- Rany,
rany, rany, rany...
- Gaara.
- ...
rany, rany, rany, rany...
- Gaara,
uspokój się.
- ...
rany, rany, rany, rany!
- Gaara!
- No co,
co?! - syknął Sabaku, na moment odwracając wzrok od stojącego nieopodal Neji’ego.
Łaskawie spojrzał na Naruto, który od jakiegoś czasu starał się go uspokoić.
- Ja wiem,
że po raz pierwszy jesteś z Hyuugą w tak małym pomieszczeniu, ale pohamuj się,
błagam - powiedział blondyn, który już dość miał całej tej sytuacji. Tego, że
siedzi na kanapie w salonie Uchihy (zaciągnięty siłą czy nie, nie miał żadnych
praw jak zauważył. Wystarczyło, że Itachi, przeklęty Łasic, powiedział, aby
weszli do środka. Sabaku zawył z radości, pociągnął go za sobą, a on nie zdążył
nawet powiedzieć "co ten teges?") na wprost szkolnych gwiazd, którzy
co jakiś czas gapią się na nich. I to gdyby się patrzyli... Ale nie! Gapią się
jak na jakiś obiekt w muzeum czy, co gorsze, w zoo i zastanawiają, jak się
zabawić ich kosztem! Wcale się to dla Uzumakiego nie podobało. Ech, dlaczego
posłuchał przyjaciela i pokazał mu gdzie Sasuke (który notabene zniknął wraz z
Itachim w tym domu będącym zbitkiem korytarzy, a na końcu na pewno siedzi Faun
czekając aż niewinna, zbłąkana dusza przyjdzie do niego) mieszka? Teraz miał
przechlapane.
- Ale
stary, widzisz te szyneczki? - wskazał na Nejiego, który właśnie nachylał się
nad laptopem i oglądał coś wraz z Tuńczykiem i Painem. - Aż chce się je pożreć.
Mrau!
Rudzielec
wstał. Nie słuchając już syknięć Naruto (coś tam żeby posadził tyłek na kanapie),
podszedł do sportowców, którzy oblegali PC.
Nie
zauważyli go, co się Sabaku nawet spodobało, gdyż mógł podejść bliżej do Neji’ego
i bezceremonialnie pomacać go po tyłku.
Już
wystawiał rękę.
Już
dzieliły go milimetry od faceta jego marzeń.
Już czuł
ciepło jego ciała, gdy zobaczył, jaką maszkarę oglądali chłopaki na portalu
randkowym.
- Co to za
poczwara? - spytał. - Czysta patologia, cycki jej nie rosną - gwizdnął.
Ci nagle
zauważyli jego przybycie. Jedni zareagowali z obojętnością (Zabuza każdego
olewał. Dla niego jedynym ciekawym obiektem był taki mały knypek z kółka
plastycznego, który kiedyś oberwał od niego piłką, gdy w pewien wtorek wracał
do domu. Cóż, od tego momentu co tydzień dostaje po łbie od Zabuzy. Takie
końskie zaloty), jedni z zaciekawieniem (Deidara na wszystko reaguje z
ciekawością i chęcią poznania, nad czym ubolewa Sasori, bo nim się tak nie
interesuje), jedni z przestrachem (Nejiemu aż serce zaczęło bić szybciej, gdy
zobaczył, jak blisko stał rudzielec i jak jego dłoń była niebezpiecznie blisko
tyłka bruneta. Ten chwast był nieobliczalny!), jedni z zadowoleniem (wreszcie
ktoś, kto nie boi się sprzeciwić Painowi, jak na przykład taki Kisame, i ma
gdzieś to, czy oberwie, czy nie) a jedni ze złością (no jak tak można krytykować
wybrankę Painowego serca?! Ta zniewaga krwi wymaga!). Taki misz-masz.
Sabaku,
zadowolony, że przykuł uwagę sportowców i nie dostał jeszcze w pysk, uśmiechnął
się głupkowato. Ha, teraz miał szansę! Teraz mógł wbić się do ich paczki i być
bliżej Neji’ego! Fortuno, klawa z ciebie sucz.
- Gaara -
westchnął Naruto. To czas, kiedy idzie na odsiecz przyjacielowi, czy może
jeszcze posiedzieć? E tam. Sabaku poradzi sobie bez jego pomocy. A Uzumaki nie
będzie się tam pchał. Jeszcze czego. Tylko jego do szczęścia tam brakowało,
bo... o matko najcudowniejsza i najukochańsza!
Blondyn
cały się spiął, widząc Itachi’ego idącego w jego kierunku. Co robić? Co robić?
Złapał
końce bluzki cały zestresowany. Naprawdę źle reagował na tego faceta.
Och,
wszechpotężny Królu niebios, który utworzyłeś morza, góry, pola i ramen, spraw,
aby Uchiha tylko na moment podszedł do niego. I nie siadał obok. I nie zaczynał
rozmowy. Pokornie prosi cię o to twoja owieczka, choć czarna, ale jakże
urocza...
Do diabła.
Usiadł.
Na dodatek
nie wyglądało, aby miał zamiar owe siedzenie szybko skończyć.
Naruto
złapał powietrze, siedząc sztywno. Łasic jakby nigdy nic był niebezpiecznie
blisko niego. Blondyn dyskretnie się odsunął, ale gdy ciemne tęczówki spoczęły
na nim, zamarł w połowie ruchu. Itachi, widząc to, nie skomentował.
- Proszę.
Uzumaki
spojrzał zdezorientowany na szklankę soku porzeczkowego, którą mu chłopak
podawał. Nie wiedział, czy powinien ją brać czy nie. W końcu to Itachi, facet,
którego nie sposób rozgryźć. Facet, na którego widok Naruto robi się nerwowy,
pobudzony, niespokojny. Nie wiedział dlaczego, ale od jakiegoś czasu po prostu
tak na niego reagował.
Wziął
szklankę, przystawił do niej dziób i powoli pił, choć szczerze powiedziawszy,
mało mu smakowało. Miałby jeszcze wybrzydzać? Ba, miałby odzywać się do
Uchihy?! W życiu!
Więc dalej
siedział cały zestresowany na kanapie, czując wzrok brata Sasuke na sobie.
Mentalnie prosił Gaarę, żeby wrócił do niego, by mogli wreszcie sobie iść.
Rzecz
jasna - nic takiego się nie stało. Sabaku dalej machał tyłkiem to w prawo, to w
lewo, nachylony nad laptopem, szczęśliwy.
- O rany,
o rany! Itachi, słyszałeś?! - krzyknął Kisame, odwracając się do Uchihy
podekscytowany. - Hana Inuzuka jest w szpitalu! Miała wypadek. Wariatka pisze o
tym na facebooku.
- Chwileczkę,
a czy Kiba to nie jej brat przypadkiem? - spytał Deidara zaciekawiony (jakżeby
inaczej?), a Naruto aż odstawił od ryjka szklankę i wyprostował się. Toż to
była siostra jego kumpla z klasy!
Spojrzał
podenerwowany na Sabaku.
Ech, a on
miał jak zwykle wszystko w gdzieś. Nie przejął się tym. Ludzie...
- Tak,
Kiba to jej brat - odpowiedział Naruto, przez co z powrotem uchihowy wzrok
spoczął na nim. Psia mać!
- Brązowe
włosy, zgrabny tyłek i fajne nogi? - dopytywał się Kisame.
- Eee,
tak. To Hana - odpowiedział zmieszany Uzumaki. Nie patrzył nigdy na siostrę
Inzuki tak jak Hoshigaki. Ładna była i już. Jak wiele lasek w szkole. Ale
najładniejszą była oczywiście Sakura. Z nią nikt nie miał szans.
- Nie
Hana, o Kibie mówiłem- żachnął Kisame, odwracając się z powrotem w stronę
monitora.
Biedny
blondas, który właśnie miał zamiar przełknąć ten ohydny, kwaśny sok, słysząc
słowa Tuńczyka, wypluł zawartość ust na swoją koszulkę (o nie! Matka go
zabije!) i spodnie.
Kaszlał,
uderzając swoją klatkę piersiową. Aż czuł łzy w oczach.
- Stary,
wszystko w porządku? - spytał Sabaku, podchodząc do niego.
- Zajmę
się nim - rzekł Itachi, łapiąc chłopaka za rękę. Pociągnął go za sobą. Bóg
jeden wie gdzie.
Naruto nie
mówił nawet zaoponować (chociaż i tak jakby mógł, nic by nie powiedział.
Sprzeciwiać się Itachi’emu? Czyste szaleństwo).
Okazało
się, że zaprowadził go do łazienki.
Uchihowa
łazienka, podobnie jak reszta pokoi w posiadłości, była wielka i przyozdobiona
biało-czerwonymi wachlarzami. Kiedyś Sasuke mu wspominał, że jego ojciec ma
chyba fetysz na punkcie wachlarzy (jeżeli dobrze zrozumiał to, co kumpel
biadolił. Rzadko słucha Sasuke, gdyż najczęściej dostaje od niego opieprz).
- Zdejmij
koszulę - rozkazał Uchiha.
- Co?
- Trzeba
ją jak najszybciej wyprać, żeby plamy nie zostały - wyjaśnił Itachi.
Uzumaki to
łapał, to puszczał koszulkę, nie wiedząc co robić. Na dodatek Uchiha stanął tak
blisko niego, że blondyn nie miał drogi ucieczki (za sobą miał komodę).
- Ale mi
się te plamy podobają! Serio! No patrz jakie fajne wzroki, teges śmeges -
spojrzał na ciemne kleksy. - Ten mi przypomina moja wychowawczynię. Też ma taki
długi nos jak u jakiegoś ptaszyska. O, i nawet wystającą brodę. Albo ta mi
przypomina - skinął na kolejną plamę - lody. Mmm, lody. Zjadłoby się, nie? -
Uśmiechnął się pod nosem. Z Naruto był straszny smakosz wszelakich lodów.
Nieważne czy to zima, czy lato. Zawsze ma na nie chęć. - Czekoladowe z polewą
toffi.
- Jutro
zabiorę cię na lody.
Podniósł
czerep, zaskoczony. Co ten Łasic powiedział?
- Że co?
- Zabiorę
cię na lody. Jutro. Po twoich zajęciach - powtórzył. Ciekawe, ile jeszcze
będzie mieć cierpliwości do tego blond gnojka.
Serce na
moment przestało mu bić, aby zaraz szaleć żwawo w rytmie kankana. O matko
kochana!
To
otwierał usta, to zamykał. Jak to tak? Chłopak zabiera drugiego chłopaka na
lody? A czy to przypadkiem nie randka?
- Ale ja
jestem jutro zajęty - powiedział jakoś słabo.
-
Naprawdę? Z tego, co Sasuke mi mówił, jutro w ramach sprzątania świata
chodzicie po boisku i zbieracie śmieci. A po zajęciach byłeś z nim umówiony.
Chciałeś od niego kserować notatki.
A to
skurczybyk. Skąd on to wiedział?
- Pytałeś
się o cokolwiek Sasuke? Z tego co mi Drań mówił, nie za bardzo interesujesz się
tym, co robi i co się z nim dzieje.
- Wiem,
wiem. Będę miał przez to koszmary - westchnął Uchiha, a dla Naruto na moment
zabrakło śliny. Też byście tak mieli, gdyby facet pokroju Itachi’ego stał tak
blisko was, że czulibyście ciepło jego ciała. Na dodatek ten przeklęty Łasic
oparł się rękoma po obu stronach chłopaka, już w ogóle nie dając mu możliwości
ucieczki. A to cwana bestia. - Poza tym jesteś mi coś winien za naśmiecenie w
moim samochodzie. Po raz pierwszy i ostatni dałem Sasuke się nim przejechać.
- A skąd
wiesz, że to ja nabrudziłem? - spytał chłopak, choć i tak wiedział, że nie uda
mu się przekonać bruneta do innego powodu. Na przykład, że to kosmici przyszli
i nabrudzili mu w aucie.
Ajjj, Drań
mówił, że posprzątał, a Itachi niczego nie zauważył!
- Bo
jesteś nadzwyczajny, Naruto. I gdziekolwiek nie pójdziesz, ta nadzwyczajność
idzie za tobą.
- Eee. -
Nie zrozumiał o co mu chodzi. - No dobra, jestem nadzwyczajny. - Uśmiechnął się
delikatnie. - Ale tak już poważnie, skąd wiesz, że to ja?
- Sasuke
nie lubi ramen - wyjaśnił.
Och. Fakt,
Drań wręcz nie znosi żarcia tego typu.
Spuścił
blond łebek, z powrotem miętosząc skrawek białej koszuli. Było mu wstyd. I co
miał teraz zrobić, powiedzieć?
- Naruto.
O matko
kochana, ale dreszcz przebiegł mu przez ciało! Aż zadrżał przez moment.
Zacisnął
usta i podniósł głowę, patrząc swoimi wielkimi, niebieskimi oczami na Itachi’ego.
Ten już przybliżył się do chłopaka tak, że stykali się ciałami.
Nie
wiedział, co powinien teraz zrobić. Pustka w głowie. Serce waliło mu boleśnie w
klatce, a dłonie miał wilgotne od potu.
Niespodziewanie
poczuł dłonie bruneta na swoich biodrach. Przebiegł go taki dreszcz, że o mały
włos, a by nie stracił równowagi.
Zrobił
krok do tyłu, aby być jeszcze dalej od uchihowych rąk. Brzegi komody wbijały
się boleśnie w plecy.
Odchylił
głowę w bok, zarumieniony. Nie chciał patrzeć na Łasica. Lecz Itachi, ku jego
wielkiemu niezadowoleniu (taa, jasne), przybliżył twarz do szyi blondyna i
ogrzewał ją swoim gorącym oddechem. Dlaczego on mu na to pozwalał? Dlaczego go
nie odepchnie?
I wiecie,
wszystko byłoby w sumie fajne, super, ekstra... Gdyby nie to, że w spodniach
blondasa zaczęły dziać się cyrki. A mianowicie - coś zaczęło rosnąć.
Czując to,
Uzumaki aż kwiknął, podskoczył i odepchnął od siebie chłopaka.
Co za
wstyd! Co za wstyd! Podniecił się bliskością kogoś tej samej płci!
- Ja...
Em... - Nie miał pojęcia co powiedzieć. On wiedział i Itachi wiedział, że coś
mu w spodniach ewoluowało i chciało się wydostać. Stali więc tak. Uzumaki
patrzył się na terakotę na podłodze, a Itachi na niego.
-
Naruto... - Blondyn aż zadrżał (ostatnio często mu się to przydarza), słysząc
ten niski, seksowny głos. Zaraz, zaraz. Jaki? Seksowny? Chłopie! Na mózg ci już
padło! Heloł! Uspokój się, dziadzie mały. No już. Wdech, wydech. I jeszcze raz.
Fifek, jak nazywasz to coś, co masz pod bielizną, zaraz zmaleje i znów będziesz
mógł spojrzeć na tego seksownego... jaki seksowny?! Już za dużo stron dla
dorosłych się naoglądałeś, że tylko o spółkowaniu myśli?
- Naruto,
gdzie jesteś? Hej! - Usłyszeli z korytarza krzyk Sabaku.
Uzumaki
jakby obudził się z amoku. Jednym susem był już przy drzwiach, już je otwierał,
gdy odezwał się Itachi.
- Jutro
będę na ciebie czekał pod szkołą. Po twoich zajęciach.
Blondas
kiwnął tylko głową i wybiegł z łazienki jakby się paliło.
Itachi za
to wziął głęboki wdech i (uwaga, uwaga...) uśmiechnął się (szok!).
- Itachi?
A ty co tu robisz? - Pojawił się i Kisame. - Na dodatek sam.
- Stało
się coś? - spytał, nie mając zamiaru odpowiadać na pytanie przyjaciela.
-
Smarkacze już sobie poszły – odpowiedział. - Ach, nawet sobie nie wyobrażasz,
jak nie znoszę tej rudej łajzy, Sabaku - skrzywił się.
- A ja go
polubiłem - odparł brunet.
- Tak? Toż
nawet nie rozmawiałeś z nim. Może tylko półsłówkami.
- Może i z
nim nie rozmawiałem, ale wystarczy mi fakt, że ty go nie lubisz. Po co w takim
wypadku mam z nim o czymkolwiek dyskutować? - spytał, mijając Kisame. Tuńczy za
to zaczął się zastanawiać, co sprawiło, że Uchiha był w tak dobrym humorze.
Niepokojące wręcz.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, wcale się nie dziwię, że polubił Sabaku bo dzięki niemu i jego obsesji na punkcie Nejego mógł z Naruto pogadać...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia