzie, to mi stanie. A już niemało mi zostało do tego.

- Ale ja ci mówię, że zostawiłem telefon na stole. Co się tak upierasz? – usłyszeliśmy nagle Hektora, który wpadł do mieszkania. Zobaczył nas. – O przepraszam – powiedział od razu, patrząc się na nas zaskoczony.

Oskar objął mnie w pasie (tak po prostu. Nie krępował się. Czy nie powinien czuć się zmieszany, że przystawia się do brata najlepszego kolegi, a ponadto ten brat nie ma nic przeciwko? Nie zapominając, iż owy brat od  niedawna jest pełnoletni) i spytał:

- Zgubiłeś coś?

Trochę się wstydziłem. Nie, żeby całowanie z Oskarem było powodem zmieszania, ale gdy Hektor ujawnił się z tym, że woli hot dogi a nie hamburgery, to zarzekłem się, że ja nigdy nie zhańbię tak rodziny. Trochę czasu mi zajęło pogodzenie się z jego homoseksualnością, a Gabriela polubiłem do tego stopnia, iż żałuję, że to Hektor jest moim bratem, a nie on.

I właśnie okazało się, że sam przeszedłem na ciemną stronę mocy. Los potrafi naprawdę namieszać.  

- Eee, nie – uśmiechnął się głupkowato. – Nie przeszkadzajcie sobie. Gabryś, chyba jednak nie tu go zostawiłem! – Odwrócił się i zamknął drzwi.

- No co ty nie powiesz – żachnął Gabriel, którego widzieliśmy przez okno, a który właśnie został objęty w pasie przez mojego brata. Skierowali się w stronę wody, a towarzyszył im oczywiście Cody.

Westchnąłem ciężko główkując jakim cudem mam za brata półgłówka. Aż dziw, że Gabriel z nim jeszcze wytrzymuje.

- Gdyby nie to, że chłopaki urządzili sobie w moim pokoju swoją sypialnię, bym cię tam zaciągnął i nie wypuszczał do rana, ale… - przeciągnął się, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- A kto powiedział, że ja chcę z tobą gdziekolwiek iść? Tym bardziej zwiedzić twój pokój? – prychnąłem, opierając się o stół. Ha, chyba nie myślał, że tak szybko dam mu się zaciągnąć? Niech chociaż poczeka chwilę. Moja samokontrola nie pęknie szybciej niż za parę minut.

- A kto powiedział, że będę cię pytał o zdanie? – odparł Oskar wstając i ciągnąc mnie za sobą. – Na szczęście istnieje coś takiego jak pokój gościnny, i choć obecnie jest używany jako składzik, to wydaje mi się, że się pomieścimy.

- Wydaje ci się – prychnąłem, ale poprowadzić się dałem.

- No, chociaż w sumie z twoim wielkim tyłkiem to nie wiem czy się jednak pomieścimy.

- Wielkim tyłkiem? Ty chyba swojego nie widziałeś! Mój jest dwa razy mniejszy niż twój!

- Serio? To zaraz sprawdzimy.

I się zamknąłem. Nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku, gdyż myśl o tym, że zaraz Oskar będzie grzebał przy mych dolnych partiach napawała mnie strachem.

I – co mój penis musiał stwierdzić, bo stwardniał – ekscytacją.

Pokój do którego zabrał mnie właściciel domku na pewno nie był gościnny. Wszędzie tylko kurz, pudła, od cholery bibelotów na półkach i wieszaków z ubraniami. W kącie pokoju stał powód, dla którego tu przyszliśmy, czyli łóżko. Na szczęście nie było niczym zawalone, a leżała na nim złożona w kostkę kołdra i poduszka.

Aby ukryć zdenerwowanie, zrobiłem coś, czego na trzeźwo bym na pewno tak szybko nie zrobił, a mianowicie usiadłem na łóżku aby sprawdzić, czy sprężyny w materacu nie będą się nigdzie wrzynać.

A dlatego bym nie usiadł na posłaniu, gdybym był przytomny, ponieważ już zrobiłem ruch mówiący, że nie mam nic przeciwko, aby bawić się dalej, to droga wolna, Romeo! Czas wychędożyć Julię!

Oskar podszedł do mnie powoli i kucnął opierając się rękoma o me uda. Serce zabiło mi jak oszalałe, a oddech stał się urywany.

To już?

- Czemu się denerwujesz? Przecież nic ci nie zrobię. Jeszcze – powiedział mężczyzna, gładząc kciukami me kolana.

Mógł sobie darować to „jeszcze”.

- Ja się denerwuje? – zaśmiałem się nerwowo, bo, co tu mydlić oczy, byłem trochę zaniepokojony. Ale dodam na swoją obronę, że i podekscytowany! – To ty bierzesz się od razu do rzeczy nie dając mi nawet czasu na nerwy. Ale nie przeszkadzaj sobie – rozszerzyłem jednoznacznie uda. Istny popis subtelności z mojej strony.

Oskar w odpowiedzi… w sumie, to w jakiej odpowiedzi?! Rzucił się na mnie, łotr jeden, kładąc na łóżku, a sam opierając się rękoma po obu stronach mej głowy.

Gdyby poruszył biodrami odrobinę do góry – o właśnie tak! – to by poczuł, że te jego wygibasy na mnie działają.

Gdyby ktokolwiek by się mnie spytał rok temu, ba, nawet tydzień temu, czy ja i Oskar wylądujemy w jednym łożu i będziemy robić to, co niektórzy nazywają sodomią, to bym go strzelił w twarz. I to parę razy.

- Co już nie taki chojrak? – prychnął, nachylając się i przejeżdżając językiem po mych wargach.

Otworzyłem bezwiednie usta z nadzieją, że znów to powtórzy, ale żeby tym razem zrobił to prawidłowo, a nie lizał jak pies.

- A co mam cię peszyć? – odparłem, ciesząc się w duchu, że nie byłem dziewczyną, gdyż wątpię, aby jakaś białogłowa była w stanie normalnie konwersować, gdy jej kochanek przyciska swe krocze do jej krocza. Czyli to, co właśnie wyprawiał Oskar.

Co więcej, mogłem z łatwością poczuć, że i jemu podobało się to co robimy.

Zadowolony położyłem dłonie na jego bokach, systematycznie je masując.

- Ach, jakże łaskawy – prychnął Oskar, całując mnie (no nareszcie!) już tak jak tego chciałem.

Nie sądziłem, że z takim zaangażowaniem wczuję się w to. Mój napojony piwem umysł odpuścił chyba sobie samokontrolę.

Mężczyzna opadł na łokcie, zanurzając palce w mych włosach, na co zareagowałem pomrukiem zadowolenia, gdyż skóra głowy zawsze była – jak już wspomniałem – moją piętą achillesową. Wie już jak mnie podejść, dziad jeden.

Nie pozwoliłem mu się odsunąć, gdy przerwał pocałunek. Przyciągnąłem jego głowę do siebie, atakując jego usta, a me serce zabiło szybciej słysząc jego chichot.

Cholera, mam już mokre majtki.

- Ach! – jęknąłem zaskoczony czując, jak krocze Oskara zostało ponownie przyciśnięte do mojego. Ba, co więcej, zaczął systematycznie pocierać nim o mój twardy jak skała członek uwięziony w spodniach.

Rozszerzyłem nogi jak jakaś rozochocona niunia, łasząc się o więcej. I, na co zareagowałem kolejnym zadowolonym pomrukiem, dostałem więcej.

- O cholera!

Otworzyłem szeroko oczy czując dłoń mężczyzny na mojej twardości. Oddech mi przyśpieszył, a ręce, którymi trzymałem go za ramiona, znalazły się na jego karku. Przycisnąłem go do siebie zapewne przy okazji dusząc, ale w ogóle mnie to nie 
obchodziło.

- Podoba się? – To było chyba najgłupsze pytanie jakie mi do tej pory zadał.

- A nie widać? – odpowiedziałem, oddychając niczym zepsuta lokomotywa.

- No widzę właśnie, że ci nóżki miękną – odparł Oskar, wielce zadowolony z siebie.

Gdybym był w stanie, to bym mu się odciął. Jednakże w tym momencie ani jego krzywy uśmieszek, ani przeszywający wzrok nie sprawił, że miałem ochotę na coś więcej niż dotykanie go. A niech gada. Gdy skończymy, a on nie będzie w stanie powiedzieć cokolwiek, odpłacę mu się. Ale na razie…

- Och!

… muszę się skupić na dłoniach Oskara, które właśnie ściągały ze mnie spodenki.

Byłem do granic możliwości podniecony, nastawiając się do jego ręki.

Mężczyzna zdjął ze swego karku mą dłoń, kładąc ją na swoim kroczu. Odruchowo ścisnąłem je czując jak jego penis się poruszył. Jak jakieś zwierzątko.

- Louis, bądź grzecznym chłopcem i nie okaż się egoistą – powiedział, całując.

Zaśmiałem się chrapliwie, gdyż moja krnąbrna strona właśnie dała o sobie znać.
Powróciłem ręką do jego karku mając gdzieś jego męskość, na co ten ścisnął mocniej moją erekcję. Zareagowałem istnie komicznie, czyli kwiknąłem jak świnia.

- A teraz wróć grzecznie rączką tam gdzie ją pozostawiłem i rób swoje, gówniarzu.

- Mógłbyś sobie tego gówniarza odpuścić – fuknąłem, posłusznie robiąc to co chciał. Nie, żebym nie miał ochoty dotykać go między nogami. Jednakże było to dla mnie nowe. Huk, że alkohol tłumił mój zdrowy rozsądek i samokontrolę. Nie potrafiłem dotykać faceta i już.

Nagle Oskar położył się obok mnie, nie przestając systematycznie uciskać penisa, jak i całować. Lecz jego pocałunki z ust przeszły na szyję, którą nie wiedziałem, że też mam wrażliwą.

- Och jej – wciągnąłem głęboko powietrze czepiając się go już zupełnie.

Dreszcze przechodziły po całym ciele, a na każde ugryzienie czy zassanie skóry reagowałem głośnym jękiem. Moja ręka już odruchowo powędrowała do jego krocza, zaglądając pod pasek spodni.

Penis Oskara był ciepły, gładki i straszliwie twardy. Jak skała.

Jego bielizna nie była tak mokra jak przypuszczalnie moja, ale główka była na tyle wilgotna, że mogłem pocierać ją kciukiem.

Nie myślałem o tym co robię. Poddałem się jego ustom, zębom, językowi oraz dłoni, która podobnie jak moja wcześniej, zaczęła poruszać się szybko po wiadomo czym. Nie potrafiłem przestać jęczeć i poruszać biodrami, ale mężczyźnie to nie przeszkadzało. Ba, co więcej, patrzył się na mnie, perwers jeden, gdy miałem otwarte usta jak ryba i musiałem wyglądać zupełnie niemęsko.

Oskar to oczywiście inna bajka. On wyglądał zniewalająco – pociągająco. Jego wzrok był dziki, paraliżujący, obezwładniający, a pocałunki intensywne i wyciągające ze mnie całe powietrze. Jego dłoń sprawnie ściągnęła skórę z żołędzi, robiąc cuda niewidy.

To było zupełnie inne, gdy się masturbowałem, oraz, gdy moja ex to robiła. Całe moje ciało było napięte, dreszcze nie dawały mi spokoju kumulując się w jednym, strategicznym miejscu, a to było tylko poruszanie ręką po penisie. Nic więcej.

- Mocniej – sapnął Oskar, aktualnie całując me jabłko Adama.

Co jak co, ale facet potrafił utrzymać kontrolę nad swoim ciałem. Podczas gdy moje biodra latały w każdą stronę, to jego zaledwie lekko drgały.

Zacząłem poruszać ręką szybciej, nie mogąc się nadziwić, iż trzymanie w dłoni czyjegoś penisa może być tak podniecające. Na tyle podniecające, że po chwili doszedłem.

- O matko kochana! – krzyknąłem, chowając twarz pod jego brodą i strzelając nasieniem na dotykające mnie dłonie.

Jęczałem cicho na koniec, napawając się tym obezwładniającym uczuciem czując zaraz, jak penis przeze mnie trzymany wystrzeliwuję serię na moje ręce oraz koszulę.

Mężczyzna przycisnął usta do mego czoła, drgając. O tak, dla niego też musiał być to dobry orgazm.

Byliśmy do siebie tak przyciśnięci, jakbyśmy chcieli się wzajemnie wsiąknąć.

Zaczęło kręcić mi się lekko w głowie, choć czułem, że procenty zaczynają opuszczać me ciało. I dobrze. Asta la Vista.

Skrzywiłem się czując ostry zapach spermy, czując się dziwnie z tym, że miałem ją na sobie. I to niekoniecznie własną.

Spojrzałem na mężczyznę, który obecnie leżał na plecach z rękoma rozłożonymi jak rozgwiazda. Zajął większość miejsca na łóżku, bubek jeden. I patrzył się na mnie nic nie mówiąc. I, na co moje (biedne, zmęczone) serce zareagowało szybszym biciem, był w tym momencie naprawdę piękny.

Okej, możemy pomilczeć.

* * *

- O fuj.

Czułem ją wszędzie. Przesiąknąłem nią, a miałem na sobie maksimum kwadrans, zanim wraz z szanownym gospodarzem ruszyliśmy tyłki i postanowiliśmy się ogarnąć. I dopiero w łazience zauważyłem, że byłem mniej uwalony spermą niż Oskar. Jakim cudem?

Nie mam zielonego pojęcia.

Ziewnąłem dodatkowo czując, że mimo wczesnej pory, to bym z chęcią zabunkrował się w łóżku. Ale to chyba nie jest na razie możliwe. Obecnie nie byłem w swoim domu, jak i nie miałem jak wrócić. Musiałem zdać się na łaskę tego oto włościanina, który właśnie zdjął koszulkę prezentując mi ładnie zarysowane plecy.

A to dewiant.

Spojrzałem krytycznie na stan swojej koszulki, a szczególnie na biały wzorek. Też powinienem ją zdjąć, ale nie będę – jak ten czop obok – świecić nagą klatą. Nie, żebym miał się czegoś wstydzić. Po prostu… po prostu nie i już.

- No i co tak się krzywisz? – Oskar ni stąd ni z owąd pojawił się za mną o objął w pasie.

- Patrz jakie obrzydlistwo – skinąłem na koszulkę.

- Jakie obrzydlistwo? To owoc naszej namiętności – parsknął mężczyzna, patrząc na mnie przez odbicie w lustrze.

Czułem się strasznie mały w jego ramionach.  W ogóle jak się tak na mnie kładł, to wyglądało tak jakby chciał mnie schować, stopić się ze mną i nigdy nie wrócić. A ja, jak na pijanego nastolatka z burzą hormonów przystało, poddawałem się temu całkowicie, nie zważając na jutrzejsze myśli, które mnie chyba zabiją.

Dałem się pocałować osobnikowi tej samej płci.

Owym osobnikiem był znienawidzony przeze mnie palant.

Okazało się, że ten palant potrafił tak całować, że zapominałem o całym Bożym świecie.

A najbardziej do dupy jest to, że niecałe pół godziny temu moja ręka frywolnie postępowała z członkiem wspomnianego wyżej palanta.

I – co więcej – podobało mi się to.

Jak nic pójdę do piekła.

Wydostałem się spod jego macek, kierując się na czuja do jego pokoju. Nie będę w końcu paradował w brudnym ciuchu.

Wchodząc do sypialni uderzył mnie tak przeraźliwy smród, jakby Hektor wraz z Gabrielem kogoś zatłukli i trzymali jego szczątki.

Cofnąłem się szybko zamykając za sobą drzwi. Aż takim hardcorem nie jestem.

Po śmiechach i psich krokach zgadłem, że gołąbeczki wrócili do gniazdka. Nie wyobrażałem sobie spędzenia z nimi reszty wieczoru.

- Wracamy do mnie? – zaproponowałem, w ogóle nie myśląc o tym, że znów zapewne zgrzeszę! Nawet do głowy mi to nie przyszło!

- Sorry młody, ale jutro muszę wybyć na cały tydzień. Stęsknisz się chociaż za mną?

Że co?!

* * *
Hip hip hura! Skończone! : ) Heh, i pomyśleć, że to opowiadanie na Fare L’amore miało mniej niż dwadzieścia rozdziałów, a tu dopiero po dziesięciu doszło do czegoś między bohaterami. No nic, teraz akcja (mam nadzieję) poleci szybciej i – daj weno – zamknę to opowiadanie w max trzydziestu rozdziałach. Oby! Trzymać kciuki : )

7 komentarzy:

  1. git *,,* XD WYBACZ ALE NIE POTRAFIE PISAC KOMCI OSTATNIO XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę sobie w robocie , oba komputery wolne ludki biegają po sklepie i mają co robić. To znaczy , że nie muszę pokazywać palcem co i jak... to sobie myślę a co mi tam sprawdzę co tutaj słychować... po pierwszych 2 góra 8 zdaniach. Zrobiłam taką minę , że musiałam jednak zachować ostatki wstrzemięźliwości i doczekać do domu. Było ciężko ale warto było jak cholera :3

    Lepie bym sobie tego nie wyobraziła.

    Polać jej!

    By_(ostro zajarana po uszy)Mariah

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaaaak, Luis zasmakował poniekąd w męsko-męskiej miłości. Co prawda na razie fizycznej, ale to dopiero początek nowej drogi.
    Nie napiszę dziś dużo, bo czasu nie mam, ale jest super. Panowie się do siebie zbliżają. A jak ich Hektror na całowaniu nakrył. Mrauuu.
    Miałam na dzieję, że pójdą do pokoju i się nie zawiodłam.

    Weny, weny, weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ettoo.. Przeczytałam rozdział dawno temu, ale (jak to ja) nie wiedziałam co napisać. Bo jestem w stanie powiedzieć tylko: KYA!! Mimo, iż wszystko sobie w główce ładnie układam, przeżywam to już na spokojnie. To gdy mam zacząć komentować to w mej głowie pojawia się pustka. Tak więc z góry przepraszam za ten komentarz, bo może być nieskładny, lub wyjdzie masło maślane xD

    Zacznijmy od początku. Te pocałunki były boskie. A zwracanie uwagi Luisowi przez Oskara świetne <33 A jak Hektor ich przyłapał.. To było takie super ^^
    Oskar wyjeżdża.. ups? Co zrobi Lui? No co? Teraz już wiem dlaczego Oskar zrobił pierwszy krok i pocałował Luisa (a później robił inne ciekawe rzeczy w pokoju obok..) On chciał tak słodko się z nim pożegnać *o*

    Ehh.. Obawiam się, że teraz Luisa nadejdą jakieś wątpliwości ;/ I że ktoś mu jeszcze bardziej namiesza w główce T.T
    No cóż..

    Życzę dużo weny, aby następny rozdzialik pojawił się szybciutko!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    fantastyczny rozdział, ach jaki cudowny, Hector powinien się słuchać Gabriela, chociaż Oscar nie był zażenowany tym, że Hector zobaczył jego i Luisa razem się całujących... no, no ciekawe jak zareaguje na to, ze jego najlepszy kumpel i brat razem.... Scena w tym pokoju między nimi bardzo słodka....
    Weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! :)
    Nie wiem czy mnie albo mojego bloga jeszcze pamiętasz w końcu nie pisałam nic od 3 lat :P Ale chciałam tylko powiadomić, że znów zaczynam go prowadzić. Więc jeśli jesteś zainteresowana zapraszam na www.come-what-may-narusasu.blog.onet.pl
    Pozdrawiam,Karen :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    fantastycznie, u jak pięknie Oscar zupelnie nie przejęty, że Hektor ich zauważył a Gabriel no tak bardzo go polubiłam ma w sobie coś takiego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń