Emiko ostatnio aż tryskała humorem.
Pomiędzy klientami lepiej się jej układało, patron był z niej zadowolony. Można
powiedzieć, że życie w Herbaciarni stało się spokojne i szczęśliwe.
Ale nie dla mnie.
Po przyłapaniu mnie parę
dni temu z Hikaru przed okiya, jej uśmiech zwrócony w moją stronę niepokoił.
Bez słowa pozwoliła wejść do Herbaciarni, ale czułem, że ma mnie w garści i w
każdym momencie może coś wspomnieć Okasan czy babci. A wtedy to Armagedon.
Ostatnio polubiłem przesiadywać na molu.
Wieczorami, gdy miałem wolne, nakładałem swoje męskie ubrania i siadałem na
deskach. Mogłem tak długo przyglądać się latającym mewom, rybakom wracającym z
połowów i reszcie ludzi śpieszących do domów. Z Hikaru umówiłem się dopiero za
parę godzin. Nic nie wie o Emiko. Nie chcę go martwić. To moja sprawa i ja ją
muszę załatwić. Jakoś.
Położyłem się na plecach, kładąc pod głowę
ręce.
Morska bryza, szum wody. Będzie mi tego
brakowało, jak wrócę z ojcem.
Spojrzałem w bok na grupkę mężczyzn idących
w mym kierunku. Serce zaczęło szybciej bić.
Zmrużyłem oczy przypatrując się im. Mieli
na sobie zielone płaszcze, podobne do tych, co mnie wcześniej ścigali.
Raptownie wstałem, na co tamci się zatrzymali. Dzieliło nas jakieś piętnaście
metrów. W akcie desperacji rzuciłem się biegiem w stronę kamieniczek. I tak jak
przypuszczałem - pobiegli za mną. Krzyczeli, abym się zatrzymał, zwolnił. To,
że jestem blondynem, nie oznacza, że oprócz urody, głupotą również grzeszę.
Zdyszany potrącałem nielicznych, którzy
byli tak nierozważni, że nie zeszli z drogi.
Mężczyźni wołali dalej, prawie mnie
doganiając. Ja, nieprzyzwyczajony do takiego wysiłku, musiałem się zatrzymać,
gdyż złapała mnie kolka. Zakląłem na cały głos, zgięty w pół opierałem się o jakiś budynek w celu
odpoczęcia. Kątem oka widziałem zmniejszającą się odległość pomiędzy mną a
żołnierzami. Poruszyć się już nie dałem rady. Zamknąłem oczy, szepcząc znaną mi
jeszcze z dzieciństwa zdrowaśkę.
Aż nagle poczułem, jak jestem chwytamy w
połowie i zarzucany na czyjeś twarde ramię. Otworzyłem oczy unosząc się z metr
ponad ziemią, trzymany przez jakiegoś zakapturzonego człowieka w czarnym
płaszczu! Krzyknąłem z przerażenia na co nieznajomy przyśpieszył. Chyba sądził,
że doganiają nas. A zdziwieni mężczyźni biegli za nami, widocznie nie znając
uliczek Kioto tak, jak mój "bohater", bo zaraz ich zgubiliśmy.
Delikatnie opuścił mnie przy jakimś
zaciemnionym ślepym zaułku. Jego klatka piersiowa podnosiła i opadała bardzo
szybko. Nie widziałem jego twarzy. Całą głowę otulał ciemny kaptur.
Pierwsza myśl była taka: to na pewno
Daiki. Szybko jednak minęła, gdyż rikszarz był wyższy.
- Dziękuję - uśmiechnąłem się do
nieznajomego. - Uratowałeś mi życie.
- Kim oni byli? - Głos miał przytłumiony,
jakby przez chustkę, czy czort wie co.
Myślałem wtedy, czy udzielić mu
odpowiedzi. To, że mnie ocalił, nie oznacza, że zaraz wszystko mu opowiem, nie?
- A żebym to ja wiedział - wzruszyłem
ramionami, kłamiąc.
On nadal stał obok, lecz nagle odwrócił
się w kierunku głównej drogi, milcząc.
Cieszyłem się, że dał mi spokój. Poszedłem
za nim rozglądając się dookoła, szukając wzrokiem żołnierzy. Będąc czujnym
(jeśli w ogóle potrafię) wróciłem do Herbaciarni.
- Znowu gdzieś się szwendałeś - upomniała babcia,
gdy wszedłem na korytarz.
Stała w wyblakłej, różowej koszuli,
sięgającej do kostek, a w ręku trzymała, jak to ona, fajkę.
- Przepraszam, Obasan - ukłoniłem się.
Kobieta tylko machnęła ręką i pozwoliła
iść dalej. Gdyby na jej miejscu była Okasan... wolę nie myśleć, co by się ze
mną stało.
Idąc powoli, aby nie obudzić śpiących
dziewczyn, udałem się do pokoju. Oczywiście Hikaru już był. Podniósł ze
zdziwienia brwi widząc mój strój.
Siedział na komodzie, czytając jakąś
książkę w brązowej okładce, przy lampce naftowej. A, mówiłem wam jak wygląda
mój pokój? Oprócz futonu, leżącego na przeciwko okna, mam jeszcze komodę, kilka
szafek z mymi "starymi" ubraniami i regały z książkami należące do
babci czy Okasan. Było ich z pięćdziesiąt. Ani razu żadnej nie przeczytałem.
Hikaru natomiast zawsze spotykam z jedną z nich, gdy czekał na mnie.
- Ładnie ci – stwierdził, odkładając
czytaną książkę.
Uśmiechnąłem się podbiegając do niego jak
jakaś sarna.
- Tak byłem ubrany jak tu przyjechałem -
nie byłbym sobą, gdybym go nie przytulił.
- Mógłbym cię częściej w takim stroju widywać
- przejechał dłońmi po mych bokach. - Podobasz mi się bardziej tak, niż w
kimonie.
Uśmiechnąłem się całując go delikatnie w
skroń.
- Też się takiego wolę. Nie czuję się
wtedy taki... bezpłciowy - odparłem.
Hikaru schylił się, aby mnie pocałować. Z
zadowoleniem oddałem usta we władanie Japończyka.
Z bioder przeszedł na pośladki, podnosząc
mnie nieznacznie do góry. Pisnąłem zaskoczony.
- Mira - szepnął przegryzając mą szyję.
Otworzyłem oczy.
Hikaru usiadł na wielkiej bordowej
poduszce - prezencie od Kity. Położył nogi w rozkroku, opierając ręce za
plecami.
- Rozbierzesz mnie? - odchylił głowę do
tyłu i patrzył na mnie spod przymrużonych powiek.
- Hę? - spytałem inteligentnie, zaskoczony
upadając lekko na pośladki.
- Wstydzisz się mnie już? - mruknął. O
Boże... - Mnie? Swego mężczyzny? Kochanka? Już nie chcesz na mnie patrzeć przy
większym świetle?
Fakt. Gdy go dotykałem, zawsze poruszałem
się na wyczucie, intuicyjnie. Nie widziałem dokładnie, co dotykam.
No i, jak to ja, zaczerwieniłem się.
Speszyła mnie jego bezpośredniość.
- Dlaczego miałbym? - burknąłem pocierając
twarz, aby rumieńce znalazły inne miejsce do pokazywania się.
- Chcę, abyś mnie dotknął i robił to
świadomie - zamknął oczy.
Usiadłem pomiędzy jego nogami zażenowany
na maksa. Zawsze idzie na łatwiznę, leń patentowany. Gdy ja go pieściłem, on
wychodził czasem z inicjatywą i... eee, lepiej nie wspominać.
Wziąłem głębszy wdech rozpinając mu
koszulę. Gdy odchyliłem poły materiału, przed oczyma miałem delikatnie
umięśnioną, bladą klatkę piersiową z odznaczającymi się sutkami.
- Nie krępuj się - zaśmiał się perfidnie
pod nosem. – Dotknij - zachęcał.
- Wcale się nie krępuję! - Położyłem dłoń
na jego piersi, czując spokojne bicie serca chłopaka. Uspokajało mnie to.
Palcami zahaczyłem o płaskie brodawki i
poczułem, jak jego dłonie masują moje biodra. Przysunąłem się bliżej, chuchając
na różowe guziczki. Od razu się powiększyły. Spojrzałem na niego, czekając na
reakcję. Nic oprócz większego uśmiechu nie było. Ale mi to wystarczyło.
Wystawiłem koniec języka zaczepiając wystający sutek. Zostałem nagrodzony
cichym jęknięciem. Spodobało mi się. Zanurzyłem brodawkę w ustach, bawiąc się
nią, formując jak tylko się spodobało. Na koniec przygryzłem dość gwałtownie,
na co Hikaru wierzgnął ciałem. Z prawego sutka przeszedłem na lewy, robiąc z
nim to samo, co z poprzednim.
Pocałunki z piersi przeniosłem na ramiona
a następnie na szyję. Teraz to dopiero słyszałem jego mruczenie.
Oplótł mnie nogami w pasie, nie dając się
wyrwać. Ale ja wcale nie miałem takiego zamiaru. Teraz miałem na wyciągnięcie
ręki gorące ciało, które po ciemku uwielbiałem dotykać i zastanawiałem się, jak
może wyglądać za dnia. Dla mnie było piękne.
Gdy obcałowałem go od pasa w górę,
spojrzałem na niego, nie widząc, co dalej robić. Wiecie dlaczego Hikaru był
bardziej bierny w tym? Nigdy nie miał chłopaka, a na temat jego damskich
podbojów nigdy nie rozmawialiśmy. Jednakże powiedział kiedyś, gdy było już po
"wszystkim", że chce się nauczyć, jak dotykać mężczyznę. Najpierw
musiał jednak sam zostać dopieszczony. Czy ja już nie wspominałem, jaki z niego
leń?
Otworzył oczy. Miał zamglony wzrok, ale
grasowały w nim psotne iskierki, które zawsze mi się podobały w tych czarnych
tunelach. Bez żadnego gadania rozpiął spodnie unosząc biodra i zsunął je z
nich.
Zachłysnąłem się powietrzem. Raz, nie miał
bielizny. Dwa, widzę po raz pierwszy od bardzo, ale to bardzo dawna męski
członek z tak bliskiej odległości i to na dodatek nie swój. A trzy, jego
erekcja ciągle rosła.
- Padaj - szepnąłem, dotykając ją na
trzonie i pchałem w dół.
Japończyk zaśmiał się z mego zmieszania,
zażenowania i buraczanego koloru twarzy.
- Tylko mi nie mów, że nigdy nie
widziałeś...
- Widziałem! - przerwałem mu.
- A co wtedy robiłeś? - Podpuszczał.
- Jesteś zboczony, wiesz?!- warknąłem zły.
Nienawidziłem jak taki był.
- Oj, Mira - złapał mą rękę - robiłeś tak?
- Położył ją na swym gorącym i gładkim penisie. - Czy tak? - Ścisnął ją tak, że
i ja musiałem zrobić to samo. - A może jeszcze inaczej? - I zaczął ją przesuwać
z jednego końca do drugiego.
Odruchowo zacząłem nią poruszać szybkim
tempem. Chłopak upadł z powrotem na podłogę jęcząc i poruszając biodrami. Nie
przeszkodziło mu to bynajmniej w dobraniu się także do moich spodni. Dopiero
teraz zauważyłem, że również się podnieciłem.
Przysunąłem się bliżej, lgnąc do jego ręki.
Czy można to opisać słowami? Ja nie znam
ich tak wiele, aby móc. Ale uwierzcie, było świetnie.
Płonąłem... dotykaliśmy się biodrami...
całowaliśmy... ocieraliśmy.
Opadliśmy na podłogę cali zmęczeni ale i
zadowoleni. Sięgnąłem po chusteczki leżące na komodzie i wytarłem nasienie z
naszych ciał. Rzuciłem papier w kąt, przytulając się do niego.
Będzie mi go brakowało. Wyjeżdża na dwa
dni z ojcem. Sprawy służbowe, nie wnikałem, bo i tak nic bym nie zrozumiał.
W momentach, gdy jest ze mną Hikaru,
zapominam o problemach, Emiko, żołnierzach, Daikim, a nawet o papie. Wpadłem...
***
Oparłem się o parapet, patrząc jak
on przeskakuje przez ogrodzenie.
- Oh, jakie romantyczne - zadrwiła Emiko.
Stała w drzwiach do połowy otwartych.
- To nie twój pokój - powiedziałem, powoli
zamykając okiennice.
- Nie da się nie zauważyć.
- Więc po co tu jesteś? - odwróciłem się
do niej.
Stała w błękitnym kimonie z zapaloną
świecą w ręku.
- Zobaczyć, co u ciebie. Jak się sprawy
mają. - Zrobiła krok w przód, tak, że już stała całkowicie w pokoju.
- Wszystko w porządku - podszedłem do niej.
- Jak widzisz, żyję. A teraz wyjdź.
- Mira - odgarnęła czarne włosy za ucho -
jako siostry po fachy powinnyśmy mówić sobie o wszystkim.
Prychnąłem. Aż tak naiwny i głupi nie byłem.
- Nie sądzę. A teraz wyjdź – wskazałem na
drzwi.
- Ależ Mira...! - opierała się jedną wolną
ręką.
Straciłem cierpliwość (cały ja), i
starając nie zrobić tego niedelikatnie, odepchnąłem ją. Traf chciał, że
zachwiała się w butach i upadła na ziemię puszczając przeklęta, cholerną
świeczkę.
Płomień z niej podpalił drewnianą podłogę,
potem też łatwopalne ściany.
Pięknie, pożar w herbaciarni. Myśląc, że
nie może być gorzej spojrzałem na Emiko - myliłem się. Kiedy zauważyłem jej
twarz i brudną chusteczkę w dłoni...
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, kto go uratował od tych żołnierzy? i w zasadzie czy naprawdę to byli żołnierze oraz czego chcieli od niego... Emiko coś mi się zdaje że knuje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia