czwartek, 27 września 2012

2. Bóg stworzył, a diabeł wychował, czyli istna bohema



Itachi często mu się przyglądał. To gdy przychodził do jego brata po jakieś mało ważne duperele, to gdy szlajał się gdzieś z tym narwanym rudzielcem (który miał dziwną obsesję na punkcie Hyuugi), to gdy stał na przerwach pod szkolnym sklepikiem (bo z tego, co Uchiha zauważył, z blondynka był straszny łakomczuch. Miał żołądek bez dna wręcz).

Itachi lubił mu się przyglądać. Ta rumiana pyza sprawiała, że samemu chciał się uśmiechnąć. Ale tego nie robił. To nie w stylu Uchihy. Ponadto Itachi nie potrafił się uśmiechać. Wystarczyło, że w młodości (dość odległej młodości) matka zauważyła, gdy się szczerzył. Do teraz wie, że nigdy więcej. Kobiety to przeraźliwe stworzenia.

Więc Itachi się gapił. I gapił. I gapił. Gapić się na Naruto mógł cały czas, bez ustanku. Na przykład teraz, gdy jego klasa miała zajęcia obok klasy jego brata, nie spuszczał z dzieciaka wzroku. I, nie ma co ukrywać,  zaniepokoiło to jego obiekt westchnień.

- Draniu, twój brat znów się na mnie bezczelnie gapi - powiedział cicho zdenerwowany chłopak, próbując uciec przed wzrokiem starszego Uchihy.

- Wydaje ci się - odparł Sasuke, nie robiąc sobie nic ze skrępowania przyjaciela i dalej szukając zawzięcie w plecaku drugiego śniadania. Gdzie podział to pudełko?

Spojrzał bykiem na Naruto, ale przecież blondas nie jest na tyle głupi, by wyjadać mu jedzenie. Znaczy - Naruto był młotkiem i ostatnim ciamajdą, ale jednak miał trochę oleju w głowie i wiedział co mógł, a co nie. Nie mógł na przykład zjeść drugiego śniadania Sasuke, bo wiedział, że Uchiha by się obraził (czyli, jak to mówią niektórzy, zarzuciłby focha). A, że Uchiha sądzi, iż taka kara jest dla Uzumakiego najgorsza, trzymał się jej.

- No jak mi się wydaje, jak nie wydaje? - Chłopak wręcz miauknął, zaczynając się coraz bardziej spinać pod tym przeszywającym wzrokiem. - Gapi się na mnie cały czas.

- Naruto, czy to jakaś nowa obsesja? Wcześniej sądziłeś, że masz w brzuchu demona, który z tobą rozmawiał, a okazało się to zwykłą niestrawnością.

- Nieporozumienie. - Odetchnął głębiej, widząc, że Itachi'ego zagadał szkolny tuńczyk i na nim spoczęła jego uwaga.

Rozejrzał się wokół, szukając kogoś/czegoś co sprawi, że zapomni o starszym bracie Sasuke. O pójściu stamtąd nie było mowy, bo - znając życie - nie wróciłby już na zajęcia (a ma i tak duże zaległości w nauce). Również o schowaniu się w kącie mógł zapomnieć, gdyż to nie było w jego stylu. Nigdy się przed nikim nie ukrywał!

- Może czymś sobie u niego nagrabiłem? - zastanawiał się na głos, widząc, że nici z pomocy z zewnątrz. - Już ostatnio jak u ciebie byłem, patrzył się na mnie jakbym miał wam coś ukraść czy rozpracować szyfr do lodówki.

Taka prawda - Sasuke wiedząc, że Naruto do niego przychodzi, zarzucał zawsze kłódkę na lodówkę. W innym razie, po każdej wizycie Uzumakiego, lodówka była pusta.

Sasuke, nie mogąc już słuchać tego dziamolenia, spojrzał na brata, który od paru chwil nie wpatrywał się w blondynka. Rozmawiał z kolegą z drużyny. Jego wzrok znów wrócił do Uzumakiego, który miał tak tępy wyraz twarzy, że chciało się tylko mu przywalić. A potem przytulić. Koniecznie przytulić.

- Może patrzył, bo wiedział, że z tobą to nic nie wiadomo i znów się u nas zgubisz? Uzumaki, mój dom to nie labirynt, ale ty za każdym razem potrafisz w nim przepaść.

Blondyn nadął policzki i założył ręce na piersi.

- Nie labirynt? Nie labirynt?! A kto normalny ma wszędzie tak samo pomalowane ściany? Kto ma pokoi a pokoi nie wiadomo po co? Kto--

- Skończ - westchnął Uchiha, nie chcąc znów przerabiać tego tematu. Jego dom naprawdę nie był jakąś pułapką na głupkowatych i (cóż rzec) uroczych blondasów.

I temat się skończył. Naruto z powrotem poczuł wzrok starszego Uchihy na karku. Razem z Sasuke (jak na dobrego przyjaciela przystało) odwrócił się do niego tyłkiem (dosłownie i w przenośni). Brunet dalej poszukiwał swego drugiego śniadania.

Uzumaki aż podskoczył ze szczęścia widząc Gaarę idącego do niego z szerokim uśmiechem. Chciał nawet podbiec do niego i wycałować w te piegowate poliki za wybawienie, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Lecz szerokiego uśmiechu na widok Sabaku opanować nie mógł.

Ten uśmiech musiał zauważyć Itachi, gdyż zareagował automatycznie, wyrastając niczym spod ziemi przy młodszym bracie z pudełkiem z...

- Moje drugie śniadanie! - Sasuke aż krzyknął, widząc swoje ulubione białe pudełko w czerwone kropki. Pojemnik lipny, ale praktyczny. A Sasuke zaliczał się do młodzieńców wygodnych, więc za nic miał babskie wzorki na pudełku. - Zabrałeś mi je, łajzo jedna! - oskarżył brata, który ze spokojem patrzył na to wszystko.

- Oczywiście. - Krótka odpowiedź starszego Uchihy jak zwykle nie miała w sobie krzty emocji. - Przypominam ci, że o szesnastej przychodzą do mnie goście, więc najlepiej, jakbyś w ogóle nie pokazywał się aż do wieczora.

Łasic miał w sobie to coś, co sprawiało, że nawet gdy mówił coś nie rozkazując, rozmówca i tak wiedział, że nie może się mu sprzeciwić.

- Jasne, jasne - odparł Sasuke, który raczej za nic miał słowa brata. Śniadanie było ważniejsze.

Itachi za to przeniósł wzrok z Sasuke na Uzumakiego, który nie znosił się spinać, gdy ten facet był tak blisko niego, ale nic na to poradzić nie mógł. Co on się tak uparł? Czym zawinił?

- Ej, ej, ej! - krzyknął Sasuke, gdy Gaara, który wreszcie do nich podszedł, sięgnął po bajaderkę z jego pudełka. - Gdzie z łapami?!

- Śniadania nie jadłem. Zlituj się nad pokrzywdzonymi i głodnymi dziećmi. Ty tego nie lubisz, a dzieci Afryce głodują. Nakarm mnie - powiedział Gaara, który był od czekolady uzależniony.

- Po moim trupie - odparł Sasuke, chowając pudełko do plecaka, nie zważając na jęk niezadowolenia rudzielca.

- Powiedz tylko kiedy - odpowiedział Sabaku, za co nabił sobie poważnego guza. Sasuke był bardzo wybuchowy. - Ała, ty brutalu!

- Nie wytrzymam z nimi - westchnął młodszy Uchiha. Czym sobie zasłużył, że miał takich półgłówków za przyjaciół?
* * *
Gaara lubił się gapić na Hyuugę. Nie robił to z ukrycia jak Itachi, ale nachalnie wlepiał gały w chłopaka. Cóż rzec, Neji'ego uwielbiał. A najbardziej jego jędrny tyłek, który naprawdę prosi się o małe macanko czy chociażby sadomaso. Aż ręka świerzbi!

Toteż Gaara zamiast wrócić do domu i robić to, co na każdego porządnego ucznia przystało (czyli siedzieć non stop przed monitorem komputera), wolał wpatrywać się w Huugę... czyli też śledzić.

Sabaku widząc, że sportowcy idą razem w nieznanym mu kierunku, postanowił podążać za nimi. Długo nie szedł, gdyż Łasic zapakował całą brygadę do swojego samochodu i pojechali. Gaara już chciał rozpaczać i wyć do słońca, które piekielnie mocno smażyło jego piegowatą skórę, ale przypomniał sobie, iż Itachi wspominał coś o gościach. Tak więc chłopak szybko dodał dwa plus dwa (przez co z niewyjaśnionych dla niego powodów wyszło trzy, ale co tam. Gaara zawsze sądził, że matematyka nigdy mu się nie przyda, więc teraz są takie kwiatki)...

Hyuuga jest u Uchihy!

Ale jak się tam dostać? Nigdy u Sasuke nie był. Słyszał tylko od Naruto, że jego rezydencja jest diabelnym zbitkiem korytarzy, pokoi i innych choler.

Właśnie, Uzumaki! Blondas wie, gdzie duży i mały Uchiha mieszkają. Ha! Houston, jesteśmy w domu!

- Naruto, ty moje piękne i niebiańskie stworzenie, wzywam cię - powiedział Sabaku, gdy usłyszał w komórce zwyczajowe "Czego?".

- A co ja, twój pokemon, że mnie wzywasz? - zirytował się chłopak z drugiej strony słuchawki.

- Niekoniecznie mój, ale że pokemon, to bym polemizował.

- Gaara...

- Oj już, już, słodyczy ty moja. Chcę dostać się do domostwa państwa Uchihy.

- Po co?

- Zwiedzić chcę. A co, nie można? Opłaty za to są? Lipa, bo wiesz, że nie mam przy sobie żadnej gotówki.

- Gaara, co chcesz od Sasuke?

- Sasuke? Nic. Ale pamiętasz jak Łasic wspominał dziś, że lud się do niego wbija, młody ma zabunkrować się w pokoju i pyska do końca dnia nie wystawiać?

- No coś tam wspominał - odparł blondyn, już krzywiąc się na wspomnienie o Itachim.

- No i okazało się, że nasi celebryci do niego idą. A wiesz co to znaczy?

- Hyuuga.

- Dokładnie. Więc przybądź tu do mnie, mój wierny giermku, i pokaż mi drogę do gospodarstwa mości pana Sasuke, a wtedy ja hojnie cię wynagrodzę.

- Gaara, Sasuke cię nawet nie wpuści do środka. Nie masz o czym marzyć.

- Nie chciałbyś wiedzieć jakie ja mam marzenia, mój drogi Naruto. Więc przytaszcz pod szkołę swoje zwłoki. Coś się wymyśli, aby wniknąć niezauważonym do domu Uchihy. A wiesz co będzie potem? Pinky, wiesz co będziemy robić dziś w nocy?

- Nie wiem Móżdżku, oświeć mnie.

- Dokładnie to samo, co robimy każdej, Pinky. Opanujemy świat!

W tle można było usłyszeć złowieszczy śmiech Sabaku.  

2 komentarze:

  1. Genialne! Najlepsze opowiadanie, jakie do tej pory czytałam. Dawno nie śmiałam się tak do monitora! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    och rewelacja, czysta rewelacja, ta kłódka na lodówce, chroniąca ją przed Uzumakim boska, och Gaara gapi się na Hyuge, a Itachi na Naruto właśnie ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń