- Naruto,
nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale przestań. Przestań robić to, co
właśnie robisz, bo wpadnę w kompleksy, zlinczuję się i będzie źle. Uwierz,
będzie wręcz potwornie.
- Co ty
opowiadasz?! Jakie kompleksy? Ty i kompleksy? Poza tym co takiego robię niby?
Patrzę się tylko.
- Właśnie, aż patrzysz.
Bo Łasic też się patrzy. I jak obydwaj się tak patrzycie, to między wami
pojawia się ta dusząca i przyprawiająca o mdłości chemia, która miała być już
dawno między mną a Hyuugą. A jeszcze nie ma. Ale nie ma co się martwić. Mam
plan, który zbliży mnie do mego kurczaczka jak bum cyk, cyk.
- Jaki
znowu plan? Ja o niczym nie wiem!
- Sabaku,
Uzumaki, czy ja niby wam nie przeszkadzam? – spytał nauczyciel, któremu gadanie
tych dwóch darmozjadów zaczęło przeszkadzać.
Genma, z
którym klasa chłopaków miała właśnie wychowanie fizyczne, musiał jakoś z rudego
i płowowłosego gnojka wykrzesać jakieś zaangażowanie w to, co działo się na
zajęciach.
- No
troszkę – odpowiedział Sabaku, uśmiechając się przy tym tak powalająco, że
ćwicząca obok grupka aż się zatrzymała i obserwowała przebieg wydarzeń.
Genma
trochę się zmieszał. Wszyscy się na niego patrzyli! Nawet Kakashi, który z jak
zawsze nieobecnym obliczem, czytał jedną z tych swoich perwersyjnych książeczek
(żeby w szkole trzymać coś takiego? To się w głowie nie mieści!). I nic nie
zrobił z tego, że jego drużyna zaprzestała grać, tylko znalazła sobie lepsze
zajęcie.
Mężczyzna
spojrzał po reszcie swoich uczniów. Shikamaru, który siedział na pierwszej
ławce, o ironio, zaraz z niej zleci, jeżeli się w porę nie obudzi; wieczny
żarłok, Choji, co chwilę sięgał do plecaka, aby wyjąć z niego ciastko; Rock
Lee, który wiecznie pchał się do wszystkiego i chciał zawsze coś dotknąć,
sprawdzić, obecnie nie robił wyjątku, tylko latał tam i z powrotem paplając coś
o wiośnie miłości i aby każdy się radował z czegoś tam… nieważne; Uzumaki, jak
to Uzumaki, na jego zajęciach i tak nigdy nie uważał, to i teraz wyjątku nie
zrobił.
Dzięki
wszystkim bogom za innych uczniów takich jak Sasuke czy Shino. Oni chociaż coś
z zajęć wyciągali.
- Sabaku!
Czy to nie ty jesteś aby w tym tygodniu dyżurnym? – Nauczyciel dalej nie
odpuszczał.
- Ano,
pewnie tak – zgodził się rudzielec, powoli wstając. Ha! Wszystko było lepsze od
siedzenia na zajęciach i słuchania tej nudnej paplaniny.
- Ależ
siadaj, siadaj. – Zatrzymał go. – Nie ścieraj tablicy, ja zetrę – skinął na
małą tablicę, na której były jakieś bohomazy zostawione przez inne klasy. –
Może jak powdycham kredy, na pylicę zachoruję, na rentę szybciej mnie wyślą, i
nie będę musiał oglądać waszych małych, wrednych dziobów.
Genma,
podobnie jak reszta nauczycieli, nie zwracał na wybryki Sabaku uwagi, dopóki
nie zaczynał burd. Wtedy to nie ma zmiłuj. Od razu do kozy!
- Oj tam,
oj tam – rudzielec znów uśmiechnął się szeroko, i już chciał przeskoczyć jak
łania parę ławek, ale wyprzedził go Naruto.
- To ja w
takim razie zetrę tablicę. W końcu chcemy, aby pan jak najdłużej z nami
pozostał, nie? – powiedział, i zrobił coś, co zawsze skutkowało. A mianowicie
uśmiechnął się tak ślicznie, włoski zafalowały mu tak uroczo, pomachał gęstym
rzęsami w tak rozkoszny sposób, że nauczycielowi aż serce szybciej załomotało.
I cóż miał
innego powiedzieć jak:
- Idź,
idź. Tylko nie zbocz wracając, tak jak zrobiłeś to ostatnio.
Przemilczał
fakt, że wtedy był z Sabaku i wydzierali się „Pożar! Ratunku! Niech każdy ratuje
się kto może!”. I byłoby wszystko w sumie w porządku, gdyby nie to, że owym
pożarem był palący się świstek papieru leżący na parapecie, po którym mniej niż
minucie zostało kompletnie nic.
- Tak
jest! – Naruto przystawił do czoła palec wskazujący i środkowy (tak jak widział
w tych wszystkich filmach, których rodzice zabraniali mu oglądać ze względu na
sceny drastyczne, na co Naruto zawsze prychał, gdyż zadając się z Sabaku miał
na co dzień coś z dreszczowców. Najprawdopodobniej staruszkom chodziło o te
wszystkie wątki miłosne, które zawsze były przeplatane w akcję prędzej czy
później), chwycił gąbkę (nie zwracał uwagi na wołania Sabaku „Ty Brutusie!”) i
wybiegł z sali gimnastycznej. Jemu również nie w smak było siedzenie na
zajęciach. Poza tym znając Gaarę, to przepadnie on na prawie całą lekcję i znów
mu sprawowanie poleci w dół. A Naruto, jak na dobrego kumpla przystało, nie
może dopuścić, aby rudzielec miał jeszcze gorsze niż nieodpowiednie. Toż przy
nagannym mogą go wywalić ze szkoły! I z kim Uzumaki będzie się szlajał? Nie ma
takiego drugiego jak Sabaku, dlatego blondas musiał dbać o to, aby choć jego
zachowanie nie było najgorsze (porównując do reszty jego ocen, które aż proszą,
ba, błagają! o pomstę do nieba).
- Och! –
pisnął przestraszony, gdy ktoś złapał go za błękitną bluzkę i pociągnął za
kolumnę, uciekając od wścibskich spojrzeń kamer, które dyrektor zakupił w
poprzednim roku.
Co za
łotr! Co za patafian tak go przestraszył?! To zapewne jakiś upiór, który poluje
na takich słodkich i uroczych blondasów jak on. Najprawdopodobniej jest
potwornie brzydki, jak ten dziad z filmu, który Naruto ostatnio oglądał. Nie
pamiętał tytułu, ale to było straszne przeżycie. Bo będąc cykorem, ani nie
wyłączył komputera, na którym oglądał film (ze strachu bał się wydostać z
kokonu, jaki sobie zrobił z kołdry), ani nie włączył lampki nocnej (ten sam
powód jak poprzednio), oraz nie chciał zamknąć oczu, bo obawiał się, że ten
dziadyga z rękawiczką z ostrzami zamiast palców, przyjdzie i po niego.
Jakie było
jego zdziwienie, gdy zamiast Freddy’ego Kruegera zobaczył Łasica, który
przyszpilił go do ściany i, jakby nigdy nic, całował. Cóż, mając przy sobie
Itachi’ego Uzumaki również się czuł, jakby śnił. Tyle, że te sny (na szczęście)
były o niebo przyjemniejsze.
Starał się
go jakoś uspokoić, co było naprawdę trudne, gdyż Fifek (ta mała, podstępna
kreatura), dość mocno polubił Uchihę i nie chciał pozwolić, aby Naruto
przerywał ich mizianie. Zresztą, sam chciał się przyłączyć, ale blondynek mu na
to nie pozwalał, ściskając go boleśnie udami.
- Itachi –
westchnął blondas, któremu aż kręciło się w głowie od nadmiaru emocji. Nigdy
nie sądził, że pójście do szkoły przyniesie mu aż tyle niespodzianek.
Uchiha,
jakby nigdy nic, dalej obcałowywał go po szyi, dotykając pewnie, choć i
delikatnie, ciała chłopaka.
Naruto nie
przypuszczał, że można czuć dotyk na ciele dosłownie wszędzie. Wydawało mu się,
że zaraz wybuchnie, jeżeli Łasic nie przestanie. A wiadome było, że nie miał
zamiaru przestać.
- Co to
było przed chwilą, hm? – spytał starszy chłopak, nagrzewając szyję blondasa
swoim ciepłym oddechem, od którego aż się kręciło mu w głowie. W ogóle będąc
tak blisko niego, czując ten zapach, widzieć ten wzrok, słyszeć ten głos, mieć
na wyciągnięcie ręki to ciało, nie w sposób było się opanowywać od westchnięć
czy nawet jęków.
Uzumaki
zarzucił mu na ramiona ręce, bo nie mógł wręcz ustać. Nogi się zamieniły mu w
galaretę.
A Uchiha,
jak to Uchiha, z okazji skorzystał i pomógł ustać blondasowi, trzymając go
bezwstydnie za tyłek, który na dodatek zaczął ugniatać. O matko kochana…
- Przed
chwilą? – spytał Naruto, który nie miał pojęcia, co Łasic za banialuki
opowiadał.
- Na sali
gimnastycznej. Co to za nieczyste zagrania, aby tak podchodzić nauczyciela, co?
- Och, to
– przypomniał sobie. – Było to trochę zabawne jak zareagował.
- Nie, nie
było.
- Właśnie,
że tak – upierał się przy swoim. No bo jak nie było, jak było, nie?
- Och
kociątko, zginiesz kiedyś marnie – westchnął Itachi. Coś mu się wydawało, że
trudno będzie kiedykolwiek wmówić cokolwiek szczeniakowi.
Uchiha
znów nachylił się nad Naruto, całując go i bezwstydnie obmacując. A co, jak
jego, to może przecież. A w jego mniemaniu chłoptaś już był jego.
Uzumaki na
wszystko się zgadzał. Psia mać, nie wiedział jak, ale ten wstrętny Łasic robił
coś z jego samokontrolą, że mówiła mu bye, bye, i nawet nie machała na
pożegnanie. Jak to jest, że zgadzał się na każdy jego dotyk? Niepokojące.
- Ekhm!
Itachi
oderwał się od chłopca, patrząc wilkiem na osobę, która wydała owe
chrząknięcie.
Gaara stał
zadowolony przy filarze z założonymi rękoma, patrząc się na nich bezczelnie.
Głupi gnojek.
- Sabaku,
co powiesz na to, abym w ten weekend zabrał cię do lasu na polowanie? Ty sobie
radośnie pohasasz niczym sarna, a ja wezmę spluwę. Co ty na to? – warknął.
Coraz bardziej nie znosił tego bękarta.
- Pewnie.
Z tobą? Wszędzie – odpowiedział rudzielec, który za nic miał grożenie starszego
chłopaka. Nie on pierwszy i ostatni chciał ukrócić jego żywot. Przyzwyczaił
się.
- Gaara,
daj nam chwilę, dobra? – poprosił Naruto, który już widział Armagedon, jaki
nastanie, gdy Sabaku nie zniknie z pola widzenia Łasica.
- Pewnie,
słońce ty moje – odpowiedział, robiąc parę kroków do tyłu, aby Uchiha (co on
taki nerwowy?) go nie zobaczył, ale żeby wszystko słyszeć.
Itachi
westchnął, opierając czoło na czole blondasa.
- Przyjadę
po ciebie wieczorem. Wtedy będziemy mieli więcej prywatności.
-
Prywatności? Na co ci prywatność?
- Na wiele
rzeczy.
Fifek
słysząc te słowa, krzyknął „Tak! Tak! Tak!” i już teraz chciał się spotkać z
Uchihą w „cztery oczy”, ale materiał spodni dość mocno mu to uniemożliwiały, i
zostało mu jedynie próbować. Naruto nie był zadowolony z tych prób i starał się
wybrzuszenie jakoś ukryć.
Nadaremnie.
Itachi
odsuwając się od niego, niby niechcący (ta, jasne) potarł dłonią krocze
blondyna, który podskoczył, kwiknął i zarumienił się jeszcze bardziej.
- Do
zobaczenia – powiedział i skierował się w kierunku sali gimnastycznej, nie
zaszczycając Sabaku nawet swoim spojrzeniem.
- Nie
prowokuj go – powiedział Naruto, gdy rudzielec podszedł do niego.
- E tam –
machnął ręką. – Fiu, fiu, coś widzę, że wasza wczorajsza randka nie skończyła
się tylko na lodach, co nie? – Uśmiechnął się bezczelnie.
- No jakoś
tak wyszło – Uzumaki wzruszył ramionami, udając większego głąba niż był w
rzeczywistości.
- Oj
opowiadaj! Jam rządny szczegółów! Co było? Jak było?
- Gaara! –
krzyknął Naruto, który był czerwony jak piwonia. No jak to tak pytać się o
takie rzeczy?
- Toż
jestem twoim najlepszym kumplem. Komu masz mówić, jak nie dla mnie? Poza tym ja
niedługo też będę miał ci wiele do powiedzenia – podniósł zadowolony brodę do
góry.
- Tak?
Czyżby jakiś przełom w relacji "ty i tyłek Neji’ego"?
- Och,
Naruto, a żebyś wiedział – westchnął, a jego myśli powędrowały do pewnej
zakompleksionej brunetki, która miała mu dzisiaj dawać korki. I to nigdzie
indziej, a w gospodarstwie mości waćpana Hyuugi.
Witam,
OdpowiedzUsuńoch Itachi to nie przepuści, żadnej okazji, i te jego mordercze instynkty względem Gaary wspaniale...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia