wtorek, 9 października 2012

10. Czarny kwiat sakury


Jest taki zwyczaj wśród gejsz, że przed wyjściem wieczorem na ulicę, inna gejsza musi stuknąć krzemieniem o kamień, aby kilka iskier spadło na plecy wychodzącej. Nie lubiłem tego, bo zawsze kończyło się to dziwnym zapachem i strachem, że mój piękny strój zostanie podpalony. Ale bez tego nie odczyni się czarów. Nigdy nie sądziłem, że gejszą mogą być tak przesądne. Biją w tym nawet wieśniaków!
I tak właśnie zaczynam swoje nocne życie. Makijaż, ubieranie nagajubanu, czyli szaty noszonej pod kimono, yukaty i pasa obi.
W herbaciarniach nie bywałem zawsze z Junko. Czasem chciała, abym się usamodzielnił i wysyłała mnie samego mówiąc, abym nie siedział w jednym okiya dłużej niż godzinę, gdyż inni mogli by sądzić, że nie mam nic do roboty, a żadna inna herbaciarnia mnie nie chciała.
Gejsza zabroniła nocnych wizyt Hikaru. Zrozumiał, uszanował jej zdanie i się zgodził, choć wcale nie tego chciałem. Dlaczego się nie zbuntował? Nie powiedział "Nie, nie zgadzam się. Chcę sypiać z Mirą!". Ale nie. On jedynie się ukłonił.
I znów kto inny decydował o moim życiu...
No więc budziłem się sam, sam zasypiałem. Widywaliśmy się rzadziej, on rano miał pracę, ja wolne, a gdy zaczynałem swoją, on kończył. Mijaliśmy się. Przez to, że spotykaliśmy się nocami mieliśmy więcej czasu dla siebie.
- Mira! Zobacz kto to! - krzyknęła Junko ze swojej sypialni.
Ktoś się do nas dobijał. Założyłem szlafrok.
- Kto tam? - spytałem osoby zza drzwiami.
- Oj, Mira. Nie otworzysz swej Okasan? - Usłyszałem znajomy, rozbawiony głos.
Automatycznie zsunąłem zamki, otwierając drzwi na oścież.
- Okasan! - Rzuciłem jej się na szyję. – Okasan!
- Już, już - pogłaskała mnie po plecach uspokajając mą nadpobudliwość. - Nic się nie zmieniłeś, urwisie.
Wąchałem jej zapach i pobierałem ciepło jej ciała.
- Witaj, Mameha-san. - Junko pojawiła się za nami i skłoniła.
Staruszka odpowiedziała tym samym i weszła ze mną do środka.
Moja mentorka zaprosiła ją do salonu, mnie wysłała po dzbanuszek herbaty i dwa gliniane kubki. Byłem podekscytowany. Nie widzieliśmy się tydzień. To dużo porównując do czasów, gdy widywaliśmy się codziennie i parę razy jednej doby.
Usiadłem pomiędzy nimi nalewając jednej i drugiej zielonej herbaty.
- Co cię do nas sprowadza, Mameha-san? - spytała Junko.
- Przyszłam zobaczyć tego trzpiota - uśmiechnęła się do mnie, na co ja nie potrafiłem opanować szczęścia jakie mnie spotkało. Kochałem tę kobietę. Może nie jak matkę, ale przez półtora roku zagościła głęboko w mym sercu. - I przekazać mu list, jaki przyszedł do nas wczoraj. - Wyjęła z połów kimona lekko szarą kopertę i podała mi ją.
Od razu zacząłem ją ze wszystkich stron oglądać. Dla mnie list? Po raz pierwszy się zdarzyło. Ale gdy przeczytałem kim był nadawca, zaniemówiłem.
Ojciec?
Chciałem otworzyć kopertę, ale wolałem samemu to przeczytać, a nie przy dwóch ciekawskich kobietach.
- Dziękuję, Okasan - schowałem list do kieszeni spodni.
Nastąpiła cisza, którą mąciło jedynie stukanie kubkami o blat stołu. Nikt nie wiedział jak zacząć.
- Niedługo jego mizuage - pierwsza odezwała się Junko.
- Ach, wiem wiem. Słyszałam - rzekła Okasan poprawiając kimono. - Macie kogoś konkretnego na oku?
- Hikaru oczywiście - odpowiedziałem.
Uśmiechnęła się rozumiejąc mój upór i przywiązanie do tego chłopaka.
- To dobrze, że on. To dobry chłopiec. - No tak, jak jest się przed pięćdziesiątką, to dwudziestolatek jest chłopcem. - I zaopiekuje się tobą – dodała.
- Wiem - uśmiechnąłem się. Korciło mnie coś... nie tylko Okasan kochałem. Babcię również. Choć jest starą zrzędą, to dużo wybryków mi darowała i chowała, gdy nie chciałem, aby ktoś mnie znalazł. Żadna z gejsz czy maiko nie odważyła się wejść do jej pokoju bez zezwolenia, oprócz mnie. - Co u Obasan?
Okasan westchnęła nalewając sobie herbaty.
- Dobrze, dziękuję że pytasz. A jeśli ci chodzi, czy nadal jest zła? To odpowiem, że jeszcze trochę tak. Jak sam wiesz, jest uparta i pamiętliwa. Ale przejdzie jej. Zobaczysz.
Puściłem powietrze, uspokajając się. Babcia była dość chorowita i chciałbym się z nią pogodzić nim stanie się najgorsze. Nie wybaczyłbym sobie, jakby odeszła nie kładąc ręki na mej głowie, wybaczając. Chciałbym też z nią zwyczajnie pogadać. Jak dawniej.
Okasan przesiedziała jeszcze około godziny. Odprowadziłem ją do okiya idąc na molo. Tylko tam mogłem przeczytać list:
Mój kochany Mira.
Przepraszam. Wiem, że to za mało i możesz być na mnie obrażony, zły. Przepraszam synu, ze Cię opuściłem, zostawiłem samego.
Nie zapomniałeś o mnie, prawda? O swoim ojcu, który kocha Cię do szaleństwa i codziennie o Tobie myśli.
Tęsknię za Tobą, ale to się zmieni. Nie potrafię dokładnie powiedzieć kiedy, ale przyjadę po Ciebie i zabiorę z Kioto. Do domu, do nas. Tak, Mira. Jest już nas.
 Jest to kolejny powód, przez który możesz mnie znienawidzić. Związałem się z kimś. Ma na imię Liliam i jest córką monarchy, u którego chowałem się przez około pół roku. Nie sądź, że zapomniałem o Twojej matce. Dalej jest w mym sercu, ale człowiek nie potrafi być sam. Lil to dobra kobieta, trochę skryta, ale sądzę, że od razu się polubicie. A może i w przyszłości pokochasz ją.
Niedługo się spotkamy, już żadni żołnierze nie powinni Cię nękać, ani Ty już nie musisz paradować w kimonie.
Wrócę i zabiorę Cię do domu, obiecuję.
Ojciec.
Nie wiedziałem dlaczego się wzruszyłem. List wcale nie był ckliwy, ale... Poczułem, jakby ktoś miał mi zabrać. Coś na czym mi cholernie zależało.
Nie wiedziałem co zrobić. Ojciec pisał, że wróci. Ja mam niby z nim to zrobić? Czy zostać w Kioto? Boże, nie wiedziałem. Tęskniłem za nim, ale jak pomyślę, że już nigdy nie miałbym się zobaczyć z Hikaru, to od środka mnie skręca. Bałem się między innymi tego, że będę musiał wybierać pomiędzy nimi - mężczyznami mojego życia. Zapewne zdziwicie się, dlaczego chłopakowi tak zależy na własnym ojcu. Hm... Nigdy mnie nie skrzywdził (oprócz tego, że mnie opuścił, ale zrobił to dla mojego dobra), był wsparciem. Każdy lgnął do niego, każdemu udzielał się jego dobry humor. Mój ojciec był wyjątkowym człowiekiem, ale może ja tak na to patrzę, że jest moim rodzicem. I oprócz jego, nie mam nikogo najbliższego z rodziny. Tylko on. 
Padłem na deski rozkładając ręce i patrzyłem na jasne, błękitne letnie niebo. Słońce przyjemnie parzyło mi twarz. Cisza i spokój.
- Nie jest ci duszno w tym płaszczu? - spytałem postaci, która usiadła obok mojej głowy.
Pan Wkurzający znów miał na sobie te ciemne coś. Rany, ja bym się w tym utopił.
- Da się wytrzymać – odpowiedział, sięgając po butelkę wody, którą z sobą przyniosłem.
Odkręcił i wypił z połowę.
Już chciałem coś dodać na temat jego stroju i gorącej pogody, ale szybko zrezygnowałem myśląc, że to nie moja sprawa w co się on ubiera.
- Czyżby znów zły dzień? – spytał, prostując nogi.
Westchnąłem gniotąc list.
- Ostatnio mam same złe dni.
- Zauważyłem. A czym jest to spowodowane?
Podłożyłem pod głowę ręce kładąc się na bok, bliżej mężczyzny.
- Nie widzę się z tą osobą, o której ostatnio mówiliśmy - skrzywiłem się.
- Nie macie czasu, to...
- Ale ja nie mam czasu! - krzyknąłem raptownie siadając. - Cholera, nie mam! - I uderzyłem pięścią o drewno.
- Uspokój się - położył mi dłoń na ramieniu, widząc, że rybacy zwrócili na nas uwagę.
A ja miałem to gdzieś.
-Głupi Hikaru! – warknąłem. - Czy on uważa, że zawsze będę na niego czekał? Że nie mam swojego życia, które jak zawsze ktoś mi zaplanował?! - Wziąłem głęboki wdech. - Za parę dni, miesięcy może już mnie tu nie być! Ale co go to może obchodzić! - powiedziałem kwaśno. - Dla niego liczy się zdanie Junko i własna praca.
- Jak to może cię tu nie być? - podniósł głos, przekrzykując mnie.
- A tak! Przyjeżdża ojciec, zabiera mnie stąd. A ja nawet nie mam jak temu idiocie o tym powiedzieć, bo nie wiem gdzie jest - zasłoniłem twarz dłońmi. Byłem załamany. – Zawsze, gdy przychodzę do sklepu jego ojca, mówią mi, że wyszedł i wróci wieczorem. To po cholerę mam tam chodzić, jak za każdym razem słyszę "O, przykro mi. Pana Hikaru nie ma. Mam coś przekazać?" - sparodiowałem głos dziewczyny stojącej za ladą sklepu.
Pan Wkurzający milczał, nadal trzymając dłoń ma mym ramieniu. Siedział jak posąg, sztywno. Przez moment sądziłem, że nie oddycha. Dlaczego tak zareagował? Przecież... wiem!
Wstałem pośpiesznie na co on wreszcie zareagował.
- Gdzie idziesz? - spytał.
- Nie chcę cię obrzydzać. Ha, facet z facetem, okropne i takie tam. Już się tego nasłuchałem. Nie chcę... - nagle mi przerwał łapiąc za rękę.
- Nic takiego nie mówiłem - również wstał. - Umawiasz się z kobietą, mężczyzną, czy nawet eunuchem - to nie moja sprawa. To twoje życie. Ale zapamiętaj, aby pilnować swojej prywatności i nie pozwolić, aby nawet twój ojciec zabrał coś, na czym ci zależy. Nie było go ponad rok, zmieniłeś się. Nie musisz wracać.
Zaśmiałem się. Tylko nie wiedziałem z czego. Bo na pewno nie z jego słów. Może z mej beznadziejnej sytuacji? Ta, pewnie to to.
- Nie wiesz co mówisz - wyrwałem mu się. - Dlaczego niby miałbym tu pozostać? Dla kogo? Hikaru? Nie ma już na mnie czasu. Nie interesuje się mną. Zarabia pieniądze na moje mizuage, choć powinien się domyśleć, że oddałbym mu się i bez tego. Kompletny idiota - żachnąłem.
Nie patrzyłem na Pana Wkurzającego. Gdybym to zrobił, pobiłbym go na miejscu. A tak, za samo stanie i słuchanie moich żalów.
- A może dla Junko? – ciągnąłem. - Ona ma swoje życie, swojego patrona, który ma co do niej duże plany. Niedługo się stąd wyprowadzą. Powiedziała mi o tym, że jak wróci ojciec, wyjadą. Kto jeszcze... Okasan? Obasan nie pozwoli mi nawet wejść do Herbaciarni. Powiedz mi, kogo ja tu mam? No kogo?
- Może gdybyś porozmawiał z Hikaru, wytłumaczylibyście sobie...
- I co? - Znów mu przerwałem. - Nie potrafię z nim rozmawiać o problemach. Po prostu nie potrafię! Widzimy się tak rzadko, nie chcę go obarczać i swoimi zmartwieniami.
- A może powinieneś?
Zaśmiałem się pod nosem.
- Nie lubię rozmawiać o sobie z innymi. Ty to wyjątek - dodałem szybko.
- Już go nie kochasz?
- Kocham? - spojrzałem na niego. - A co to da, że go kocham? Posiedzi ze mną parę chwil i znów wybędzie. Znów nie będę go widział. Znów pozostanę sam.
- Powiedz mu co czujesz. Skąd on to może wiedzieć? Przecież nie potrafi czytać ci w myślach!
Pokręciłem głową już nic nie mówiąc. Dawno nie miałem takiego wybuchu złości.
Głupi Hikaru. To wszystko jego wina!
Zawsze jakoś łatwiej zwalić winę na kogoś niż na siebie...
*** 
Za radą Pana Kompletnie, Naprawdę, Wielce, Ogromnie Wkurzającego poszedłem do sklepu ojca Hikaru. Oczywiście go nie było. Młoda Japonka, znów ze sztucznym uśmiechem, powiedziała znaną mi formułkę. Grr...
Jak burza wyszedłem ze sklepu starając się, aby nie trzasnąć drzwiami. Zły... zły... zły... baaardzo zły...
Nawet piękna pogoda i uśmiechy na twarzach przechodzących nie poprawiły mi humoru.
A los, szczęście, fart, czy jak to nazywacie, mnie nie lubił. Drwił sobie ze mnie, gdyż musiałem ją spotkać.
- A kogo moje piękne oczy widzą! - Usłyszałem znienawidzony głos.
Odwróciłem się powoli w stronę gejszy. Emiko stała w pięknym beżowym kimonie, przechodzącym niżej w kolor jasno różowy z plecionymi dodatkami. Miała włosy spięte wysoko w górze, bez żadnych ozdób. Prezentowała się zjawiskowo.
- Mira! - Złożyła ręce jak do modlitwy uśmiechając się. - Jak dawno się nie widzieliśmy!
Westchnąłem poprawiając odruchowo zapięcia koszuli. I tak nikt mnie nie pozna z klientów w takim stroju i bez peruki, więc mogłem swobodnie się poruszać w męskim ubraniu.
Kiwnąłem głową na przywitanie. Przeczuwałem, że gdybym się odezwał, poleciałaby "wiązanka".
- Jest tak pusto, jak ciebie już nie ma - podeszła bliżej. - Okasan zatrudniła nową maiko, ale to nie to samo co ty - cmoknęła.
Już?! Już mieli kogoś na moje zastępstwo?!
Poczułem się tak jakoś przykro. Jakby znów powiedziano mi, że nigdzie nie pasuję i, że można mnie każdym zastąpić.
- Ooo, co taki smutny? - Przechyliła w bok głowę. - Nie przejmuj się. Dziewczyna sobie radzi. Jest pilna i nie zaniedbuje obowiązków. -I dodała coś, co mnie najbardziej zabolało. - Nawet Obasan ją polubiła. Przesiadują u niej w pokoju rozmawiając i żartując.
Tak, Emiko. Gnęb mnie jeszcze bardziej. Patrz, jak twoje słowa mnie wyniszczają.
- Och...! - wzięła głęboko powietrza.
A ja poczułem jak coś oplata mnie w pasie. Kątem oka zobaczyłem czarne, dłuższe włosy spięte w lekki warkocz i hebanowe oczy.
Emiko ukłoniła się witając go i ominęła nas, wchodząc do sklepu. Hikaru złapał mnie za rękę, ciągnąc za sobą.
Weszliśmy do sklepu. Nie opisywałem Wam go, prawda? Bo w sumie nie ma aż nadto co. Jest duży i przestronny. Przy ścianach stoją i wiszą półki w tkaninami, na wieszakach przy wystawie są przykłady yukat. Wszystko zrobione w ciepłych tonacjach, a wchodząc, nie czuje się zbytnio zapachu materiału i drewna.
Chłopak otworzył jedyne drzwi za ladą prowadzącą do schodów. Były dość ciasne więc szliśmy gęsiego, ale nadal mnie nie puszczał. Gdy stanęliśmy na piętrze zobaczyliśmy masę pokoi i korytarzyków. Istny labirynt. Zgubiłbym się.
Otworzył przede mną drzwi i stanął w progu, czekając aż wejdę. Uśmiechał się, ale nic nie mówił. Czekał na mój ruch.
Zrobiłem krok w przód oglądając pomieszczenie. Gdy stanąłem na środku, usłyszałem za sobą kliknięcie zamykanych drzwi.
Pokój był w rozmiarze podobny do mojego u Junko. Przy jednym oknie stał futon, mający z obydwu stron małe półeczki. Przy drugim był wielki stół z nagromadzonymi tam papierami, nożycami, kawałkami materiału, nitkami. Nie licząc tego, że z chłopaka był straszny bałaganiarz, bo oprócz biurka, śmieci walały się na reszcie mebli.
Odwróciłem się do niego. Zastanawiałem się, co chciał zrobić. A on jedynie przytulił się do mnie całując w szyję.
- Co to za łaska na mnie spłynęła, że znalazłeś dla mnie czas? - spytałem.
Zły humor jakoś nie chciał mnie opuścić.
- Nie umiesz się cieszyć z tego, co masz! - Zmarszczył zabawnie nos.
- Och, wybacz - przewróciłem oczami. - Nie jestem taki, jakim mnie zapamiętałeś? Przykro mi. Gdybyś poświęcał mi więcej czasu, nie byłoby takiego problemu.
Wiem! Zachowałem się jak baba. Ale inaczej w takiej sytuacji nie potrafiłem.
- Nie przesadzasz? - Spojrzał mi w oczy.
Na szczęście udało mi się nie zarumienić, ani nie odwróciłem wzroku.
- Ależ oczywiście. Ja zawsze przesadzam! - Ale głowę musiałem odwrócić. Siła wyższa.
Westchnął, kładąc czoło na me ramię.
- Przepraszam – szepnął. - Przepraszam, że cię zaniedbałem, że nie starałem się.
Potarłem policzkiem jego czuprynę. Cóż, tak samo szybko się denerwowałem, jak i uspokajałem.
- Jak mi obiecasz, że się to nie powtórzy.
- Obiecuję. - Poderwał głowę, wpijając się bez ostrzeżenia w me usta.
Objąłem jego szyję stając na palcach. Pocałunek był gwałtowny, zachłanny, odbierający oddech, ale brakowało mi tego.
Położył dłonie na mych pośladkach, unosząc mnie jeszcze bardziej.
Z taką samą pasją oddawałem pocałunek. Wariowałem przez jego dotyk. Ale oderwać się musiałem, aby nie zapomnieć, że jeszcze się oddycha.
Hikaru mruknął coś niezrozumiałego, ale zaraz zajął się mą szyją. Odchyliłem głowę do tyłu, pojękując cicho.
Zaczął małymi kroczkami kierować się w stronę posłania. Delikatnie rzucił mnie na futon, a sam zaraz położył się na mnie, nie przestając pieścić.
To, co się wtedy działo, stało się tak szybko, że nawet nie zauważyłem, jak leżymy w swych objęciach nadzy, dotykając się nawzajem. Nie potrafiłem powstrzymać ciekawskich dłoni, chcących poznać każdą część, krzywiznę ciała chłopaka.
Gdy we mnie wchodził, straciłem zdolność myślenia. Pamiętam ból, to, jak mówił, abym oddychał i się uspokoił. Że jest we mnie cały i czuje, że mógłby podbić cały świat.
Gdy zaczął się poruszać, objąłem go nogami, starając się nie jęczeć za głośno, aby reszta domowników i możliwych klientów nas nie usłyszała.
Gdy doszedłem pierwszy raz, zdarłem gardło krzycząc. Hikaru nadal się we mnie poruszał, dziko, bez rytmu. Przegryzał dolną wargę, a jego wyraz twarzy... po raz pierwszy widziałem go tak podniecającego.
Jęknąłem, czując jak zalewa mnie od środka, ale on nadal się poruszał, nie przestawał się wbijać i ciągle drażnił mą prostatę. Schylił się, aby znów mnie pocałować, a ja z powrotem traciłem kontakt z rzeczywistością.
Powróciłem do raju.
 ***
Leżałem pod nim ciężko oddychając. Nie ważne, ile razy to zrobiliśmy, wtedy to się nie liczyło. Tylko to, że byliśmy blisko siebie, sklejeni sokami i zaplątani nogami, rękoma.
Hikaru leniwie kończył robić kolejną malinkę na mej szyi i zaczynał następną.
- To było... - zacząłem, bo milczeć nie potrafiłem.
- Wiem - mruknął jak zadowolony kocur. - Kocham cię.
- Wiem - uśmiechnąłem się.
Uwielbiałem się z nim droczyć.
Przykrył nasze zmęczone ciała prześcieradłem, po czym zasnął. Pocałowałem go w czoło, ciesząc się, i to nie z tego, co się stało.
Już od dawna chciałem to z nim zrobić. Ale pozostała kwestia Junko. To, że Hikaru ma być moim danną, nie zmienia faktu, że do mizuage mam być dziewicą.
I co teraz?
 ***
Gdy się obudziłem, Hikaru siedział na parapecie i patrzył na mnie, popijając coś. Wyciągnąłem się i delikatnie uśmiechnąłem. Dochodził wieczór, Junko zacznie się o mnie martwić.
Śniadanie musiałem zjeść w łóżku, gdyż ból odbytu był paraliżujący. Japończyk pomógł mi wstać i ubrać się. Odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania mej patronki, całując leniwie na "do zobaczenia".
Z opuchniętymi ustami i debilnym wyrazem twarzy wszedłem do środka, kradnąc jeszcze na koniec małego całusa.
Junko czekała na mnie wraz (co mnie kompletnie zdziwiło) ze swym patronem. I wtedy rzuciła się na mnie jak grom z jasnego nieba. W oczach zielonookiej zauważyłem załamanie. Po moim chodzie i grymasie przy siadaniu, wiedziała co mi się stało. Pan Masato trzymał ją za dłoń, uspokajając.
Okazało się, że dzisiaj skończyła się ma licytacja na mizuage.
Ktoś przewyższył kwotę Hikaru.
Miałem się oddać innemu.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, Pan Kompletnie, Naprawdę, Wielce, Ogromnie Wkurzajcy kim jest, o ojciec się w końcu odezwał, ale właśnie mam wrażenie że tym tajemniczym kimś może byc Hikaru, ale jak to ktoś większą kwote dał i co teraz...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń