czwartek, 27 września 2012

8. Bóg stworzył, a diabeł wychował, czyli istna bohema


- Och no nie wiem, nie wiem – Naruto kręcił nosem, idąc powoli parkową ścieżką. Za nim szedł Itachi w tej swojej czarnej, opinającej kurtce, w której wyglądał orgazmicznie (według Fifka, rzecz jasna. Naruto na myśl o wszelakim orgazmie i Itachim włącznie, rumienił się i zamykał dziób), który nie spuszczał z chłopaka wzroku. – A co będzie, jak mi się nie spodoba? – spytał, odwracając się na chwilę do starszego Uchihy, który dalej w spokoju słuchał paplaniny blondynka.

- Spodoba – odpowiedział Itachi. Jakżeby miał mu się nie podobać ich wspólny wyjazd? Niedorzeczne.

Uzumaki prychnął pod nosem. Pewność Łasica czasem go powalała.

- Oczywiście – przewrócił oczami i znalazł na swojej drodze mały, biedny kamyczek, który zaczął zaraz kopać. – Wyjaśnijmy sobie jedno, panie Uchiha – odwrócił się niespodziewanie do bruneta, przez co ten stanął blisko niego. Niebezpiecznie blisko. A to drań. – Jeżeli chcesz, abym z tobą jechał na ten mecz i odstawiał niewiadomo jakie cyrki jako twoja cheerleaderka, to sorry winnetou, ale nie ze mną te numery – puknął chłopaka wskazującym palcem w klatkę. – Nie będę za tobą latał z wystającym językiem i robił wszystko, co jaśnie pan sobie zażyczy. Tak? I w ogóle, ten teges, przestań się na mnie tak gapić, ok.?

- Jak niby? – spytał rozbawiony Uchiha. Takie zachowanie wręcz go rozczulało.

- Właśnie takie! Jakbyś sobie wyobrażał niewiadomo co, ale nie ma tak łatwo. Life is brutal and full of zasadzkas, jak to mawiają – odpowiedział Naruto, gdyż zachowanie Łasica najprościej mówiąc zaczęło go denerwować! No jak tak można się uśmiechać czy patrzeć!

Głupi dziad.

Itachi dyskretnie rozejrzał się wokół, czy aby nikogo w pobliżu nie było, bo chociaż mu widownia nie przeszkadza, to sądził, że blondynkowi owszem. A, że z niego jest tak płochliwa sarna mimo tej całej otoczki kozaczka, to trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem. Co nawet się dla bruneta podobało. Zawsze to jakaś odskocznia od wiecznie marudzących kobiet i przyziemnych facetów, z jakimi miał, niestety, styczność.

A więc nikogo nie zauważył. W takim razie położył dłonie na policzkach chłopaka i zauważył, że mimo chłodnego wieczoru, to jednak są one gorące. Ten dzieciak był niewyobrażalnie wszędzie ciepły a niekiedy nawet i gorący. Uchiha już sprawdził w jakich okolicznościach i gdzie był rozgrzany.

Och, na same wspomnienie o tym przestał myśleć o jakichś dyndrymałach i po prostu pocałował swoją sarnę, napawając się jej zaskoczeniem, płochliwością i niepewnym odpowiedzeniem na pocałunek. Ach, ten gówniarz był fenomenalny.

Gdy pocałunek dobiegł końca, Naruto otworzył swoje wielkie, niebieskie oczy, które podczas tego napadu na jego przestrzeń prywatną się zamknęły, i aż westchnął głęboko widząc czarne, rozwiane włosy starszego chłopaka i jego ciemne oczy w których palił się żar. Żałował (podobnie jak Fifek), że pocałunek już dobiegł końca.

Itachi pogłaskał go pieszczotliwie po policzku nie przestając się uśmiechać. Ach, czasem to chciałby umieć czytać w łasicowych myślach.

- Na czym skończyliśmy? Ach, że „nie ma tak łatwo”. Och kociątko – Uchiha przytulił się do blondynka, a jedna z jego dłoni z policzka zjechała do jego pleców, a stamtąd jeszcze niżej… - wilk musi cię chyba uświadomić do kogo należysz.

Naruto aż zadrżał w odpowiedzi czując dotyk chłopaka jak i słysząc jego słowa. O matko kochana, nie sądził, że w swoim jakże młodym życiu znajdzie takiego faceta. Istny chodzący seks na nogach!

- Do nikogo nie należę! – odparł blondynek, ale jakoś tak jego głos był słabszy niż parę chwil temu. Czyżby bliskość Łasica tak na niego podziałała?

- Z pewnością – odpowiedział Itachi i znów go pocałował. Tyle, że ten pocałunek nie miał nic z delikatności, jak to było w poprzednim. W tym Uchiha chciał przelać cały swój żar, tęsknotę za Uzumakim, jego gorącym ciałem, czy małych, ciekawych rączkach, które ostatnio doprowadziły go do szaleństwa, gdy podczas ich minionego miziania tak chętnie poznawały jego sylwetkę.

Nie wiedział czemu, ale ta niewinność, wrodzona kokieteria strasznie na niego działała. Dlatego też z pomrukiem zadowolenia poczuł, że blondyn go obejmuje i odpowiada coraz bardziej pewnie na pocałunek.

I wszystko byłoby w porządku, ale, że życie to nie bajka, to i ich szczęście nie mogło długo trwać.

- Muszę odebrać. Może to coś ważnego – powiedział Naruto, szukając w kieszeni pomarańczowej kurtki dzwoniącego telefonu.

Łasic odsunął się od niego, ale dalej trzymał go w ramionach i nie zwracał uwagi na przechodniów. Ich twarzy nie było widać, a na dodatek stali tyłem do latarni.

- Tak? – spytał Uzumaki, zaskoczony, że Gaara dzwonił do niego o tak późnej porze.

- Naruto, gwiazdeczko ty moja, nie uwierzysz gdzie ja jestem! – powiedział Sabaku cały podekscytowany.

Itachi słysząc głos rudzielca (ten mały diabeł miał strasznie głośny, a przez co irytujący głos), sapnął zirytowany, że ten bękart im przeszkodził w jego małym tete a tete, i skierował się w stronę samochodu, będąc dalej blisko blondynka, ale już go nie obejmując.

- No nie mów, że prokuratura wreszcie cię dopadła! – odpowiedział Uzumaki, cały podenerwowany, idąc bez słowa sprzeciwu tam, gdzie ukochany go prowadził.

Najpierw odpowiedziała mu cisza.

- No co ty, stary! To jeszcze za wcześnie!

- To weź mnie nie strasz, człowieku. Skąd mogę wiedzieć gdzie jesteś?

- Ano zgadnij. Jestem w domu a na dodatek zamknięty w łazience, ale to nieważne. A podpowiadając, to w tym domu mieszka jeden z naszych rozgrywających.

- Rozgrywających? O czym ty opo…? – popatrzył się zaskoczony na Uchihę, jakby on miał mu odpowiedzieć. I wystarczyło jedno spojrzenie na niego, aby już wiedzieć, gdzie jego najlepszy kumpel siedział. – Jakim cudem znalazłeś się u Hyuugi?!

- Ha! Ma się te sposoby! – odpowiedział mu zadowolony głos Sabaku. Naruto mógł sobie wyobrazić, jak ten puszy się jak paw upajając się swoim sukcesem. W końcu znalazł się w domu Neji’ego! – Ale uwierz, wiele krwi mnie to kosztowało.

- Nie gadaj tyle głupot, ale szybko mi mówi, jak to się stało, że Neji wpuścił cię do środka! – Nawet nie zauważył, że został posadzony na fotelu w samochodzie Łasica.

- O matko, jak ty wszystko chcesz wiedzieć. A tak, aby z ciekawości zajrzeć do książek, to już ciężko. No więc wiedz, że to był bardzo ciężki dzień. Masakryczny wręcz, gdyż musiałem spędzić go z najnudniejszą dziewuchą, jaką glob musiał trzymać. Hinata to beznadzieja beznadziei. Nigdy nie widziałem tak nudnej dziewczyny. Już nawet z twoją Sakurą jest o czym pogadać.

- Sakura to super ekstra dziewczyna, ten teges - oburzył się Naruto. – Mądra, bo figuruje w szkolnej piątce najlepszych uczniów (poza oczywiście sportowcami),śliczna, zgrabna, co mogłeś zauważyć podczas występów jej grupy przed meczami.

- Tak, twoja Sakura to chodzący ideał. Szkoda tylko, że za każdym razem odwraca głowę i idzie w inną stronę, gdy lecisz do niej niczym pies, aby ponosić jej torbę czy po prostu pogadać – prychnął Gaara.

- Oj tam, oj tam – odparł Uzumaki, któremu się jakoś tak przykro zrobiło, że jego obiekt marzeń tak go olewał.

- No, a wracając, to dzwonię do ciebie, bo mam interes.

- Jaki niby?

- No bo nasi sportsmeni jadą jutro na mecz, nie? No, to pomyślałem, aby pojechać z nimi. Genialne! Może wreszcie moja duszyczka przestanie zadzierać swój piękny nosek i spojrzy niżej. A wtedy kogo zobaczy? Ano mnie, czyli swoją przyszłą, wielką miłość! A jak jeszcze a głupi Tuńczyk nie będzie się kręcił w pobliżu, to może wreszcie coś się stanie! Och, co ja gadam, na pewno coś się stanie! Więc duj szybko do swego faceta marzeń i mów mu, aby nas wziął na mecz. Co im szkodzi, aby jeszcze dwie osoby pojechały, no nie?

Naruto westchnął i spojrzał na starszego chłopaka, który gdzieś go wiózł. Chwilę temu dyskutowali o wyjeździe i Łasic namawiał go, aby pojechał z nimi na ten pioruński mecz. Niezbyt się zgadzał, gdyż nie czuje się dobrze w towarzystwie reszty sportowców (tak się na niego gapią, że brr), ale skoro z Gaarą by jechał, to raz się żyje.

- Ok., postaram się to załatwić – odpowiedział.

- Dzięki, stary!

I się rozłączył. Dopiero teraz zauważył, że jest pod domem, a Itachi wyszedł z samochodu i skierował się w stronę budynku.

Naruto z podniesionymi brwiami patrzył, jak rozmawiał z jego Kushiną i jak ta znów niczym nastolatka rumieni się i chichocze. Matko, co z tą kobietą?!

Nie chcąc już dłużej siedzieć w wypasionym samochodzie Łasica, poczłapał do domu będąc prawie pewnym, że jutro pojedzie na mecz.

Gdy wszedł do środka, to Uchihę znów zaczepił jego staruszek i siedzieli jak jacyś spiskowcy na kanapie, a matka latała w kuchni i wyjmowała talerzyki, aby nałożyć na nie ciasto.

Blondynkowi aż ślinka pociekła na myśl o szarlotce, więc pomógł Kushinie. Ona miała oczy dookoła głowy! No bo jak inaczej wyjaśnić to, że gdy parzyła herbatę, to widziała, że jej synek sięga po ciasto? Czasem podejrzewał, że miała ona swoje korzenie w Ufo.

Gdy usiedli wszyscy w salonie, a ojciec dalej opowiadał swoje opowieści dziwnej treści jak to tam w policji się dzieje, podczas gdy mamuśka co chwilę podstawiała Łasicowi kolejny kawałek szarlotki, Naruto zauważył, że to mu się podoba. Że Itachi w jego domu mu się podoba.

- W porządku – odpowiedział dla Uchihy na pytanie, czy pojedzie z nim na mecz, gdy ojciec poszedł po jakąś odznakę czy inne pioruństwo, a Kushina po cytrynę do herbaty.

Itachi się nie uśmiechał. Dla Itachi’ego uśmiechały się oczy i to one zdradzały, w jakim chłopak był humorze. A teraz po usłyszeniu słów Uzumakiego, był w bardzo dobrym.

A Naruto widząc tą reakcję również był w dobrym humorze, dlatego też uśmiechnął się szeroko i dał się skusić na szybki pocałunek podczas nieobecności rodziców, jak i figle migle dozwolone od lat osiemnastu, które nastały potem, gdy poszli wreszcie do pokoju blondynka.

2 komentarze:

  1. muszę przyznać, że dawno nie czytałam nic tematycznie związanego z Naruto, ale po przeczytaniu tych ośmiu części znów zapaliła się we mnie jakaś taka lampka sygnalizująca 'więcej'. c; strasznie mnie nurtuje, choć wiem, że to pewnie raczej wątek poboczny, kogo zobaczył Shikamaru, jak i tego, czy będzie jakieś pociągnięcie wątku Zabuza-(jak się domyślam) Haku. (te 'końskie zaloty' mnie powaliły na łopatki) jestem też potwornie ciekawa, czy oraz kiedy nastąpi jakiś przełom w relacji Hyuugi z Gaarą. no cóż, ale mam nadzieję, że to już niedługo, bo kocham ten paring. :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    miło, choć jak Itachi zareaguje, kiedy się dowie, że Gaara też chce jechać ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń