Jest taki zwyczaj wśród gejsz, że przed
wyjściem wieczorem na ulicę, inna gejsza musi stuknąć krzemieniem o kamień, aby
kilka iskier spadło na plecy wychodzącej. Nie lubiłem tego, bo zawsze kończyło
się to dziwnym zapachem i strachem, że mój piękny strój zostanie podpalony. Ale
bez tego nie odczyni się czarów. Nigdy nie sądziłem, że gejszą mogą być tak
przesądne. Biją w tym nawet wieśniaków!
I tak właśnie zaczynam swoje nocne życie.
Makijaż, ubieranie nagajubanu, czyli szaty noszonej pod kimono, yukaty i pasa
obi.
W herbaciarniach nie bywałem zawsze z
Junko. Czasem chciała, abym się usamodzielnił i wysyłała mnie samego mówiąc,
abym nie siedział w jednym okiya dłużej niż godzinę, gdyż inni mogli by sądzić,
że nie mam nic do roboty, a żadna inna herbaciarnia mnie nie chciała.
Gejsza zabroniła nocnych wizyt Hikaru.
Zrozumiał, uszanował jej zdanie i się zgodził, choć wcale nie tego chciałem.
Dlaczego się nie zbuntował? Nie powiedział "Nie, nie zgadzam się. Chcę
sypiać z Mirą!". Ale nie. On jedynie się ukłonił.
I znów kto inny decydował o moim życiu...
No więc budziłem się sam, sam zasypiałem.
Widywaliśmy się rzadziej, on rano miał pracę, ja wolne, a gdy zaczynałem swoją,
on kończył. Mijaliśmy się. Przez to, że spotykaliśmy się nocami mieliśmy więcej
czasu dla siebie.
- Mira! Zobacz kto to! - krzyknęła Junko ze
swojej sypialni.
Ktoś się do nas dobijał. Założyłem
szlafrok.
- Kto tam? - spytałem osoby zza drzwiami.
- Oj, Mira. Nie otworzysz swej Okasan? - Usłyszałem
znajomy, rozbawiony głos.
Automatycznie zsunąłem zamki, otwierając drzwi
na oścież.
- Okasan! - Rzuciłem jej się na szyję. –
Okasan!
- Już, już - pogłaskała mnie po plecach
uspokajając mą nadpobudliwość. - Nic się nie zmieniłeś, urwisie.
Wąchałem jej zapach i pobierałem ciepło
jej ciała.
- Witaj, Mameha-san. - Junko pojawiła się
za nami i skłoniła.
Staruszka odpowiedziała tym samym i weszła
ze mną do środka.
Moja mentorka zaprosiła ją do salonu, mnie
wysłała po dzbanuszek herbaty i dwa gliniane kubki. Byłem podekscytowany. Nie
widzieliśmy się tydzień. To dużo porównując do czasów, gdy widywaliśmy się
codziennie i parę razy jednej doby.
Usiadłem pomiędzy nimi nalewając jednej i
drugiej zielonej herbaty.
- Co cię do nas sprowadza, Mameha-san? -
spytała Junko.
- Przyszłam zobaczyć tego trzpiota -
uśmiechnęła się do mnie, na co ja nie potrafiłem opanować szczęścia jakie mnie
spotkało. Kochałem tę kobietę. Może nie jak matkę, ale przez półtora roku
zagościła głęboko w mym sercu. - I przekazać mu list, jaki przyszedł do nas
wczoraj. - Wyjęła z połów kimona lekko szarą kopertę i podała mi ją.
Od razu zacząłem ją ze wszystkich stron
oglądać. Dla mnie list? Po raz pierwszy się zdarzyło. Ale gdy przeczytałem kim był
nadawca, zaniemówiłem.
Ojciec?
Chciałem otworzyć kopertę, ale wolałem
samemu to przeczytać, a nie przy dwóch ciekawskich kobietach.
- Dziękuję, Okasan - schowałem list do
kieszeni spodni.
Nastąpiła cisza, którą mąciło jedynie stukanie kubkami o blat stołu. Nikt nie
wiedział jak zacząć.
- Niedługo jego mizuage - pierwsza
odezwała się Junko.
- Ach, wiem wiem. Słyszałam - rzekła
Okasan poprawiając kimono. - Macie kogoś konkretnego na oku?
- Hikaru oczywiście - odpowiedziałem.
Uśmiechnęła się rozumiejąc mój upór i
przywiązanie do tego chłopaka.
- To dobrze, że on. To dobry chłopiec. - No
tak, jak jest się przed pięćdziesiątką, to dwudziestolatek jest chłopcem. - I
zaopiekuje się tobą – dodała.
- Wiem - uśmiechnąłem się. Korciło mnie
coś... nie tylko Okasan kochałem. Babcię również. Choć jest starą zrzędą, to
dużo wybryków mi darowała i chowała, gdy nie chciałem, aby ktoś mnie znalazł.
Żadna z gejsz czy maiko nie odważyła się wejść do jej pokoju bez zezwolenia,
oprócz mnie. - Co u Obasan?
Okasan westchnęła nalewając sobie herbaty.
- Dobrze, dziękuję że pytasz. A jeśli ci
chodzi, czy nadal jest zła? To odpowiem, że jeszcze trochę tak. Jak sam wiesz,
jest uparta i pamiętliwa. Ale przejdzie jej. Zobaczysz.
Puściłem powietrze, uspokajając się.
Babcia była dość chorowita i chciałbym się z nią pogodzić nim stanie się
najgorsze. Nie wybaczyłbym sobie, jakby odeszła nie kładąc ręki na mej głowie,
wybaczając. Chciałbym też z nią zwyczajnie pogadać. Jak dawniej.
Okasan przesiedziała jeszcze około
godziny. Odprowadziłem ją do okiya idąc na molo. Tylko tam mogłem przeczytać
list:
Mój
kochany Mira.
Przepraszam.
Wiem, że to za mało i możesz być na mnie obrażony, zły. Przepraszam synu, ze
Cię opuściłem, zostawiłem samego.
Nie
zapomniałeś o mnie, prawda? O swoim ojcu, który kocha Cię do szaleństwa i
codziennie o Tobie myśli.
Tęsknię
za Tobą, ale to się zmieni. Nie potrafię dokładnie powiedzieć kiedy, ale
przyjadę po Ciebie i zabiorę z Kioto. Do domu, do nas. Tak, Mira. Jest już nas.
Jest
to kolejny powód, przez który możesz mnie znienawidzić. Związałem się z kimś.
Ma na imię Liliam i jest córką monarchy, u którego chowałem się przez około pół
roku. Nie sądź, że zapomniałem o Twojej matce. Dalej jest w mym sercu, ale
człowiek nie potrafi być sam. Lil to dobra kobieta, trochę skryta, ale sądzę,
że od razu się polubicie. A może i w przyszłości pokochasz ją.
Niedługo
się spotkamy, już żadni żołnierze nie powinni Cię nękać, ani Ty już nie musisz
paradować w kimonie.
Wrócę
i zabiorę Cię do domu, obiecuję.
Ojciec.
Nie wiedziałem dlaczego się wzruszyłem.
List wcale nie był ckliwy, ale... Poczułem, jakby ktoś miał mi zabrać. Coś na
czym mi cholernie zależało.
Nie wiedziałem co zrobić. Ojciec pisał, że
wróci. Ja mam niby z nim to zrobić? Czy zostać w Kioto? Boże, nie wiedziałem.
Tęskniłem za nim, ale jak pomyślę, że już nigdy nie miałbym się zobaczyć z
Hikaru, to od środka mnie skręca. Bałem się między innymi tego, że będę musiał
wybierać pomiędzy nimi - mężczyznami mojego życia. Zapewne zdziwicie się, dlaczego
chłopakowi tak zależy na własnym ojcu. Hm... Nigdy mnie nie skrzywdził (oprócz
tego, że mnie opuścił, ale zrobił to dla mojego dobra), był wsparciem. Każdy
lgnął do niego, każdemu udzielał się jego dobry humor. Mój ojciec był
wyjątkowym człowiekiem, ale może ja tak na to patrzę, że jest moim rodzicem. I
oprócz jego, nie mam nikogo najbliższego z rodziny. Tylko on.
Padłem na deski rozkładając ręce i
patrzyłem na jasne, błękitne letnie niebo. Słońce przyjemnie parzyło mi twarz.
Cisza i spokój.
- Nie jest ci duszno w tym płaszczu? -
spytałem postaci, która usiadła obok mojej głowy.
Pan Wkurzający znów miał na sobie te
ciemne coś. Rany, ja bym się w tym utopił.
- Da się wytrzymać – odpowiedział,
sięgając po butelkę wody, którą z sobą przyniosłem.
Odkręcił i wypił z połowę.
Już chciałem coś dodać na temat jego
stroju i gorącej pogody, ale szybko zrezygnowałem myśląc, że to nie moja sprawa
w co się on ubiera.
- Czyżby znów zły dzień? – spytał,
prostując nogi.
Westchnąłem gniotąc list.
- Ostatnio mam same złe dni.
- Zauważyłem. A czym jest to spowodowane?
Podłożyłem pod głowę ręce kładąc się na
bok, bliżej mężczyzny.
- Nie widzę się z tą osobą, o której
ostatnio mówiliśmy - skrzywiłem się.
- Nie macie czasu, to...
- Ale ja nie mam czasu! - krzyknąłem
raptownie siadając. - Cholera, nie mam! - I uderzyłem pięścią o drewno.
- Uspokój się - położył mi dłoń na
ramieniu, widząc, że rybacy zwrócili na nas uwagę.
A ja miałem to gdzieś.
-Głupi Hikaru! – warknąłem. - Czy on
uważa, że zawsze będę na niego czekał? Że nie mam swojego życia, które jak
zawsze ktoś mi zaplanował?! - Wziąłem głęboki wdech. - Za parę dni, miesięcy
może już mnie tu nie być! Ale co go to może obchodzić! - powiedziałem kwaśno. -
Dla niego liczy się zdanie Junko i własna praca.
- Jak to może cię tu nie być? - podniósł
głos, przekrzykując mnie.
- A tak! Przyjeżdża ojciec, zabiera mnie
stąd. A ja nawet nie mam jak temu idiocie o tym powiedzieć, bo nie wiem gdzie
jest - zasłoniłem twarz dłońmi. Byłem załamany. – Zawsze, gdy przychodzę do
sklepu jego ojca, mówią mi, że wyszedł i wróci wieczorem. To po cholerę mam tam
chodzić, jak za każdym razem słyszę "O, przykro mi. Pana Hikaru nie ma.
Mam coś przekazać?" - sparodiowałem głos dziewczyny stojącej za ladą
sklepu.
Pan Wkurzający milczał, nadal trzymając
dłoń ma mym ramieniu. Siedział jak posąg, sztywno. Przez moment sądziłem, że
nie oddycha. Dlaczego tak zareagował? Przecież... wiem!
Wstałem pośpiesznie na co on wreszcie
zareagował.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Nie chcę cię obrzydzać. Ha, facet z
facetem, okropne i takie tam. Już się tego nasłuchałem. Nie chcę... - nagle mi
przerwał łapiąc za rękę.
- Nic takiego nie mówiłem - również wstał.
- Umawiasz się z kobietą, mężczyzną, czy nawet eunuchem -
to nie moja sprawa. To twoje życie. Ale zapamiętaj, aby
pilnować swojej prywatności i nie pozwolić, aby nawet twój ojciec zabrał coś,
na czym ci zależy. Nie było go ponad rok, zmieniłeś się. Nie musisz wracać.
Zaśmiałem się. Tylko nie wiedziałem z
czego. Bo na pewno nie z jego słów. Może z mej beznadziejnej sytuacji? Ta,
pewnie to to.
- Nie wiesz co mówisz - wyrwałem mu się. -
Dlaczego niby miałbym tu pozostać? Dla kogo? Hikaru? Nie ma już na mnie czasu.
Nie interesuje się mną. Zarabia pieniądze na moje mizuage, choć powinien się
domyśleć, że oddałbym mu się i bez tego. Kompletny idiota - żachnąłem.
Nie patrzyłem na Pana Wkurzającego. Gdybym
to zrobił, pobiłbym go na miejscu. A tak, za samo stanie i słuchanie moich
żalów.
- A może dla Junko? – ciągnąłem. - Ona ma
swoje życie, swojego patrona, który ma co do niej duże plany. Niedługo się stąd
wyprowadzą. Powiedziała mi o tym, że jak wróci ojciec, wyjadą. Kto jeszcze...
Okasan? Obasan nie pozwoli mi nawet wejść do Herbaciarni. Powiedz mi, kogo ja
tu mam? No kogo?
- Może gdybyś porozmawiał z Hikaru,
wytłumaczylibyście sobie...
- I co? - Znów mu przerwałem. - Nie
potrafię z nim rozmawiać o problemach. Po prostu nie potrafię! Widzimy się tak
rzadko, nie chcę go obarczać i swoimi zmartwieniami.
- A może powinieneś?
Zaśmiałem się pod nosem.
- Nie lubię rozmawiać o sobie z innymi. Ty
to wyjątek - dodałem szybko.
- Już go nie kochasz?
- Kocham? - spojrzałem na niego. - A co to
da, że go kocham? Posiedzi ze mną parę chwil i znów wybędzie. Znów nie będę go
widział. Znów pozostanę sam.
- Powiedz mu co czujesz. Skąd on to może
wiedzieć? Przecież nie potrafi czytać ci w myślach!
Pokręciłem głową już nic nie mówiąc. Dawno
nie miałem takiego wybuchu złości.
Głupi Hikaru. To wszystko jego wina!
Zawsze jakoś łatwiej zwalić winę na kogoś
niż na siebie...
***
***
Za radą Pana Kompletnie, Naprawdę, Wielce,
Ogromnie Wkurzającego poszedłem do sklepu ojca Hikaru. Oczywiście go nie było.
Młoda Japonka, znów ze sztucznym uśmiechem, powiedziała znaną mi formułkę.
Grr...
Jak burza wyszedłem ze sklepu starając
się, aby nie trzasnąć drzwiami. Zły... zły... zły... baaardzo zły...
Nawet piękna pogoda i uśmiechy na twarzach
przechodzących nie poprawiły mi humoru.
A los, szczęście, fart, czy jak to
nazywacie, mnie nie lubił. Drwił sobie ze mnie, gdyż musiałem ją spotkać.
- A kogo moje piękne oczy widzą! - Usłyszałem
znienawidzony głos.
Odwróciłem się powoli w stronę gejszy.
Emiko stała w pięknym beżowym kimonie, przechodzącym niżej w kolor jasno różowy
z plecionymi dodatkami. Miała włosy spięte wysoko w górze, bez żadnych ozdób.
Prezentowała się zjawiskowo.
- Mira! - Złożyła ręce jak do modlitwy
uśmiechając się. - Jak dawno się nie widzieliśmy!
Westchnąłem poprawiając odruchowo zapięcia
koszuli. I tak nikt mnie nie pozna z klientów w takim stroju i bez peruki, więc
mogłem swobodnie się poruszać w męskim ubraniu.
Kiwnąłem głową na przywitanie.
Przeczuwałem, że gdybym się odezwał, poleciałaby "wiązanka".
- Jest tak pusto, jak ciebie już nie ma -
podeszła bliżej. - Okasan zatrudniła nową maiko, ale to nie to samo co ty -
cmoknęła.
Już?! Już mieli kogoś na moje zastępstwo?!
Poczułem się tak jakoś przykro. Jakby znów
powiedziano mi, że nigdzie nie pasuję i, że można mnie każdym zastąpić.
- Ooo, co taki smutny? - Przechyliła w bok
głowę. - Nie przejmuj się. Dziewczyna sobie radzi. Jest pilna i nie zaniedbuje
obowiązków. -I dodała coś, co mnie najbardziej zabolało. - Nawet Obasan ją
polubiła. Przesiadują u niej w pokoju rozmawiając i żartując.
Tak, Emiko. Gnęb mnie jeszcze bardziej.
Patrz, jak twoje słowa mnie wyniszczają.
- Och...! - wzięła głęboko powietrza.
A ja poczułem jak coś oplata mnie w pasie.
Kątem oka zobaczyłem czarne, dłuższe włosy spięte w lekki warkocz i hebanowe
oczy.
Emiko ukłoniła się witając go i ominęła
nas, wchodząc do sklepu. Hikaru złapał mnie za rękę, ciągnąc za sobą.
Weszliśmy do sklepu. Nie opisywałem Wam
go, prawda? Bo w sumie nie ma aż nadto co. Jest duży i przestronny. Przy
ścianach stoją i wiszą półki w tkaninami, na wieszakach przy wystawie są
przykłady yukat. Wszystko zrobione w ciepłych tonacjach, a wchodząc, nie czuje
się zbytnio zapachu materiału i drewna.
Chłopak otworzył jedyne drzwi za ladą
prowadzącą do schodów. Były dość ciasne więc szliśmy gęsiego, ale nadal mnie nie
puszczał. Gdy stanęliśmy na piętrze zobaczyliśmy masę pokoi i korytarzyków.
Istny labirynt. Zgubiłbym się.
Otworzył przede mną drzwi i stanął w
progu, czekając aż wejdę. Uśmiechał się, ale nic nie mówił. Czekał na mój ruch.
Zrobiłem krok w przód oglądając
pomieszczenie. Gdy stanąłem na środku, usłyszałem za sobą kliknięcie zamykanych
drzwi.
Pokój był w rozmiarze podobny do mojego u
Junko. Przy jednym oknie stał futon, mający z obydwu stron małe półeczki. Przy
drugim był wielki stół z nagromadzonymi tam papierami, nożycami, kawałkami
materiału, nitkami. Nie licząc tego, że z chłopaka był straszny bałaganiarz, bo
oprócz biurka, śmieci walały się na reszcie mebli.
Odwróciłem się do niego. Zastanawiałem
się, co chciał zrobić. A on jedynie przytulił się do mnie całując w szyję.
- Co to za łaska na mnie spłynęła, że
znalazłeś dla mnie czas? - spytałem.
Zły humor jakoś nie chciał mnie opuścić.
- Nie umiesz się cieszyć z tego, co masz!
- Zmarszczył zabawnie nos.
- Och, wybacz - przewróciłem oczami. - Nie
jestem taki, jakim mnie zapamiętałeś? Przykro mi. Gdybyś poświęcał mi więcej
czasu, nie byłoby takiego problemu.
Wiem! Zachowałem się jak baba. Ale inaczej
w takiej sytuacji nie potrafiłem.
- Nie przesadzasz? - Spojrzał mi w oczy.
Na szczęście udało mi się nie zarumienić,
ani nie odwróciłem wzroku.
- Ależ oczywiście. Ja zawsze przesadzam! -
Ale głowę musiałem odwrócić. Siła wyższa.
Westchnął, kładąc czoło na me ramię.
- Przepraszam – szepnął. - Przepraszam, że
cię zaniedbałem, że nie starałem się.
Potarłem policzkiem jego czuprynę. Cóż,
tak samo szybko się denerwowałem, jak i uspokajałem.
- Jak mi obiecasz, że się to nie powtórzy.
- Obiecuję. - Poderwał głowę, wpijając się
bez ostrzeżenia w me usta.
Objąłem jego szyję stając na palcach.
Pocałunek był gwałtowny, zachłanny, odbierający oddech, ale brakowało mi tego.
Położył dłonie na mych pośladkach, unosząc
mnie jeszcze bardziej.
Z taką samą pasją oddawałem pocałunek.
Wariowałem przez jego dotyk. Ale oderwać się musiałem, aby nie zapomnieć, że
jeszcze się oddycha.
Hikaru mruknął coś niezrozumiałego, ale
zaraz zajął się mą szyją. Odchyliłem głowę do tyłu, pojękując cicho.
Zaczął małymi kroczkami kierować się w
stronę posłania. Delikatnie rzucił mnie na futon, a sam zaraz położył się na
mnie, nie przestając pieścić.
To, co się wtedy działo, stało się tak
szybko, że nawet nie zauważyłem, jak leżymy w swych objęciach nadzy, dotykając
się nawzajem. Nie potrafiłem powstrzymać ciekawskich dłoni, chcących poznać
każdą część, krzywiznę ciała chłopaka.
Gdy we mnie wchodził, straciłem zdolność
myślenia. Pamiętam ból, to, jak mówił, abym oddychał i się uspokoił. Że jest we
mnie cały i czuje, że mógłby podbić cały świat.
Gdy zaczął się poruszać, objąłem go
nogami, starając się nie jęczeć za głośno, aby reszta domowników i możliwych
klientów nas nie usłyszała.
Gdy doszedłem pierwszy raz, zdarłem gardło
krzycząc. Hikaru nadal się we mnie poruszał, dziko, bez rytmu. Przegryzał dolną
wargę, a jego wyraz twarzy... po raz pierwszy widziałem go tak podniecającego.
Jęknąłem, czując jak zalewa mnie od
środka, ale on nadal się poruszał, nie przestawał się wbijać i ciągle drażnił
mą prostatę. Schylił się, aby znów mnie pocałować, a ja z powrotem traciłem
kontakt z rzeczywistością.
Powróciłem do raju.
***
Leżałem pod nim ciężko oddychając. Nie
ważne, ile razy to zrobiliśmy, wtedy to się nie liczyło. Tylko to, że byliśmy
blisko siebie, sklejeni sokami i zaplątani nogami, rękoma.
Hikaru leniwie kończył robić kolejną
malinkę na mej szyi i zaczynał następną.
- To było... - zacząłem, bo milczeć nie
potrafiłem.
- Wiem - mruknął jak zadowolony kocur. - Kocham
cię.
- Wiem - uśmiechnąłem się.
Uwielbiałem się z nim droczyć.
Przykrył nasze zmęczone ciała
prześcieradłem, po czym zasnął. Pocałowałem go w czoło, ciesząc się, i to nie z
tego, co się stało.
Już od dawna chciałem to z nim zrobić. Ale
pozostała kwestia Junko. To, że Hikaru ma być moim danną, nie zmienia faktu, że
do mizuage mam być dziewicą.
I co teraz?
***
Gdy się obudziłem, Hikaru siedział na
parapecie i patrzył na mnie, popijając coś. Wyciągnąłem się i delikatnie
uśmiechnąłem. Dochodził wieczór, Junko zacznie się o mnie martwić.
Śniadanie musiałem zjeść w łóżku, gdyż ból
odbytu był paraliżujący. Japończyk pomógł mi wstać i ubrać się. Odprowadził
mnie pod same drzwi mieszkania mej patronki, całując leniwie na "do
zobaczenia".
Z opuchniętymi ustami i debilnym wyrazem
twarzy wszedłem do środka, kradnąc jeszcze na koniec małego całusa.
Junko czekała na mnie wraz (co mnie
kompletnie zdziwiło) ze swym patronem. I wtedy rzuciła się na mnie jak grom z
jasnego nieba. W oczach zielonookiej zauważyłem załamanie. Po moim chodzie i
grymasie przy siadaniu, wiedziała co mi się stało. Pan Masato trzymał ją za
dłoń, uspokajając.
Okazało się, że dzisiaj skończyła się ma
licytacja na mizuage.
Ktoś przewyższył kwotę Hikaru.
Miałem się oddać innemu.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Pan Kompletnie, Naprawdę, Wielce, Ogromnie Wkurzajcy kim jest, o ojciec się w końcu odezwał, ale właśnie mam wrażenie że tym tajemniczym kimś może byc Hikaru, ale jak to ktoś większą kwote dał i co teraz...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia